7. Mróz

Mróz mi palce odmarza,
Gdy siedzę wieczorem i palę Marca.
Czuję przez kości, jak życie ze mnie ulatuje,
Jak hel z balona przebitego śmiechuje.

Co poradzić, kocham ubolewać:
Nad stanem psychicznym polewać
Resztki wódki z poprzedniego spotkania,
A niech mnie jutro i boli bania.

Palce mi lada moment odpadną,
Gdy wiatry się zerwą i nagle opadną.
Złudna to chwila spokoju
W tym miszmaszu o rozwoju.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top