﴿ 7.7 Tajemnice ﴾
Po dotarciu na miejsce oczy wszystkich pomykały w stronę Arii i na niej pozostawały. Na ten widok Garona ścisnęło coś w środku. Były to spojrzenia nieufne, przepełnione pewnego rodzaju odrzuceniem, a nawet lękiem. Księżniczka trzymała głowę wysoko, jakby chciała pokazać, iż to nie jest w stanie jej złamać. W końcu pojawił się i władca, który swój srogi wzrok wymierzył tak jak pozostali w jedną osobę. Nagle stała się ona widzialna. Tak samo jak zwyczajna ktoś niewidoczny jest dopiero dostrzegana, gdy popełni błąd. Urokowiec bardzo się tym przejął, ale po swojej kompromitacji w oczach dziewczyny, wolał dać jej od siebie odpocząć. Zresztą, co mógł zrobić? W tamtym momencie usiłowała ona sprezentować swoją siłę, zatem nie miał prawa się wtrącać. Okazałby tym słabość drugiej księżniczki, przecież zawsze radziła sobie sama i w tej sytuacji nie winno być inaczej. Może był jej narzeczonym, lecz ona nosiła miano Miecza Królewskiego, najsilniejszej broni, jaką posiadał władca.
Kolacja mijała już tak samo jak dotychczas. Każdy rozmawiał i śmiał się oprócz Arii, która w milczeniu siedziała zamyślona nad pustym talerzem. Garon coraz bardziej rozumiał sytuację swojej przyszłej żony. Przypomniał sobie wszystko, co do tej pory o niej wiedział. Dostrzegł jej prawdziwe życie, które bardziej było uwięziom, a to wszystko przez jej zdolności i moc. Wysokie stanowisko może dźwięczało pięknie, ale pod tym zaszczytnym brzmieniem krył się jedynie wyzysk oraz niewola. Urokowiec nie potrafił pojąć, czemu Aria jeszcze nie uciekła z tamtego miejsca. Posiadając tak potężną moc nie miałaby z tym najmniejszej trudności. Jedynie wspólnie działające filary miałyby szansę ją zatrzymać, ale tych czterech najwyższych dowódców było rozsianych po różnych częściach królestwa. Zanim pojawiliby się na miejscu księżniczki już by nie było. Zatem, co ją tu trzymało? Czyżby faktycznie szykowała zamach na Zenira? Przy tym przypuszczeniu Garon spojrzał na Arię, lecz nie spodziewał się, że jej oczy będą na niego skierowane. Ten spokojny i pozbawiony emocji wzrok rozproszył jego myśli. Dopadły go wyrzuty sumienia, gdyż śmiał powiedzieć, iż pragnie księżniczki ze względu na moc. W końcu zrozumiał, jak to zabrzmiało. Był kolejnym, którego interesuje jedynie siła Arii. Totalny upadek na polu załagodzenia ich napiętej relacji. Już wiedział, że samo tak otwarte wyrażenie chęci ich zaręczyn musiało zranić dziewczynę. Skąpany w poczuciu winy, odwrócił wzrok i schował usta w swoim szalu.
- Aria, po kolacji chodźmy do mojego biura. – powiedział król, chwytając za kielich.
- Jak sobie życzysz mój panie.
Ten krótki dialog przykuł uwagę Garona, ale ani drgnął. Wolał nie pokazywać, że usłyszał cokolwiek. Zastanawiał się jednak, czego chce od niej władca. Już wystarczająco zbeształ ją za tamtą sytuację. Urokowiec naprawdę odczuwał niepokój względem tej rozmowy. Zastanawiał się czy czasem nie zaczekać gdzieś na korytarzu aż zakończą swoje spotkanie. Nie wiedział czy powinien mieszać się w ich prywatne sprawy. Teoretycznie za lada moment miał stać się nieodłączną częścią tej rodziny. Rodziny... Czy to właściwe określenie? Aria sama z niego kpiła, jakby nie uznawała tej przynależności. Garon chciał wiedzieć, która z jego myśli jest właściwa, a która nie. Niestety, na tamtą chwilę niczego nie mógł być pewny. Każde przypuszczenie mogło okazać się błędne, w końcu Aria potrafiła ukryć wiele zaskakujących go rzeczy. Wszystko mogło być iluzją, którą księżniczka specjalnie wytwarzała, aby nikt nie poznał prawdy. Taka wizja dziewczyny wywołała w nim trwogę. Do końca posiłku zastanawiał się, jaka tak naprawdę jest osoba zwana najbliższą ochroną rodziny królewskiej.
Z wyglądu niczym nie różniła się od arystokratów. Wyprostowana, poruszająca się z niezwykłą gracją, a jednocześnie pewnie i eksponując swoją siłę. Po prostu musztra wojskowa przebijała się u niej w zwykłych czynnościach. Momentami szorstkie i twarde zachowanie również idealnie to obrazowało. Garon nie sądził, że te cechy są jej pierwotnymi. Bardziej przemawiała do niego ta delikatna natura dziewczyny. Troska i wyrozumiałość, to właśnie one przebijały się najbardziej, gdy o niej myślał. W końcu, kto wykazywałby je wobec osoby, która była mu wroga oraz robiła wiele rzeczy wbrew jego woli. Tym bardziej, że chodziło o urokowca. Nikt z własnej woli by się do niego nie zbliżył, a ona nie obawiała się go nawet dotykać. To sprawiało, że Garon czuł się wyjątkowy, a właściwie jak każdy normalny mieszkaniec tego królestwa. W następstwie, myśląc o swoim postępowaniu widział siebie, jako spodlonego egoistę. Patrząc na to wszystko, wolał stamtąd odejść, po prostu zostawić Arię w spokoju. Niestety, ta rzecz wydawała się może prosta, ale rzeczywiste jej wykonanie było znacznie trudniejsze. Byłaby to hańba dla obu stron. Plotki rozniosłyby się niczym zaraza po całym królestwie.
Zgodnie ze słowami władcy Aria udała się z nim do jego biura, którego ściany i drzwi nigdy nie przepuściły żadnego dźwięku. Garon tak właściwie zatrzymał się na jednym z rozwidleń. Każdy udał się w swoim kierunku, tylko on stanął w miejscu i czekał. Nikt nawet tego nie zauważył. Prawie nikt. Eruina spojrzała na niego ukradkiem, lecz nic poza tym nie uczyniła. Aria również wiedziała, że młody mężczyzna po chwili ruszył za nią i królem. Nie wyczuwała tego zbyt dobrze, jednak wciąż mogła odróżnić go od pozostałych. Po wejściu do biura władcy z powodu osłabionej mocy ledwo potrafiła wyczuć cokolwiek z zewnątrz. Trochę ją to niepokoiło przez wzgląd na Garona. Młodzieniec zaszył się w pobliżu tego osobliwego pomieszczenia i oczekiwał pojawienia się księżniczki. Tak właściwie wydawało się to wątpliwe, w końcu mogła ona przenieść się bezpośrednio do swojej komnaty. W głębi duszy liczył naiwnie, że jednak tak się nie stanie. Gdyby jednak jego złe przypuszczenia się spełniły, to z biura wyszedłby sam władca. Musiał się z tym liczyć, przecież Aria już dostatecznie okazała mu swoją wrogość. Oparty o ścianę poprawił swój szal i błagał w myślach, żeby móc ją spotkać. Przynajmniej spojrzeć na nią w nadziei, że jej wzrok będzie łagodny. Mógł tylko liczyć na wyrozumiałość dziewczyny, aby ta pozwoliła mu wyjaśnić tamtą tragiczną gafę. Wtopiony w ciemność czekał cierpliwie, jak noc wyczekuje nadejścia świtu.
Po długim czasie drzwi od tajemniczego pomieszczenia się otworzyły. Lekko rozbudzony urokowiec od razu zamarł i tylko nasłuchiwał. Jego serce przyspieszyło, gdy rozpoznał te ciche kroki. Na pożegnanie wypowiedziane przez księżniczkę do króla, oderwał się od ściany. Aria spojrzała na niego, jakby jego obecność nie była dla niej zaskoczeniem. Światła w tej części zamku nawet nie zostały zapalone, więc tylko księżyc oświetlał korytarz przez wielkie, witrażowe okna. Było to wystarczające, gdyż w tamtym czasie niebo było bezchmurne. Olbrzymie ciało niebieskie obramowane sześcioma błyszczącymi towarzyszami wyglądało niczym przygaszone słońce. Od tego chłodnego światła blada cera księżniczki wydawała się jeszcze jaśniejsza. Wyglądała niczym zjawa nawiedzająca tamto miejsce. Garon kryjący się w mroku prezentował się nie mniej upiornie. Właściwie nie postrzegali siebie nawzajem w ten sposób. Taki obraz zupełnie nie robił na nich wrażenia, tak jakby dobrze znali wszystkie monstra, kryjące się w najciemniejszych zakamarkach.
Urokowiec właśnie miał zrobić kroki, kiedy Aria ruszyła w stronę komnat. Widok ten wywołał ból w jego sercu. Miał świadomość, że prawdopodobnie postąpi w taki sposób, ale to uczucie i tak go dopadło. Chyba liczył, że wybuchnie złością. Obojętność była dla niego najgorsza, bo wolał widzieć w księżniczce jej ducha walki. Chciał usłyszeć od niej cokolwiek. Groźbę, kpinę, sarkazm, mogła być to nawet deklaracja rozwiązania ich zaręczyn. Milczenie wydawało mu się okrutną karą. Postawa Arii okazywała brak jakiegokolwiek przywiązania do niego. Zupełne odrzucenie, a jednocześnie pogodzenie się z obecną sytuacją. Uważał to za krzywdzące dla nich. Wystraszony, że utraci możliwość rozmowy, bez zastanowienia rzucił się, by ją zatrzymać. Miał już ją chwycić, ale błyskawicznie się odsunęła.
- Nie dotykaj mnie. – wyszeptała.
Nie śmiała się do niego odwrócić i tylko stała skulona. Wtedy też Garon dostrzegł, jak lekko drży. Wyglądała na przestraszoną oraz bezbronną. Mimo wcześniejszych słów, urokowiec chciał schować ją w swoich ramionach przed krzywdą. Najgorsze było to, że sam czuł się temu winny, ale on się tylko do tego dołożył. Zrozumiał, kiedy powiedziała w przypływie złości, iż jeszcze bardziej zrujnował jej życie. W końcu wszystko ułożyło mu się w jedną całość. Aria go nie unikała, jako swojego gościa, przecież potrafiła traktować go czulej niż ktokolwiek inny. Ona uciekała przed zamkiem, tym wszystkim, co z nim związane. Niestety, teraz i on miał zacząć do niego należeć. Już nie było odwrotu. Mógł jedynie postarać się pokazać jej, że wcale tak nie jest.
- Chcę porozmawiać.
- To nie jest dobry moment.
- Proszę, chcę tylko coś wyjaśnić.
- Nie teraz. – powiedziała pośpiesznie.
- Proszę.
Garon uklęknął tuż przy niej i pochylił głowę. Aria spojrzała na niego zszokowana. Nie sądziła, że zrobi on coś podobnego. Pokazał tym, jak bardzo mu zależy na tej rozmowie, ale to naprawdę nie był najlepszy czas na nią. Księżniczka czuła swoją niestabilną moc, która z powodu emocji przechwytywała jej sanuji. Brak kontroli nad tym przerażał ją. Zastanawiała się czy urokowiec już zapomniał, co się wydarzyło. Powinien być bardziej ostrożny i utrzymać dystans. W końcu Garon podniósł na nią wzrok. Jego twarz była przepełniona takim żalem, że ujął on jej serce. Spojrzenie młodzieńca było szczere, co poruszyło ją jeszcze bardziej. Nie potrafiła, po prostu nie miała już sił hamować swoich emocji. Po jej masce polały się łzy. Teraz to Garon wyglądał na wystraszonego, choć bardziej wypadałoby powiedzieć przejętego. Zerwał się na równe nogi i instynktownie wyciągnął do niej rękę. Równo z tym Aria się odsunęła. To było zbyt niebezpieczne. Tym bardziej się przeraziła, gdy zobaczyła pod swoimi stopami dywan z drobnych kryształków. Skok emocji tylko pogorszył sytuację i z nosa dziewczyny pociekła krew. Dopiero po minie urokowca zorientowała się, że do tego doszło. Patrząc na szkarłatną ciecz powoli przemieszcza się po jej dłoni, zrozumiała powagę sytuacji.
- Aria, tylko spokojnie. Chodźmy do oddziału leczniczego. Ktoś tam powinien przecież być.
Garon był ożywiony, ale starał się zachować pozory opanowania. Bezradna jak również wystraszona księżniczka tym, że ktoś ją widzi w takim stanie, spojrzała ponownie na niego. Próbował się do niej zbliżyć, na co nie mogła pozwolić. Zaczęła powoli go omijać, a im dalej się odsuwała tym bardziej kryształy zanikały i pojawiały w miejscu, gdzie stawiała kroki. Urokowiec oczywiście podążał za nią, niczym drapieżnik szykujący się, by pochwycić swoją ofiarę. Patrzał na nią błagalnie oraz trzymał sztywno rękę wyciągniętą ku niej.
- Zostaw mnie, poradzę sobie. – pochyliła głowę.
- Proszę, nie rób tego.
Doskonale wiedział, co planuje księżniczka. Był gotowy za nią pobiec, więc jego reakcja był błyskawiczna. Mimo to Aria biegła znacznie szybciej i pozostawiła go w tyle. Garon tylko widział połyskujące kryształy, które przodowały razem z nią. Ledwo je doganiał, a one już znikały. Tak właściwie, lepiej dla niego. Nie było oczywiste, co się stanie, kiedy ktoś na nie wejdzie. Te, które powstawały na przedzie rozlewały się jak woda po całej szerokości korytarza i cofały niczym fale morskie. Już przy powrocie stopniowo zanikały. Nie mniej wyglądały przepięknie, dzięki delikatnemu światłu, które wytwarzały. Tym bardziej w Garonie budziło się przeświadczenie, że Aria nie jest Furiozką, a niezwykłą istotą. Może faktycznie była jedynie duszą, która została związana z materialnym światem, tak zwanym Rah? Nie, księżniczka mimo swoich nadzwyczajnych zdolności nie przypominała ich w żaden inny sposób. Z pewnością była żywa, co wykluczało ją z tej grupy. Definitywnie to nie był czas na takie rozmyślanie. Właśnie dobiegali do komnat gościnnych, więc jego szansa na zatrzymanie Arii coraz bardziej malała. Mógł jedynie liczyć na to, że zdoła przynajmniej wcisnąć się do jej pokoju. Wszystko działo się tak szybko. Księżniczka już chwyciła za klamkę, więc stracił nadzieję, gdyż był za daleko. Coś mu jednak nie pasowało, ponieważ nie weszła do środka. Zaraz zorientował się, że właśnie wyłamała ona klamkę. Spojrzała w jego stronę i w napływie emocji rzuciła nią w jego kierunku. Nie spodziewał się, że zadziała tak agresywnie. Ledwo zdążył uniknąć tego metalowego elementu, który po prostu wbił się w kamienną podłogę tuż nim. Przez naturalne obawy zwolnił. W tym czasie Aria po prostu wyważyła potężne drzwi i wypełniła ich miejsce kryształem. Kiedy już tam podszedł, nie było szans, aby wszedł do środka.
- Czy teraz możemy porozmawiać? – zapytał przylegając do ściany matowego minerału.
- Nie, odejdź! Czy tobie musi stać się krzywda, żebyś zrozumiał?
- Przepraszam... za wszystko.
Po tych słowach Garon odszedł przybity do siebie. Był nieco zdumiony, że pierwszy raz w życiu ktoś zaatakował go klamką i to dwa razy jednego dnia. W głębi cieszył się, że księżniczka przynajmniej nie wykorzystała do tego swoich masywnych drzwi. Aria natomiast w końcu mogła poczuć się trochę bardziej spokojna. Nawet nie chodziło o jej bezpieczeństwo. Bardziej martwiła się o urokowca. Może żywiła do niego urazę, ale zdecydowanie nie chciała mu nic zrobić, zwłaszcza kiedy nie miała nad sobą kontroli. Tego właśnie bała się najbardziej. Nieświadome lub niekontrolowane skrzywdzenie kogoś było najsilniejszym lękiem, jaki towarzyszył księżniczce.
03.05.2023
Dostatek uśmiechu wszystkim
ヽ(✿゚▽゚)ノ
W końcu coś się tu pojawiło
Tak oto dłuższym fragmentem kończymy ten rozdział i wchodzimy w następny
Zdecydowanie jak już zatwierdzę oficjalny wygląd Arii, narysuję ją z klamką, czyli chyba ulubioną bronią naszej księżniczki XD
Tak szczerze, ten drugi moment nie pojawił się w pierwotnym tekście
Stwierdziłam, że chcę trochę skomplikować Arii ucieczkę, więc padło ponownie na ten nieszczęsny przedmiot
(o′┏▽┓`o)
Mam nadzieję, że majóweczkę spędziliście tak, jak planowaliście
(☞゚ヮ゚)☞
Postaram się do szybkiego następnego
(๑•̀ㅂ•́)و✧
Niech wena będzie z Wami (ノ◕ヮ◕)ノ*・゚✧
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top