﴿ 6.9 Ku zniewoleniu ﴾
- Ojcze, którą z nich była Aria? – zapytała Kiza.
- Sam już nie wiem. Obie wyróżniły Garona.
- Aria odegrała rolę czerwonej pani, a czarną damą był jej twór. – wtrącił Garon.
- Skąd to wiesz? – zapytała zdziwiona księżniczka.
- Kroki tworu były znacznie cięższe i twardsze niż Arii w butach. Poza tym linie na dłoni damy były inne i mały palec miała zbyt długi.
Wszyscy spojrzeli na Garona jak na płatnego mordercę, który doskonale wiedział wszystko o swojej ofierze. On chyba przejął się ich zachowaniem, gdyż bardziej schował się w swoim szalu. Kiza nie pomyślała, żeby zwrócić uwagę na te rzeczy. Nie sądziła nawet, że urokowiec tak doskonale zapamiętał takie szczegóły u księżniczki. Trochę ją to przejęło, bo kto normalny zwróciłby na to uwagę. Tym bardziej, że znali się tak krótko. Zastanawiała się, ile już wie o jej siostrze. Przypuszczała, że więcej niż ona. Mimo wszystko, starała się nie myśleć o nim źle. Jak widać Aria stała się jego obsesją lub krył w sobie talenty, o których nawet jego rodzice nie wiedzieli. Oni również mieli miny, prawie że przerażone po usłyszeniu słów syna.
- A jak ci się podobał występ? – zapytała, żeby rozluźnić atmosferę.
- Niezwykłe doświadczenie. Nie sądziłem, że będzie grane coś z „Rozpaczy i chwały". W końcu jest jedną z pierwszych poezji pisanych w naszym obecnym języku. Interpretacja bardzo przyzwoita, nie mam do czego się doczepić.
- Kiedy stałeś się taki oczytany? – zapytał zaskoczony Nezy.
- Na pewno szybciej niż ty. – odpowiedziała mu poirytowana tym pytanie Eruina.
- Aria też lubi twórczość ze starszych czasów, więc już macie wspólny temat do rozmów. – powiedziała radośnie Kiza.
- A ty tamtych nie preferujesz? – zapytał Remet.
- Jakoś nie szczególnie. Jestem ciekawa czy Aria przyjdzie na kolację? Garonie, zapytałbyś ją o to? – zmieniła temat, żeby nie wyszło na jaw, iż głównie czytała romanse.
- Właśnie, kolacja już niebawem, a twoja komnata znajduje się tuż obok jej. Kiza miałaby wtedy więcej czasu na przygotowanie się do posiłku. – zaczął król – Byłbyś tak uprzejmy i to zrobił?
- Oczywiście. – powiedział dość spokojnie urokowiec.
Wszyscy rozeszli się w stronę swoich pokoi. Jedynie Garon stanął przed innymi drzwiami. Wahał się przez pewien czas, ale nie chciał spóźnić się na posiłek. W końcu zapukał, lecz nie usłyszał odpowiedzi. Zrobił to jeszcze raz tylko trochę głośniej. Nagle potężna klamka się opuściła, a drzwi rozchyliły. Przez tę niewielką szparę dostrzegł fragment bladej twarzy, której oczy spoglądały gdzieś w podłogę. Ku jego zaskoczeniu nie była niczym zakryta. Nagle jej właścicielka dostrzegła, że przy jej drzwiach stoi ktoś zupełnie inny niż myślała. Spłoszona spojrzała wyżej i błyskawicznie pchnęła klamkę z powrotem. Napotkała opór co jeszcze bardziej ją wystraszyło. Nie chciała mu niczego przytrzasnąć, więc musiała coś powiedzieć.
- Jestem w ręczniku! – krzyknęła, co pierwsze przyszło jej na myśl.
Chyba zrozumiał, jakie było znaczenie tego krótkiego hasła, gdyż opór momentalnie znikł. Szybko zabezpieczyła wejście kryształową bryłą, w razie gdyby zmienił zdanie. Wolała uniknąć wtargnięcia, kiedy jej ciało było obnażone. Widać było u niej wszystkie mogące zaniepokoić kogoś rzeczy. Blizna i jej prawe przedramię wyglądały wystarczająco źle, aby padło kilka niewygodnych dla niej pytań. Dopiero po tym dotarło do niej, że to właśnie brak maski musiał wywołać u niego taką reakcję. Wyczuwała jego obecność pod drzwiami, ale w ogóle się nie ruszał. Szybko zarzuciła na siebie koszulę nocną i ponownie uchyliła drzwi. Nim zdążyła cokolwiek zrobić wcisnął się do środka. Od razu musiała się bronić. Odpychała jego ręce, próbujące zdjąć jej maskę.
- Nie dotykaj. – powiedziała, odsuwając się trochę bardziej.
Garon zatrzymał się i schował ręce do kieszeni. Aria była zaskoczona tym, że tak szybko odpuścił. Skoro już wdarł się do jej komnaty to musiał być dość zdeterminowany, ale to zachowanie zupełnie do tego nie pasowało. Chyba on sam nie wiedział, czego chciał albo na tyle ją szanował. Teoretycznie księżniczka nie przywiązywała uwagi do ubioru, ale wolała nie pokazywać innym swoich skaz. Mogłaby prowadzić z nim rozmowę, będąc jedynie w ręczniku, ale właśnie ze względu na nie, wolała tego uniknąć. W dodatku nie mogła pozwolić mu ujrzeć swojej twarzy. Skoro chciał ją zobaczyć i odpuścił, to czy nie powinien odejść? Jednakże on stał, wpatrując się w jej lico. Księżniczka już nie mogła wytrzymać tej niezręcznej dla niej sytuacji.
- Czegoś potrzebujesz? – zapytała łagodnie.
- Nie miałaś maski... - zaczął niepewnie.
- Wiesz, to nie tak, że jest ona przyszyta do mojej twarzy.
- Dlaczego nie mogę jej zobaczyć?
- Takie są zasady. Dopóki nie będziemy ze sobą wystarczająco blisko, musi to tak pozostać.
- Co się stało w twój policzek? – szybko zmienił temat.
- To nic takiego. – zakryła lewą część twarzy – Nie będę na kolacji, bo zapewne po to tu przyszedłeś.
- Pięknie odegrałaś swoją rolę. - powiedział szybko, aby zostać jeszcze chwilę.
- A jaką zagrałam? – zapytała, wątpiąc, że ją rozpoznał.
- Czerwona pani z „Rozpaczy i chwały", a dokładniej z „Kosztownego szczęścia".
Aria zaniemówiła. Nie sądziła, że ktoś będzie znał tę historię. Nawet tancerze nie wiedzieli czym inspirowana była ich sztuka. Księżniczka bardzo ceniła sobie tę książkę, gdyż dostała ją od jednego ze swoich opiekunów. W dodatku istniało już niewiele jej egzemplarzy. Jak widać Garon musiał być jednym z tych szczęśliwców, którzy ją posiadali. Aria zmierzyła go wzrokiem. Nie wyglądał on na osobę, która lubi czytać, a raczej na taką, co woli popracować nad sprawnością fizyczną. Zaraz odpędziła te oceniające myśli. Przecież ona sama umiłowała sobie obie te rzeczy.
- Interpretacja była bardzo trafna moim zdaniem. Bogini, która ostatni raz chciała zaznać wolności i szczęścia. Stąd to nawiązanie do ptaków. A końcowa scena? Akceptacja swojej mrocznej strony i poświęcenie dla dobra innych. Bez znajomości tekstu musiało to wyglądać na walkę dwóch odrębnych osób. A ty jak uważasz? – mówił dość ożywiony.
- To była moja interpretacja. – powiedziała zszokowana.
Nastała cisza. Aria nie wiedziała, co było dla niej bardziej zaskakujące, zachowanie Garona czy pochwała z jego ust? Po jej wypowiedzi on również wyglądał, jakby niedowierzał własnym uszom. Za chwilę jego wzrok zawisł na lekko opuchniętym policzku księżniczki, którego odsłoniła z wrażenia. Naprawdę nie dowierzała ona, że ten młodzieniec był tak zafascynowany tą tragiczną historią. Przez moment miała wrażenie, że odnalazła swoją pokrewną duszę. Już sama nie wiedziała, co o nim myśleć. Teraz się go nie bała i miała ochotę poznać. Nie rozwiązywało to jednak jej największych problemów.
- Kto cię uderzył? – zapytał, spoglądając na nią zmartwiony.
- To naprawdę nic takiego. Nie zdążysz na kolację. – zaczęła go pchać w stronę wyjścia.
- Król o tym wie? – zatrzymał się, mimo że silnie napierała rękoma na jego klatkę piersiową.
- Tak, idź już. – spojrzała mu w oczy, jakby o to błagała.
Garon westchnął i sam wyszedł. Był to idealny moment, gdyż pozostali byli już kawałek dalej. Księżniczka pozostał sama i przez chwilę nie wiedziała, co ze sobą począć. Podeszła do lustra, aby sprawdzić na ile widoczne jest tej podrażnienie na policzku. Jak przypuszczała, było ono ledwo dostrzegalne. Zastanawiała się, jakim cudem je zauważył. Nagle przypomniała sobie jego skrzące się oczy, gdy mówił o występie. Uśmiechnęła się delikatnie, bo wyglądał on jak dziecko nieuleczalnie czymś zafascynowane. Mały chłopiec, który nie myśli o krążących wokół problemach. Po prostu cieszący się chwilą. Nie przypuszczała, że może on przybrać tak odmienną formę. Przeważnie nie był zbyt chętny do rozmów i odpuszczał, kiedy widział u niej brak humoru. Tym razem tego nie zrobił. Zapewne, gdyby nie kolacja zostałby znacznie dłużej. A przynajmniej takie przeczucie towarzyszyło księżniczce. Po chwili rozmyślania nad tym, już układała się do snu.
Urokowiec powoli dogonił pozostałych. Remet był na tyle pochłonięty rozmową z ojcem, że nawet tego nie dostrzegł. Garon przyglądał się im z daleka. Tę dwójkę miał za ideał relacji rodzinnej, jak również doskonałych dostojników. Inteligentni, skromni i bardzo życzliwi. Byli dla niego jak cel, którego nie mógł dosięgnąć. Gdy tylko spoglądał na swoich rodziców, wydawał mu się on jeszcze bardziej odległy. Był przekonany o tym, że matka Remeta również stanowiła wyznacznik doskonałości. Miał ochotę ciężko westchnąć i pozbyć się tych myśli, sprowadzających go do przygnębienia, ale za chwilę by powróciły. Na moment by zapomniał, a następnie znowu doznał tego uczucia beznadziei. Może nawet silniej. Powolne zanurzanie bolało go mniej niż nagły wskok do głębokiego przekonania o swojej odmienności. Zaciągnął szal bardziej na swoją brodę i szedł cicho jak cień, który podąża za swoim właścicielem. W jego przypadku wyżalenie się rodzicom nic by nie dało. Raczej zostałby skarcony za swoją słabość. Pod drzwiami od jadalni, wszyscy na niego spojrzeli, wyczekując wieści o Arii. Krótko przekazał wiadomość i znowu stał się niewidzialny. Kolacja przeminęła mu na rozmyślaniu o znikającej księżniczce. Po posiłku ponownie pozostał na tyle, lecz tym razem Remet do niego dołączył.
- Czyli udało ci się z nią porozmawiać czy zostawiłeś to na później? – zaczął arystokrata.
- Trochę rozmawialiśmy. – przyznał, chowając się w szalu – Skrywa więcej niż przypuszczałem.
Jasnowłosy trochę przejął się tym, że tamten przybrał lekko złowrogą minę. Zastanawiała go przyczyna tego. Był niezadowolony, gdyż jednak czegoś u niej nie zauważył od razu? Czy Aria powiedziała mu coś nieprzyjemnego? Niezależnie, co wywołało u niego ten wyraz twarzy, było to niepokojące. W oczach Remeta ten urokowiec wydawał się tym typem osoby, która kumuluje w sobie odczucia, a potem daje upust ich większej ilości. To nie było tak, że nie czuł żadnych obaw do Garona i tego typu sanuji. Doskonale wiedział, co może się wydarzyć. Wystarczy tylko uderzyć w ich słaby punkt, a mogą zachować się nieobliczalnie. Nawet jeśli odpuszczą raz to przy następnej sytuacji należy spodziewać się wybuchu agresji. Pozostanie wtedy tylko patrzeć na kogo ją skierują. W akcie rozpaczy mogą wycelować w siebie. Remet widział różne sytuacje, ale wciąż nie potrafił czysto stwierdzić, co się stanie.
- Jak zareagowała na twoją znajomość tamtej książki?
- Była zaskoczona.
- Założę się, że zapunktowałeś tym u niej. – powiedział z pogodnym uśmiechem.
- Dlaczego ona nie chce spędzać ze mną czasu? – zapytał dość obojętnie.
- Nie stawiaj tego od razu w tym świetle. Kiza wygląda na tyle przejętą, że faktycznie Aria musi czuć się gorzej. Ona często ukrywa swoje problemy. Przynajmniej tyle się o niej dowiedziałem. – spojrzał na zamyślonego urokowca – Nie martw się. Jestem przekonany, że wkrótce się to zmieni.
- Mam taką nadzieję.
Remet podszedł do niego trochę późno, więc ich rozmowa nie mogła trwać zbyt długo. Właściwie po tym krótkim zdaniu Garona, które powiedział prawie bez życia, już rozchodzili do swoich komnat. Gdy większość zaczęła przygotowywać się do spoczynku, urokowiec zasiadł do biurka. Postawił na nim pudełko z wieloma szufladkami i zaczął nad czymś pracować. Co chwilę szukał czegoś w tych niewielkich wysuwanych skrytkach. Musiał być bardzo zdeterminowany, żeby ukończyć swoją pracę, bo siedział nad tym bez przerwy. Robiło się coraz ciemniej, a on wciąż nie odpuszczał. Po czasie zrobił się naprawdę cicho i wśród murów zamku rozbrzmiewały jedynie kroki rycerzy, którzy pełnili właśnie wartę.
30.08.2022
Dostatek uśmiechu wszystkim
ヽ(✿゚▽゚)ノ
Niedobrze mi na samą myśl, że to już koniec wakacji
Jutro mam kwaterowanie w interku, więc jest jeszcze mniej wesoło
Tachać te wszystkie torby
Ale co do Adnaren ᓚᘏᗢ
Trochę miałam przerwy i Wy w sumie też XD
Ale to jeszcze nic w porównaniu z tą przerwą, która nadchodzi
Może jeszcze uda mi się skończyć ten rozdział
Chyba będzie jeszcze jedna część
Jutro postaram się skończyć Remeta, a potem spróbuję ruszyć z komiksem
Mizyk i Lotar nadchodzą
~\(≧▽≦)/~
Jestem padnięta, więc później sprawdzę czy nie ma jakiś tragicznych błędów
Niech wena będzie z Wami (ノ◕ヮ◕)ノ*:・゚✧
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top