﴿ 6.1 Ku zniewoleniu ﴾
Kolacja jak zwykle trwała w milczeniu, ale nie na długo. Król już po kilku minutach wyczuł, że coś się zmieniło. Aria próbowała udawać, że nie widzi jego podejrzliwego spojrzenia. Miała wrażenie, że wyżera ono w niej dziurę i nie była już w stanie nawet wziąć kolejnego kęsa. Odłożyła sztućce, po czym usiadła prosto jak skazaniec, czekając na proces.
- Gdzie byłaś, że osiągnęłaś kolejny etap? Zbierając ziółka i pomagając prostakom, raczej tego nie dokonałaś. – mówił lekko podniesionym głosem.
Idealnie trafił w sedno. Znał zachowania Arii i jej szaleństwo w walce. Jednak gdy wyruszała, aby pomagać mieszkańcom wiosek, nie mogła okazywać swoich zapędów. Wszystko to dla bezpieczeństwa. Zatem król od razu zdenerwował się na jej nierozważne zachowanie. Księżniczka milczała, więc kontynuował.
– Wiesz, że nie można używać sanuji do walki na terenie królestwa. A już w szczególności tobie, gdy wychodzisz sama z zamku. Jeżeli złamałaś tę zasadę wtrącę cię do lochu.
- Przecież wiesz królu, że często używam umiejętności poza zamkiem. Rób ze mną co chcesz. – powiedziała pozbawiona życia.
Rozgniewany władca jej byle jakim podejściem zrobił jak powiedział. Naradzał się z żoną jeszcze długi czas, co zrobić z niesforną podopieczną. Kiza martwiła się bardziej o Arię niż ona sama, a druga księżniczka myślała tylko o jednym. Pragnęła jak najszybciej wykraść się do Ikiego.
Następnego ranka rozejrzała się przez kraty w solidnych drzwiach czy nikogo nie ma w pobliżu. Jak zwykle to miejsce świeciło pustakami. Pałacowy loch był nieużywany już długi czas i jedynie robactwo zagospodarowywało tamto miejsce. Oczywiście sprzątano tam przy szczególnych okolicznościach. Głównie, gdy przybywali goście, którzy jeszcze nie widzieli zamku. Na nieszczęście Arii już dawno nikt nie przyjeżdżał na audiencję. Księżniczka właśnie miała się przenieść, gdy usłyszała głos siostry.
- Odpuść sobie dzisiaj. Jak zauważą, że cię nie ma to rozpęta się piekło. – ostrzegała Kiza.
- Nie obchodzi mnie to zbytnio.
- A powinno.
- Mam już dosyć. Chcę zacząć żyć w pełni. Czuję się jak neka na łańcuchu nieprzykuty do słupa, ale siedzący przy tym słupie.
- Nie rozumiesz ich.
- Ty nic nie wiesz! – wściekła się, ale zaraz jej głos zaczął się załamywać - Jedyne kochane dziecko, żyjące pod kloszem niewiedzy.
Kiza rozumiała złość Arii, w końcu mało kto akceptował ją jako prawdziwego członka rodziny królewskiej. Teraz dodatkowo nowe uczucie zawładnęło jej umysłem. Do tego dochodziła noc w tak nieprzyjemnym miejscu. Tak właśnie tłumaczyła sobie to pierwsza księżniczka.
- Proszę, nie chcę, by coś ci się stało.
- Mi nic nie będzie. Wrócę zanim zobaczą, że mnie tu nie ma. Uważaj na siebie. – powiedziała przybita Aria.
- A ty na siebie. – odpowiedziała zaniepokojona, po czym odeszła.
Aria znalazła się przy opuszczonym budynku i stała przez chwilę zamyślona, a następnie wezwała Cario, aby ten pomógł jej zdjąć kajdany. Nie była w stanie rozerwać ich siłą i w dodatku mogło to zostać wyczute przez króla. Próbowali różnych sposobów, jednak nie udało im się uwolnić rąk dziewczyny. Z domu wyłonił się Sakaro, który przyglądał się im z zaciekawieniem. Oni pochłonięci pracą, nawet tego nie zauważyli. Dopiero po pewnym czasie obserwatora dostrzegła Aria, kiedy to Cario próbował ostrzem rozłamać łańcuch. Przestraszona lekko osunęła dłonie i gdyby nie to, że obrońca zmienił trajektorię cięcia, trafiłby ją w rękę. Miecz mu się wymsknął, wybijając w górę. Przeleciał między rękoma księżniczki, ocierając prawie o jej nos oraz wbił w ziemię. Aria wstrzymała na chwilę oddech i upadła na kolana, a panowie stali sparaliżowani.
- Nic ci nie jest? – zapytał Sakaro i przykucnął przy niej, by sprawdzić czy wszystko z nią w porządku.
- Jestem cała. – odpowiedziała na wpół przytomna.
- To może ja zerknę?
Aria wyciągnęła do niego zakute ręce, by ten mógł obejrzeć kajdanki. Oglądał je przez pewien czas z zmarszczonymi brwiami. Wyglądały one zwyczajnie. Dwa duże pierścienie na nadgarstki połączone nie za długim łańcuchem. Był zaskoczony tym, że wciąż się z nich nie uwolniła. Tylko jedna rzecz rzuciła mu się w oczy.
- Nigdy nie widziałem takiego metalu.
- To specjalny stop odporny na sanuji i moc. Nieważne co zrobię one to wytrzymają.
- Nie mają dziurki na klucz. – powiedział zaskoczony.
- Może otworzyć je dotyk osoby, która je zamknęła.
- A kto ci je założył, jeśli to nie tajemnica?
- Ojciec.
Odpowiedziała krótko, jakby to była rzecz dla niej normalna i oczywista. Sakaro był w niemałym szoku. Nie wiedział, co przejęło go bardziej. Fakt, kto je założył czy postawa Arii. Księżniczka nie marnowała czasu i postanowiła sięgnąć po ostatni sposób, jaki jej pozostał. Umieściła stopę na łańcuchu między obręczami i próbowała na siłę ściągnąć kajdany z rąk. Choćby miała połamać sobie kości, zrobiłaby to.
- Przestań!
Powstrzymał ją Sakaro widząc, że metal zaczyna zdzierać jej skórę. Aria zaczęła gryźć łańcuch, szarpać rękami i krzyczeć ze złości. Opadła z sił, więc wsparła rogi o kamień. Przetarła nimi, a one pozostawiły za sobą niewielkie rowki. Nagle usiadła prosto, jakby wpadła na genialny pomysł i zaczęła ocierać łańcuch o róg. Było to dla niej wielkie zaskoczenie, gdy po chwili jeden z pierścieni pękł.
- Niesamowite. Nie sądziłem, że są przydatne.
- Sama nie miałam pojęcia, że można je do tego wykorzystać. Są czymś trudnym do zdefiniowania, dlatego nie zwraca się na nie zbytniej uwagi.
- A można je złamać?
- Prędzej od nacisku pęknie czaszka niż się złamią. No chyba, że pękną pod wpływem mocy. Widziałam kiedyś lekko pęknięte, ale nie złamane. – opowiadała, idąc do ukochanego.
- To ja pójdę do swojego pokoju i się zdrzemnę. Nie spałem przez całą noc. Próbowałem mu obniżyć temperaturę, ale dopiero rano wszystko się uspokoiło.
- Dziękuję Sakaro.
Aria usiadła przy łóżku obok Ikiego i wpatrywała się w jego zmęczoną twarz. Sama ledwo miała siły, by utrzymać pozycję. Po pewnym czasie usnęła i wspierała się rogiem o ścianę. Gdy się obudziła przez ledwo uniesione powieki ujrzała Ikiego, który wpatrywał się w nią jak pierwszego dnia. Jej oczy gwałtownie się otworzyły i zbliżyła się do niego.
- Jak długo tu jesteś? – zapytał ledwo słyszalnym głosem.
– Chyba godzinę. – powiedziała, spoglądając na słońce za oknem.
- Nie powinnaś być tu za długo.
- Nie musisz się o to martwić. Jak się czujesz?
- Poza tym, że wszystko mnie boli i jestem bezradny to już mi lepiej.
- Wypij to, po tym za kilka dni powinieneś być już w stanie podnieść się z łóżka.
Wyciągnęła z torby flakonik. Delikatnie podniosła Ikiego, po czym przyłożyła naczynie do jego ust. Jak już wypił jego zawartość, położyła głowę młodzieńca z powrotem. Wyglądał on jakby chciał coś powiedzieć, ale ból tymczasowo mu to uniemożliwiał. Natomiast Aria przyłożyła ręce do klatki piersiowej i bokiem uderzyła o ścianę, która znajdowała się tuż przy łóżku.
- W porządku? – zapytał wystraszony, po odzyskaniu głosu.
- Tak, jestem tylko trochę zmęczona.
Usiadła na podłodze i oderwała się od ściany. Przez chwilę wyglądał na naprawdę wyczerpaną. Trwało to bardzo krótko, ale Iku to wychwycił. Mógł się tylko domyślać, co było przyczyną tej sytuacji. Dopiero później przejął się tym jak szybko to zmęczenie od niej uciekło. Zupełnie jakby przez cały czas mistrzowsko je ukrywała. Nie bez powodu usnęła w tamtej pozycji.
- Nie powinnaś tu przychodzić tylko wypocząć. Tak samo te kajdanki... Przepraszam, masz przeze mnie same problemy. – odwrócił głowę.
- To nie twoja wina, to nie pierwszy raz. Często miewam osłabienie, a ojciec zawsze jest dla mnie surowy. – chwyciła jego dłoń.
- Zasługujesz na kogoś lepszego, kogoś, kto będzie w stanie cię przed tym wszystkim uchronić. A ja? Przez cały czas to ty się mną opiekujesz. W dodatku skrzywdziłem wiele osób, powinienem umrzeć.
- Nawet tak nie mów! – podniosła lekko głos, ale zaraz stał się on cichszy niż zazwyczaj - Ja też nie jestem bez skazy. Pomagam innym nie tylko, dlatego że to lubię, ale w ten sposób staram się również wynagrodzić wszystko złe, co zrobiłam. Ty nadałeś memu życiu nowy sens, dzięki tobie mogę się oderwać od mojego chorego życia. Tylko mnie nie opuszczaj, niczego więcej nie chcę.
Iku nie spodziewał się takich słów. Cario opowiadał mu, że Aria często robi rzeczy, których nie chce i przez to nie lubi swojego życia. Jednak z jej ust brzmiało to tak, jakby głęboko go nienawidziła. Młodzieniec nawet nie zwróciła uwagi tak wielkiej na ten fragment wypowiedzi, gdzie wskazała jak cenny jest dla niej on sam. W pierwszej kolejności przejął się tym ciężkim dla księżniczki wyznaniem. Wyglądało na to, że są bardzo podobni do siebie. Znacznie bardziej niż przypuszczał na początku.
- Teraz już się mnie nie pozbędziesz. – uśmiechnął się lekko.
- Mam taką nadzieję. – odwzajemniła uśmiech, choć był on bardzo delikatny - Szybko wracaj do zdrowia.
- Mam taki zamiar. Nie mogę pozwolić byś dłużej się o mnie martwiła.
- Wrócę już, bo zaraz zauważą mój brak. – ucałowała leżącego w czoło i znikła.
- No młody, musisz wracać do sił, bo ktoś ci ją zwinie sprzed nosa. Taka kobieta to prawdziwy skarb. Na pewno już ma całą listę kandydatów do ożenku. Bogatszych, z tej samej rasy, szanowanych i silnych. – mówił Sakaro, stojąc w drzwiach z założonymi rękoma.
- Nie musisz mnie dobijać. Jestem tego świadomy. – westchnął, patrząc w sufit.
- Ale nikt z nich nie obdarzy jej taką miłością jak ty.
- Tak jak ty Mirę. Musicie ją odbić jak najprędzej.
- Z pomącą Arii na pewno ją uwolnię. – powiedział z determinacją wypisaną na twarzy.
- Tylko zróbcie to dyskretnie, nie narażajcie się.
– Ma się rozumieć. Męczy mnie jedno pytanie.
- Jakie?
- Dobrze wiesz, że Aria jest innej rasy, ale czy jesteś świadomy, co to może przynieść?
- Nie mam pojęcia, ale nie obchodzi mnie to. Nie pozwolę, by coś jej się stało.
- Też tak sobie mówiłem tylko, że Mira nie jest innej rasy. Mam nadzieję, że chociaż ty podołasz temu zadaniu.
Po rozmowie Sakaro poszedł wypocząć, pozostawiając Ikiego pod opieką Cario. Następnie przez całą noc planował, jak odbić ukochaną. Doskonale znał miejsce, do którego wyruszali z misją. Musiał dokładnie wszystko przemyśleć. Nie chciał narażać Arii na niebezpieczeństwo, choć samo zabieranie jej w tamto miejsce było już wystarczające. Wiedział jak bardzo przyciąga ona uwagę i jakie zainteresowanie może wywołać. Gdyby ktoś ich schwytał, nawet z jej zdolnościami, mogliby już stamtąd się nie uwolnić. Co prawda Sakaro nie znał na tyle Arii, ale wolał nie przeceniać zdolności tej dziewczyny. Wkroczenie do jaskini lwa nie było walką na neutralnym polu.
***
Aria będąc już z powrotem w lochu też nad tym rozmyślała. Martwiła się, że będzie już za późno, aby uratować ukochaną Sakaro. Starała się przegonić te czarne scenariusze. Nagle wszedł do niej król, przerywając zamyślenie księżniczki. Monarcha widząc, że prawie wyswobodziła się z kajdan zastanawiał się czy powinno wzbudzić to jego obawy. Uwolnił ją i kazał przygotować, gdyż do zamku mieli przybyć goście. Księżniczka czuła, że nie są to zwyczajne osoby. Przez myśl jej nawet przeszło, że to jakaś ważna osobistość, której chcą ją przedstawić. Chodziła po pokoju i zastanawiała się, kto to mógłby być. Uradowała się ujrzawszy swoją siostrę.
12.08.2022
Dostatek uśmiechu wszystkim
ヽ(✿゚▽゚)ノ
Te trzy kropki to miały posłużyć jako oznaczenie zmiany miejsca akcji
W każdym razie zbliżamy się do momentu, gdy wkracza do gry ciekawy osobnik
I się zacznie prawdziwa jazda (▀̿Ĺ̯▀̿ ̿)
Aż jestem ciekawa jakie wrażenie wywrze na Was Garon
Osobiście przeżyłam z nim pralkę XD
Poważnie już chyba wszystkiego doświadczyłam
Fajnie byłoby w miarę równo dodać też jego rysunki
Zobaczymy jak to wyjdzie
No to ruszamy na drogę pecha Arii
Niech wena będzie z Wami (ノ◕ヮ◕)ノ*:・゚✧
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top