﴿ 5.6 Splatające się życia ﴾

Sung uderzył w niego z całej siły łamiąc mu nogi i miażdżąc żebra. Upadł spory kawał od bestii i jeszcze przez chwilę się toczył. Sądził, że to już jego koniec, jednak przez cały czas wmawiał sobie, że musi wstać dla Arii, przeżyć dla jej szczęścia. Czołgał się do leżącego w pobliżu miecza dziewczyny. Wydawało mu się, że właśnie ona wyciąga doń rękę, by mu pomóc. To złudzenie prysło, gdy sung jakby z premedytacją nadepnął mu na nogę i przebił ją na wylot. Już miał pożywić się jego ciałem, gdy nagle Sakaro wbił miecz w jego łeb.

W tym czasie Aria, biegnąc za Cario, uderzyła głową o etero, którego niezwykły nektar uwolnił ją od uroku. Wykorzystując jedyną okazję gwałtownie zawróciła i jak szybko mogła pobiegła w stronę kryształowego domku. Jej prędkość była niezwykła, wręcz może i większa niż neki.

Sakaro był przerażony stanem Ikiego, który dusił się własną krwią. Próbował delikatnie przemieścić go na bok i w kółko powtarzał, że będzie dobrze. Wbrew jego słowom w oddali było słychać kolejne stado sungów. Iku rozkazał mu, aby ten oparł go o ścianę budynku, po czym chwycił kryształowy miecz.

- Szkoda, że to nie łuk. – pomyślał, a miecz przemienił się w potrzebną broń.

- Strzały wytarzają się same, po prostu napnij cięciwę. – usłyszał w głowie głos Arii.

Sakaro ostatkiem sił chronił rannego, który pomagał mu z tyłu. Jeden z rozpędzonych sungów uderzył w ciemnowłosego tak, że ten przetoczył się kawałek i nie był w stanie się podnieść. Iku mocniej naciągnął cięciwę, prosząc Arię o pomoc. Wokół strzały zaczęły krążyć jakby wstęgi i sypały się z niej iskry. Przeleciała z taką prędkością, że trudno było ją dostrzec. Widział jedynie jasną smugę, za którą jeżyła się ziemia kryształowymi kolcami. Towarzyszył temu nietypowy świst. Nie było widać, gdzie trafiła, a leciała jeszcze sporą odległość. W ten sposób zginęło kilkanaście bestii, lecz nie był to jeszcze koniec potyczki.

Iku wołał do przyjaciela, aby ten wstał, gdyż przybywały kolejne stada. Sakaro z trudem wstał. Lecz już przy pierwszym ataku wylądował obok Ikiego, uderzając o ścianę. Białowłosy starał się bronić ich dwóch, jednak po pewnym czasie i mu zbrakło siły. Nieważne jak bardzo się starał nie był w stanie podnieść łuku i napiąć cięciwy. Lęk ogarnął młodzieńca widzącego, jak wiele bestii zmierza w ich stronę.

Aria czując to, a jednocześnie będąc już niedaleko cisnęła włócznią, wykrzykując jego imię z rozpaczą i gniewem. Włócznia zabiła pięć bestii pozostawiając za sobą smugę mocy, którą rozproszyła, zatrzymująca się księżniczka. Jej włosy powoli przechodziły w biały kolor, a oczy miały wężowe źrenice. Spod jej ubrań lekko przebijało światło pochodzące od blizny. Na rękach i nogach wytworzyła sobie kryształowe osłony. Widząc w jakim stanie są mężczyźni, ogarnął ją gniew tak potężny, jak nigdy wcześniej.

Ruszyła na nieprzyjaciół w milczeniu. Przy jej dłoniach wiły się jak węże ostre, ciemnozielone wstęgi, którymi rozcinała sungi, jakby nie stanowiły dla nich żadnego problemu. Podczas walki nie wydała z siebie żadnego dźwięku, lecz przysiąc by można, że przebudziła się w niej bestia. Iku zrozumiał wtedy, że opisy mówiły prawdę o tej rasie. Aria miażdżyła łby przeciwników potężnymi uderzeniami nóg, uprzedzała bestie w każdym ich ruchu. Dając ponieść się zabawie urwała dłuższe odnóża likwidowanego przez nią sunga i zabiła nimi dwa kolejne.

Zatracona w walce Aria nie dostrzegła zbliżającego się niebezpieczeństwa. Zza zarośli wyłonił się najpotężniejszy łowca niezwykłych, czyli osób, które tak bardzo pożądał Tekere. Posiadał niezwykle twarde i ostre łuski oraz siłę dziesięciokrotnie większą od sungów. Jednym swym ciosem mógł rozłamać głaz. Miał on jednak postać człekopodobną. Posiadał ogon zakończony żądłem o jadzie zabijającym w kilka sekund, a jego ogólny wygląd można przyrównać do skorpiona. Uderzył w Arię, która, mimo iż osłoniła się bardzo twardym kryształem oberwała z taką siłą, że przebiła się przez ścianę budynku w oddali.

– Niezwykła istota. Tekere na pewno ucieszy się z takiej zdobyczy. – powiedział zachwycony łowca.

- Zostaw ją w spokoju. – powiedział Iku, plując krwią.

Posyłał w niego strzałę, która lekko wbiła mu się w pierś. Przeciwnik spojrzał na nią obojętnie, jakby zupełnie nie miało to dla niego znaczenia.

- A więc to ciebie kazano mi zabić. – zdziwił się – Tyle zachodu o takiego słabeusza? Nie rozśmieszajcie mnie.

- A jednak nadal żyję.

Łowca zamilkł i ruszył w jego stronę.

- Ani kroku!

Kobiecy głos rozniósł się po zmasakrowanym otoczeniu. Aria wyszła drzwiami domu, zamykając je za sobą. Pogładziła swój idealny twór, będąc w pełni dumna ze swojego kunsztu.

- Jesteś dosyć ciekawym towarem... - powiedział łowca.

- Nie jestem żadnym towarem. – przerwała mu, wracając do zwyczajnej postaci – Zbliż się bardziej, a nie doświadczysz mojej litości.

- Jak masz zamiar mi cokolwiek zrobić? Jesteś na wyczerpaniu sił. – zaśmiał się.

- Nie masz pojęcia z kim zadzierasz. – uśmiechnęła się Aria i uprzedziła rannych – Jeżeli coś pójdzie nie tak, Cario się wami zajmie.

- Co chcesz zrobić? – zapytał zaniepokojony Iku.

- Osiągnąć kolejny etap.

- To zbyt niebezpieczne! Proszę nie rób tego. – mówił Iku próbując, zignorować towarzyszący temu ból.

- Nie mam wyboru.

Ruszyła spokojnym krokiem w stronę olbrzyma i na nowo wytworzyła sobie osłony. Ziemia, po której stąpała przemieniała się w kryształowe płaty. Nagle wystrzeliła od niej fala mocy turkusowego koloru. Jej aura przypominała gęsty dym i dało się również dostrzec, że jej blizna mieni się jeszcze silniej niż poprzednio. Ciało Arii stało się większe, a na jej twarzy pojawił się przerażający uśmiech.

Wytworzyła jeszcze tylko kryształową barierę przy rannych, aby nic im się nie stało. Za nią, niczym wąż wiła się wstęga. Nabrała rozpędu i zrobiła wślizg między nogami przeciwnika. Materiałowy pas rozdzielił się na dwie części i lekko nadciął mu nogi, a w ranie pozostawił niewielkie drobiny kryształu. Ataki Arii przypominały bardziej taniec ze wstęgami. Przeciwnik nie rozumiał, co się dzieje, ale próbował trafić w szybko poruszającą się dziewczynę, a każdą jego próbę ataku Aria sprytnie wykorzystywała na swoją korzyść. Co chwilę księżniczka znajdowała się w powietrzu i przyciągała sznurami w stronę przeciwnika. Wyglądała niczym drapieżny ptak, drażniący swoją zdobycz.

W międzyczasie musiała jeszcze odpierać ataki mutantów na rannych. Za którymś razem chwyciła jednego wstęgami i rozbiła go o dużego. Nacięła głównego przeciwnika jeszcze w wielu miejscach. Gdy uznała, że już wystarczy stanęła przed nim, złożyła dłonie, po czym dynamicznie je rozłożyła. W nacięciach wyrosły słupy kryształu. Poprzebijały one na wylot ciało przeciwnika, omijając ważne organy i unieruchomiły go, wbijając się w ziemię.

Aria szła powoli w jego stronę, a jej oczy mieniły się czerwienią. Po drodze atakowały ją sungi, które padały martwe zanim do niej dobiegły. A zabijały je kryształowe ramiona, jak u pająka, wyrastające z jej stroju na plecach. Uderzały w przeciwników jak wielkie żądła, zabijając od razu.

Iku i jego towarzysz wpatrywali się z uwagą w całe to zdarzenie, niedowierzając, że to ta sama osoba. Aria wyglądała jak jakaś bogini zagłady. Gdy już podeszła do przeciwnika wiła się wokół niego jak wąż. Ten z przerażeniem śledził ją wzrokiem. Stanęła przy jego plecach, a on spróbował ją zaatakować żądłem. Księżniczka jedną ręką chwyciła je kilka centymetrów przed swoją twarzą.

- Jaki ładny ogon. – powiedziała, przelatując po nim wzrokiem.

Wsparła się jedną nogą o jego plecy i chwyciła drugą ręką ogon.

– Co robisz? – zapytał.

Aria szarpnęła i wyrwała mu go bez problemu, po czym rzuciła kawałek dalej. Ocierając się o niego stanęła mu naprzeciw.

– Kim jesteś? – zapytał przerażony.

Aria mu odpowiedziała, lecz jej głos był trochę bardziej demoniczny i niższy.

– Nazywam się Aruka.

Zbliżyła się i wsparła na jego klatce piersiowej. Wyglądała jakby chciała rozerwać mu szyję własnymi zębami, które były dłuższe i ostrzejsze. Chwyciła strzałę wbitą w jego pierś i wyszarpnęła ją. Wyprostowała palce u dłoni, a jej ręka aż do łokcia pokryły się kryształem. Uśmiechnęła się i przebiła nią na wylot przeciwnika, a w dłoni trzymała serce, które zmiażdżyła. Widząc to przestraszone sungi rzuciły się do ucieczki.

Aria podeszła do budynku. Jedną ręką wsparła się o ścianę, drugą zaś chwyciła za głowę. Ból w jej czaszce narastał, aż stał się nie do zniesienia, wtedy to upadła na kolana i ściskała głowę oburącz oraz zaczęła przyciskać czoło do ściany. Jej niestałe twory zaczęły znikać. Bariera, słupki trzymające zwłoki oraz jej uzbrojenie. Sakaro wołał ją przez pewien czas, a ból ustał. Spojrzała na swoje ręce splamione krwią, po czym rozejrzała się dookoła. Gdy tylko zobaczyła rannych podbiegła do nich.

- Co tu się stało? – zapytała, nastawiając kości Ikiego za pomocą mocy.

- Nie wiesz? – spojrzał na nią zdziwiony Sakaro.

- Czy to byłam ja? – zapytała zaniepokojona.

- Naprawdę nic nie pamiętasz? To wszystko twoja sprawka.

- Znowu to samo. Kiza miała rację... - przerwała i siedziała przez chwilę zdumiona – Osiągnęłam kolejny etap. – wypowiedziała pod nosem – Ja wam to zrobiłam? – zapytała wystraszona.

- Gdybyś to była ty skończylibyśmy jak tamten. – odpowiedział jej Sakaro, wskazując olbrzyma.

Aria spojrzała na trupa i jej oddech stał się niespokojny. Dobrze rozumiała, że tym razem naprawdę straciła nad sobą kontrolę.

– Mogłam was nieświadomie zabić.

- Ale gdyby nie ty, na pewno byśmy byli martwi. Ocaliłaś nas. – wydusił z siebie ostatkami sił Iku.

Aria rozpłakała się, ale nadal kontynuowała swoją pracę. Gdy już nastawiła kości Ikiemu, podała mu eliksir. Dzięki niemu rany i kości młodzieńca szybko się zrosły. Dostał go również i Sakaro, który od razu poczuł się lepiej. W tym momencie Cario zdołał do nich dobiec.

- Jestem ci naprawdę wdzięczny. Co mogę dla ciebie zrobić? – zapytał Sakaro, pochylając się.

- Zajmij się nim, bo muszę wracać. Masz tu eliksir i daj mu go pod wieczór. – zatrzymała się przez chwilę i powiedziała – Nie mogę was tak zostawić. Zapewne jeszcze tu wrócą.

- Raczej po tym, co tu zrobiłaś tak szybko nie wrócą. – zaśmiała się lekko Sakaro.

- Nie, nie mogę. Słyszałam o tym, że po osiągnięciu kolejnych etapów można stosować skoki przestrzenne. Spróbujmy, jak mi się uda to powinnam za moment wrócić. – powiedziała, zamykając oczy.

Wokół niej zaczęły krążyć iskry, jak liście niesione przez wiatr. Błysnęło, a po Arii pozostał tylko błyszczący pył. Przeteleportowała się do swej siostry, która miała przerwę w nauce i wypoczywała w swym pokoju.

Kiza przestraszyła się dziwnego błysku, zeskoczyła z łóżka i była już w gotowości do walki. Władała ona wiatrem, ale miała słabo rozwiniętą umiejętność, dlatego też zawsze nosiła przy sobie miecz po babci. Widząc, jak jej młodsza siostra pada wyczerpana na podłogę, położyła miecz i podbiegła do niej.

- Aria, co ci się stało? – zapytała, dostrzegając plamy krwi.

- Muszę ich gdzieś ukryć. Tam jest niebezpiecznie. – wydusiła, próbując złapać oddech.

- Spokojnie, najpierw zregeneruj siły.

- Nie mam czasu. Oni nie są w stanie się bronić.

Dusiła się strasznie, jakby przebiegła bardzo duży dystans, będąc nieprzygotowaną. Usiadła z trudem i ciągle pytała się gdzie mogłaby ukryć rannych.

- Może w tej zamkniętej, starej szkółce umiejętności. Tam nikt nie chodzi i jest na odludziu. Wydaje mi się, że tuż obok jest dom, w którym mieszkali trenerzy. Nie mam jednak pojęcia w jakim jest stanie. – podrzuciła pomysł Kiza.

- To będzie idealne miejsce. Sprawdzę, jak tam wygląda i ich tam przeniosę.

- Jak się tu znalazłaś? Ktoś cię teleportował? Ale przecież nikt nie posiada takiego etapu. – zapytała zdziwiona.

- Sama to zrobiłam. – mruknęła.

- Jak?

- Udało mi się osiągnąć kolejny etap. – wyjaśniła z obawą w głosie.

- Jesteś nieodpowiedzialna! Mogłaś zginąć! Nie pamiętasz jak to się skończyło ostatnim razem?! – krzyczała na nią, trzymając ją za ramiona.

- Dlatego to ty zostaniesz władczynią naszego królestwa. – odpowiedziała, uwalniając się z rąk siostry – Odsuń się dla bezpieczeństwa.

Nabrawszy trochę sił przeniosła się do opuszczonego budynku i sprawdziła stan tego okazałego domu. Wytworzyła sporo postaci, które zaczęły tam porządkować. Ubytki wypełniła kryształem i czym prędzej wróciła do rannych.

– Wybaczcie, że musieliście tyle czekać.

- Nic nie szkodzi, jednak lepiej opuścić to miejsce. – odpowiedział Sakaro, patrząc na Cario, który za wszelką cenę próbował powstrzymać jednego sunga.

W oddali było słychać ich jeszcze więcej. Przyciągnął je zapach świeżej krwi, którą przesiąkła ziemia.

- Cario! – krzyknęła do obrońcy, by ten czym prędzej do nich podbiegł.

Wykorzystał on przeciwnika, który wybił go do nich. Gdy tylko znalazł się w odpowiedniej odległości, Aria przeteleportowała wszystkich do przygotowanego budynku.

Przez cały czas trzymała Ikiego za rękę, a on patrzył na nią swymi przymkniętymi oczyma. Przeniosła go kryształem i położyła na jednym z łóżek. Aria wyczerpana usiadła na stołku koło niego. W tym czasie obrońca zaprowadził Sakaro do wolnego pokoju.

– Nienawidzę cię. – wyszeptała ze łzami do Ikiego – Nienawidzę za to, że kazałeś Cario mnie stamtąd zabrać. Nienawidzę siebie, że tak łatwo wtargnąłeś do mojej głowy.

- Przepraszam... Nie chciałem, aby coś ci się stało. Długo będziesz mnie nienawidziła?

- Nie, ale nigdy ci tego nie zapomnę. – odpowiedziała, przecierając sobie oczy.

- Nigdy?

- Nigdy... nie chcę już widzieć cię w takim stanie. – nie mogąc powstrzymać łez, zakryła twarz rękoma.

Iku resztkami sił położył swoją poobcieraną dłoń na jej głowie.

– Ej, przecież wyliżę się z tego. Nie jest aż tak źle. Lepiej już znikaj, nie chcę, żebyś miała przez nas problemów.

- Masz rację muszę wracać, a ty musisz odpocząć.

Wstała i odebrała od Cario swoją torbę. W tym czasie Iku zamknął ze zmęczenia oczy. Aria spojrzała na niego z lekkim żalem, ale w głębi czuła spokój wywołany tym, że teraz jest on poza zasięgiem Tekerego. Cicho podeszła bliżej i pochyliła się ku niemu. Delikatnie ucałowała jego policzek.

- Ty też jesteś najcenniejszy memu sercu. – wyszeptała i znikła.

Gdy tylko Aria wróciła do swego pokoju umyła się i przebrała, po czym padła wykończona na łóżko. Nie cieszyła się długo odpoczynkiem, bo do jej komnaty wtargnęła podekscytowana Kiza. Wskoczyła na jej łóżko tak, że Arię lekko wybiło w górę.

- Musisz mi wszystko opowiedzieć. – powiedziała Kiza, wpatrując się w ledwo żywą siostrę.

- Muszę teraz? – zapytała z głową wciśniętą w poduszkę.

- Tak, tak, tak.

Zatem, aby pozbyć się siostry z pokoju i odpocząć, Aria opowiedziała wszystko, co się wydarzyło. Kiza słuchała tego, jak przepięknej baśni.

- Ojciec na pewno wyczuje, że osiągnęłaś kolejny etap. Pozostaje tylko pytanie jak na to zareaguje. – zamyśliła się Kiza.

- Raczej nie będzie zachwycony, więc wolałabym uniknąć spotkania z rodzicami. Jeśli nie pójdę na kolację będzie jeszcze gorzej.

- Też tak sądzę. Teraz sobie odpocznij, a ja wracam do nauki. Widzimy się na kolacji. – wychodząc Kiza posmutniała i za drzwiami dodała cicho – W co się wpakowałaś moja siostrzyczko? Mam nadzieję, że jest on tego wart. 





09.08.2022

Dostatek uśmiechu wszystkim
  ヽ(✿゚▽゚)ノ

No trochę dłuższy ten fragment, bo nie chciałam zostawiać już tej końcówki 
I tym akcentem kończymy ten dłuższy rozdział

Ja czytam dla kontroli ten tekst, a w tle: In The Summertime - Shaggy 
Idealny kontrast XD 

Jeszcze z ogłoszeń parafialnych
Nie wiem czy jutro wpadnie kolejny fragment, ale to zależy, jak się wszystko potoczy 
Dopiero jakoś o 15 będę u siebie 
No nic, pożyjemy, zobaczymy 

Niech wena będzie z Wami (ノ◕ヮ◕)ノ*:・゚✧

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top