< 10b >

            Otworzył drzwi do mieszkania, a jego dwanaście kotów dopadło do niego i zaczęło ocierać się o jego nogi. Miał ochotę paść na podłogę i zasnąć.

- Ile ty masz kotów! - ucieszyła się Cinnamon, wchodząc za nim do mieszkania.

- Czasem mam ich dość, ale tak to bardzo je kocham. - powiedział, uśmiechając się na siłę.

Rzucił klucze na stół i zdjął buty. Spojrzał na wampirzycę głaszczącą miałczące stado i westchnął.

- Słuchaj, pójdę się umyć, bo nie ukrywam, to był ciężki dzień...

- Jasne. - odparła Cinnamon, nie odrywając wzroku od kotów.

- Zrób sobie jakąś herbatę, jak chcesz. - rozejrzał się po mieszkaniu. - Ogólnie to wiesz... czuj się jak u siebie.

- Yhym.

Machnął ręką i wszedł do łazienki. Nie było sensu z nią rozmawiać. Nie było sensu konkurować z tym puszystym, mruczącym stadem mięciutkich stworzonek. Wziął szybki prysznic, zmywając z siebie cały męczący dzień, po czym narzucił na siebie jakieś świeże ubrania.

Wyszedł z łazienki, niepewny tego, co robić.

Zadam to pytanie jeszcze raz. PO CO JĄ ZAPRASZAŁEŚ!?!?!?

Jakaś jego wewnętrzna część znała odpowiedź, lecz Marcus wepchnął ją głęboko w zakamarki umysłu.

Nie, ona nie może mi się podobać.

- Pozwoliłam sobie ukraść ci trochę kawy. - powiedziała Cinnamon, odwracając się do niego.

- Spoko. - odparł, a następnie podszedł do blatu i zrobił sobie jakąś owocową herbatę. Po całym dniu pracy w kawiarni było mu niedobrze przez sam zapach kawy.

- Chciałeś oglądać jakiś film...?

- Taa... Co proponujesz?

- Włącz cokolwiek. Może być horror.

Nienawidzę cię.

Po chwili oglądali jakiś horror. Marcus nie przepadał za takimi filmami, ale wolał to, niż rozmowę z Cinnamon. Sam nie wiedział czemu. Bał się. Chyba to, co próbował ukryć przed samym sobą zaczynało powoli zaprzątać jego umysł.

ONA. NIE. MOŻE. MI. SIĘ. PODOBAĆ.

- Wiesz, Marc... - odezwała się niepewnie Cinnamon w połowie filmu.

- Hm?

- Ja... Po prostu mam problem. - wydusiła. - Dlatego przyszłam dzisiaj do kawiarni. Żeby porozmawiać.

- Co się dzieje? - spytał, odwracając się bokiem do telewizora, a przodem do dziewczyny.

Ściszył nieco dźwięk, żeby żadne krzyki i odgłosy demonów z filmu im nie przeszkadzały.

Cinnamon milczała.

- Cinn?

Odpowiedziała mu cisza. Wampirzyca wpatrywała się w swoje dłonie.

Kobiety. Dlaczego po prostu nie może powiedzieć, o co chodzi?

- Po prostu... - odezwała się w końcu, a Marcus odetchnął zniecierpliwiony. - Jest ktoś taki...

- Zakochałaś się, tak? - spytał zaskoczony.

Tylko tyle?

- Yhym...

- To dlaczego chcesz rozmawiać o tym ze mną? - uniósł brew. - Przecież Carmel chyba lepiej ci doradzi...?

- Ona nie wie. - przerwała mu, podnosząc wzrok.

- Dlaczego?

- Nie wiem... Bo by się śmiała?

Jasne. Twoja najlepsza przyjaciółka, która jest tak troskliwa i kochana, na sto procent by cię wyśmiała.

Odetchnął głęboko, przygotowując się na poważną rozmowę. Nie miał na to najmniejszej ochoty, bo nie umiał zbytnio opowiadać i doradzać na temat miłości. On po prostu kogoś kochał. Bez większej filozofii.

- To... Może powiesz coś więcej? - zasugerował, a Cinnamon drgnęła.

- Nie wiem, Marc... Po prostu mi coś doradź.

- Co niby? - prychnął.

- Cokolwiek.

Nie jedz żółtego śniegu.

- Może po prostu z nim porozmawiaj, hm? - powiedział niepewnie.

Wampirzyca podniosła wzrok i spojrzała mu w oczy. Ale tak dziwnie, że Marcus aż poczuł jakieś ukłucie w okolicy serca.

Chodzi o mnie?

Nastąpiła niezręczna cisza. Po prostu patrzyli sobie w oczy. Marcus czuł się jakoś dziwnie, jakby odkrył tajemnicę, której nie powinien odkryć.

Nagle ta milcząca męka została przerwana przez dźwięk telefonu. Cinnamon spojrzała na swoją komórkę i natychmiast odebrała. Rozmawiała przez chwilę, chyba z Carmel, po czym rozłączyła się i wstała.

- Muszę się zbierać. - powiedziała, po czym skierowała się do wyjścia.

Marcus również wstał, chcąc ją odprowadzić. Stanął obok wampirzycy, która zapinała jesienną, lekką kurtkę. Podniosła wzrok i uśmiechnęła się niepewnie.

- Dzięki za zaproszenie. - mruknęła.

Zapatrzyła się na niego, a Marcus poczuł jakąś nagłą potrzebę, żeby ją pocałować.

CO SIĘ ZE MNĄ DZIEJE?

W jej oczach widział, że ona ma podobne pragnienie. Potrząsnął lekko głową i z wymuszonym uśmiechem otworzył drzwi. Cinnamon natychmiast uciekła na klatkę schodową, chyba zaskoczona swoim zachowaniem. Odwróciła się i pomachała mu, a Marcus odwzajemnił gest, po czym zamknął drzwi.

Odetchnął głęboko i przeczesał włosy.

Kurwa.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top