< 01 >

<21 rok życia>

Sięgnął do miski stojącej na kanapie i zanurzył dłoń w tłustym popcornie. Nie przepadał za takimi przekąskami, ale cotygodniowy maraton filmowy stał się już tradycją, a co za tym idzie, jedzenie przeróżnych świństw również. Na ekranie rozgrywała się jakaś scena pościgu po pustyni, nawet ciekawa. Szkoda, że to był stary film, bo fabuła była naprawdę interesująca, ale efekty specjalne, właściwie ich brak, odstraszały.

Nie no, nie jest taki stary. - pomyślał, sięgając po kolejną porcję popcornu. Wykonał proste obliczenie, przeżuwając słoną przekąskę. - Trzynaście lat starszy niż ja...

- Jestem stary. - powiedział na głos.

- Hm?

Przeniósł wzrok na swojego przyjaciela zatopionego w jaskrawym ekranie telefonu. Świetnie.

- Masz dziewczynę? - spytał, niby obojętnie, lecz ukradkiem obserwował twarz chłopaka.

- Co? Nie, głupi debilu. - odparł natychmiast, ale jemu nie umknęło chwilowe zakłopotanie przyjaciela.

- Sam jesteś głupi. Jak ma na imię? - nie dawał za wygraną.

- Znowu czytałeś moje wiadomości?!

- Ja!? Jasne, że nie!

Oczywiście, że czytał. Levi był jego najlepszym przyjacielem, więc czuł niemal obowiązek przejrzenia jego telefonu.

- Oglądaj film. - powiedział, przenosząc wzrok na telewizor.

Levi odetchnął ciężko, po czym odłożył komórkę i usiadł wygodniej na kanapie.

- O co chodzi? - spytał po chwili. - O czym to jest?

- Nie wiem.

- Marcus, weź. Nie bądź suką.

Z trudem powstrzymał się od parsknięcia śmiechem. Spojrzał na przyjaciela, a on na niego. Zlekceważył ich święty maraton filmowy, więc teraz będzie cierpieć.

- Powiesz, czy mam sprawdzić w necie?

Marcus zaklął w myślach, uznając swoją przegraną. Nie może pozwolić Leviemu sięgnąć po telefon, bo znowu zacznie pisać z tą całą Carmel. Czy jak jej tam było.

- To ogólnie jest o poszukiwaczu, czy coś, który rywalizuje z jakimiś ludźmi. - powiedział niechętnie. - Chodzi o jakąś złotą skrzynię, którą znalazł i teraz się gonią po pustyni, żeby ją zdobyć.

- Jeden-zero dla mnie. - skomentował złośliwie Levi.

- Nie na długo. - mruknął, biorąc ostatnią garść popcornu. - I następnym razem oglądaj od początku.

- Jasne. - odparł chłopak i również sięgnął do miski z przekąskami. - Wszytko zżarłeś, ty podstępny karle!?

- To, że ty jesteś wysoki, nie znaczy, że ja jestem niski. - powiedział spokojnie i oblizał palce.

- To, że nie oglądam filmu, nie znaczy, że możesz wszystko zjeść!

- Bo?

Nastąpiła cisza, urozmaicana głosem aktora w filmie.

Jeden-jeden. - pomyślał z satysfakcją.

- Wal się.

- Później.

- Idiota. - prychnął Levi, odwracając się do telewizora.

Marcus westchnął, po czym wstał i wziął miskę do kuchni w celu uzupełnienia zapasów. Wsypał jakieś chrupki do naczynia, nie myśląc o niczym konkretnym. Nagle jego wzrok ześlizgnął się na cukierki leżące na blacie i chłopak wpadł na genialny pomysł. Spojrzał z sadystycznym uśmiechem na Leviego oglądającego końcówkę filmu.

- Kiedy poznasz mnie z Carmel? - spytał, niby obojętnie.

Przyjaciel odwrócił się natychmiast i spiorunował go wzrokiem. Chyba był wściekły.

- Zasrany, zidiociały kretynie! Czytałeś moje wiadomości!

- Możliwe.

- Ja twoich nie czytam! - oburzył się Levi, marszcząc brwi.

- Bo jesteś moim jedynym przyjacielem, więc nie ma czego czytać.

- Szkoda, chętnie bym poznał kilka twoich sekretów. - warknął chłopak.

- I tak już wszystko o mnie wiesz. - odparł Marcus, siadając na kanapie. - To jak? Kiedy ją poznam?

Levi westchnął zrezygnowany, poczym zerknął na zablokowany telefon.

- Jakoś niedługo. - przyznał.

Nagle się ożywił, jakby sobie o czymś przypomniał. Spojrzał na Marcusa z błyskiem w oku i uśmiechnął się tajemniczo.

- Wiesz, Marc, ona ma przyjaciółkę...

- O nie, nawet o tym nie myśl. - ostrzegł chłopak.

- Wampirzycę... - mruknął Levi, uważnie obserwując przyjaciela.

- No i?

- Pomyślałem, że może chcesz ją poznać.

- A pomyślałeś może, że nie jestem wampirem? - spytał, coraz bardziej zirytowany.

- Jesteś. Prawie.

- Półkrwi. I co? - syknął. - Naprawdę Liv, daj mi już spokój.

- Nie sprawiłbyś radości rodzinie, gdybyś znalazł sobie dziewczynę wampirzycę?

- Ich tylko jedna rzecz może zadowolić. Moje cierpienie. Albo śmierć. - zamyślił się. - Tak, myślę, że urządziliby imprezę, jakbym umarł.

- Daj już spokój.

- Nie, to ty daj już spokój. - warknął i odwrócił się do telewizora, dając jasno do zrozumienia, że rozmowa skończona.

Wkurzył się. Wiedział, że jeśli Leviemu ułoży się z tą całą Carmel, będzie miał mniej czasu. Możliwe, że cotygodniowe maratony przejdą do historii. Marcus miał tylko jednego prawdziwego przyjaciela i nie wiedział, co zrobi, jeśli ten go opuści.

A teraz ten debil próbuje go zeswatać z wampirzycą.

Głupi kretyn.

Film się skończył, w tle leciała wpadająca w ucho melodia, której nie dało się nie zanucić. To był najgorszy maraton w jego życiu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top