< 00 >
< 00 >
Spojrzała na swojego syna i uśmiechnęła się słabo. Był taki mały i bezbronny. Ale silny. Wiedziała to od razu, odkąd się urodził. Wyciągnęła drżącą dłoń, po czym dotknęła jego drobnego policzka usianego niewielkimi piegami, a następnie przejechała opuszkami palców po uchu chłopca. Wampirzym, szpiczastym uchu.
Chciałaby być przy nim, kiedy będzie dorastał, obserwować jego życie, lecz od początku wiedziała, że jego narodziny będą równoznaczne z jej śmiercią. Niespodziewanie dopadła ją rozpacz, a łzy spłynęły po jej bladej twarzy. Wmówiła sobie, że nie może pozwolić sobie na takie coś, na tą słabość. Przecież była gotowa na koniec.
Cóż. Nie była.
Podniosła gwałtownie głowę, gdy usłyszała ciche kroki i przyjemne skrzypienie podłogi, po czym błyskawicznie otarła łzy. Do pokoju wszedł wysoki mężczyzna i spojrzał na nią surowo.
- Na pewno dobrze się czujesz? - spytał z nagłą troską.
- Oczywiście, że tak. - odparła fałszywie. - Jestem tylko zmęczona. I niewyspana.
Na uwiarygodnienie swoich słów, uśmiechnęła się lekko, lecz on chyba jej nie uwierzył. Usiadł obok niej na łóżku, po czym wyciągnął ręce. Spojrzała szybko na śpiącego synka i odetchnęła głęboko.
Już czas. Czuła to.
Przytuliła chłopca do policzka, ostatni raz wdychając jego słodki zapach niemowlaka. Szkoda, że mieli tylko trzy dni. Ucałowała małe czółko i, z ciężkim sercem, oddała swoje dziecko mężczyźnie.
- Jest śliczny. - powiedział, oglądając z miłością okrągłą twarzyczkę. - Ma po tobie piegi.
- A po tobie uszy... I włosy. - dodała po chwili, ponieważ mówienie przychodziło jej z coraz większym trudem.
Odetchnęła ciężko, po czym oparła się o poduszki, znajdujące się za jej plecami. Słabła. Ale przynajmniej umrze ze świadomością, że jej dziecko jest pod dobrą opieką. Spojrzała spod przymrużonych powiek na mężczyznę i jego syna. Uśmiechnęła się lekko, ciesząc się, że jej ostatnim wspomnieniem będzie właśnie to.
Przyjemne, ciepłe barwy, poranne słońce wpadające do pokoju przez przybrudzoną szybę, tysiące drobin kurzu latających po pomieszczeniu. Suchy zapach drewna i starych mebli, delikatny dotyk świeżej pościeli. I świadomość macierzyństwa.
Wszystko wydawało jej się wyraźniejsze, bardziej realne, bliższe. Obserwowała ostatkiem sił, jak ojciec wpatruje się w małą istotkę. Czuła się dziwnie.
Czyli tak się umiera... - pomyślała, nienaturalnie spokojna.
- Myślałaś już może nad imieniem? - odezwał się nagle mężczyzna, a ona jedynie słabo pokręciła głową. - Na pewno wszystko dobrze?
- Tak... - szepnęła. - Muszę... się tylko... wyspać.
- Jesteś pewna?
- Na pewno jestem pewna, kochanie. - odparła, zmuszając się do tego ostatniego wysiłku.
- Tylko nie umieraj, dobrze? - zażartował nerwowo, nie zdając sobie sprawy z tego, co się dzieje.
- Spokojnie... Będzie dobrze...
Nastąpiła kilkusekundowa cisza, w której dało się słyszeć trzeszczenie kurzu opadającego na meble. Przynajmniej ona to słyszała.
- Kochanie...?
- Hm?
- Opowiedz mi coś. - poprosiła słabo.
- Co na przykład?
- Cokolwiek. Coś o naszym synu.
Mężczyzna zaczął mówić, a ona wsłuchała się w jego głęboki, spokojny głos. Idealnie. Perfekcyjnie. Nie mogła wymarzyć sobie lepszej śmierci. Tylko szkoda, że musi zostawić swojego pierworodnego z tą rodziną. Tak bardzo żałowała, że mogła nacieszyć się nim tylko trzy dni. Wiedziała, że od momentu jego narodzin pożyje maksymalnie cztery, pięć dni, próbowała się na to przygotować. Nawet jej się udało. Ale gdy przyszło co do czego, zrozumiała, że zbyt kocha swoje życie, żeby tak po prostu z niego zrezygnować.
Jednak jej los potoczył się inaczej.
Wsłuchała się w głos mężczyzny, czując coraz większy ciężar, zamykający jej powieki. Ostatni raz zerknęła na spokojną twarz śpiącego dziecka i odetchnęła głęboko. Mężczyzna ciągle mówił, wpatrując się z zachwytem w syna, a ona wiedziała, że będzie dobrym ojcem. Gorzej z jego rodziną. Zniszczą życie jej dziecku, jeśli chłopiec nie wyrośnie na...
- Marcus... - szepnęła ledwie słyszalnie.
- Hm? Mówiłaś coś?
To było pytanie retoryczne. Ponieważ ona już nigdy nie odpowiedziała.
~~~~~~~~~~~~~~
Hejka nakleja, wróciłam do Was :3
Dzisiaj, wieczorem pojawi się sam opis opo :3
dzisiaj wyjątkowo krótki opis wprowadzający, bo w dalszych częściach tego opo będę się starała tego unikać
Opo będzie się składało z oneshotów z życia mojego kochanego Marcusa. Nie będzie chronologii ani nic, po prostu cała jego historia będzie wymieszana. Chcę powoli spisywać jego życie, w sumie żeby bardziej rozbudować jego postać, a nie chcę pisać do szuflady.
Poza tym, czemu miałabym Wam odmawiać poznania mojego piegowatego szczęścia :3
Miłego dnia <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top