Rozdział 3
Célia
Przez dłuższą chwilę nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego sensownego słowa. Jego widok całkowicie odebrał mi mowę, bowiem ostatni raz widziałam go trzy tygodnie temu podczas pogrzebu Melissy. Od tamtej pory nie mieliśmy ze sobą żadnego kontaktu, choć nie ukrywam, że przez pewien czas pragnęłam usłyszeć choć na chwilę jego głos to nigdy nie zdobyłam się na odwagę, by do niego zadzwonić. Patrząc w ciemne oczy Cristóbala, próbowałam coś z nich wyczytać. Cokolwiek, co miałoby jeszcze jakiś sens dla nas.
Wbijał we mnie swoje zimne spojrzenie i zaciskając coraz mocniej dłoń na moim ramieniu, sprawiał mi tym samym ból. Akceptowałam to, bo zupełnie nie byłam w stanie oderwać od niego oczu. Oboje tkwiliśmy w tym stanie, dopóki Daniel się nie wtrącił.
— Jakiś problem, kolego? – stanął obok mnie, zrzucając dłoń Cristóbala z mojego ramienia. Carrera przerzucił na niego wzrok i posyłając mu gniewne spojrzenie, ponownie zacisnął mocno pięści. Byłam niemalże pewna, że zaraz się na niego rzuci, a tym samym pozbawi mnie pracy. Musiałam to jak najszybciej przerwać, dlatego stając między nimi, wysyczałam:
— Daniel posłuchaj, to jest mój mąż – przełknęłam ślinę, po czym odwróciłam głowę w stronę Cristóbala. Nie wiem, jak zareagował na moje słowa, bo jego kamienna twarz niewiele mi zdradzała.
— Tak, dobrze słyszałeś. Jestem jej mężem i jeśli chcesz posuwać moją żonę, to dobrze ci radzę zmień strategię – nie zważając na nic złapał go mocno za marynarkę i pchając na ścianę, dodał: — wiedz, że zanim zdążysz wyciągnąć ze spodni fiuta, odrąbię ci go przy samych jajach.
— Boże! Cristóbal! – złapałam go za ramię, odciągając szybko od Daniela. Był nieugięty. Dopiero po chwili, przerzucił na mnie wzrok, a wtedy, z całej siły uderzyłam go w twarz, mówiąc: — to jest mój szef, idioto!
Wstydziłam się tego, co wyczyniał. To, że działał impulsywnie, nie pozwalając mi nawet dojść do słowa nie dziwiło, ale to w jaki sposób upokorzył mnie przed Danielem, było okropne.
Taksował mnie wzrokiem, głośno oddychając, a po chwili usłyszałam z tyłu głowy, męski głos:
— Szefie... co się... – odwróciłam głos na wiernego ochroniarza Cristóbala, a ten dostrzegając mnie, wyjęknął pod nosem: — pani Célia...
— Masz klucz?! – wrzasnął mój mąż, po czym wytargał z rąk goryla kartę.
Gdy tylko winda zjechała na dół, a drzwi otworzyły się, natychmiast wsiadłam do środka. Zaraz za mną wszedł Daniel i na moje nieszczęście Cristóbal wraz ze swoim przydupasem. Chciałam nacisnąć guzik, z numerem piętra, ale w tym samym czasie zrobił to On. Nasze dłonie zetknęły się ze sobą, przez co poczułam dziwne ukłucie. Podniosłam wzrok badawczo na Crisa, a wtedy on szybko cofnął swoją rękę. No tak, jakoś wcale mnie to nie dziwi. Cud, że jest w stanie wytrzymać ze mną te kilka sekund w jednym pomieszczeniu.
Winda zatrzymała się na siódmym piętrze, a ja natychmiast stamtąd uciekłam. Nie odwracając się za siebie, szłam prosto długim korytarzem. Wzrokiem szukałam numeru pokoju, a gdy w końcu go znalazłam i mogłam spokojnie wejść do środka, z dala usłyszałam głos Cristóbala:
— Zastanawiam się, czy to kurwa jest fart, czy jebane nieszczęście, że w tak wielkim hotelu muszę mieć pokój naprzeciwko ciebie! – wrzasnął groźnie, ale ja za wszelką cenę nie chciałam na niego patrzeć.
Trzęsącą się dłonią, próbowałam otworzyć drzwi. To jest jakieś przekleństwo! Wkładając kartę kolejny raz w zamek, w końcu się udało. Zamknęłam za sobą drewniane drzwi, po których od razu zsunęłam się na dół. Koszmar zwany Cristóbalem Carrera powrócił! Nic się nie zmienił, dalej jest ten sam. Zaborczy, agresywny i porywczy. Wytrzymaj Célia, to tylko jeden dzień – powtórzyłam cicho pod nosem, po czym biorąc głęboki wdech wstałam z podłogi.
Spojrzałam na zegarek, miałam dosłownie pół godziny, by odświeżyć się przed spotkaniem. Wyciągnęłam, więc z walizki kosmetyczkę oraz biały komplet – luźna marynarka i szerokie eleganckie spodnie, po czym w biegu wpadłam do łazienki. Szybki prysznic na moment pozwolił mi zapomnieć, o tym co stało się przed chwilą. Następnie podchodząc do lustra, spojrzałam w swoje odbicie.
— Jesteś silna! – westchnęłam głośno.
W pewnym sensie była to jakaś moja wewnętrzna mobilizacja, bo niestety, ale spotkanie z Cristóbalem nie należało do najłatwiejszych. A na dodatek, moje serce nadal coś do niego czuło i to było przerażające.
Zrobiłam delikatny makijaż, podkreślając czerwoną szminką duże usta. Wysuszyłam włosy, po czym spięłam je w niskiego koka. W pośpiechu ubrałam bieliznę oraz przygotowany wcześniej komplet i zapinając ostatni pasek przy wysokich szpilkach, usłyszałam pukanie. Podskoczyłam przestraszona, bo pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy, to Cristóbal. Niepewnie podeszłam do drzwi i wahając się, czy powinnam otworzyć, wydusiłam z siebie:
— Kto tam?
— To ja Daniel, zaraz spóźnimy się na spotkanie – słysząc głos mojego szefa odetchnęłam z ulgą. Natychmiast otworzyłam drzwi i biorąc torebkę, wyszłam razem z nim.
Taksówka czekała już na nas przed wejściem. Wsiadając do środka, mimochodem spojrzałam w stronę kilku stolików, które należały do hotelowej restauracji. Przy jednym z nich siedział Cristóbal z jakąś młodą brunetką. Popijając whisky, rozmawiał z nią całkowicie zaabsorbowany. Mimo, iż miał na twarzy ciemne okulary, to z daleka zauważyłam, jak bardzo był zadowolony. W dodatku non stop posyłał dziewczynie swój hipnotyzujący uśmiech. Muszę to przyznać... jestem cholernie zazdrosna.
— Célia! co z tobą? – zawołał Daniel, który musiał przez dłuższy czas mnie obserwować.
— Przepraszam, zamyśliłam się – odpowiedziałam szybko, po czym zajęłam miejsce w samochodzie.
Całe spotkanie myślami byłam zupełnie gdzie indziej. Przy nim... i przy tamtej kobiecie. Zastanawiałam się kim była, co ich łączyło, a przede wszystkim, czy kochał ją. Wiem to chore, co zajmuje mi teraz głowę, ale nie potrafię nad tym zapanować. Co ze mną jest nie tak? Dlaczego z tak wielkim trudem przychodzi mi to rozstanie? Minęło cholerne pół roku, a ja mam wrażenie jakbym nadal stała w miejscu. On zapomniał, wyrzucił ze swojego serca, chociaż mam spore wątpliwości, czy kiedykolwiek się tam znajdowałam. A ja? Ja nadal nie potrafię zaangażować się w relację z Antoniem, bo ciągle myślę o tym dupku. Nawet gdy próbowałam go znienawidzić, powtarzając sobie co dnia, że jest mordercą taty, to nie potrafiłam. Kurwa, dlaczego to musi być takie trudne?!
— Dziękuję Célia – wybił mnie z zamyślenia głos Daniela. Rozejrzałam się nerwowo po biurze, w którym byliśmy, ale wszyscy inwestorzy już dawno wyszli.
— Ja... przepraszam – spuściłam lekko głowę, czułam się fatalnie. Zawiodłam go, na całej linii.
— Nie masz za co przepraszać. Domyślam się, o czym... albo bardziej o kim teraz...
— To nie tak – przerwałam mu natychmiast.
— Dobrze, w takim razie zapraszam cię na obiad, będziesz miała szansę mi wszystko opowiedzieć, co ty na to? – podał mi swoją dłoń, a ja wpatrując się w jego zielone oczy, uśmiechnęłam się lekko, po czym ujęłam rękę Daniela.
Nasza wstępnie planowana wycieczka zakończyła się pójściem do lokalnej restauracji, w której głównie serwowano owoce morza. Zamówiliśmy wielką porcję smażonych krewetek, a do tego butelkę białego wina.
— Macie dzieci? – wypalił nagle Daniel, a ja prawie zakrztusiłam się winem.
— Proszę o inny zestaw pytań.
— Okej, w takim razie spróbuję zgadnąć, dlaczego się rozstajecie – zmrużył lekko oczy, bacznie mnie obserwując.
— Banał... – rzuciłam głośno, aż kilka osób odwróciło się w naszą stronę.
— Zdrada?
— Nie.
— Mąż sadysta? – zaśmiałam się kpiarsko, bo poniekąd miał rację.
— Oszukiwał mnie od początku naszego związku. Paradoks, bo dowiedziałam się o tym tydzień po ślubie. Także jeśli nie znałeś nikogo z krótszym stażem, to gratuluję, bo już znasz – przemilczałam fakt, o morderstwie ojca. Nie mam pojęcia, jakby na to zareagował i póki co, nie chciałam tego sprawdzać.
— W takim razie ma tupet, robiąc ci sceny zazdrości. Ja na jego miejscu błagałbym cię o wybaczenie, a on...
— A on bzyka co popadnie – nawet nie wiem, kiedy powiedziałam na głos te słowa. Mój niewyparzony język nie potrafi w porę się powstrzymać.
— Kutas – skwitował Daniel, po czym podniósł kieliszek w geście toastu i dodał: — za nowe, lepsze życie Céli – stuknął w mój kieliszek, posyłając zadziorny uśmieszek. Odpowiedziałam mu tym samym.
Nasz obiad zakończył się późno w nocy, co więcej byliśmy ostatnimi gośćmi, którzy opuścili restaurację. Wypijając z Danielem pięć butelek wina czułam, jak cholernie się wstawiłam. Wszystko dookoła mnie wirowało, choć próbowałam przed nim zachowywać się z klasą. W końcu to był mój szef. Zamówiliśmy taksówkę do hotelu. Całą drogę wgapiałam się bezczynnie w jeden punkt, powstrzymując się od zarzygania całego samochodu. To zdecydowanie nie był dobry pomysł z tym winem, ale człowiek zawsze mądry po szkodzie. Gdy tylko taksówka zatrzymała się pod głównym wejściem, jak oparzona wybiegłam. Daniel krzyczał coś za mną, ale w tym momencie marzyłam tylko by znaleźć się głową w toalecie. Wyciągnęłam z torebki kartę, po czym wjeżdżając windą na siódme piętro, biegłam w stronę sypialni.
— Cholerne drzwi! – wyrzuciłam głośno, gdy kolejny raz nie potrafiłam ich otworzyć. Wówczas z tyłu usłyszałam kobiecy głos:
— Dziękuję Cristóbal to było...
Odwróciłam się napięcie, a wtedy ona zauważając mnie, westchnęła:
— Trzeba odpowiednio włożyć i zadziała – wyciągnęła mi z ręki kartę i z wielkim uśmiechem na twarzy, otworzyła drzwi. Byłam całkowicie tym otumaniona. Dziwka Cristóbala właśnie mi pomogła, co za pierdolony absurd.
Wchodząc do pokoju, udałam się prosto do łazienki. Moje upragnione rzyganko przeszło mi wraz z pojawieniem się tej kobiety. Mam ochotę wyć z wściekłości, ale patrząc w swoje odbicie... odpuszczam. Muszę raz na zawsze pogodzić się z tym i zacząć na nowo układać swoje życie. Zmyłam cały swój makijaż, po czym przebierając się w satynową koszulkę, położyłam się do łóżka. Wtuliłam głowę w miękką poduszkę i w ciągu minuty już spałam.
Głośne pukanie do drzwi, wyrwało mnie z głębokiego snu. Myślałam, że to jakiś chory koszmar. Spojrzałam na telefon, była czwarta w nocy. Stukanie nie ustępowało, co powoli zaczynało mnie irytować. Zrywając się z łóżka totalnie wkurwiona, otworzyłam drzwi.
— Cristóbal, co do chuja... – nie dał mi dokończyć. Obejmując mocno w pasie, przyciągnął do siebie, po czym wpił się w moje usta.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top