Rozdział 27
Célia
Położyłam dłoń na policzku Cristóbala, po czym bawiąc się jego kilkudniowym zarostem, westchnęłam:
— Dlaczego to wszystko tak bardzo się skomplikowało?
— Bo w tamtym momencie myślałem wyłącznie o sobie. Miałem w dupie twoje uczucia... to było... Tak jakbyś uzależniła się od narkotyku, bez którego nie możesz funkcjonować. Pragnąłem cię, musiałem za wszelką cenę mieć, ale nie liczyłem się z tym, czego ty tak naprawdę chcesz. Okłamywałem cię, bo tak było najłatwiej. Célia, ja naprawdę tego żałuję – jego dłoń spoczęła na moim biodrze, po czym przyciągnął mnie mocno do siebie.
— Najbardziej boli fakt, że... – nie potrafiłam tego z siebie wydusić. W moich oczach natychmiast nagromadziły się łzy, które po krótkiej chwili zaczęły spływać po policzkach.
— Nie płacz. Wiem, co chcesz mi powiedzieć – dłonią wyłapywał płynące słone krople, a następnie wbijając we mnie świdrujące spojrzenie, dodał: — nie cofnę czasu, nawet gdybym bardzo tego chciał. Célia musisz też wiedzieć, że nie żałuję, iż wtedy pociągnąłem za spust. Chroniłem swoją rodzinę, tak jak chronię teraz ciebie.
— Przestań... nie chcę tego słuchać – odepchnęłam go, po czym uwalniając się z jego uścisku, burknęłam pod nosem: — zabiłeś mojego ojca, jakim prawem?! On przecież był niewinnym człowiekiem, jak do cholery możesz mówić mi takie rzeczy? Cristóbal, czy ty nie widzisz co do ciebie... – w samą porę dotarło do mnie, co chciałam powiedzieć. Wytarłam dłońmi ostatnie łzy, a następnie próbowałam wstać z łóżka.
— Dokończ – rzekł stanowczym głosem, łapiąc mnie za nadgarstek.
— Nie chcę. Nie chcę wracać do kogoś, kto za nic ma wszelkie zasady moralne. Ty nawet tego nie żałujesz, wręcz przeciwnie... napełnia cię duma. Wielki mafioso zabił jednego, biednego policjanta, który groził jego rodzinie. Słyszysz to? To brzmi jak irracjonalny bełkot z kiepskiego filmu. Nie uda nam się. Ja nigdy ci tego nie wybaczę. Nie potrafię Cristóbal, przykro mi – puścił moją dłoń, a ja odwracając wzrok wstałam z łóżka. Związałam mocniej pasek od szlafroka, po czym wchodząc do łazienki, zatrzasnęłam za sobą drzwi.
Stanęłam przed lustrem, lekko pochylając głowę. Jego słowa kolejny raz mnie zraniły. Naprawdę nie potrafię mu wybaczyć... Doskonale wie, jak blisko byłam z tatą, a mimo to mówi mi takie okropne rzeczy. Odkręciłam wodę, po czym przemywając twarz, spojrzałam w swoje odbicie.
— Boże... ja nosiłam pod sercem dziecko mordercy – kiedy to do mnie dotarło, z moich ust wydobył się głośny jęk, który natychmiast wygłuszyłam dłonią.
Opadałam na kolana, po czym oddając się emocjom zaczęłam płakać. Dlaczego to tak musi cholernie boleć? Kocham go..., ale nie mogę. Nie mogę, być z nim. Jak pozbyć się tego uczucia? Jak wyrwać go z serca?
— Célia! Co ty wyprawiasz?! – usłyszałam krzyk Cristóbala, po czym jednym gwałtownym ruchem podniósł mnie z podłogi. Chwytając mocno za ramiona, potrząsnął mną kilka razy, tak bym spojrzała mu prosto w oczy.
— Kocham cię...Cristóbal kocham... – wyszeptałam zapłakanym głosem, na co on objął mnie mocno i całując czubek głowy, rzekł:
— Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo chciałem to usłyszeć. Potrzebujemy czasu Célia, ale uda nam się, słyszysz? – oderwał się ode mnie, po czym mierząc wzrokiem, czekał na jakąś reakcję. Nie byłam w stanie nic z siebie wydusić. Wbijałam w niego wzrok, ale myślami byłam zupełnie gdzie indziej. Po dłuższej chwili, w końcu wróciłam na właściwy tor i ocierając mokre policzki, rzekłam:
— Sprzedam z mamą mieszkanie w Walencji, wezmę kredyt i poszukam dodatkowej pracy. Oddam ci całą sumę.
— O czym ty mówisz?
— O pieniądzach, które wydałeś na moją operację. Nie chcę jałmużny – choć z trudem przychodziło mi każde słowo, to za wszelką cenę nie poddawałam się. Musiałam być silna i raz na zawsze zakończyć bolesną walkę samej ze sobą.
— Jesteś moją żoną, dobrze wiesz, że to nie była żadna jałmużna. Co ty do cholery wygadujesz? – jego tembr głosu podniósł się, a dłoń wokół mojego nadgarstka zacieśniła się jeszcze bardziej.
— Puść, to boli – próbowałam wyswobodzić rękę, a wtedy on uniósł mnie wysoko i oplatając wokół bioder rzucił na łóżko.
— Zaczynasz mnie denerwować, Céli. Mówisz, że kochasz, a chcesz odejść. Pragniesz mnie, a po chwili odrzucasz. Jestem twój, cały twój. Zrozum to wreszcie i pozwól się kochać – mówiąc to stanął między moimi nogami i nachylając się, jednym pociągnięciem rozwiązał supeł szlafroka.
— Co ty robisz? – zapytałam cicho, a następnie szczelnie zakrywałam swoje ciało puszystym materiałem.
— Mam przestać panią kochać? Tego chce pani Carrera? – jego dłoń spoczęła na moim udzie, a po chwili zaczął nią przesuwać w górę. Wkradł się pod szlafrok, po czym zatrzymując dłoń na biodrze, rzekł: — nie masz na sobie bielizny? Naprawdę chcesz mnie tak prowokować? – zagryzł górną wargę i nie spuszczając wzroku, odchylił delikatnie jedną stronę materiału.
Nie broniłam się przed tym, wręcz przeciwnie pragnęłam go. Czułam, jak moje ciało powoli zaczyna na niego reagować i było mi z tym cholernie dobrze. Wiodąc wzrokiem po moim odkrytym ciele, zatrzymał się dłużej na wysokości piersi. Zbliżając usta do moich, westchnął cicho:
— Możesz mnie nienawidzić, ale wiedz, że ja nigdy nie przestanę cię kochać.
Po tych słowach połączył nasze usta w jedność. Ten czuły oraz delikatny pocałunek w bardzo szybkim tempie przerodził się w dziki i namiętny. Nie mogłam tego przerwać, bo sama go mocno pragnęłam. Obejmując go dłońmi w pasie, przyciągnęłam do siebie, by móc jeszcze bardziej nasycić się jego ustami. Nasze języki prowadziły swoistą walkę, o całkowitą kontrolę, ale to on miał przewagę. Dłoń Cristóbala powędrowała na moją odkrytą pierś. Zacisnął mocno na niej dłoń, sprawiając tym samym, że z moich ust dobiegł cichy pomruk. Odchyliłam głowę lekko do tyłu, a on całując moją szyję schodził coraz niżej. Odrywając się na chwilę, zsunął ze mnie całkowicie szlafrok. Napawałam się jego wygłodniałym spojrzeniem i w tym momencie doskonale wiedziałam, jak bardzo mnie pragnie. Złożył na moich ustach pocałunek, a następnie ściskając dłońmi piersi zassał jeden sutek. Całował oraz pieścił na zmianę mój biust. Językiem zataczał małe kółeczka wokół sutka, sprawiając mi tym samym ogromną przyjemność. Po chwili prawą dłonią zaczął błądzić po moim ciele. Dotknął opatrunku, który w tym momencie sprowadził mnie na ziemię. Odepchnęłam go od siebie, mówiąc:
— Nie możemy...
— Spokojnie Célia, dam ci przyjemność. Rozluźnij się i przestań myśleć o złych rzeczach. Teraz jesteś ze mną. Kocham cię – po tych słowach pocałował moją ranę, a następnie rozstawiając moje nogi na bok, umieścił się między nimi.
Nasze spojrzenia spotkały się ze sobą, a ja nie potrafiłam przed nim już dłużej udawać. Może ojciec kiedyś mi to wybaczy i zrozumie, że mężczyzna, który patrzy na mnie teraz w taki sposób jest miłością mojego życia. Wiem, co zrobił, ale nie potrafię przestać go kochać.
Cristóbal przesunął dłonią po mojej kobiecości, po czym uśmiechając się pod nosem, rzekł:
— Tęskniłem za tym widokiem.
Oblizał kciuk, po czym zaczął masować nim łechtaczkę. Z moich ust natychmiast padł jęk i zaciskając dłonie na kołdrze, dałam się ponieść jego ruchom. Po chwili Cristóbal klęknął przede mną i ściskając mocno dłońmi piersi, zaczął ssać moją cipkę. Lizał każdy milimetr, dociskając językiem łechtaczkę. Cholernie mnie podniecał, czego nie umiałam ukryć. Moje jęki stawały się coraz głośniejsze, a kiedy wsunął we mnie język podniosłam się gwałtownie wykrzykując soczystą „kurwę". Wbijałam paznokcie w materac czując nadchodzący orgazm. Wiłam się pod wpływem jego ruchów, ale on nie przestawał, wręcz przeciwnie miałam wrażenie, że dociska coraz mocniej językiem, dając mi kurewską przyjemność. Czułam, jak fala podniecenia napływa na moje ciało i wiem, że nie dam rady tego w sobie zdusić. Kiedy Cristóbal kciukiem masował wzgórek łonowy, a jego język wypełniał mnie całkowicie, fala rozkoszy zalała moje ciało. Zamykając na chwilę oczy, dałam ponieść się temu uczuciu.
— Uwielbiam – westchnął pod nosem Cris, na co ja natychmiast otworzyłam powieki. Stał między moimi nogami i oblizując usta, dodał: — brakowało mi tego. Kocham twój słodki smak, Céli – na te słowa czułam, jak wstyd zalewa moje policzka.
— Cristóbal...
— Tak? – położył się obok mnie i przytulając do siebie, pocałował delikatnie w policzek.
— Spróbujmy. Kocham cię i nie wiem, jak bardzo wmawiałabym sobie, że jest inaczej to nie potrafię przestać.
— Wybaczysz mi? – spojrzał mi głęboko w oczy, a ja nie mówiąc nic, potaknęłam tylko głową. Cristóbal uśmiechnął się delikatnie, a następnie pocałował moje spragnione usta.
— Chcę tylko poznać prawdę dotycząca Amelii. Co was łączyło? – zauważyłam, jak to pytanie go zaskoczyło. Zmieszał się, po czym nerwowo bawiąc się włosami, rzekł:
— Nie spałem z nią. Célia ona była tylko moim pracownikiem, nikim więcej.
— Była dzisiaj u mnie. Mówiła, że ją uwodziłeś w Argentynie. Cristóbal powiedz mi prawdę! Całowałeś ją? – chciałam poznać wersję Crisa, bo to jemu przede wszystkim wierzę.
— Célia...
— Pytałam o coś. Chcę wiedzieć wszystko.
— Amelia była moją stewardessą i zapewne byłaby nią do tej pory, gdyby nie fakt, że miała obsesję na punkcie mojego kutasa. Gdy leżałaś w szpitalu, przyszła do mnie i próbowała coś ugrać. Wyrzuciłem ją. Célia kocham tylko ciebie i nie potrzebuję żadnej innej. Zaufaj mi wreszcie.
— Wierzę ci. Pocałuj mnie, teraz Cris.
Wykonał natychmiast moje polecenie. Ujmując twarz w dłoniach, zbliżył się do mnie, po czym połączył nasze usta w gorącym tańcu zwanym pożądaniem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top