Rozdział 14




Célia

Myślałam, że się przewidziałam, że to tylko jakiś marny żart Facebooka, albo przegięłam już z winem i zaczynam świrować wkręcając sobie małorealistyczne rzeczy. Usiadłam z powrotem na kanapie i na spokojnie jeszcze raz przeczytałam wszystko to, co napisała Susi. To naprawdę była ona. Zabukowała nawet dla mnie bilet z Walencji do Monte Carlo.

— Czy powinnam? Nie! Célia chyba całkowicie postradałaś zmysły. Nad czym tu się jeszcze zastanawiać? – mówiłam sama do siebie, chodząc nerwowo po salonie tam i z powrotem.

Co jakiś czas rzucałam wzrokiem na leżący telefon, bijąc się z myślami. Dlaczego zaprosiła mnie Susana? Przecież obie dobrze wiemy, że nigdy za sobą nie przepadałyśmy, więc to wszystko staje się dla mnie bardzo dziwne. Nalewając kolejny kieliszek, wcale nie było mi lżej. Do głowy zaczęły przychodzić naprawdę chore myśli, a jedną z nich była ta dziewczyna, która wychodziła z pokoju Cristóbala. Jeśli nie są razem, a łączył ich tylko przypadkowy seks to, dlaczego o mnie nie walczył? Dlaczego poddał się tak łatwo? Gdybym ja kogoś tak kochała, walczyłabym o tą miłość. I właśnie wtedy poczułam, jak kieliszek ląduje pod moimi nogami. Czy to możliwe, że czuję coś do tego dupka? Tak! Kurwa, Célia czujesz, bo nie potrafisz się z nim raz na zawsze pożegnać. Wracasz do wspomnień, marząc o idealnej miłość, ale takiej nie ma.

— Chyba wiem, co powinnam zrobić – powiedziałam pod nosem i biorąc laptopa usiadłam przy wyspie kuchennej.

Spędziłam kilka godzin pisząc do niego list, o którym wcześniej wspominała mi mama. Miała rację, bardzo mi pomógł. Wylałam w nim wszystkie uczucia, które we mnie tkwiły. Miłość mieszająca się z bólem i tęsknota z goryczą. Nie potrafię inaczej, nawet gdybym bardzo tego chciała. Wiem, że to absurdalne, ale w moim przypadku ten list działa trochę jak zerwanie plastra. Poboli, ale wkrótce przestanie, a przynajmniej taką mam nadzieję.

— Córeczko, ty jeszcze nie śpisz? – wystraszyła mnie rodzicielka, która właśnie wchodziła do mieszkania.

— Musiałam coś zrobić – wyłączyłam szybko laptopa, a następnie wycierając kilka samotnych łez, odwróciłam się w jej stronę.

— Jak było na pikniku? – podeszła do mnie, całując w policzek.

— Mamo... chciałabym ci o czymś powiedzieć... – stresowałam się na samą myśl, gdy miałam jej za chwilę oznajmić, że chcę polecieć do Monte Carlo. Tak, zdecydowałam. Muszę się z nim spotkać.

— Tak? Coś się stało? – mierzyła mnie wzrokiem, jakby wszystko już wiedziała.

— Muszę... muszę jutro wyjechać. Tylko na jeden dzień.

— Dokąd? A może powinnam zapytać z kim? – posłała mi radosny uśmieszek, po czym nalewając sobie wodę, usiadła naprzeciwko mnie.

— Mam pilną sprawę do załatwienia. Nie martw się, wrócę w poniedziałek.

— Dobrze, już nie będę o nic dopytywać. Mam tylko nadzieję, że wiesz co robisz – przez te ostatnie słowa nie wiedziałam, co mam jej odpowiedzieć. Czułam się dziwnie, bo choć próbowałam mówić ogólnikowo, to miałam wrażenie, że matka czyta ze mnie, jak z otwartej księgi.

— Pójdę się spakować i położyć, dobranoc  – wstałam z krzesła i odchodząc, usłyszałam:

— W Monte Carlo o tej porze roku jest pewnie przepięknie – zamarłam. Nie potrafiłam zrobić ani kroku dalej. Jakby ktoś zrzucił na mnie wielki ciężar, który odbierał mi władzę nie tylko w nogach, ale także i w ustach.

— Skąd... – wymamrotałam.

— Wiem? Jesteś moją córką, a w twoich oczach widzę wszystko. Célia, jeśli kochasz tego mężczyznę, zapomnij o przeszłości. Minęło już prawie osiem lat od śmierci ojca, Cristóbal też się zmienił.

— Napisałam do niego list. Ten, o którym mi mówiłaś. Spotkam się z nim i porozmawiam, mamo ja naprawdę chcę tego rozwodu. Nie widzę z nim przyszłości i błagam cię ostatni raz, nie wracajmy do Cristóbala.

Matka już nic nie odpowiedziała, a ja odwracając się, weszłam do swojej sypialni. Całą noc nie mogłam spać, przekręcałam się z boku na bok szukając odpowiedniej pozycji. Kilka razy nawet wstawałam, po czym biorąc głębokie wdechy kładłam się z powrotem. Myślami zawładnął Cristóbal i nie mogłam go wyrzucić z głowy. Nie dość, że wkurzył mnie nie dając mi rozwodu to na dodatek, zakpił wysyłając zaproszenie na urodziny za pomocą Susany. O wszystkim jutro mu powiem i zdecydowanie nie będzie to miła rozmowa.

Obudził mnie ciepły głos matki. Stała obok mojego łóżka, trzymając w dłoniach kubek gorącego kakao.

— Nie spałam całą noc, myślałam o tobie i... o nim – mówiąc to usiadła na brzegu.

— Mamo? – poprawiłam się, opierając głowę o zagłówek.

— Z tatą też nie byliśmy idealnym małżeństwem, przez jego pracę często się kłóciliśmy, a gdy byłam z tobą w ciąży wyprowadziłam się nawet od niego na krótki czas. Wiesz kochanie, nie istnieją związki idealne, to właśnie dzięki tym kłótniom możemy się godzić. I to sprawia, że miłość jest jeszcze mocniejsza. Wiem, co mi zaraz powiesz, ale chciałam ci tylko przekazać, że może Cristóbal jest najgorszym na świecie palantem, w końcu ma krew ojca na rękach, ale widzę dokładnie, co ty do niego czujesz. I nawet gdybyś się mocno upierała, że tak nie jest, mnie nie okłamiesz. Kochasz go, masz to wymalowane na twarzy – z każdym słowem, które mówiła do mnie matka, nie potrafiłam opanować łez. Znała mnie dobrze, wiedziała co przeżywam i cholera miała rację.

— Kocham go, ale ze względu na tatę muszę znienawidzić. Tacy, jak on powinni siedzieć w więzieniu.

— To czemu nie pójdziesz na policję? Spotykałaś się z Antonio i nie mogłaś go poprosić o to? – zirytowała się matka.

— Nie mogłam tego zrobić – opuściłam nisko głowę, po czym bawiąc się nerwowo dłońmi, dodałam: — nie dałabym rady żyć z myślą, że trafił tam przeze mnie.

— A możesz żyć z myślą, że kochasz go, a mimo to wyrzekasz się tego uczucia?

— To niesprawiedliwe, co mówisz – wstałam z łóżka, po czym pobiegłam do łazienki. Naprawdę nie miałam ochoty na tą rozmowę.

Wzięłam prysznic, po czym stojąc przed lustrem przyglądałam się swojemu odbiciu. Célia, co jest z tobą? Czemu nie powiesz wszystkim dosyć? Wiesz czego chcesz i trzymaj się tego! – mówiłam do siebie w myślach, a kiedy skończyłam ten żałosny monolog, opłukałam twarz zimną wodą. Owinęłam się ręcznikiem, po czym wróciłam do swojej sypialni. Mama wyszła już do pracy, dzięki czemu nie musiałam słuchać dłużej jej pouczeń na temat związków. Założyłam na siebie letnią, czerwoną sukienkę, a następnie poszłam do kuchni zaparzyć sobie kawę. Włączając randomowy kanał w tv, siedziałam przy wyspie pijąc latte i bawiąc się widelcem, w omlecie. Myślami zdecydowanie byłam gdzie indziej, wówczas usłyszałam swój telefon. Ocknęłam się natychmiast i biegnąc do stolika kawowego, zauważyłam na wyświetlaczu numer Pablo. Zastanawiałam się, czy powinnam odebrać, ale gdy on nie rezygnował, nacisnęłam zielony przycisk i przykładając telefon do ucha, powiedziałam ciche:

— Halo.

— Myślałem, że będę tak dzwonił cały dzień. Przyjedziesz? – był bardzo pewny siebie. Zresztą jak zawsze.

— Tak, ten adres, który podała mi Susana jest aktualny? – wymamrotałam, udając, że jest mi wszystko jedno.

— Oczywiście, jak będziesz na miejscu napisz mi wiadomość. Zrobimy mu niespodziankę – zaczął się śmiać do telefonu, po czym żegnając się posłał mi buziaka przez telefon. Nie wiem, czy dobrze robię, ale jeśli tego nie zakończę nigdy nie uwolnię się od Cristóbala.

Całą podroż do Monte Carlo przesiedziałam w samolocie, jak na szpilkach. Obgryzałam co jakiś czas skórki przy paznokciach, gdy tylko pomyślałam o tym spotkaniu. Boże, jeśli nie podołam i rozpłaczę się przed nim - osobiście palnę sobie w łeb. Wychodząc z lotniska złapałam pierwszą, lepszą taksówkę, która zwiozła mnie pod wskazany adres hotelu. Tam właśnie miała odbyć się impreza urodzinowa mojego męża.

Susana wraz z Pablo zarezerwowali mi pokój tuż nad salą bankietową. Miałam jeszcze kilka godzin, by w spokoju przygotować się na to starcie. Wyciągnęłam z torebki list, który wydrukowałam po śniadaniu i czytając go jeszcze raz, poczułam w sobie tę odwagę, której szukałam od samego rana. Szykując się na przyjęcie, napisałam wiadomość do Daniela, prosząc go o dzień wolny na jutro. Na szczęście zgodził się od razu, nawet nie pytając o powód.

Stojąc przed lustrem, byłam już gotowa. Czarną, dopasowaną sukienkę, która idealna podkreślała moją sylwetkę, dopełniłam złotymi szpilkami na niebagatelnym obcasie. Moje długie, ciemne włosy opadały delikatnymi falami na plecy, a lekki makijaż, w którym podkreśliłam usta mocną, głęboką czerwienią uzupełniał ten cały look.

— Czas na pożegnanie, panie Carrera – rzekłam sama do siebie i pakując do torebki telefon oraz list, zeszłam na dół.

Kilkanaście osób stało w kolejce do wejścia, gdzie ochroniarze Cristóbala sprawdzali ich według listy. Serce waliło mi jak oszalałe i całą pewność siebie straciłam w tym momencie. Nie dam rady, nie ma opcji. Wbiegłam do łazienki i zamykając się w jednej z kabin, usiadłam na toalecie chowając twarz w dłoniach. Co ja sobie w ogóle myślałam, przyjeżdżając tutaj? Żałuję. Gdybym mogła teraz cofnąć czas... Nagle usłyszałam dźwięk swojego telefonu, wyciągnęłam go z torebki. To Pablo, napisał mi wiadomość, gdzie jestem. Szybko odpisałam mu, a po chwili zjawił się tutaj wraz z Susaną.

— Ja pierdolę Célia! – przytulił mnie do siebie, całując w policzek.

— Nie mamy czasu. On zaraz tu będzie. Pablo zajmij się nim przez chwilę, a ja pogadam z Célią – wtrąciła się Susana, która o dziwo była jakoś milej do mnie nastawiona.

— Nie mogę się doczekać! – krzyknął radosnym głosem, po czym zniknął za drzwiami.

— Célia, obie jesteśmy kobietami i wiemy doskonale, jak boli zranione serce. Jeśli chcesz dać mu porządną nauczkę, a nie smętną rozmowę, która prawdopodobnie nic nie zmieni, posłuchaj... Pablo zamówił dla Cristóbala tancerkę... – przerwałam jej natychmiast:

— Nie chcę być tego świadkiem. Wychodzę – odwróciłam się od niej, a wtedy ona złapała mnie za dłoń.

— Zastąp ją.

— Chyba żartujesz? – spojrzałam na nią, ale jej wzrok był zupełnie poważny: — ty nie żartujesz? – Susana zaprzeczyła głową, a następnie wyciągnęła z torby czarne body, które było dość mocno wycięte oraz kabaretki.

— Nie... to nie dzieje się naprawdę. Wy wszyscy oszaleliście! Ja się chcę z nim rozwieść, a nie uwodzić go!

— To pokaż mu, co stracił! – wepchała mi do rąk rzeczy, po czym dodała: — jak będziesz gotowa, zawołaj mnie, stoję przed łazienką.

Stałam w tym stroju patrząc na siebie w lustrze. Ja pierdolę! Chyba kompletnie mi odbiło.

— Gotowa? – weszła do środka Susana.

— Nie dam rady... – bąknęłam pod nosem, trzęsąc się z nerwów.

— To ci pomoże – podała mi butelkę wina, z której natychmiast upiłam większy łyk. Wzięłam głęboki wdech i chciałam już wyjść, gdy Susi zawołała za mną: — jeszcze maska, nie będzie miał tak łatwo.

— Czemu ja to robię?

— Bo go kochasz, a z miłości robi się różne głupie rzeczy – zawiązała mi maskę, po czym klepiąc w tyłek, dodała: — do dzieła! Znajdź w końcu jego jaja, bo chyba dawno je zgubił.

Uśmiechnęłam się na te słowa i idąc z nią na sale, poczułam dziwne uczucie. Podekscytowanie? Adrenalina? Tak, zdecydowanie to było to.

Weszłam na podest, do którego przymocowana była metalowa rurka. Nie skupiałam się na twarzach obecnych ludzi, bo cały czas myślałam tylko o nim. Z daleka widziałam, jak rozmawiał z Pablo przy barze. Gdy zaczęła grać muzyka, powoli wiłam się w jej takt, rzucając mu z większej odległości prowokujące spojrzenia. Z jednej strony to było niesamowite, że kompletnie mnie nie poznawał. Fakt zmiana koloru włosów bardzo dużo mi w tym pomogła. Pablo siłą zaciągnął go na krzesło stojące na samym środku i posyłając mi porozumiewawczy uśmiech, poklepał brata po plecach. Uklęknęłam i idąc w jego stronę na czworaka, słyszałam z tyłu głowy gwizdy i okrzyki innych rozbudzonych facetów. Za wszelką cenę starałam się nie łapać kontaktu wzrokowego z Cristóbalem, by mnie nie rozpoznał. Podchodząc do niego, odwróciłam się tyłem. Wspierając się dłońmi o jego kolana, wyprostowałam się, ocierając tyłkiem o krocze mojego męża. Większość gości biła brawa, co tylko powodowało, że miałam odwagę na więcej. Wyminęłam go, patrząc w stronę uradowanego Pablo i stając za plecami Cristóbala, musnęłam dłonią jego policzka. Następnie nachyliłam głowę nad nim i chłonąc cudowny zapach perfum, oblizałam językiem krawędź prawego ucha, po czym wyszeptałam:

— Wszystkiego najlepszego.

Chciałam odejść, ale Cristóbal gwałtownym ruchem złapał mnie za nadgarstek i ciągnąc w swoją stronę, spojrzał mi głęboko w oczy. Nasze spojrzenia zastygły, napawając się sobą jednocześnie. Jakby ktoś w tym momencie włączył pauzę.

— Célia...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top