Rozdział 12




Célia

Wybiegłam z sądu totalnie wkurwiona. Cristóbal zakpił ze mnie kolejny raz, a na dodatek bezczelnie odrzucił moje połączenie. Jeśli to miała być jakaś zagrywka, to gratulacje... udało ci się! Możesz być z siebie dumny. Co za przeklęty dupek!

Naprzeciwko budynku znajdował się niewielki park i to było jedyne miejsce, do którego miałam ochotę teraz pójść. Musiałam pobyć sama, a powrót do domu był ostatnią rzeczą o jakiej marzyłam. Zdecydowanie nie miałam ochoty na rozmowę z Gabrielą i jej dziwną przemianą, co do Cristóbala. Paradoks gonił kolejny paradoks i ja kompletnie się w tym już nie odnajdowałam.

Usiadłam na pierwszej wolnej ławce i gapiąc się bezczynnie przed siebie, przeklinałam w myślach Cristóbala. Nie mogę uwierzyć, że był w stanie zrobić mi coś takiego. Sądziłam, że na Majorce wszystko do niego dotarło, jednak jak widać myliłam się. W dodatku przecież okłamałam go, że kocham Antonia i jestem z nim szczęśliwa, więc czym się kierował, nie przychodząc dzisiaj? Jeszcze to przekupienie sędziny... dupek ma tupet i zapewne myśli, że wszystko mu się uda. Ale możesz być pewny Cristóbal Carrera, że dawna Célia już nie istnieje i nie pozwolę byś zrobił ze mnie głupią. Biorąc głęboki wdech, wyciągnęłam z torebki telefon i bez namysłu napisałam do niego wiadomość:

„Jeśli zabrakło ci jaj, by zwrócić mi wolność to miej chociaż odwagę odebrać ode mnie ten telefon"

Wiem, może to było ciut żałosne, ale w tym momencie kierowały mną tylko nerwy i to one są wszystkiemu winne.

Nie wiem, jak długo siedziałam na tej cholernej ławce, czekając aż mój wspaniały mąż coś odpisze, ale powoli zaczynało padać i to był dla mnie znak, że czas najwyższy zakończyć ten chory marazm. Mimowolnie spojrzałam na wyświetlacz mając jeszcze jakąkolwiek nadzieję, ale nic z tego. Zero odpowiedzi. Wsiadłam, więc do samochodu i zrezygnowana wróciłam do domu.

Nim zdążyłam przekręcić klucz w zamku, drzwi otworzyła mi matka. Jej mina kompletnie nic mi nie mówiła, a to że w ogóle nie wypytywała o przebieg rozprawy, było dość dziwne. Rzuciłam torebkę w kąt i ściągając wysokie szpilki, poszłam prosto do kuchni. Wyciągnęłam z lodówki chłodne wino, po czym bez słowa usiadłam na kanapie z butelką. Czułam na sobie wzrok matki, jednak ani ja, ani ona nie odezwałyśmy się pierwsze. Przerzucałam biernie kanały, kompletnie nie zwracając uwagi na to co leciało w tv. Myślami znowu byłam przy tym cholernym rozwodzie. Biorąc kolejny łyk wina w końcu wyrzuciłam z siebie:

— Nie rozwiodłam się – po tych słowach od razu przerzuciłam wzrok na mamę. Siedziała obok na kanapie, wpatrując się we mnie cały czas.

— Tak przeczuwałam – wymamrotała cicho.

— Przeczuwałaś? – zaśmiałam się żałośnie, po czym odstawiłam butelkę na stolik kawowy i prostując się nerwowo, dodałam: — wystawił mnie. Nie przyszedł. To też przeczuwałaś?

— Córeczko... – jak tylko usłyszałam to zdrobnienie, natychmiast wstałam wkurzona i dając upust swoim emocjom, zaczęłam rzucać bukietami, które przysłał mi dzisiaj Cristóbal.

— Nienawidzę go, mamo! Z całego serca nienawidzę! – krzyczałam zrezygnowana, po czym upadłam na kolana trzymając w dłoniach ostatni bukiet róż.

— Przestań, proszę... Célia nie możesz się tak zachowywać. Powinniście porozmawiać, jak dwojga dorosłych ludzi – matka uklękła przede mną, tuląc do siebie.

— Nie odbiera ode mnie telefonu, co ja mam zrobić? Błagać go, by dał mi wolność? Podpisał papiery, a na pogrzebie Melissy sam się ze mną pożegnał. Nie rozumiem go.

— Może nie chce tego rozwodu – matka ujęła mój podbródek, po czym podnosząc go lekko w górę skierowała moją twarz na siebie.

— Nie, mamo proszę... – domyślałam się, co chciała mi powiedzieć i musiałam zaprotestować zanim wypowiedziałaby te słowa.

— On nadal cię kocha.

— Ale ja jego nie – właśnie w tym momencie okłamałam własną matkę. Ja pierdolę, to jest pojebane! Okłamuję nie tylko ją, ale także samą siebie i to od kilku miesięcy, może być coś bardziej żałosnego?

— Chociażbyś nie wiem, jak bardzo się zarzekała... kochanie widzę to w twoich oczach.

— Mamo, on zabił tatę, słyszysz? Zamordował ojca... z zimną krwią, a później uroił sobie pseudo obsesję na moim punkcie. Nie masz pojęcia jak mnie traktował, co przez niego przeszłam... Mamo, ja próbowałam się zabić, rozumiesz? Nie chcę go kochać, bo wszystkie wspomnienia z nim są bolesne, wywołują we mnie łzy, a obiecałam sobie już nigdy przez niego nie płakać. Dlatego chcę wziąć ten rozwód i raz na zawsze odciąć się od Cristóbala. Zapomnieć – zauważyłam na policzkach matki spływające łzy, po czym wycierając je dłonią, przytuliła mnie mocno do siebie.

— Kocham cię, córeczko. Przepraszam, to wszystko moja wina, gdybym była wtedy przy tobie.

— Mamo już dobrze, proszę nie wracajmy do tego. Obiecaj mi tylko, że nigdy w tym domu nie padnie jego nazwisko. Im mniej będę o nim myśleć, tym szybciej się z niego wyleczę i zapomnę.

Nazajutrz obudził mnie dźwięk telefonu. Zaspana wyciągnęłam dłoń w poszukiwaniu smartfona na szafce. Gdy wreszcie udało mi się go zlokalizować, przecierając oczy, zauważyłam wiadomość od Daniela.

„Przyjadę z Amandą o dwunastej"

Ja pierdziele, całkowicie zapomniałam o tym pikniku. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał dziesiątą rano. Dwie godziny...

— Kurwa! – wrzasnęłam pod nosem i zwlekając się z łóżka, popędziłam prosto do łazienki.

Zimny prysznic, od razu postawił mnie na nogi. Następnie uczesałam starannie włosy, po czym wykonałam swój standardowy makijaż. Jak zwykle nie było to nic specjalnego. Podkreśliłam tuszem rzęsy, po czym lekko przypudrowałam policzka i nos.

Wychodząc z łazienki zauważyłam siedzącą matkę na kanapie wraz z kubkiem kawy.

— Sądziłam, że jeszcze będziesz spała – westchnęłam, całując ją w policzek.

— Mam terapię popołudniu, a później wybieramy się z grupą na kolację. Ufasz mi? – zapytała bardzo niepewnie, a ja poczułam się z tym dziwnie. Trochę tak, jakby w tym momencie nasze role się odwróciły i to teraz ja byłam jej opiekunką.

— Ufam – odparłam stanowczym głosem, po czym ucałowałam ją w czubek głowy i wchodząc do swojej sypialni, dodałam: — baw się dobrze.

Podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam luźne jeansy z kilkoma mocnymi przetarciami, biały t-shirt oraz marynarkę w drobną kratkę. Ubrałam się szybko, po czym biorąc ze sobą czapkę z daszkiem oraz plecak, który zastąpił mi torebkę pobiegłam do pobliskiej cukierni. Przez ten cały rozwód i stres zapomniałam o urodzinach Amandy. Źle mi z tym, zwłaszcza że nie miałam dla niej żadnego prezentu. Stojąc w kolejce, usłyszałam jak dwie starsze kobiety dyskutowały na temat pewnego małżeństwa, które rozwiodło się, bo nie mogli mieć dzieci. Przykre, aczkolwiek sama pragnę być matką, więc myśl, że nigdy bym nią nie mogła być prawdopodobnie doprowadziłaby mnie też do takich skrajnych decyzji.

Wykupiłam wszystkie muffiny z kremem i owocami, po czym wychodząc z cukierni zauważyłam samochód Daniela. Pomachałam mu ręką, a on idąc w moim kierunku, obdarzył mnie szczerym uśmiechem.

— Rozumiem, że piekłaś całą noc – wybrzmiał sarkazm z jego ust, na co ja zmierzyłam go wzrokiem, a następnie szturchając w ramię, odparłam:

— Nawet nie masz pojęcia, ile wysiłku mnie to kosztowało – oddałam mu ten sam uśmiech, po czym razem wsiedliśmy do samochodu.

Mała Amanda siedziała z tyłu z ucieszoną buzią. Całą drogę na plażę opowiadała mi o swoich koleżankach z przedszkola i o tym, jak tata zabrał ją na gofry. Jest naprawdę słodką dziewczynką i jestem zdumiona, jak szybko podbiła moje serce.

Siedzieliśmy z Danielem na kocu, wpatrując się w rozbijające fale, a Amanda próbowała zrobić zamek z piasku dla swojej nowej lalki. Zamknęłam na chwilę oczy, chłonąc powiew morskiej bryzy, gdy nagle poczułam dłoń Navarro na swoim ramieniu.

— Nie chciałem pytać przy Amandzie... powiedz Célia, jak wczoraj? – odwróciłam się w jego stronę, po czym przyklejając na twarzy sztuczny uśmiech, westchnęłam:

— Dalej jestem panią Carrera. Nie przyszedł.

— Dam ci namiary na mojego adwokata, jest najlepszy w całej Walencji.

— I z pewnością ma też najlepsze ceny – skwitowałam szybko.

— Tym się nie przejmuj, mam wobec ciebie dług... – spojrzał wymownie w stronę Amandy.

— Nie przyjmę od ciebie pieniędzy, a to że ją zobaczyłam i poznałam to nagroda dla mnie, bo masz wspaniałą córkę – uśmiechnęłam się do niego, po czym wstając na równe nogi, zaczęłam iść w stronę morza.

Wiatr delikatnie rozwiewał mojej włosy, a ja pierwszy raz od wczoraj poczułam się dobrze. Nie myślałam o Crisie, tym cholernym rozwodzie czy złości, którą w sobie skrywałam. Teraz czułam się wolna, szczęśliwa a przede wszystkim czułam, że mogę stawić czoła każdemu problemowi.

Daniel był dla mnie bardzo dobry i jak na relację szef – pracownik, można powiedzieć, że byliśmy zgranym duetem. W dodatku okazał mi swoje wsparcie, którego nawet nie oczekiwałam.

— Célia! – zawołał mnie, a kiedy zwróciłam się w jego stronę, on zrobił mi ukradkiem zdjęcie.

— Proszę, nie... – wyciągnęłam dłoń, próbując się bronić przed kolejnym błyskiem fleszu.

— Tato! Ja chcę! – krzycząc radośnie zaczęła biec Amanda w moją stronę. Wyciągając do mnie ręce, wpadła wprost w moje ramiona. Daniel ciągle robił nam zdjęcia, a my goniłyśmy się po całej plaży. Zdecydowanie ten dzień mogę zaliczyć do udanych.

Po skończonym pikniku na plaży, wracaliśmy już do domu. Amanda zasnęła w samochodzie pokonana przez zmęczenie, natomiast ja z Danielem non stop wymienialiśmy się spojrzeniami. Gdy wreszcie zaparkował samochód pod moimi domem, wysiadłam, żegnając się z nim.

— Célia, zaczekaj! – krzyknął za mną, kiedy byłam już pod drzwiami.

— Tak? – byłam lekko zdezorientowana.

— Dziękuję za dzisiaj – spojrzał mi głęboko w oczy, po czym zbliżając się do mnie, złożył delikatny pocałunek na policzku.

Nie byłam w stanie nic powiedzieć, to całkowicie mnie zaskoczyło. Owszem, nasza relacja była koleżeńska, ale właśnie... KOLEŻEŃSKA, nic więcej. Biorąc głęboki wdech, wbiegłam po schodach do mieszkania.

Mamy jeszcze nie było, więc nalewając sobie lampkę wina usiadłam wygodnie na kanapie. Odpaliłam standardowo Netflixa i zamiast wgapiać się bezczynnie w obraz, myślami byłam przy tym niewinnym buziaku, którego dostałam od Daniela. Mam nadzieję, że ten pocałunek nie sprawi, iż nasza relacja w jakimś stopniu się ochłodzi. Ja, póki co, nie szukam żadnego faceta i zdecydowanie mówię stop wszystkim hipotetycznym randkom. Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącego powiadomienia na Facebooku. Wyciągnęłam telefon z kieszeni, a przed moimi oczami pojawiło się zaproszenie do grona znajomych od Susany. O kurwa! Znajoma, nie ma co. Nie wiem, co mnie tknęło, ale zaakceptowałam ją. Nawet nie zdążyłam odłożyć telefonu na bok, gdy wyświetliło mi się coś, co sprawiło, że natychmiast wstałam z miejsca. Wypiłam cały kieliszek jednym haustem.

— Susana Olivera zaprasza mnie na przyjęcie urodzinowe Cristóbala. Kurwa!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top