7.
Wróciła do domu, była wykończona. Co był dziwne, bo zazwyczaj praca sprawiała jej ogromną przyjemność. Siedziała sobie w otoczeniu ludzi, którzy nawet nie wiedzieli o jej istnieniu. Była to zazwyczaj grupa ludzi, która miała wielkie zadanie przed sobą a ich szef potrzebował wyznaczyć najsłabsze i najmocniejsze ogniwo. Zapisywała reakcje i opis sytuacji. Obserwowanie ludzi było jej ulubionym zajęciem. Nie tylko pracowała, ale uczyła się. Uczyła się emocji jakie towarzyszą ludziom w konkretnych momentach ich życia. Dzięki temu mogła chociaż odrobinę lepiej udawać normalną dziewczynę. Tak jak dzisiaj. Przekazała dwójce ludzi swoje spostrzeżenia. Przekazała im to z uśmiechem na ustach. Nie powinni być na nią źli. A jednak... Hailey uciekła, a Jay? Prawie na nią nawrzeszczał. Nie rozumiała dlaczego? Zdjęła buty i podeszła do kuchni. Wyjęła z lodówki obiad z poprzedniego dnia i postawiła na kuchence. Po kilku minutach po domu rozniósł się już zapach bigosu. Gotowała raz na jakiś czas coś co mogła zapakować i odgrzać następnego dnia,... a że kocha bigos i pierogi. Na przyzwyczajenia kulinarne nie poradzi nic. Już miała iść się przebrać kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Zaskoczona po otwarciu drzwi nie wiedziała co powiedzieć. Za nimi stał Ruzek.
- Tak?
- Zostawiłaś u mnie w aucie. - podał jej mały notatnik A3. To był jej notes, w którym dokończyła swoje obserwacje z tego dnia. Zabrała od policjanta własność.
- Dziękuję. - rzuciła i zrobiła wielkie oczy. Do jej nosa doszedł zapach, który nie świadczył o niczym dobrym - Cholera. - zaklęła po polsku i rzuciła się biegiem do kuchenki, na której już przypalał się bigos. - Jezzzzuuu... - jęknęła także po polsku.
- Coś się stało? - Ruzek wszedł do mieszkania nie wiedząc co się dzieje. Co prawda poczuł to co Agnes, ale nie wiedział czy to dobrze czy źle.
- Mój obiad się przypalił. - odpowiedziała
- Ooo...Przeszkadzam ci...
- Nie. Po prostu zamiast patrzeć na to, robię co innego. - oznajmiła
- Co dobrego robisz? - zapytał, nie mogąc się oprzeć pysznemu zapachowi.
- Bigos.
- Co? - zaśmiał się, nigdy w życiu nie słyszał takiej nazwy dla dania.
- Bigos. - powtórzyła - Taki polski specjał. - uśmiechnięty oficer był miłą odmianą, cały dzień widziała go naburmuszonego lub złego - Chcesz spróbować?
- Jasne. - odpowiedział z rozpędu, mimo iż nie powinien. Podszedł do Agnes, która mieszała już w garnku jakąś mieszankę bliżej nieokreślonych rzeczy. Jedyne czego był pewny to koloru tej potrawy. Była czerwona.
- Na szczęście się nie spalił więc smak pozostał... chyba. - oznajmiła podając mu na łyżce trochę potrawy. Przysunęła mu ją do ust, a ten spróbował. Poczuł kilka smaków jednocześnie. Nie był w stanie rozpoznać co je. - Kapusta, mięso, kiełbasa, grzyby i przecier pomidorowy. Do tego przyprawy i bigos gotowy. - powiedziała dojadając co zostało na łyżce. Ruzek oblizał się, bo mimo wszystko to danie było bardzo dobre. Przyglądała się jego reakcji, zastanawiała się co właśnie widzi. Ruzek miał zamknięte oczy i starał się dokładnie pogryźć co miał w ustach. W kąciku zostało mu odrobinę sosu, więc bez wahania starła go kciukiem - I jak? -zapytała gdy zaskoczony jej dotykiem otworzył oczy.
- Dobrze... znaczy, dobre. Bardzo dobre. - załapał, że się przejęzyczył i poprawił się spłoszony.
- Może zostaniesz na kolacji? - Jej pytanie kompletnie go rozbiło. Ta dziewczyna była dziwna, ale jeszcze nie wiedział w jaki sposób. Agnes wpatrywała się w niego oczekując odpowiedzi. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że oficer odbiera dziwne sygnały z jej strony i jest zdezorientowany.
- W zasadzie... - wahał się do ostatniej chwili, jednak chęć poznania dziewczyny wygrała - Oczywiście.
- Więc nakryj do stołu i zdejmij tą kurtkę. - upomniała go chłodno.
Kiedy już siedzieli i jedli, kompletną ciszę przerwała Agnes. W końcu jeśli miała okazję zapytać kogoś o to co się stało, dlaczego miała nie spróbować.
- Oficerze... - zaczęła.
- Oj nie, jeśli zapraszasz mnie na tak dobrą kolację, nie możesz mówić do mnie oficjalnie. - rzucił rozbawiony. - Adam. - podał jej dłoń, a ona ją uścisnęła
- Agnes. - rzuciła - Więc Adam, mogę zapytać cię o twoich kolegów?
- Jeśli nie każesz mi donosić, to nie ma sprawy. - zażartował, ale Agnes nie wyczuła w tym zdaniu nic śmiesznego.
- Nie chcę żebyś donosił. - powiedziała ponuro - Chodzi o detektywów Halsteada i Upton.
- Co z nimi? - wziął kolejny kęs potrawy i oparł się o krzesło.
- Dziś po pracy, podeszłam do nich chcąc podzielić się swoimi spostrzeżeniami, a oboje zareagowali w dziwny sposób.
- To znaczy?
- Upton odeszła smutna, a Halstead... nawrzeszczał na mnie. - wyznała bez emocji grzebiąc widelcem w talerzu.
- Dziwne... a co im powiedziałaś? - nie mogli tak zareagować na zwykły przytyk. Zastanawiał się co takiego behawiorystka mogła powiedzieć, że zazwyczaj spokojny i czarujący wobec kobiet Jay na nią nakrzyczał.
- Powiedziałam prawdę, to co zobaczyłam. - oznajmiła wzdychając - Powiedziałam, że detektyw Upton kocha detektywa Halsteada. - dokończyła. Adam na to o mało nie zakrztusił się tym co zostało w jego ustach. Musiał popić to dużą ilością wody.
- Co!?!?!?!? - wrzasnął zaskoczony - Co powiedziałaś?
- No, że... - nie chciała się powtarzać, nie rozumiała co w tym złego - Ale jakie to ma znaczenie? Czy to miało wpływ na ich zachowanie?
- Jeszcze się pytasz? - odłożył szklankę i nachylił się nad stołem - Powiedziałaś partnerom, policyjnym partnerom, że jedno kocha drugie? I się dziwisz, że zareagowali jak zareagowali.
- No tak! Przecież ich nie obraziłam.
- Agnes ty tak na poważnie? - szukał cienia uśmiechu na jej twarzy, aby potraktować to jako żart, ale nic takiego nie znalazł. Agnes była śmiertelnie poważna pytając co zrobiła nie tak. - Nie możesz wyznawać uczuć za kogoś! - oznajmił.
- Ale dlaczego? Znaczy... w końcu wiedzą. Czy tak nie jest lepiej?
- Jeśli nawet, to nie ty powinnaś im to mówić! - oznajmił oburzony, bo w końcu i do niego dotarły słowa dziewczyny - Naprawdę Hailey i Jay?
- Ona go kocha. To widać, ale on... - zatrzymała się stwierdzając, że to chyba przekracza jej kompetencje - Więc nie powinnam się z nimi dzielić takimi uwagami? - zwątpiła w słuszność swojego zachowania.
- Nie, zdecydowanie nie powinnaś. - odpowiedział.
No i co wy na to... :D Taki tam mały rozdzialik :D Dużo Adaśko na metr²
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top