Rozdział 3
Od samego rana po kuchni krzątała się pewna rudowłosa kobieta, która przygotowywała śniadanie dla swojego męża i dzieci. Dwójka chłopców wyjeżdża dziś do Hogwartu- Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Ginevra wspomina ją wspaniale, zresztą tak samo, jak jej mąż- Harry.
Spędzili tam jedne z najlepszych lat swojego życia, a teraz czeka to dwójkę z trójki jej pociech. W domu wraz z nią i Harrym pozostanie już tylko Lily, której brakuje jeszcze roku, aby pójść do owej szkoły, jednak młoda Potterówna nie może doczekać się chwili, w której przekroczy jej próg i tym samym spełni swoje największe marzenie.
Młodszy syn państwa Potterów przekroczy dziś wrota Hogwartu po raz pierwszy, przez co jego mama chodzi odrobinę podenerwowana, ponieważ martwi się o syna. Albus jest tym wrażliwszym, sprytniejszym i spokojniejszym z braci. Kocha czytać książki i uprawiać sport. Woli używać swojej inteligencji w wojnie z bratem, przez co większość przewinień uchodzi mu na sucho. Jest chłopcem, któremu satysfakcji nie daje wycięcie komuś wrednego żartu, wręcz przeciwnie robi żarty Jamesowi tylko wtedy gdy brat naprawdę sobie na to zasłuży, czyli dosyć często.
James jest całkowitym przeciwieństwem młodszego brata. Chłopak ten jest pewny siebie, impulsywny i uwielbia robić innym kawały, często irytuje go to, że pomimo tego, iż jest najstarszy z rodzeństwa, to właśnie Albus uchodzi za tego grzeczniejszego i bardziej rozsądnego, a to nie do końca jest prawda. Al jest po prostu sprytniejszy od brata i nie pozwala, aby jego wybryki i kawały podczas ich braterskiej wojny wyszły na jaw, przez co tylko James uchodzi za żartownisia. Prawdą jest też to, że James z charakteru przypomina Ronalda i Georga Weasleyów, natomiast Albus jest mieszanką Harry’ego i Ginny, ich niezgodność charakterów prowadzi do nieustannych kłótni, które po kilku latach wspólnego życia przerodziły się w wojnę domową.
Ginny spojrzała na zegar znajdujący się przy okiennicy w kuchni i z przerażeniem zaczęła budzić dzieci i męża na śniadanie, gdyż spostrzegła, że zegar wskazuje już dziesiąta na ranem, czyli mają zegarową godzinę na to, aby zdążyć na pociąg. Obudzenie tej zgrai śpiochów wcale nie należało do najłatwiejszych zadań, przez co Ginny skarciła się w myślach za brak kontroli nad czasem.
- Harry! Dzieciaki! Wstawajcie! Za dziesięć minut widzę wszystkich w kuchni na śniadaniu, bo inaczej spóźnicie się na odjazd lokomotywy!- los szczęścia uśmiechnął się do Gin, bo już po parunastu minutach wszyscy siedzieli razem przy stole i konsumowali w ciszy.
Na stole znajdowały się naleśniki, tosty i kanapki, a do tego sok dyniowy dla dzieci i dwie filiżanki kawy dla rodziców. Po skończonym posiłku Harry pogonił synów do spakowania ostatni potrzebnych rzeczy do kufrów i przebraniu się z piżam. Po dłuższej chwili dzieci wraz z rodzicami wyruszyli w drogę na peron 9 i ¾ na stacji w Londynie. Peron 9 i ¾ od zawsze był początkiem drogi czarodzieja, było to magiczne miejsce, z którego odjeżdżał masywny, czarny pociąg ‘’ Hogwart’s Express’’, który zabierał nowych i tych starszych uczniów do szkoły, która dała początek wielu historiom zarówno naukowym, jak i tym miłosnym. To właśnie w drodze do niej zrodziło się wiele przyjaźni, niektóre z nich przetrwały próbę czasu inne nie. To właśnie tam rozpocznie się nowa historia.
Rodzina Potterów właśnie była w trakcie przejścia na peron. Na początku James wraz ze swoim wózkiem, za nim Lily i Ginny, a na końcu biegli Harry i Albus. Gdy znajdowali się po drugiej stronie peronu, chłopca dopadły wątpliwości związane z ceremonią przydziału.
- Tato, a co jeśli Tiara przydzieli mnie do Slytherinu?- spytał chłopiec, który podejrzewał, że to właśnie tam każe mu się udać stara Tiara.
- Wtedy Slytherin zyska doskonałego ucznia, synu. Nie przejmuj się tak tym Albusie, podziały już dawno przestały istnieć.- mężczyzna, widząc sceptyczny wzrok syna, ugiął się i dodał- Przynajmniej nie są tak ogromne, jak za moich czasów. Poza tym ja sam o mały włos nie trafiłem do Slytherinu.- wzrok Ala momentalnie zmienił się na zdziwiony po tej informacji.
- Jak to przecież, znalazłeś się w Gryffindorze?- zapytał bardziej zaciekawiony chłopak - Mój charakter pasował do Slytherinu, kto wie,co by się stało jakby tiara przydzieliła mnie do Slytherinu. Zapewne wszystko wyglądałoby teraz zupełnie inaczej. Ale wracając, byłem uczniem Gryffindoru bo poprosiłem tiarę o taki przydział, ty też możesz to zrobić, jeśli to dla ciebie takie ważne, ale osobiście odradzam. – Albusa, zdziwiły słowa ojca, czyli gdyby dostał, jeszcze jedną szansę nie zmienił by przydziału Tiary.
- Naprawdę dlaczego? Przecież sam tak postąpiłeś?- naprawdę zaciekawiło, go to co zrobiłby tata.
- Owszem, ale zrobiłem to dlatego, że już pierwszego dnia szkoły zyskałem wroga w Draco Malfoy’u, a Rona przydzielono przede mną właśnie do Gryfonów, a był moim jedynym przyjacielem, zresztą mam w sobie cechy Gryfona i wydaje mi się, że to właśnie one u mnie przeważają. Nie przejmuj się przydziałem, Al. Hogwart to czas, przez który najlepiej przejść razem z przyjaciółmi. To właśnie oni są podporą w trudnych szkolnych momentach, w których niestety ani ja, ani mama nie będziemy mogli ci towarzyszyć. Proszę cię o to, abyś to zapamiętał. Możesz to zrobić?- chłopak zupełnie nie spodziewał się takich słów, jednak wziął je sobie głęboko do serca i wspólnie z ojcem podeszli do reszty rodziny, w tym nowoprzybyłych Weasleyów.
Ojciec i syn szybko podeszli do reszty, od której odłączyli się na moment i przywitali się z Ronaldem, Hermioną, Hugonem oraz Rose, która jest w wieku Albusa.
- Cześć, Rosie!- przywitał się entuzjastycznie chłopak, ze swoją ulubioną kuzynką.
- No w końcu jesteś! Już się bałam, że zwiałeś, bo się wystraszyłeś, ja w sumie jestem tego bliska. Bardzo stresuję się ceremonią przydziału.- powiedziała na jednym wdechy nastolatka, która znana jest ze swojego gadulstwa.
- Nie martw się Rosie, na pewno trafisz do Gryffindoru jak twoi rodzice, w końcu odziedziczyłaś po nich mnóstwo cech. Między innymi to okropne gadulstwo.- ostatnie zdanie wypowiedział już nieco ciszej, jednak nie na tyle, aby dziewczynka tego nie usłyszała.
- Słyszałam to, ale jestem zbyt zdenerwowana, aby się kłócić. A ty się wogólę nie stresujesz Aluś?
- Oczywiście, że mnie to stresuje, ale po rozmowie z tatą trochę mniej niż wcześniej. Chodźmy się pożegnać z rodzicami i zajmijmy miejsca w pociągu.
- Tak, to dobry pomysł.- mówiąc,to Rosie zmierzała już w stronę rodziny, a Albus człapał za nią.
- A tak właściwie to, gdzie jest James ?- był ciekawy,gdzie zniknął jego starszy brat, który nie dokuczył mu dziś ani razu.
- Razem z Fredem pożegnali się ,zaraz jak przyszedłeś z wujkiem Harrym i zwiali do środka pociągu. Pewnie planują już jaki kawał nam wytną, bo to, że to zrobią ,jest więcej niż pewne. - Tutaj dziewczynka miała stuprocentową rację, to, że padną, ofiarą ich durnych żartów było oczywiste.
W tym samym czasie na peron 9 i ¾ dotarli państwo Liroy wraz z dziećmi. Evelyn i Arthur patrzyli na wszystko z podziwem malującym się na ich twarzach. Evie dużo dowiedziała się już o magicznym świecie od rodziców chłopca, którzy opowiedzieli jej o funkcjonowaniu tego świata, a także o tym, na co musi uważać, gdy wróci do mugolskiego życia podczas przerw świątecznych i wakacji. Mimo że była przygotowana na spotkanie tego świata, wszystko przerosło jej oczekiwania. Wszyscy tryskali tu miłością i ciepłem rodzinnym i od razu można było, poczuć jak bardzo rodzice będą tęsknić za swoimi pociechami. Zatrzymali się nieopodal dużego tłumu ludzi, a właściwie to dwóch rodzin- Potterów i Weasleyów.
- Co to za ludzie?- dziewczynka nie rozpoznała bohaterów wojennych głównie dlatego, że do żadnej książki nie dołączono ich zdjęć.
- To Harry Potter i jego rodzina.- odpowiedziała krótko dziewczynce Clarion.
- Jak myślisz Evie, jak bardzo są w sobie zadufani ich synowie, w końcu ich ojciec to słynny Harry Potter?- spytał lekko zaciekawiony, ale i obojętny chłopiec.
- Myślę, że przede wszystkim nie powinniśmy ich oceniać przez pryzmat rodziców, to płytkie Arthur. To że mają ,sławnych rodziców nie znaczy,że są płytcy i mają o sobie wygórowane mniemanie, może jest wręcz odwrotnie.
- Możliwe, że masz racje, ale ja dalej obstawiam, że to egoistyczne snoby.
- Przestań, nawet ich nie znasz. Zmień sposób patrzenia na ludzi, najpierw ich poznaj ,a dopiero później oceniaj,inaczej nie znajdziesz żadnych innych przyjaciół, głupku. – dziewczynka nie rozumiała dlaczego, chłopiec ma takie zdanie o tych dzieciach, choć tak naprawdę ich nie zna.
- Już mam ciebie, więcej nie potrzebuje- mówiąc to, posłał dziewczynie uroczy uśmiech.
- A ja potrzebuje jakiegoś inteligentnego kumpla, bo inaczej zwariuje z tobą- chłopak wystawił tylko język Evie i po chwilii obydwoje żegnali się z rodzicami chłopca.
Następnie zarówno oni, jak i klan Potterów i Weasleyów wsiadł do pociągu, który po upływie kilku minut ruszył w dobrze znaną trasę.
W pociągu Evelyn i Arthur zajęli przedział we dwójkę, ale szybko doczekali się towarzystwa jasnowłosego chłopaka, który wparował do ich przedziału.
- Cześć! Scorpius jestem, mogę się do was przysiąść?- od chłopaka biło coś takiego, że dwójka przyjaciół bez namysłu pokiwała głowami i już po chwilii Scorpius siedział koło Evelyn, a naprzeciwko Arthura.
- Nazywam się Evelyn Flores, a to mój najlepszy przyjaciel Arthur Liroy, miło nam cię poznać Scorpiusie.
- Mi też jest miło was poznać, tak jak już mówiłem, jestem Scorpius Malfoy.
- To, do jakiego domu chcielibyście trafić? – spytał szybko Arthur, chcąc lepiej poznać nowego kolegę, tak jak radziła mu przyjaciółka.
- Cóż myślę, że ja trafię do Slytherinu, tak jak ojciec, dziadek i moja mama. – pierwszy do odpowiedzi przystąpił Scorpius.
- Mi też wydaje się, że trafię do Slytherinu, nie jestem zbyt odważna, ani jakoś wybitnie miła, nie jestem też molem książkowym więc i Ravenclaw odpada, ale za to potrafię, być sprytna więc myślę, że Slytherin, ale i tego nie jestem pewna.
-Nigdy nie mówiłaś, że chcesz trafić do Slytherinu, wstydziłaś się?- spytał trochę zdezorientowany Arthur.
- Nigdy nie pytałeś, więc nie było okazji o tym powiedzieć. Poza tym to tylko przypuszczenia nic pewnego. A ty, do którego domu chcesz trafić?- Evelyn miała mieszane uczucia co do ceremonii przydziału, bardzo się nią stresowała.
- Do Gryffindoru oczywiście! Trafiają tam sami odważni, wiec wydaje mi się, że tam się najlepiej odnajdę.- Dziewczynka uśmiechnęła się na słowa chłopaka, nie można było mu odmówić odwagi i pewności siebie.
- Odważni ludzie nie trafiają tylko do Gryffindoru, w każdym domu można by odnaleźć osoby z tą cechą.- Do rozmowy powrócił Scorpius.
- Muszę się z tobą zgodzić, przecież Luna Lovegood była z Ravenclaw, tak samo, jak Cho Chang, a obydwie brały udział w bitwie o Hogwart, przynajmniej tak czytałam. – Tym razem wypowiedziała się Evelyn, popierając młodego Malfoy’a, sama uważała, że przez większość uczniowie Domu Lwa są postrzegani jako lepsi od innych, a wcale tak nie jest.
- Większość Gryfonów spoczywa tylko na laurach, poprzednich uczniów. Słyszałem ich na peronie to zwykli pozerzy! Nie zrozum mnie źle, nie mam nic do Gryfonów, ale niektórzy z nich to gnidy, które zdążyłem poznać.- Blondyn to zdanie wypowiedział ze smutkiem, przypominając sobie sytuację z peronu.
- Nie mów tak, Gryfoni na pewno są w porządku!-Arthur uniósł się po wcześniejszych słowach blondyna. Nienawidził, gdy ktoś obrażał jego ukochany dom, do którego od zawsze chciał zostać przydzielony.
- Chłopaki spokojnie! Każdy może mieć własne zdanie, nie musicie od razu krzyczeć.- Widząc, jak atmosfera zgęstniała dziewczynka postanowiła przerwać tę dyskusję, która zmierzała do kłótni.
- W porządku, w każdym domu można odnaleźć odważnych, a Gryfoni to pozerzy. Idę poszukać pani ze słodyczami.- Po tonie głosu chłopca dało się wywnioskować, że poczuł się urażony. Szybko wyszedł z przedziału i ruszył za poszukiwaniem wózka z łakociami.
- Ale nie obrażaj się! Arthur, poczekaj!- Evie w ekspresowym tempie pobiegła za przyjacielem, nie chciała, żeby się na nią gniewał, choć uważała, że nie miał do tego żadnego powodu.
- Nie obraziłem się, po prostu zrobiłem się głodny.- Spojrzenie przyjaciółki pokazało mu, że dziewczyna w ogóle mu nie wierzy.
- Jasnee, dlatego prawie wybiegłeś i przyznałeś, że Gryfoni to lamusy.- Dziewczyna po minie chłopaka od razu odkryła, że właśnie o to chodziło.
- Powiedziałem, że są pozerami nie lamusami. – zaśmiał się chłopiec, jednak dalej był smutny, że ktoś może tak postrzegać dom ludzi, których tak podziwia.
- Daj spokój, przecież wiem, że tak nie myślisz. To, że Scorpius nie lubi ludzi z tego domu, oznacza, że musi mieć jakiś powód. Odebrałeś to zbyt emocjonalnie, on tylko wyraził opinie na temat ludzi z tego domu.- Dziewczynka starała się jakoś pocieszyć przyjaciela, a przy okazji wyjaśnić zachowanie nowego kolegi.
- Tak, masz racje. Teraz mi strasznie głupio. Nie powinienem tak reagować. – Chłopiec uśmiechnął się do Evie i podał jej rękę, aby pomóc jej wstać z podłogi, na której usiedli podczas rozmowy.
- To co, idziemy poszukać tego wózka?- powiedziała z uśmiechem dziewczynka.
- No to chodźmy! Weźmy też coś dla Scorpiusa, w końcu zostawiliśmy go samego.- Przy wózku kupili trzy czekoladowe żaby i wrócili do przedziału, w którym ku ich zdziwieniu siedział jeszcze jeden chłopiec tym razem brunet.
-Cześć, jestem Albus, ale mówcie mi Al!- przywitał się nieśmiało chłopiec i uśmiechnął się lekko.
- Cześć, jestem Evelyn.- Dziewczynka od razu się przysiadła na kanapie obok chłopca, a Arthur zajął miejsce obok Scorpisa.
- Ja jestem Arthur. Miło cię poznać, Al. Byliśmy kupić słodycze, ale mamy tylko trzy czekoladowe żaby. – Ostatnie zdanie wypowiedział nieco zmieszany.
- Nic nie szkodzi.- odpowiedział wesoło chłopiec.
- Masz dla mnie czekoladową żabę?- spytał z nadzieją Scorpius, a Arthur rzucił mu opakowanie.
- A co do wcześniejszej sytuacji to przepraszam. Za bardzo mnie poniosło.- mówiąc to ,podał dłoń Scorpiusowi, którą uścisnęli na zgodę.
- Nic się nie stało. – odpowiedział miło blondyn.
- Skoro już się pogodziliście, to dawaj mi moją czekoladową żabę!- chłopak rzucił w dziewczynę opakowaniem, na co ta się przestraszyła i nie złapała, jednak udało się to siedzącemu obok niej Albusowi.
- Proszę.- Podał nowej koleżance smakołyk.
- Dam ci połowę mojej żaby, w końcu ty ją złapałeś po tym, jak ten cymbał, nią rzucił. – Zaoferowała dziewczynka.
- Nie trzeba, serio.- Odpowiedział Albus i posłał uśmiech Evelyn.
- Nie gadaj, tylko bierz połowę, nie często rozdaję słodycze- zaśmiała się dziewczynka, a chłopiec przyjął kawałek czekolady i podziękował dziewczynce.
Po zjedzeniu słodyczy czwórka dzieci przebrała się w czarne szaty i czekała aż pociąg stanie. Po chwili lokomotywa się zatrzymała, a dzieci z niej wybiegły.
Od razu podeszły do Hagrida, który nakazał im wejść do łódek, z których pomocą dopłyną do Hogwartu. Kilkuminutowa podróż minęła w szybkim tempie i wszyscy opuścili łódki i podeszli do profesora Longbottoma.
- Witajcie uczniowie! Kiedy po was przyjdę, udamy się do Wielkiej Sali gdzie odbędzie się ceremonia przydziału do czterech domów którymi są: Gryffindor, Slytherin, Hufflepuff oraz Ravenclaw. – Neville poinformował swoich przyszłych studentów o przydziale i pozostawił ich samych na parę chwil.
- Stresujecie się?- spytała Evie z nutką nerwów w głosie.
- Trochę.- odpowiedział jej Albus, nie zdążyła spytać pozostałej dwójki, ponieważ stali z tyłu grupy.
- Dobrze dzieci, wchodzimy.- Zarządził mężczyzna, a za nim weszła grupa uczniów.
- Witajcie drodzy pierwszoroczni! Teraz nastąpi przydział do czterech domów z pomocą Tiary Przydziału. Wyczytane osoby prosimy o zajęcie miejsca. Zaczynajmy! -Głos zabrała dyrektor placówki- Minerva McGonagall.
-Amelie Christane- zaczął odczytywać Neville, dziewczynka wylądowała w Huffelpaffie.
Kolejny był czarnowłosy chłopak, który trafił do Ravenclawu, następne dwie osoby trafiły kolejno do Slytherinu i Gryffindoru.
Po nich przyszła kolej na Arthura. Chłopiec podszedł do nauczycieli, którzy nałożyli mu Tiarę, która po krótkiej chwili wykrzyknęła.
- GRYFFINDOR- Chłopca przywitały oklaski z jednego ze stołów, do którego od razu podszedł.
Później przydzielono Scorpiusa do Slytherinu i dwóch chłopców do Domu Borsuka, a po nich nadeszła kolej Albusa.
-Albus Potter- chłopiec spojrzał, w stronę stołu Gryfonów skąd uśmiechał się do niego brat- James, to była jedna z nielicznych chwil, w której chłopak robił to w jego kierunku. Następnie podszedł i nałożył Tiarę, która rzekła:
- Bez wątpienia tęgi umysł, o tak. Duży spryt. Drugi raz nie popełnię tego samego błędu. – SLYTHERIN!- Po werdykcie Al uśmiechnął się i podszedł do odpowiedniego stołu i usiadł na samym końcu, czekając na przydział Evelyn.
Gdy w końcu nadszedł czas przydziału dziewczynki, nieśmiałym krokiem udała się do Nevilla, który założył jej Tiarę i uśmiechnął się do niej.
- Ohh, biedna dziewczyna, wiele już w życiu przeszłaś. Musisz wiedzieć, że nie wszyscy przyjaciele w późniejszych latach będą z tobą tak blisko, jak teraz. Nie pozostaje mi nic innego jak…
Witajcie!
Po dosyć długiej przerwie powraca do Was z dosyć długim rozdziałem, więc mam nadzieję,że się spodoba. Koniecznie zostawcie komentarz, napiszcie co sądzicie o rozdziale. Możecie też zgadywać gdzie zostanie przydzielona Evelyn.
Przepraszam za tę przerwe postaram się teraz wrzucać rozdziału regularnie!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top