Rozdział 2

Następnego dnia, od rana można było usłyszeć krzątaninę po kuchni i wyciszoną rozmowę państwa Liroy,na temat ich prawie córki. Cóż, na pewno bardziej interesowali się dziewczynką niż,jej własna matka co było dosyć niespotykane, bo kto spotkał rodzinę, w której obcy ludzie bardziej troszczę się o dziecko niż własna matka.
Zaprzestali swoich rozmów, kiedy w kuchni pojawił się ich syn.

- Dzień dobry! Evie jeszcze nie wstała?- spytał jeszcze lekko śpiący chłopiec.

- Dzień dobry, synku. Evelyn jeszcze śpi. Ma ciężki dzień i noc za sobą, dajmy jej się wyspać.- odparła lekko zdenerwowana i zmartwiona kobieta. - Dziś kończysz jedenaście lat Arthurze, kiedy to minęło. - powiedziała już do siebie lekko wzruszona kobieta.

- List już przyszedł?- spytał podekscytowany chłopiec.

- Jeszcze nie, usiądź do stołu, zaraz podam śniadanie.

W tym samym czasie w pokoju na górze, Evelyn niespokojnie poruszała się na łóżku, zapewne dręczona kolejnym koszmarem.

Znajdowała się w pustym domu, jako kilkuletnie dziecko,  szukała mamy, ale nigdzie nie mogła jej znaleźć. W pewnej chwili do  domu weszła pijana kobieta, w towarzystwie młodego, przystojnego mężczyzny. Dziewczynka szybko podeszła do matki i przytuliła ją, ale kobieta odtrąciła ją i kazała szybko iść do pokoju i nie przeszkadzać jej, w tym momencie Evie obudziła się.

Wyszła z łóżka i podeszła do okna, z którego miała piękny widok na panoramę bloków, a po chwili zdała sobie sprawę, że to wcale nie był koszmar, a wspomnienie sprzed kilku lat, co sprawiło,że poczuła się bardzo źle. Gdy spojrzała, na kalendarz wiszący na ścianie, zdała sobie sprawę,że dziś wypadają urodziny Arthura, obiecała mu, w tamtym roku, że już nigdy nie będzie płakać z powodu matki. Nie dotrzymała obietnicy, nie potrafiła. Ale obiecała sobie,że nie będzie smutna w jego urodziny i tego zamierzała się trzymać. Poszła do łazienki i przemyła twarz wodą i przebrały się w codzienny strój. Z delikatnym uśmiechem i już bez łez zeszła do kuchni.

- Dzień dobry, wszystkim! Hmm... Co tak smakowicie pachnie?- dziewczynka, mimo wcześniejszego gorszego nastroju, starała się zachować pogodę ducha, jednak czujny wzrok Arthura, wyłapał w jej ruchach i spojrzeniu coś dziwnego, ale postanowił zachować to dla siebie.

Dziewczynka podeszła do Arthura i przytuliła go z całych sił, a później pocałowała delikatnie w policzek, na co chłopiec pokrył się szkarłatnym rumieńcem, a jego rodzice obserwowali to wszystko z uśmiechem na twarzach, wtuleni w siebie.

- Wszystkiego co najlepsze, Arthur.- Tylko te słowa wypowiedziała dziewczynka po skończonym uścisku i zasiadła do stołu z resztą.

- Dobrze, dosyć tych czułości dzieciaki. Czas jeść, smacznego. - zarządził ojciec chłopca i wszyscy zaczęli jeść.

Po kilku minutach w okiennice kuchennego okna zastukała piękna, brązowa płomykówka, trzymająca dwa listy z pieczęcią Hogwartu. Mama chłopca wpuściła ja do środka, a ta jeden list upuściła przed chłopcem, a drugi przed dziewczynką. Zdziwienie, które malowało się na twarzach całej czwórki było nie do opisania, pierwszy ocknął się pan Liroy i polecił otworzenie listów dzieciom.

Evelyn pierwsza otworzyła swoją kopertę i zaczęła czytać :

Szanowny pani Evelyn  Flores

Mam zaszczyt ogłosić, że zostałaś przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Prosimy o zapoznanie z załączonym listem, wszystkich niezbędnych książek i wyposażenia.

Z poważaniem,
Dyrektor Szkoły
Minerva McGonagall

Evelyn szybko otrząsnęła się z szoku i popatrzyła na list, a potem na rodziców przyjaciela i cichutko zadała pytania.

- To prawda? Jestem czarownicą? Dlaczego?- zapytała zdezorientowana dziewczyna.

- My też nie możemy w to uwierzyć, ale Hogwart się nie myli. Razem z Arthurem przekroczycie jego próg już pierwszego wrześnie.- powiedział pan Liroy i szybko dodał widząc przerażenie na twarzy dziewczynki -Nie masz się czego bać Evie, to wspaniałe miejsce. Nie stanie Ci się w nim żadna krzywda, wręcz przeciwnie, możliwe, że to właśnie tam przeżyjesz przygodę swojego życia.

- Skąd ma pan taką pewność?- Evie nie dawała za wygraną i dalej odrobinę się obawiała.

- Ponieważ to właśnie tam poznałem najwspanialsze osoby w swoim życiu. To tam pierwszy raz się zakochałem i przeżyłem tam wiele wzlotów i upadków, ale w końcu udało mi się skończyć z osobą, którą naprawdę kocham. Jestem pewnie, że z tobą będzie tak samo, skarbie. Jesteś wyjątkowa i nie bój się tego, zaufaj swojemu sercu,a ono Cię poprowadzi. - mówiąc to równocześnie ze swoją podszedł do syny i panienki Flores i najzwyczajniej w świecie ich przytulił, a dzieciom to wystarczyło, żeby mu uwierzyć i zaufać. 

- Gratulacje dzieci, zaczynacie nową przygodę. - mówiąc to mama Arthura lekko się uśmiechnęła, na wspomnienie swoich lat w Hogwarcie.

- Powinnam powiedzieć, mamie. Pewnie się jej to nie spodoba i na mnie nakrzyczy, ale musi wiedzieć, że pojadę.

- Masz całkowitą rację, słoneczko, ale nie martw się pójdę z tobą. Nic złego ci się nie stanie, zabierzemy twoje rzeczy i ostatnie kilka dni przed wyjazdem do szkoły  spędzisz u nas, dobrze. - zaproponował aksamitnym głosem,kobieta.

- Tak, to wydaje się być dobre rozwiązanie,więc chodźmy już.

- Pójdę z wami, ktoś musi obronić Evelyn w razie problemów z tą okropną babą.- dodał gotowy do wyjścia chłopiec.

- Nie tym razem, synku, a tak na marginesie powtarzałam ci już wiele razy, że nie możesz tak mówić o mamie Evie. - dodała już nieco karcącym tonem kobieta.

- W porządku, Arthur ma rację. Moja matka jest okropnym rodzicem,ale mimo wszystko ją kocham, a teraz już chodźmy, chciałabym szybko to załatwić.

- Wrócimy niedługo Arthur, a wtedy ja albo Evie wszystko ci opowiemy. - i nie czekając na odpowiedź kobieta wraz z Evelyn u boku opuściły dom rodzinny państwa Liroy. Przeszły kawałek i zatrzymała się przed domem rodziny Flores. Dziewczynka weszła do środka a za nią kobieta.

- Mamo! Mamo, jestem już!- cisza odpowiedziała Evelyn, aż w końcu ze schodów zeszła matka dziewczyna, ubrana jedynie w skąpa,czarną, cekinową sukienkę.

- Dlaczego tak krzyczysz!? Mów szybko czego chcesz, nie mam czasu dla ciebie. - dziewczynka spodziewała się takich słów, jednak i tak bardzo ją zabolały.

- Usiądź Kate, chcemy tylko porozmawiać i znikamy. - rzekła stanowczo mama Arthura.

- O czym Clarion? Masz czelność przychodzić tutaj, po tylu latach kłamstw! Nie powiedziałaś mi, że jesteś czarownicą, ani, że chłopak z którym się przespałam był taki sam jak ty!- wykrzyczała wściekał kobieta. 

- To są nasze błędy przeszłości, nie wyciągaj ich teraz, tym bardziej, że jest z nami twoja córka. - Clarion, starała zachować się trzeźwy umysł i tylko ze względu na Evelyn powstrzymała się od powiedzenia kilku słów. - Po prostu, porozmawiaj z córką, Kate. A ja w tym czasie spakuje rzeczy twojej córki i zabiorę ją do siebie, w porządku? - dorzuciła szybko kobieta i udała się do pokoju dziewczynki.

- W porządku, Evelyn o czym chcesz ze mną porozmawiać?- spytała ze stoickim spokojem, a raczej obojętnością,kobieta.

- Mamo, jestem czarownicą i w tym roku idę do Hogwartu. - powiedziała wolno i cichym tonem dziewczyna.

- Jak mogłabyś nie być?! Jesteś taka sama jak ojciec! Takie samo dziwadło i porażka! Jednak, cieszę się, że już cię tu nie będzie. W końcu pozbędę się mojego największego problemu- Ciebie. Chcę, żebyś już nigdy więcej nie pokazywała się w tym domu.Clarion i Robert zapewne chętnie Cię przyjmą pod swój dach, w końcu jesteś córką ich przyjaciela. - każde słowo wypowiedziane przez kobietę było jak sztylet i sprawiało ból Evelyn, a zarazem miała nadzieję, że wraz z opuszczeniem matki, rozpocznie nowe życie. Bez stresu, bólu, a w końcu z ludźmi, którzy ją akceptują.

- Chodźmy Evie, już się nasłuchałaś, ja zresztą też. Żegnaj, Kate.

- Mam nadzieję, że więcej was nie będę musiał oglądać. A papiery o oddanie opieki nad Evelyn prześlę pocztą. Załatwimy to tak jak się dogadaliśmy.

- Doskonale. - mówiąc to, obie wyszły z mieszkania, Evie wybuchła płaczem, na co Clarion objęła ją ramieniem.

- Skąd mama wiedziała,że będziesz chciała mnie zabrać?

- Rozmawiałam z nią o tym kilka dni temu, od dawna chcieliśmy cię zabrać do siebie, a teraz nadarzyła się idealna okazja. Spodziewaliśmy się, że dostaniesz list, ale mimo to byliśmy trochę zaskoczeni. - odpowiedziała zgodnie z prawdą kobieta.

- Cieszę się, że w końcu będzie normalnie, bez krzyków i bez awantur.

- Zasługujesz na to. Obiecuję, że wszyscy będziemy o ciebie dbać i wszystko będzie dobrze, Evie.- mówiąc to ucałowała dziewczynkę w głowę i razem poszły do ich domu.

I tym akcentem kończymy ten rozdział.
Evelyn odkryła, że jest czarownicą i już wkrótce spotkamy ją w Hogwarcie. Chcę was poinformować, że jeszcze kilka rozdziałów i będzie przeskok czasowy o kilka lat, aby przejść już do akcji właściwej.

Mam nadzieję, że się spodoba i Szczęśliwego Nowego Roku!❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top