Rozdział 7
- Szczęściarą? Ja bym to nazwał inaczej. - prychnął ktoś za moimi plecami. Odwróciłam się do niego choć już wiedziałam kim jest.
- Zamknij się Malfoy! - wysyczałam wściekła.
- Ooh, czyżby panienka Ashley - zaakcentował dwa ostatnie słowa - się zdenerwowała?
- Nie, jestem spokojna tylko tak jakoś nie mam ochoty z tobą rozmawiać.
- No zobacz, a ja mam, więc w sumie to nie masz wyjścia.
- Czego chcesz? - wkurzyłam się.
- To znaczy? - zapytał spokojnym głosem co jeszcze bardziej mnie wzburzyło.
- Skoro podobno "masz ochotę" - zrobiłam cudzysłów w powietrzu - ze mną rozmawiać to na pewno czegoś chcesz.
- W sumie to masz racje. - chytry uśmieszek wpełznął na jego twarz. - Oddaj mi moją koszulkę Phoenix. - wyszeptał mi do ucha.
Wzdrygnęłam się pod wpływem jego głosu. Dopiero po chwili dotarł do mnie sens jego słów. Bliźniacy przyglądali się po kolei mi, Draco i mojemu T-shirtowi. Spojrzałam na niego złowrogo.
- No dalej. - Pospieszył mnie.
- Chyba nie myślisz, że będę się tu rozbierać!
- Tak, właśnie tak myślę. - łypnęłam na niego groźnie. - Chyba, że wolisz ją zdjąć w mojej sypialni, tak jak ja zrobiłem to ostatnio - ledwo skończył mówić, a już wymierzyłam mu siarczysty cios w policzek.
- Ała! - zawył Malfoy, a ja patrzyłam na niego triumfując. - Ja tego tak nie zostawię! - krzyknął jeszcze i wyszedł z Wielkiej Sali.
- O co chodziło? - zapytał George wyraźnie zdenerwowany.
- No, bo...
- Mów! - krzyknął, a wszyscy Gryfoni przy stole się na nas spojrzeli.
- Nie tutaj. - powiedziałam cicho i ruszyłam do wieży Gryffindoru.
Fred od razu stanął obok mnie okazując mi wsparcie, a George? Wyprzedził nas żeby nie musieć na mnie patrzeć. Był zły i to bardzo. Jeśli miałabym powiedzieć szczerze czym różnią się ci dwaj to jedno wiem na pewno - George jest bardziej wybuchowy, przynajmniej jeśli chodzi o kłótnie ze mną, Fred natomiast stara się wspierać nas oboje. Nie wiem od czego to zależy. Gdy weszliśmy do Pokoju Wspólnego było tam dużo osób, dlatego George skierował się w stronę swojego dormitorium. Zamknął z nami drzwi i zapytał:
- Powiesz mi wreszcie o co chodziło Malfoyowi i skąd masz jego koszulkę?!
- No, bo... Po tym jak wróciłam wczoraj do pokoju wspólnego i wszyscy włącznie z wami wypalali we mnie dziury swoimi spojrzeniami, poszłam do biblioteki i ja tam zasnęłam.
- A co ma do tego wszystkiego Malfoy i jego koszulka?!
- Jak zasnęłam w tej bibliotece to ja w sumie obudziłam się na jego łóżku już w nią ubrana...
- Że co?!
- Zauważył, że zasnęłam i przeniósł mnie do swojego dormitorium.
- Spałaś z nim? - zapytał chłodno George.
- Nie! Naprawdę myślisz, że byłabym do tego zdolna? Rano obudziłam się przerażona nie wiedząc gdzie jestem po tym jak patrzyliście na mnie jak na zdrajcę w nie mojej koszulce, a ty zarzucasz mi coś takiego?! - przegiął, stanowczo przegiął! Jak mógł?!
Wybiegłam z ich pokoju trzaskając drzwiami przed nosem Fredowi. Rzuciłam się na swoje łóżko w moim pustym dormitorium. Zdjęłam z siebie koszulkę Draco i się do niej przytuliłam. Ten przyjemny zapach... Założyłam swój różowy T-shirt i postanowiłam zanieść Malfoyowi jego bluzkę. Pod moimi drzwiami stał Fred.
- Ashley...
- Nie, idź sobie...
- Gdzie idziesz?
- Gdzieś.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top