Rozdział 15
- Przeklęte schody! - zaklęłam od razu jak się obudziłam.
- Mówiłem, że jesteś słaba. - usłyszałam w moim uchu szept, a po moim ciele przeszedł znajomy dreszcz. On chyba to zauważył, bo zaśmiał się cicho.
- "Mówiłem, że jesteś słaba" - przedrzeźniał go Blaise. - Kiepski tekst na podryw. - zażartował.
- Co wam w ogóle strzeliło do głowy?
- Oh, zamknij się już Malfoy, mam dosyć! - gdy tylko to powiedziałam, usłyszałam śmiech mojej przyjaciółki. Otworzyłam oczy i usiadłam na "moim" łóżku. Hermiona leżała z głową na kolanach Zabiniego, George spał oparty plecami o Freda, a Draco siedział na krzesełku obok mojego łóżka. - Co tu się stało? Zresztą mam Was wszystkich gdzieś idźcie sobie. - naburmuszona skrzyżowałam ramiona na piersi.
- Ona myśli, że się nas tak łatwo pozbędzie? - zapytała jak gdyby nigdy nic Hermiona.
- Chyba tak, żabciu. - wytrzeszczyłam oczy. Czy Blaise właśnie powiedział do Miony "żabciu"?! A ona nie oburzyła się ani nie nic?! Patrzyłam na zmianę: Granger, Zabini, Granger, Zabini...
- Co im się stało? - spojrzałam na Malfoya.
- Jakoś od wczoraj tak mają. - wzruszył ramionami.
- Ale dlaczego? - musiałam się szybko dowiedzieć co tu jest grane. Draco westchnął.
- Zacytuje Zabiniego. - odchrząknął. - "No, bo oboje z Mionką stwierdziliśmy, że kochamy naszą Ashy, a nie lubimy Ciebie, więc jednoczymy siły, żeby Ashley więcej nie płakała przez taką fretkę jak ty, będziemy cię pilnować Smoku." - zapiszczał wysokim głosikiem, a ja momentalnie wybuchłam śmiechem. Krzyczałam, turlałam się i płakałam ze śmiechu. Blondyn patrzył na mnie pretensjonalnie.
- Nic tak nie łączy jak wspólny wróg - zachichotałam cicho.
- Co tu się dzieje? Dlaczego nikt mi nie powiedział, że się obudziła? Młodzież - prychnęła gniewnie pani Pomfrey. Wyciągnęła z szafki jakiś eliksir, wlała do kubeczka i podała mi. - Wypij, dobrze Ci zrobi. - niepewnie wzięłam od niej lekarstwo i wypiłam na raz.
- Proszę pani, a co to jest?
- Eliksir Słodkiego Snu, dobranoc. - zasnęłam
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top