Rozdział 13

Oboje patrzyli na mnie z otwartymi ustami.

- Przestańcie się tak na mnie gapić! - zakryłam twarz dłońmi.

- Czy jest na tej sali ktoś kto chętnie pomoże mi przyłożyć Malfoyowi? - spojrzał najpierw na mnie, a potem na Hermione. Szatynka wydęła usta w chytrym uśmieszku. Zabini widząc to uniósł kilkakrotnie brew.

- To chodź Mionko, mam ochotę skopać mu ten jego arystokratyczny tyłek.

- Z chęcią Ci pomogę. Wrócę tu później przynieść Ci notatki z lekcji - rzuciła jeszcze do mnie przez ramię.

Siedziałam na łóżku z otwartymi szeroko ustami. Musiałam to przeanalizować. Blaise mówi, że podobam się Draco, ale on nigdy mnie nie lubił, może mnie wkręca. Tak, na pewno tak. To niemożliwe, żeby Draco Malfoy się w kimkolwiek zakochał, on umie tylko zaliczać, bawić się. Nie dam mu się. Najlepiej będzie jak będę go unikać. Niedługo święta, więc będę mogła wrócić do domu i zapomnieć o wszystkich zmartwieniach. Moi rodzice zawsze byli kochani. Dbali o mnie jak nikt inny. Od razu wiedzieli, że będę czarownicą mimo, że są mugolami. Mówili, że mnie adoptowali, kiedy byłam bardzo mała, bo moja biologiczna matka mnie nie chciała. Nie mam im za złe, że dowiedziałam się mając 10 lat. Gdybym dowiedziała się wcześniej mogłabym nie zrozumieć i próbować odnaleźć tą kobietę, ale teraz wiem, skoro mnie nie chciała wtedy, to teraz też nie będzie mnie chciała. Moja mama - Amelia, pracuje w domu, jest krawcową, zawsze szyła mi różne sukienki, bluzki, torebki i uczyła szyć ubranka dla lalek. Tata - David, jest księgowym. Bardzo ciężko pracuje, żeby utrzymać mnie i mamę. Powiedzieć, że mu się udawało to mało powiedziane, nigdy niczego nam nie brakowało, żyliśmy w dostatku. Cieszyłam się z wyjazdu do Hogwartu. Chciałam poznać nowych ludzi, nauczyć się czegoś pożytecznego, ale nie wiedziałam, że spotka mnie tu tyle problemów. Cały czas toczyliśmy cichą wojnę z Voldemortem. Do tego mnóstwo nauki i docinki ze strony Ślizgonów. Chociaż w sumie jak tak na to spojrzeć to z bliźniakami nigdy się nie nudziłam. Zawsze robiliśmy ludziom jakieś śmieszne żarty. Tylko ostatnio coś jest inaczej. Wszystko się pozmieniało, George mówi, że mnie kocha, a Malfoy się do mnie przyczepił jak rzep psiego ogona. Nie spędzam tyle czasu z rudzielcami przez co George jest zazdrosny i często się kłócimy. Ja chcę, żeby było jak dawniej, żebyśmy razem robili kawały i nie przejmowali się niczym innym. Jest pewien problem, to już nie wróci. Skoro George mówi, że mnie kocha, to pewnie tak jest, ale to jest mój przyjaciel, tylko przyjaciel. Jeśli mu to powiem znienawidzi mnie, ale jeśli nie powiem to będzie myślał, że jest jakakolwiek szansa, że będziemy razem. Nie chcę dawać mu fałszywej nadziei. Jest jeszcze jeden problem, a mianowicie Malfoy. Blaise twierdzi, że się we mnie zakochał, a to oznacza, że jeśli George się o tym dowie to będzie jeszcze bardziej zaborczy. Muszę zerwać wszelkie kontakty z Draco. Nie chcę krzywdzić George'a. Tak będzie najlepiej dla wszystkich. Położyłam się z powrotem na niewygodne szpitalne łóżko. Po mojej głowie krążyło tysiące myśli, a moje oczy bezwiednie wpatrywały się w sufit. Nudziło mi się tu samej. W tym momencie, w którym to pomyślałam drzwi skrzydła szpitalnego otworzyły się z łoskotem. W cichej dotychczas sali usłyszałam chichot Hermiony. Coś było nie tak...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top