Rozdział 6
Adam wzbudził się o ósmej rano i od razu chwycił telefon wybierając numer Radka. Czekał z niecierpliwością jak odbierze. Aż nagle wreszcie odebrał.
- Dzień dobry Radosław. Masz chwilkę?
Spytał wesoły.
- Co ty spać nie możesz czy co? Odpowiedział pytaniem Radek.
- Wyspałem się. To masz chwilkę czy nie?
- No chwile mam.
- To dobrze bo mam pomysł przyjacielu.
- Jaki znowu pomysł?
- Wymyśliłem jak przemycimy Julke do biura pana Krystiana. Przebierzemy ją za sprzątaczkę i nikt się nie kapnie.
- A wymyśliłeś skąd weźmiesz strój?
Ale z tego Radka geniusz. Nie pomyślałem o tym. Dobrze że mam takiego przyjaciela inaczej bym zapominał o drobnostkach potrzebnych do planu.
- Emm coś na pewno się znajdzie.
- Okej. A Mateusz?
- Go też trza będzie w coś przebrać bo nie wejdzie tak sobie do firmy. Powiedział Adam.
Nastała cisza oboje się porządnie zastanawiali aż w końcu Radek wpadł na pomysł.
- Mateusz przebierze się za dziennikarza. Będzie prowadził wywiad z panem Krystianem i z Karolem a przy okazji będzie ich obserwował.
- Dobry pomysł. No to ustalone. Widzimy się jutro w pracy. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Adam się rozłączył i zadzwonił do Mateusza tłumacząc mu swój pomysł. Oczywiście też zadzwonił do Julki i przy okazji umówił się z nią na lody w południe. Był dzisiaj w spaniałym humorze ponieważ wreszcie coś mu wpadło do głowy co zrobić z Julią i Mateuszem. Zapowiadał się dzisiaj wspaniały dzień. Adam z uśmiechem na ustach poszedł do kuchni przygotować sobie śniadanie.
Wstawił czajnik na herbatę a następnie wyciągnął masło i szynkę na kanapki. Miał już wyciągnąć chleb gdy do niego rządkiem przyszło jego rodzeństwo. Miny mieli podekscytowane ale i lekko przerażone.
Wyglądali jakby Adamowi chcieli coś oświadczyć ale milczeli czekając kto pierwszy się odezwie. Uśmiechali się lecz można by w oczach dostrzec połbłysk obaw. Maja w końcu przerwała to milczenie.
- On wrócił.
Powiedziała z nutką ekscytacji w głosie.
- Kto?
Spytał Adam z lekkim uśmiechem. Jeśli chodzi o przypały to najczęściej witały go z rana tak na dzień dobry co nie wyklucza że przytrafiały mu się również w pozostałym czasie dnia.
- Eustachy.
Powiedzieli chórem bliźniaki z tymi swoimi uśmieszkami.
- Rodzice widzieli?
- Nie.
Odpowiedział Ziutek.
- A gdzie jest?
- Na górce.
Powiedziała Maja. Na ich podwórku stała szopa a z nią było takie małe wzniesienie które nazywali górką.
Adam włożył trampki i z resztą rodzeństwa wyszedli wszyscy razem w piżamach na górkę. Na szczęście rodzice spali jak kamień. Jeśli chodzi o nich to byli prawdziwymi śpiochami w przeciwieństwie do ich dzieci które potrafiły spać 6 godzin i były wyspane. A co dopiero by spali z 9 godzin to byliby pełni energii jak nie wiem co. No cóż mieli to po dziadku od strony mamy Eugeniusza Cytryny.
Gdy Adam dotarł w mgnieniu oka na górkę szop Eustachy siedział sobie na ich piaskownicy w której kiedyś się bawił. Podszedł do niego troszkę, a jak zobaczył że rodzeństwo idzie za nim powiedział.
- Nie podchodźcie. Muszę się upewnić czy nic nam nie zrobi.
Podszedł jeszcze trochę bliżej szopa i przyjżał mu się uważnie. Jak na ostatnim spotkaniu w pokoju Mai nadal był słodki lecz jak i w tamtej dawnej sytuacji nie miał do niego pełnego zaufania. Nie wyglądał na groźnego i chyba zaczął poznawać swoje towarzystwo. Adam kucnął niedaleko jego i popatrzył w jego słodkie oczka.
- Część Eustachy. Dawno myśmy się nie widzieli.
W oczkach szopa można by dostrzec radość. Oznaczało to że pamięta ich wszystkich. Trochę wyglądał na zaniedbanego. Był chudszy niż przedtem a jego sierść była sklejona i w kołtunach.
- Adaś.
Zaczął za bardzo miłym głosem Ziutek.
- Hmm?
Spytał.
Ziutek nie mógł wydusić słowa. Za bardzo się denerwował i obawiał że Adam się nie zgodzi. Nigdy nie radził sobie z uczuciami. Więc wręczył go Kazik.
- Może tu zamieszkać proszę?
Spytał miłym oraz błagalnym głosem.
- A rodzice?
Upomniał Adam.
- Nie dowiedzą się. No proszę.
Adam zastanowił się. Jeśli rodzice się dowiedzą to on będzie miał przekichane bo się zgodził. Zaraz.
Ale się nie dowiedzą.
- No niech będzie. Zamieszka w szopie bo i tak prawie nikt tam nie zagląda oprócz nas. Lecz pamiętajcie że to odpowiedzialność. Trzeba go karmić, myć, czesać i bawić się z nim.
Rodzeństwo Adama skakało wręcz z radości. W szopie zrobili Eustachemu miły ciepły kątek z starych kocy i poduszek oraz postawili dwie miski.
Do jednej wlali wodę a do drugiej mieli w planach włożyć jedzenie lecz był jeden problem.
- Co jedzą szopy?
Spytała Maja.
- Są wszystkorzerne. Jedzą drobne zwierzęta lecz tym nie będziemy go karmić. Spożywają również różne owoce na przykład borówki i maliny oraz czasem w ich pokarmie londują orzechy.
Wyrecytował swojego nauczyciela od przyrody Kazik.
Ma bardzo dobrą pamięć pomyślał Adam. Lecz nawet po regułce Kazika była cisza. Każdy zagłębił się w myślach główkując co by dać Eustachemu.
Po krótkiej ciszy Adam zadecydował szybką decyzję.
- No to każdy po 15 złotych i lecę do milki po maliny i borówki.
Powiedział z uśmiechem.
Rodzeństwo zaczęło się śmiać z Adama. Za to on dodał.
- Nie żartuje.
Powiedział z większym uśmiechem za to rodzeństwu uśmieszki trochę zmalały. Lecz się zgodzili. No jakoś trzeba go utrzymać przy życiu.
Wszyszcy się ogarnęli i zebrali pieniądze. Adam pojechał do milki, a jego rodzeństwo zostało aby przypilnować Eustachego. Razem zebrali 60 złotych na jedzenie dla ich zwierzaka. Adam 15 minut później był już w domu. Oczywiście wszystko zaplanował.
- Dobrze więc. W szafce w szopie w tej czerwonej jak co jest jedzenie dla Eustachego i czysta woda. Dzisiaj umyjemy go w misce i rozczeszemy. Będziemy wymieniać mu wodę dwa razy na dzień oraz najważniejsze nie możemy dopuścić do tego żeby rodzice dowiedzieli się o nim. Pamiętajcie też o tym że Eustachy nie jest domownikiem. Na pewno będzie chodził gdzie chciał i nie martwcie się zapewne będzie nas często odwiedzał. Więc będzie trzeba do niego zaglądać i go karmić.
- Kto to wszystko będzie robił? Spytał Kazik.
Adam wyszczeżył się do wszystkich.
- Jak to kto? Wy! Ja będę waszym dostawcą jedzenia i czasem będę do was zaglądać. Powodzenia.
Żekł z radością w głosie. Następnie ruszył w stronę domu. Był w stu procentach pewny że dadzą sobie radę. Przecież mają na uwadze że to żywe zwierze. I mają jedzenie i wodę oraz wszystkie im wytłumaczył. Powinni dać radę.
Za to Adam poszedł przyszykować się na spotkanie z Julią. Za 20 minut miało przyjść południe. Zatem miał trochę czasu na ogarnięcie się. Ubrany był oczywiście w swoje ulubione ciuchy plus do tego trampki więc odzieży nie musiał zmieniać. Jednakże włosy musiał ułożyć aby były w należytym porządku ponieważ były roztrzepane. Dlatego w trymiga popędził po swoje kosmetyki przeznaczone do pielęgnacji włosów, a następnie ogarnął się. Na koniec spsikał się ulubionymi perfumami i był gotowy do wyjścia. Zabrał potrzebne rzeczy a później wsiadł do swojego auta.
Mam nadzieję że Julka ma mnie nie czeka pomyślał. W sumie nie powinna bo jeszcze osiem minut. Adam dojechał w 5 minut do lodziarni która była niedaleko jego firmy. A koło lodziarni były ławeczki oraz fontanna.
W sumie wyśmienite miejsce na wypoczynek i przy okazji lody.
Julki jeszcze nie było co uszczęśliwiło Adama bo by było niegrzecznie jakby to ona musiała na niego czekać. Po prostu według jego tak nie wypada. Więc usiadł na jednej z ławeczek koło fontanny i grzecznie poczekał na Julie która przyszła dwie minuty po nim.
Jednakże Adam czuł że coś jest nie tak. Nie z Julią ani z lodami coś tak ogólnego, ale nie mógł wpadnąć co to było. Lecz odtrącił się od tych myśli. Prędzej czy później na pewno się o tym dowie.
- Jakie bierzesz lody Adam? Spytała miłym głosikiem Julia.
- Jagodowoczekoladowego średniego w wafelku. A ty?
- Ja biorę truskawkowowaniliowego średniego z polewą truskawkową w wafelku.
Dali zamówienie panu od lodziarni i po ośmiu minutach zajadali się lodową rozkoszą. Lody w tej lodziarni były bajeczne. Usiedli razem na ławeczce przy fontannie tam gdzie przed chwilą Adam czekał na Julie.
- Jak tam wikendzik mija? Spytał jedząc loda.
- A nieźle nieźle powiem ci. A tobie?
- Wręcz wspaniale.- Odpowiedział z uśmiechem - Moje rodzeństwo i ja mamy od dzisiaj pupila.
- Pies czy kot?
Spytała zaciekawiona.
- Szop.
- Szalony jesteś wiesz? Powiedziała rozbawiona.
- No a jak.
Roześmiał. Jednym kątem oka Adam zetknął na swoją firmę. Zaraz. Coś było nie tak. Nagle ogarnęło go uczucie że musi tam iść. Tak jakby znikąd.
- Muszę gdzieś iść.
Powiedział krótko oblizał kilka razy loda, a resztę wyrzucił do kosza. Następnie zaczął powoli zmierzać w stronę firmy.
- To ja z tobą.
Adam chwile się zamyślił. A jeśli to coś niebezpiecznego? Ale ona nie da za wygraną i tak pewnie pójdzie za mną z ciekawości. A zresztą jak powiem nie to będzie zadawać pytania. Jak mam jej to wytłumaczyć?
Że mam intuicję? Że coś czuję? Ehhh niech już będzie.
- No dobrze.
Julia tak jak on oblizała kilka razy swojego loda i resztę wyrzuciła do kosza.
-Wisisz mi truskawkowowaniliowego średniego z polewą truskawkową w wafelku.
Powiedziała z uśmiechem.
- Dobrze.
Powiedział odwzajemniając uśmiech i idąc w stronę firmy, a Julia pokazała za nim.
Gdy podeszli już blisko mogli dostrzec co było nie tak. Adam ma bardzo dobrą intuicję jak na zwykłego człowieka. Drzwi od firmy były lekko uchylone. Adamowi przypomniały się słowa Radka "Pan Krystian zamyka firmę tak dokładnie że nawet mała mucha tam się nie wślizgnie".
Teraz miał już stuprocentową pewność że coś jest nie tak.
A może to włamanie?
Musiał to sprawdzić.
Ruszył i wszedł ostrożnie do firmy.
Była wielka przeszywająca go cisza. Na rzut oka nie było ani żywej duszy. Julia z zaciekawieniem i lekkim niepokojem spoglądała na niego. Jednakże nie odzywała się. W końcu Adam przerwał cisze.
- Coś jest nie tak. Firma zwykle jest zamknięta. Podejrzewam że ktoś się włamał z powodu ich wynalazku. Gdy zobaczymy jakiś dowód to zadzwonimy na policję. Przejdziemy się teraz ostrożnie po dolnej części firmy a później po górnej dobrze?
Wyszeptał po cichu.
- A nie możemy po prostu zadzwonić na policję? Spytała szeptając.
- A co zrobimy jeśli się okaże że to tylko pan Krystian? Co wtedy powiemy?
- Jak to co? Prawdę. Że się zmartwiliśmy i tyle.
- Nie. Dostanę za swoje że się pałętam po firmie.
- To wyjdź.
- Nie bo coś czuję że coś jest nie tak.
Julia wzdechneła.
- Wariat.
- Wiem. Będziesz mi to mówić do końca życia?
Spytał uśmiechając się.
- Tak.
Szepnęła i z uśmiechem poszła za Adamem który rozglądał się na dole. Gdy obeszli cały dół nie było żywej duszy ani nic podejrzanego więc ostrożnie zmierzali ku górze.
Czy się boi? Adam w sumie nie lecz Julka miała lekkie obawy.
Okazało się że byli już w każdym miejscu i nie było żywej duszy oprócz jednego pomieszczenia. A było nim biuro pana Krystiana.
- Może ja sam tam pójdę a ty jeszcze raz sprawdzisz resztę pomieszczeń na górze?
Szepnął do Juli.
- No okej ale jeśli za siedem minut nie przyjdziesz to pójdę po ciebie.
- Dobrze.
Zgodził się a następnie się rozdzielili.
Adam postanowił obsłużyć się tym razem schodami aby było ciszej.
Po chwili znalazł się koło drzwi do biura pana Krystiana. Rozglądając się ostrożnie podszedł do drzwi. Złapał za klamkę i ostrożnie próbował wejść jednakże biuro było zamknięte.
Nagle schodami wchodził nie kto inny jak Karol. Adam był zaskoczony czego nie było widać na twarzy Karola.
Od razu spostrzegł że się go tu spodziewał.
- Co za miłe spotkanie Mucha. Jakie to intrygujące że otworzyłem tylko lekko wejście od firmy, a ty to zauważyłeś. Spostrzegawczy jesteś.
Powiedział Karol powoli zbliżając się do Adama. To była zła oznaka.
Jeśli mnie zaatakuje to będę się bronić pomyślał.
- Ukartowałeś to, ale po co?
Spytał.
- Słuchaj musimy pogadać.
Karol przygwoździł go przez chwilę do ściany ale Adam zwinnie mu się wyrwał.
- Dobra ale bez bicia półmózgu. Biją się tylko ci co nie umią wyrazić czegoś poprzez rozmowę i muszą posługiwać się pięściami.
Adam pewnie dałby radę w bujce ale uważał że biją się tylko głupcy.
- Słuchaj ty dziecinny człowieku. Obserwuje cię już od dawna i widzę że węszysz co jest za tymi drzwiami. Jeśli chociażby tam się popatrzysz porachuje ci kości.
- Oj czyżby to była groźba?
Spytał z uśmiechem.
- Nie, to ostrzeżenie.
- Więc teraz ty mnie posłuchaj. Jeśli będziesz mnie obserwować to osądze cię za zastraszanie. Zatem odwal się od mojego życia bo jakoś się ciebie nie boję.
- Czyżby? Mam sprawdzić?
- Jeśli chodzi o bicie to nie.
Odpowiedział Adam. Przecież jest tu też Julka. No właśnie Julka. A Karol wchodził po schodach. Jak coś zrobił Julce to pożałuje.
- A jednak się boisz.
- Nie boję się takiej głupiej osoby jak ty.
Powiedział Adam z lekkim uśmiechem.
- Przekonajmy się.
Wycedził przez zęby. Następnie podszedł szybko do niego i przywalił mu mocno w brzuch. Adam ruchem obronnym odepchnął go, a następnie pobiegł schodami by poszukać Juli.
- Julia! Uciekaj!
Krzyknął Adam bo nie wiedział gdzie jest. Jednakże po chwili wyszła z jakiegoś pomieszczenia. Adam nic nie musiał tłumaczyć ponieważ Julia wszystko słyszała. Pomieszczenie było blisko schodów i gdy usłyszała ich słowa wolała się schować. Nie wiedziała jednakże że to był jej brat. Szybko razem wybiegli z firmy dopiero zatrzymując się przy ławkach.
- Znalazłeś złodzieji? Dzwonimy na policję?
- Nie, nie dzwonimy. Nie widziałaś swojego brata jak wchodzi po schodach?
- Co? To tam jest Karol? I chciał cię pobić? Już nie żyje.
Julia z nienawiścią w oczach zmierzała w stronę firmy lecz Adam ją zatrzymał.
- Nie rób tego. Jeszcze ci coś zrobi.
- Któż to się o mnie martwi?
- Wariat ze wsi w własnej osobie.
- To mój brat nic mi nie zrobi.
- A ja ci i tak nie pozwolę. To była tylko pogawędka kumpli z szkoły.
Powiedział Adam z naciskiem na słowo "kumpli".
- Nie pozwolisz powiadasz? A co zrobisz by mnie zatrzymać?
Powiedziała z uśmiechem zbliżając się do niego. Adam lekko się cofnął.
- Na pewno coś wymyślę.
Chwile się zamyślił, ale w ułamku sekundy Julia go lekko pchneła i był cały mokry co do suchej nitki. Julka się z niego śmiała a gdy trochę zmniejszył się jej śmiech podała Adamowi rękę.
O no nie tak się bawimy moją droga? Pomyślał. Niesłusznie podała mu rękę bo ją wciągnął i też wylondowała w fontannie. Adam wpadł w niekontrolowany śmiech zarażając tym samym Julke.
- Szalona.
Powiedział przez śmiech.
- Wiem. A ty wariat. To jak z tymi lodami? Masz mi je odkupić.
Powiedziała z wielkim uśmiechem.
- Wiem.
Po tym wstali i otrząsneli się z wody lecz nadal byli mokrzy. Wszyscy ludzie się na nich patrzyli, ale nie zwracali na nich uwagi.
- Musimy się przebrać.
Stwierdziła z uśmiechem.
- Ah tak. To był twój pomysł by wepchnąć mnie do fontanny więc jedziemy najpierw na wieś.
Powiedział z uśmiechem.
- No dobrze. A później do mnie.
Wsiedli do samochodu Adama i ruszyli w stronę jego domu. W trymiga znaleźli się na wsi.
- Dobra przyjdę za 5 minut.
Oświadczył Adam i wyszedł z samochodu. Wszedł szybko do domu od razu kierując się w stronę swojego pokoju. Jednakże tata go zatrzymał.
- Adaś co ty taki mokry?
- Em no. Skomplikowana sytuacja.
Wyszczerzył się. Chciał ponownie wejść do pokoju lecz tym razem zatrzymała go mama.
- Kto tam czeka w twoim aucie? Nie ładnie tak wyjść i kazać komuś czekać. Idę zaprosić twojego gościa a ty szybko się przebierz.
- Ale.
Adam nie dokończył zdania bo jego mama już wyszła. Więc jak to mówił Rejent z lektury Aleksandra Fredro pt : "Zemsta" "Niech się dzieje wola nieba z nią się zawsze zgadzać trzeba". Zatem szybko się przebrał i usiadł na krześle w kuchni. Gdy jego mama weszła z Julką przesłał jej niewinne spojrzenie które mówiło :
" Przepraszam nie mogłem ich powstrzymać". Na to ona uśmiechnęłam się i zrobiła takie oczy jakby chciała powiedzieć : " Nic nie szkodzi"
- Dzień dobry jestem Julia.
Powiedziała do rodziców Adama.
- Miło mi cię poznać.
Odpowiedział ojciec.
- Kochaniutka nie będziesz tu stać taką mokra. Choć mam pomysł.
Powiedziała mama i zaprowadziła Julie do swego pokoju, a po chwili wyszła. Mama w tym czasie zrobiła dla wszystkich herbaty.
Julia wyszła 10 minut później ubrana w błękitną sukienkę do kolan która podkreślała jej ciemnoniebieskie oczy. Bardzo dobrze się w niej prezentowała.
- Pasuje do ciebie ta sukienka. Chcesz to możesz ją sobie wziąć bo ja i tak w niej nie chodzę. A jeśli chodzi o poprzednie ubrania Adam ci je podwiezie gdy wyschną. Prawda Adaś?
Jednak Adam zagłębił się w myślach. Jej średniej długości blond włosy idealnie pasowały do reszty urody. A jaki ma ładny uśmiech. Mama go szturchneła.
- O tak tak jasne.
Powiedział z uśmiechem.
Julka usiadła na krześle koło niego a na przeciw usadowili się rodzice.
- No opowiadajcie. Czemu byliście cali mokrzy?
Pierwszy Adam się odezwał.
- Bo Julia mnie wepchała.
Powiedział z złowieszczym uśmiecham i na nią popatrzył. Na co ona z uśmiechem odpowiedziała.
- Nie jesteś taki święty. Adam mnie wepchnął za sobą.
Gawędzili sobie razem tak w czwórkę mówiąc o wszystkim jak i równocześnie o niczym. Adam i Julka spędzili razem cały dzień. Rozmawiając z rodzicami Adama, żartując ze sobą nawzajem, odwiedzając oraz wygłupiając się z jego rodzeństwem i opiekując się razem w tajemnicy Eustachym. Ten dzień był bardzo miły i przyjemny. Niestety dobiegł końca. Adam odwiózł Julie do jej domu, a następnie zagłębił się w myślach.
Zupełnie zapomniałem o Karolu. Ten świr chciał mnie pobić. Mało tego zagroził że porachuje mi kości. Na samą myśl Adam się uśmiechną gdy wspomniał grożące słowa Karola. Czy się bał tych słów? Nie.
Skoro mi groził to oznacza że tam za drzwiami jest coś naprawdę cennego.
Diamenty? Sztabki złota? Albo robot? Nie no diamenty i sztabki złota na pewno nie ponieważ mówili że to wynalazek. Oby nie robot proszę. Oby ludzie nie upadli na głowę aż tak bardzo by roboty robili za nich wszystko. No nie, ale już ludzie coś zrobili ku temu. Te samodzielne kasy co wyglądają jak roboty tylko że do sklepu. Już są w niektórych sklepach. A ta pani mówiła że zaniedługo będą wszędzie. Oby kłamała. No cóż mam nadzieję że aż tak ludzie nie zgłupieją. A jeśli tak będzie trzeba będzie to powstrzymać i obiecuję że gdy taki świat się kiedyś stanie to będę się starał to zmienić.
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Heja skarby
Tak jeszcze tu jestem i się nie poddam.
Miłego dzionka lub nocki.
Dozoba 😈😇.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top