Rozdział 2

Adam wstał wypoczęty jak nigdy w życiu. Obudził się jednak wcześnie, ale czuł się świetnie. Właśnie wstawił sobie herbatę gdy nagle wybiegła jego siostra z przerażeniem na twarzy. Co znowu? Pomyślał Adam

- Boże tam jest. Boże Adam. Powiedziała Maja. Nie mogła z siebie wydusić ani słowa.

- Kto tam jest?  Spytał.
Co tam mogło być? Włamywacz? Szczur?  Robak? Myślał Adam.

- Szop.

A jednak. Bliźniacy mieli rację. Dużo się może stać na wsi. Myślałem że żartują. A może to ich sprawka i teraz się śmieją?  Nie przecież szopy są niebezpieczne. Boże no właśnie niebezpieczne.

- A co ja mam zrobić?
Powiedział zmartwiony, zdesperowany, ale i trochę rozśmieszony tą sytuacją.

- Skąd mam wiedzieć?  Ty jesteś dorosły nie ja.

- To nic nie znaczy że jestem dorosły. Co mam zrobić?  Ubrać jakąś zbroję i iść go wypuścić przez okno?

- Tak właśnie to masz zrobić. Tylko bąć cicho bo obudzisz resztę.

- Dobra ale idziesz ze mną.
Powiedział Adam. Wolał mieć kogoś przy sobie.

- Ale ty idziesz pierwszy.
Powiedziała Maja z uśmiechem.

- Niech będzie.

Adam wzią garnek na głowę, ubrał kamizelkę, założył trampki i wyciągnął patelnie do obrony. Wyglądał przekomicznie, ale nie chciał oberwać od szopa.

- Czemu akurat patelnia?
Spytała zaciekawiona Maja.

- Przecież nie wezmę noża kuchennego. Nie chce go zabić tylko wypłoszyć.

Adam powoli szedł z swoją "zbroją" i patelnią, a z każdym krokiem bardziej trzęsły mu się ręce. Czy kiedyś wspomniałam że jego życie jest szalone?
Chyba nie więc teraz mówię. Jego życie jest szalone. Maja po cichu się śmiała bo ta sytuacja naprawdę ją śmieszyła.

- Będziemy się śmiać jak podziurawi ci wszystkie ubrania i rozkruszy kosmetyki.
Powiedział Adam z uśmiechem.

Maja wkurzona tym zdaniem odpowiedziała.

- Będę się śmiać jak ten szop skoczy na ciebie a ty będziesz biegał po moim pokoju krzycząc na cały dom.

Adam spoważniał i bardziej zaczął się obawiać tego planu. Oby rodzice się nie obudzili pomyślał.

Nagle bliźniacy wyszli z swojego pokoju i zaczęli ryczeć z śmiechu. Adam wszedł do ich pokoju z Mają gdzie oni padli aż na podłogę. No jeszcze ich tu brakowało do kolekcji pomyślał.

- Uciszcie się bo obudzicie rodziców. Powiedział spokojnie. Gdy się uspokojli usiedli na łóżko.

- Co się dzieje z rana? 
Spytał Ziutek z usmiechem. Ogólnie oboje się szczerzyli od ucha do ucha.

- Więc tak ee w pokoju Maji jest nie proszony gość. Dlatego wziąłem broń, ubrałem coś żeby mnie nie skrzywdził i go wygonie.

- Z patelnią?
Spytał Kazik z szerokim uśmiechem.

- Tak z patelnią chyba nie z nożem kuchennym.

- A kto konkretnie tam jest?

- Szop.
Odpowiedziała Maja.

Bliźniacy nie mogli powstrzymać śmiechu.

- Mówiliśmy Adaś mówiliśmy że coś może się stać.
Mówił Ziutek z śmiechem.

- Dobra mieliście rację. A teraz może choćmy tam i go wygońmy zamiast śmiać się w niebogłosy? I proszę bądźcie cicho bo obudzicie rodziców.

- Jak to my?  Ty jesteś dorosły to ty tam idź. Powiedział Kazik.

- To nic nie znaczy że jestem dorosły w takich sprawach. Chodźcie ze mną to będę miał towarzystwo jakby mi się coś stało.

- Dobra chodźmy rodzina musi się trzymać razem.
Powiedziała Maja.
Wszyscy się zebrali i ubrali coś w podobie do Adama. Rodzice jeszcze się nie obudzili na szczęście.

- Gdzie on konkretnie jest?

- W szafie.

Dobrze. Plan mieli taki. Krok pierwszy wejść i otworzyć okno. Krok drugi ostrożnie otworzyć szafę i przygotować się jakby szop chciał zaatakować. Krok trzeci wziąść patelnie przed siebie i lekkimi ruchami machać w stronę szopa by wyszedł przez okno. Krok czwarty zamknąć okno i nie wzbudzać żadnych podejrzeń gdyby rodzice się obudzili. Krok piąty przy wszystkich punktach trzymać zimną krew i się nie wycofywać chyba że szop zaatakuje wtedy niech się dzieje co ma się dziać. Plan idealny. Tylko że teraz trzeba go wpleść w życie a to nie było takie łatwe.

- Dobrze zaczynamy. Gotowi? 
Spytał z poważną miną i co chwile spoglądał na nich.

- Gotowi.

Adam wszedł z trzęsącą ręką musiał się opanować. Otworzył okno w pokoju Maji. Następnie podszedł do szafy z strachem. Obejrzał się za siebie. Jego rodzeństwo miało strachliwe miny. Potem złapał za rączkę od szafy i ostrożnie otworzył. Wyskoczył z niej mały słodki szop, ale jakoś Adam nie miał do niego zaufania. Dobrze teraz krok trzeci pomyślał. Podszedł trochę bliżej i wymachiwał w stronę szopa patelnią aby się cofną do okna. Szop posłusznie cofał się w stronę okna. Szop posłusznie cofał się w stronę okna i po chwili sam wyskoczył. Adam i jego rodzeństwo odetchneło z ulgą.

- Jak go nazwiemy? 
Spytał Kazik.

- On tu nie będzie mieszkał. Powiedziała Maja.

- Wiem, ale z pewnością będzie przychodził na podwórko i wypada dać mu jakieś imię.

- Może Eustachy?
Spytał Ziutek z uśmiechem.

- Niech będzie.
Wszyscy się zgodzili, a następnie już chcieli wychodzić gdy nagle ktoś wszedł.
Mama miała zdziwioną minę do reszty lecz po chwili wyglądała jakby miała paść z śmiechu.

- W co się bawicie z rana?

- W rycerzy i księżniczki. Ja, Kazik i Ziutek jesteśmy rycerzami i ratujemy Maje przed wielkim potworem szopem. Powiedział Adam niezręcznie.

- Z rana?

- Tak.

Powiedzieli wszyscy jednocześnie.
Mama się zaśmiała i żekła.

- Okej tylko zjećcie najpierw śniadanie.

Po tych słowach wyszła z uśmiechem. Rodzeństwo popatrzyło się na siebie, a po tym zaczęli się śmiać w niebogłosy.

Ciekawe czy Eustachy wróci. Jeśli wróci oby nie na oczach rodziców bo wszyscy będą mieć przekichane. Po tej przygodzie wszyscy poszli zjeść śniadanie.
Adam miał dzisiaj w planach czekanie jak szef zadzwoni choć nie robił sobie takiej wielkiej nadziei ponieważ spotkanie z nim miał wczoraj i to jest mało prawdopodobne że zadzwoni po pierwszym dniu. Lecz różne rzeczy się dzieją na świecie. Niespodziewane i spodziewane po prostu czasem do życia wystarczy tylko dobre nastawienie.

Wszyscy dorośli mówią że życie nie jest takie łatwe i że dzieje się dużo złych rzeczy na tym świecie co jest prawdą, ale takie nastawienie według mnie autorki oraz Adama nie jest za bardzo drastyczne? Każdy może zmieniać świat na lepsze. Czy to poprzez powieści literackie czy przez śpiewanie piosenek kulturowych. Dwunastolatka może śpiewać na Eurowizji i dwunastolatka może wydać książkę. Tylko że do tego potrzebne są bardzo duże chęci jak i również praca. Lecz sami przyznajcie jeśli człowiek chce i się postara na sto procent to może. Dla chcącego nic trudnego. Każdy może być kim chce i każdy jest inny. Gdyby wszyscy byli tacy sami świat byłby szary i ponury.

Czy mieliście kiedyś w młodszych latach plasteline? Wiem że tak. Więc czy kiedyś wszystkie kolory zmieszaliście z sobą?  Jeśli tak to wiecie jaki był rezultat. Powstała kulka szarości a jeśli nie wyszedł wam szary to z pewnością jakiś ciemny bagienny odcień. Macie logikę. Gdy wszystkie różne kolorowe kawałki plasteliny się połączyło w jedno i to samo powstał ciemnoszary odcień plasteliny. No więc tak jest na świecie.

- Halo?  Ziemia do Adama. Znowu się zamyśliłeś?
Spytała mama.

- Tak wiem często mi się to zdarza. Powiedział z uśmiechem.
Była to prawda. Często Adam znikał z tego świata i zagłębiał się w własnych myślach przemyślając różne rzeczy. Pozatym zawsze lubił mieć plan. Krok po kroku do celu, a czas się nie liczy.

- Jedziesz z nami do miasta Adaś?

- A jedziemy siedmio-osobowym ałtem taty tak?

- Tak. Przecież inaczej z tobą się nie zmieścimy.

- Nie chce robić problemu mamo, a i tak czekam na telefon od szefa.

- Nie robisz problemu jedziesz z nami bez żadnych ale. Będzie fajnie. Tylko zagęszczaj ruchy. Będziemy za 5 minut czekać w samochodzie.

- Dobrze.

Adam bardzo lubił rozmawiać z ludźmi. Tylko że jest jeden problem. Oni nie lubili z nim rozmawiać. Myślą że chyba coś bierze że jest taki szczęśliwy.  Nie!  Po prostu uwielbia żartować i się wygłupiać. Niektórzy  ludzie idą przez miasto z taką miną jakby szli na pogrzeb. Nienawidził tego. Dlatego do nich się uśmiechał, wyglumiał, a czasem robił nawet śmieszne przypały żeby się uśmiechneli. Lecz oni nawet się nie uśmiechneli do niego po prostu szli dalej.

Niektórzy oczywiście się uśmiechali i śmiali się razem z nim,  ale Adam takich ludzi nie za często napotykał. A jeśli spotykał to cieszył się każdą nawet najmniejszą chwilą. W sumie żyje dla takich chwil by się uśmiechać i cieszyć z małych rzeczy.

- Już już idę sekunda.
Powiedział Adam ubierając coś bardziej do miasta.

- To szybko bo powiem tacie byśmy pojechali do miasta bez ciebie! Powiedział Kazik, a Ziutek się zaśmiał.

Adam przyspieszył ruchy i już wychodził z domu lecz wrócił się po telefon. Wolał go mieć przy sobie jak gdyby szef jednak zadzwonił. Wsiadł do auta z rodziną i zapiął pasy. Bezpieczeństwo przede wszystkim.

- A gdzie mieliście w planach pojechać? 
Spytał zaciekawiony.

- Muszę najpierw coś załatwić z internetem bo ostatnio szwankuje. Chce to załatwić z rana bo zawsze tam jest sporo ludzi w kolejkach. Po tym pojedziemy do spożywczego na zakupy. A następnie do parku rozrywki jak będziecie grzeczni. To ma być miły dzień macie niczego nie zepsuć.
Mama spojrzała na bliźniaków.

- Sugerujesz coś mamo?
Spytał Kazik.

- No właśnie. My zawsze jesteśmy grzeczni.
Dołączył Ziutek.

- A czy ja coś mówię?
Bliźniacy już się nie odezwali niewiedząc co odpowiedzieć. Adam lekko się uśmiechnął.

Bliźniacy prawie niczym się nie różnili. Kazik i Ziutek to cwane bestie że tak powiem. Jak wcześniej powiedziałam niczym się prawie nie różnili lecz w tamtym zdaniu chodziło mi o wygląd. Oboje mieli rozczochrane czupryny,  ten sam kolor oczu,  takie same uszy, usta i nos,  ten sam uśmiech jedyne co ich różniło z wyglądu to że Ziutek miał kilka piegów na nosie. Styl ubioru mieli też bardzo podobny. Zazwyczaj chodzili w kolorowych ciuchach,  od czasu do czasu zakładali ciemniejszy ubiór. Z kolei charaktery mieli również podobne, ale nie ukrywam że jest w nim troszeczkę większa różnica niż w wyglądzie.

Jeśli chodzi o humor, figle i śmiechy to mieli takie same. Jednakże poza tym jest kilka różnic. Kazik ma bardzo dobrą pamięć w porównaniu do Ziutka. Chciałby założyć swój własny warsztat mechaniczny. Ogólnie jest dobrym chłopcem w szkole lecz podobnie jak Adam kiedyś gdy był młodszy nie ma za dużo przyjaciół. W sumie tak samo jak Ziutek. Mają tylko siebie. Kazik umie być silny emocjonalnie. Jeśli potrzeba umie być jak kamień. Lecz to nie znaczy że nie ma uczuć. Umie również wesprzeć i pocieszyć. Nie lubi gdy ktoś go nie słucha. Lubi być w centrum uwagi lecz w dobrym sensie.  Potrafi też być zazdrosny i nieczuły. Lecz to tylko w niektórych chwilach. Lubi majsterkować coś naprawiać i pomagać innym. Gdy jednak się go porządnie wkurzy lepiej się nie zbliżać. No lecz każdy ma jakieś dobre cechy i trochę mniej dobre.

Ziutek jest bardzo pomysłowy i cwanym chłopcem. Lecz do prymusów nie należy. Marzy o tym by zostać architektem. Chciałby projektować wnętrze domów. Chce to robić by pomóc ludzią aby lepiej im się żyło. Lecz także chcę to robić sam z siebie ponieważ lubi projektować. W porównaniu do Kazika który umie być jak kamień nie radzi sobie z uczuciami. Nad wszystkim stara się panować lecz to mu nie wychodzi. Gdy jest mu smutno płacze, gdy jest szczęśliwy skacze z radości, a gdy jest wkurzony zmienia się w demona. Jakby dawny Ziutek wyszedł z siebie stanął sobie obok,  a w jego ciele zostałby demon. Właśnie Kazika i Ziutka łączyła też ta sama złość. Czasem był po prostu również przewrażliwiony. Starał się być odważny, ale gdy przyjdzie co do czego by z kimś porozmawiać kogo on lubił zaczynał się jąkać. Z tego wynika że był czasem nie śmiały w porównaniu do Kazika. Często zapominał o niektórych rzeczach. Lubił rysować i czasem pisać. Nie lubił gdy mu w czymś przeszkadzano. Obojętnie co to było czy słuchanie muzyki czy odrabianie lekcji. Lubił kończyć to co zaczął. Był pracowity w porównaniu do Kazika który czasem się lenił.

Ogólnie bliźniacy uzupełniają się całkowicie. Dogadywali się z sobą zawsze i wszędzie. Jeśli się kłócili to nie minęła godzina już się godzą. Adam bardzo lubił ich obojga tak samo, ale czasem potrafili go wkurzyć pomimo tego że jest cierpliwy. Da się z nimi przeżyć.
Lubią się wygłupiać tak jak Adam i czasem razem wpadają na takie szalone pomysły że po prostu człowiek zamiast się wkurzyć uśmiecha się oraz śmieję. Dzięki nim życie staje się o wiele ciekawsze.

Oczywiście to od twojego nastawienia oraz czynów zależy na ile szalone i ciekawe jest twoje życie.
Adam włożył ręce do kieszeń w spodniach i wyczuł że leżały tam gumy. Fajnie pożuje sobie je gdy mama będzie coś załatwiać z tym internetem pomyślał. Zbliżali się już do pierwszego punktu ich podróży. 5 minut później wynieśli z samochodu.

- Dobrze. Wejdziemy ja pójdę do jednej pani a wy z boku poczekacie. Żadnych wygłupów. Zrozumiano? Mama spojrzała na nas spokojnym spojrzeniem.

- Tak.
Powiedzieliśmy chórem.

Weszliśmy do całkiem średniego budynku. Były tam biórka,  komputery i inne tym podobne. Każdy był czymś zajęty. Czy to przeglądaniem papierów, szukanie czegoś w komputerze lub rozmawianie z klientem który miał z czymś problem.

- Dzień dobry,  dzień dobry,  dzień dobry.
Mówił Adam z uśmiechem każdemu do momentu gdy ojciec go szturchną i posłał takie spojrzenie jakby chciał powiedzieć : Nie mówi się wszystkim dzień dobry. Nie rozumiał czemu się nie mówi. Powiedzieć dzień dobry źle,  nie powiedzieć źle.

Adam czasem nie rozumiał tego świata. Jego uśmiech lekko zmalał. Nawet nikt mu nie odpowiedział. Że co że go nie znają?  Dobra, ale odpowiedzieć dzień dobry mogli. A jednak tego nie zrobili.
Mama stanęła przy biurku pani w bląd włosach i czarnych okularach. Była ubrana w strój urzędowy.

- Dzień dobry.

- Dzień dobry.
Odpowiedziała pani.

- Mamy problemy z naszym internetem. Często się zacina, a ruter czasem iskrami tryska.

- Czy jest taka możliwość że przez przypadek wam spadł lub ktoś przez przypadek nacisną guzik za mocno albo może wpadł do wody?

- To możliwe.

- Czy ma pani określony ruter przy sobie?

- Tak.

- Mogłabym go zobaczyć?

- Oczywiście.

Mama wyciągnęła ruter z torebki. Gdy położyła go na biurku zaczęły z niego lecieć iskry. Bliźniacy zaczęli się do siebie uśmiechnać. A może to ich sprawka?  Spytał Adam sam siebie. Jednakże nie muszą to być oni. Może za szybko ich osądziłem. Może być tak że sam się popsuł. Nic nie trwa wiecznie. Adam wyciągną gumę i zaczął rzuć. Rodzeństwo spojrzało się na niego z słodkimi oczkami.

- Co? 
Spytał szeptem.

- Co rzujesz?

- Gumę.

- A dasz? 
Spytali jednocześnie.

- A dam.
Powiedział z uśmiechem

- Mógłbym też dostać?
Spytał szeptem tata.

- Pewnie.

Wszyscy rzuli sobie gumę podczas gdy pani i mama prowadzili rozmowę o internecie. Adam wpadł na pomysł by również ich poczęstować.

- Mamo chcesz gumę?
Spytał szeptem gdy pani sprawdzała papiery kiedy kupili ten ruter.

- Nie,  nie chce.
Odpowiedziała.

- Chce pani gumę? 
Spytał Adam grzecznie panią lecz pani nie odpowiedziała tylko popatrzyła się na niego krzywo.

- Adam wyjć z rodzeństwem i poczekajcie na nas przed budynkiem. Powiedziała mama z uśmiechem lecz było widać że się trochę wkurzyła.

Adam tylko kiwną głową i posłał rodzeństwu takie spojrzenie jakby chciał powiedzieć : choćcie.

- Przepraszam za niego. Ma trochę inne spojrzenie na świat i zachowania. Usłyszał za plecami tłumaczenie mamy.
Gdy wyszedł z budynku spytał rodzeństwa bo sam już nie wiedział co źle zrobił.

- Co zrobiłem nie tak? 
Spytał.

- Może po prostu zapytałeś nieznajomą panią czy chce gumę. Odpowiedziała Maja. 

- A co w tym złego?

- No bo nie znałeś tej osoby. Powiedział Kazik.
- No i?

- I się nie pyta nieznajomych czy chcą gumę bo mogą sobie na przykład pomyśleć że chcesz ich otruć czy coś. Powiedział Ziutek.

- Przecież wszyscy rzuli to chciałem się grzecznie spytać nje?

- Ale nieznajomych się nie pyta.

- Czemu?

- Bo to nieznajomi. Powiedziała Maja.

Adam zrezygnowany westchnął. Nic złego nie zrobił. A mówią jakbym zdemolował cały budynek. Czemu społeczeństwo jest takie?  Nie może być każdy dla siebie miły i rzyczliwy?  A nie każdy jest oschły lub obojętny dla tego człowieka którego nie zna a tylko przychodzi do niego jak coś potrzeba. Adam poczekał z rodzeństwem a następnie musiał odbyć rozmowę z rodzicami.

- Nic złego nie zrobiłem.
Bronił się Adam.

- Ta pani poczuła się niekomfortowo. Odpowiedziała mama.

- Niepotrzebnie. Chciałem tylko być przyjazny i rzyczliwy.

- Ale to nieznajoma osoba.
Powiedział tata.

- I co w tym związku? 
Spytał lekko wkurzony.

- A to że nie można proponować gumy lub czegoś innego nieznajomym bo mogą poczuć się niekomfortowo.

Adam odkrył że ta rozmowa nie ma sensu bo i tak nie wygra więc już się nie odezwał na ten temat. Spoglądał z założonym rękami w okno i od czasu do czasu zerkał na Maje która pisała z kimś. Telefon to prawie całe jej życie. Chociaż Adam dawał jej wykłady że jest coś poza telefonem ona nadal go nie słuchała.

Jest chyba uzależniona. Zresztą jak większość ludzi na tym świecie. Wszędzie go ze sobą nosi, a jak ktoś chociażby dotknie jej własności bez pozwolenia to lepiej nie podchodzić. Maja ogólnie jest fajną osóbką. Uwielbia się śmiać i żartować zresztą jak pozostałe rodzeństwo. Tylko że ten telefon tak jej zabiera czas że aż czasem mi jej szkoda.
Również jak pozostałe jej rodzeństwo jest brunetką o niebieskich oczach. Jak Ziutek posiada trochę piegów na nosie. Ubierała się zwykle w dżinsy i jakomś bluzkę lub bluzę. Chodziła w ciemnych kolorach.

Za to Adam ubierał się różnie. Czasem był cały kolorowy,  a czasem ubierał się w ciemny ubiór. Najczęstym jego ubiorem były czarne spodnie,  zielona koszulka z kilkoma gwiazdkami a do tego trampki. Dlaczego trampki?  Według niego są bardzo wygodne. Adam spojrzał przez okno. Znajdowali się już na parkingu koło sklepu spożywczego.

- Pomożecie mi w zakupach dobrze?  Spytała mama.

- Dobrze.

Wyszliśmy z samochodu i wzięliśmy koszyk na zakupy. Mama trzymała listę z zakupami. Wszystko miała po kolei ponumerowane. Dzisiaj w sklepie był duży tłok. Każdy jak zawsze się gdzieś spieszył. W sumie jeśli chodzi o ludzi to jest naturalne.

- Czegoś mam poszukać?
  Spytał Adam chcący pomóc mamie.

- Możesz poszukać mleka,  masła,  sera, i płatków śniadaniowych ponieważ się skończyły.

- Okej.

- Rodzeństwo ci pomoże. Ja poszukam resztę. Widzimy się przy kasie. Po tych słowach odeszła czegoś szukać. Adam błyskawicznie ułożył sobie w głowie plan.

- Dobra. Kazik znajć masło tylko zobacz na skład czy  nie za tłuste,  Ziutek poszukaj płatków śniadaniowych nie czekoladowe tylko kukurydziane,  Maja odszukaj ser żółty z dziurkami,  a ja pójdę po mleko. Widzimy się przy kasie. Nie gadajcie z podejrzanymi ludźmi.
Wszyscy w trymiga się rozeszli.
Plan idealny powiedział Adam w myślach.

Zawsze tak mówił gdy opracował plan działań w głowie. Ruszył w stronę mrożonek gdzie obok nich stało mleko.

Gdy nagle zza rogu zobaczył niestety znajomą twarz.
Tylko nie ten człowiek proszę no pomyślał Adam. Będzie musiał opracować plan jak się przemknąć niezauważony przez tego tu człowieka.

Dobra on stoi koło mrożonek,  a po prawej jest mleko. Mogę poczekać jak odejdzie lub schować się za kartonami mąki która stoi obok mleka i jednym płynnym ruchem chwycić napój od krowy.

A następnie uciec jak najdalej aby tylko nie rozmawiać z tą osobą. To może najpierw poczekam 5 minut,  a jak nie odejdzie wdroże plan b.

Adam poczekał chwilę lecz dana osoba nie odeszła z dotychczasowego miejsca. Co on nie może się zdecydować czy chce marchewki lub brokuły z mrożonek czy co?
Dobra plan b. 
Adam truchcikiem przemkną się koło pomidorów i schował się za mąką. Już miał sięgnąć mleko lecz przewrócił się. A niech te sznurówki pomyślał.

Nad nim stał ten człowiek patrzący się na niego z góry z tym drwiącym uśmiechem. Adam wstał i uniósł głowę do góry. Był gotowy na nie miłą rozmowę.

- Toż to Mucha.
Powiedział człowiek o czarnym włosiu i niebieskich oczach.
Ubrany był w służbowy strój jakby się gdzieś spieszył lecz gdy zauważył Adama sprawiał wrażenie jakby już nie patrzył na czas. Rozkoszować się każdą chwilą jego niezadowolenia.

A dlaczego?  Tego nikt nie wiedział. Zaczęło to się już od lat dziecięcych. Adam jakoś nie zwracał na niego uwagi ale zdarzało się że już nie wytrzymywał. Na szczęście miał przy sobie Radka.

- We własnej osobie.
Powiedział Adam z uśmiechem. Skoro się z nim spotkał to niech będzie sobą. W najgorszych sytuacjach,  najlepiej spróbować się uśmiechnąć.

- Słyszałem że może będziesz pracować w garze słodkości. Praca dla przegrywów.

- Skąd słyszałeś?

Co on mnie stalkuje? Pomyślał. Nie dość że w szkole to jeszcze teraz.

- Mam swoje sposoby. Mniejsza z tym. Być może wiesz lub nie,  ale moja firma żelkoland połączy się z firmą pana Krystiana Konarskiego i stworzymy jedną wielką organizację.

- Skoro sądzisz że to praca dla przegrywów i wogule to czemu łączysz się z tą firmą?

- Jak to po co?  Dla pieniędzy. Jeśli stworzymy jedną wielką organizację będziemy razem produkować więcej słodyczy. A więcej słodyczy to więcej produktu a więcej produktu to więcej pieniędzy. Jeśli coś wejdzie nowego do sklepu coś bardziej słodkiego,  chemicznego to ludzie szaleją żeby to kupić. Ogólnie moje słodycze to sama chemia,  ale to co jak dostaje miliony złotych.

- A to że zwiększa się ilość otyłych.

- To nie moja sprawa. Nie mój problem. Dobra Mucha. Nie mam w sumie aż tyle czasu by z tobą tak sobie gawiedzić. Powodzenia w twoim nie udanym życiu.

- Moje życie jest w pełni udane wiesz?  Powiedział leciutko wkurzony.

- Jesteś jak zawsze dziecinny. Nic ci się nie udaje w życiu. Na ilu byłeś uczelniach i ci się nie powiodło?  Trzech,  czterech?  Mieszkasz nadal z rodziną,  a jesteś dorosły. Nie masz nawet dziewczyny bo żadna cię nie chciała wsumie się nie dziwię. Chcesz zmieniać świat na lepsze choć nawet nie umiesz zapanować nad swoim życiem.
Drwił Karol z Adama.

Adam zacisną pięści. Zwykle był spokojny i cierpliwy, ale Karol doprowadził go do tego stanu że chciał mu oddać. Chciał ale Kazik się zjawił.

- Hej mama czeka, a ty gadasz sobie z kimś.

- A mała pogawędka kolegów z szkoły nie Adam? 
Spytał z szyderczym uśmiechem.

- Tak,  rozmowa kolegów.

- To się żegnaj bo pójdziemy bez ciebie.

Po tych słowach Kazik poszedł do mamy.

- Dozobaczenia Mucha.
Po pożegnaniu odszedł. Nazywał się on Karol Kowalski.

- Nara,  nie wracaj.
Powiedział Adam pod nosem,  wziął mleko i ruszył w kierunku kasy.

Lecz gdy dotarł aż go zatkało. Nie było tak jak wcześniej. Wszystko się zmieniło. No prawie. Były normalne kolejki ale kasy się zmieniły. Nie było przy nich kasjerów. Wyglądało to jak robot. No tak jakby robot. Gdy przyszła nasza kolej podeszła do nas miła pani o rudych włosach i zaprowadziła do wolnych z ośmiu kas.

- Dzień dobry. Jeśli państwo nie wiedzą jak się obsłużyć już tłumaczę. To samodzielna kasa. Kasujecie państwo sami produkt o tak. A maszyna zapisuję to na tym monitorze. Niech państwo się nie pakuje z zakupami dopóki wszystkiego nie skasujecie. Gdy skasujecie płacicie kartą kredytową i z tego tu otworu wyskoczy paragon i wtedy możecie spakować żywność. Życzę miłego dnia.

- Wow. Pierwszy raz widzę coś takiego.
Powiedział Adam.

- Niedawno weszły do kilku sklepów. Niedługo będą wszędzie. W każdym sklepie,  restauracji nawet na stacji benzynowej.

- Ale to może skutkować bezrobociem  wielu osób.
Powiedział nie mogąc się powstrzymać by nie wyrazić swojej opinii.

- Może ma pan rację. No lecz wszystko idzie do przodu. Technologia to przyszłość proszę pana.

Adam zamrugał kilkakrotnie niemuc uwierzyć. Co się dzieje z tym światem? Oby tylko nie było takiej przyszłości jak Adam teraz sobie pomyślał. Jednakże jego namysły przerwał dzwonek z telefonu. Adam wyjął z kieszeni użądzenie komunikacyjne.

O boże to szef!

No na razie jeszcze nie szef lecz możliwe że będzie nim dla Adama lada moment. Odszedł o krok od rodziny by nie wzbudzać jakichkolwiek podejrzeń i wcisną "odbierz"

- Dzień dobry czy dodzwoniłem się do Muchy?

- Tak to ja.
Odpowiedział i dodał pytanie w myślach które powstrzymał się by nie zadać : Wie pan że posiadam imię?

- Więc. Przyjmuje cię. Dzisiaj gdzieś pod wieczór mój kolega przywiezie ci strój roboczy. Tylko powiedz mi gdzie mieszkasz?

- A nie mogę odebrać tego stroju jutro?  Sam. W firmie?

- Nie bo ja nie mam czasu na takie rzeczy. Mów,  nie mam całego dnia.

- A może ja sam przyjadę?  To nie problem.

- Ktoś ci przywiezie!  I nie chce słyszeć wymówek!

Jezu chryste no dobrze tylko się nie drzyj powiedział w myślach Adam. Wiedział że nie odpuści więc czy to mu się podobało czy nie i tak musiałby odpowiedzieć.

- Sosenka 23 to taka wieś na pewno pan kojarzy.

- Tak. Dobrze. Zaczynasz jutro od 07.00 do 15.00 będziesz przenosił skrzynki z słodyczami do tirów. I zanim zapytasz nie, nie możesz zmieniać zajęcia. Chyba że ja tak zdecyduje. Zrozumiano?

- Tak. Wszystko jasne jak słońce.
Po tych słowach rozmowa się zakończyła.

Adam tryskał radością. Wreszcie dostał pracę. I to całkiem niezłą.
Karol ma o tym inne zdanie : że to praca dla przegrywów. Dla tych którzy nie mają wyjścia. A może ma rację?

Nie. Nie myśl tak dużo Adam. Idź dalej i nie patrz na fałszywych ludzi bo to ci tylko truje życie. Adam  dołączył do rodziny i w trymiga już znajdowali się w aucie.

- No to park rozrywki dzieci. Powiedziała mama.

Wszyscy wyrazili radość. Jeszcze do niego mama coś powiedziała lecz Adam zagłębił się w myślach i słowach które powiedział mu Karol. "Jesteś jak zawsze dziecinny ". To zdanie trochę zabolało. Adam wiedział że to idiota lecz nie mógł powstrzymać myśli.
" Na ilu byłeś uczelniach i ci się nie powiodło? Trzech,  czterech? "
Adam był w kółko uśmiechnięty,  pozytywny,  sprytny i pomysłowy lecz tylko jedna osoba mogła go zdołować na jakiś czas. A był nią Karol. Często w szkole go upokażał,  dołował,  ale Adam miał swoje cytaty.

Każda godzina smutku jest straconą godziną.

Krok po kroku do celu,  a czas się nie liczy.

Życie jest za krótkie żeby się smucić.

I jakoś życie szło. Ciekawi mnie co będzie z tymi dwoma firmami. Jeśli się złączą równie dobrze możebyć koniec świata. Muszę wytłumaczyć panu Krystianowi że to zły pomysł wiązać się z firmą Karola. No jakoś to  będzie. Może to wyjdzie może nie. W sumie musi się udać bo inaczej może się zwiększyć ilość otyłych i będę codziennie widywał tego idiotę. Nie o to chodzi że kto jest otyły to jest gorszy. Chodzi o to że otyłość może czasami wywoływać choroby. Kto by chciał żeby inni ludzie byli chorzy,  cierpieli i zmagali się z różnymi innymi przeszkodami zakładanymi przez nasz sam organizm?  Chyba  psychopaci.

Pół godzinki później byliśmy już na miejscu. Park rozrywki. Adam popatrzył się na wielką kolejkę górską.

- Dla takich chwil żyje.
Powiedział Adam pod nosem z uśmiechem.

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Heja. 
Witam z lekkim ukłonem na moim 2 rozdziale huhu.
Jeśli ci się spodobało a nawet jak nie napisz co o nim sądzisz i czy cię zaciekawił.
Kiedy będzie następny rozdział?  Hmmm... gdy będzie to się dowiecie.
To na tyle.
Miłego dnia 😈😇.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top