✗ 42
Daisy
- Po prostu stąd spieprzaj, nie chce cię widzieć. - warknęłam, pozwalając płynąc łzom po moich policzkach. - Jedyne, co zrobiłeś tymi swoimi uczuciami, to spieprzenie wszystkiego na czym mi zależało, dodatkowo raniąc i uświadamiając, że kolejny raz zachowałam się, jak skończona idiotka. - dodałam, patrząc się z wyrzutem na Louisa, który stał w drzwiach mojego pokoju. Wiedziałam już wszystko, a moje serce leżało podeptane pod moimi stopami.
- Daisy, proszę... - zaczął, ale nie chciałam go już widzieć.
- Posłuchaj facet. - Samantha przejęła inicjatywę, widząc w jakim stanie jestem. - Musisz być głupi, albo być po prostu głupim chujem, żeby chcieć z nią jeszcze rozmawiać. Nie widzisz tego? Spieprzaj stąd, póki jestem grzeczna i pofatygują się powiedzieć Harry'emu, że nie jest tutaj mile widziany. Do widzenia. - dodała, zatrzaskując mu drzwi przed nosem. Otoczyła mnie opiekuńczo ramieniem. Oparłam o nie głowę, zagryzając wargę, aby nie szlochać.
- Obiecałam sobie, że nie zaufam mu od nowa, a to zrobiłam, wszystko odżyło, a ja głupia nie zauważyłam, że znowu wpadłam. - powiedziałam, gdy posadziła mnie na moim łóżku. - Gdy był obok, nawet przez myśl mi nie przeszło, że coś kombinuje. - dodałam, patrząc się na blondynkę.
- Uspokój się już, płaczem sobie nie pomożesz. - powiedziała. - Jeszcze pokażesz mu, co stracił i że mógł być z tobą szczery. - dodała.
- Nie wiem, czy będę wstanie. - przyznałam, przytulając poduszkę do brzucha.
- Będziesz. - stwierdziła. - A teraz zamówimy pizzę, nie znam lepszego lekarstwa na wszystko. - dodała, wyjmując swój telefon z kieszeni.
- Dwie, już nie mam po co ładnie wyglądać. - mruknęłam, opadając na łóżko całkiem bezsilnie.
***
Tamten wieczór minął powoli, choć wolałabym, aby się tak nie dłużył. Jadłam pizzę i oglądałam, jakieś beznamiętne, słabe produkcje w towarzystwie Samanthy, coś wolałam pobyć w samotności i poużalać się nad sobą. Wiedziałam, że nie powinnam, ale chyba tego potrzebowałam. Czułam w środku dziwną pustkę i ból, których nie dało się tak zwyczajnie opisać słowami, ani zagrać przed kamerą. Nie umiałam też dobrze zamaskować tego, co się ze mną działo. Po prostu nie potrafiłam.
- Hej, wszystko dobrze? - ocknęłam się z zawieszenia, w którym utknęłam, gdy blondynka szturchnęła mnie w ramię.
- Chyba t-tak. - przyznałam, obejmując się dłońmi. - Po prostu jestem zmęczona, chyba pójdę wykąpać i spać. - dodałam, obserwując reakcję przyjaciółki.
- Tylko nie rób niczego głupiego.
- Dobrze. - wstałam z łóżka i ruszyłam w kierunku łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi, rzuciłam ubrania i weszłam pod prysznic. Ciepła woda parzyła moja skórę, a zimna przyjemnie chłodziła, a ja stałam pod strumieniem i płakałam. Czułam się beznadziejnie, a nawet gorzej. Próbowałam zmyć z siebie jego dotyk, ale to nie było takie łatwe, jakie się wydawało. Wciąż czułam na sobie jego usta i oddech, a tego nie chciałam. Chciałam zapomnieć. Odejść i nigdy nie wracać, a pewnie będę musiała codziennie oglądać jego twarz i znosić to wszystko na nowo. Dostałam nauczkę w liceum, ale widocznie się niczego nie nauczyłam, bo ponownie dałam się wykorzystać. Pokochałam znowu tego dupka, zapominając o rozsądku i jakichkolwiek przypuszczeniach.
~*~
dramy pisze sie o wiele szybciej niż coś innego, cri
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top