✗ 30

Harry

Było późno, gdy na chwiejących nogach wchodziłem do apartamentowca, w którym rodzice wynajmowali mi mieszkanie. Nie mogłem zaprzeczyć, że nie czułem się trzeźwy, bo tak nie było, ale daleko mi było do stanu, w jakim ostatnio znalazła mnie Daisy. Trzymałem ją na rękach, bo delikatnie mówiąc wypiła zbyt dużo wina. Nie miałem jej tego za złe, bo przynajmniej mogłem z nią normalnie porozmawiać, a przynajmniej spróbować. Rzuciłem przelotne spojrzenie odźwiernemu i wcisnąłem przycisk przywołujący windę. Wszedłem do środka, gdy jeżdżące pudło oznajmiło, iż znajduje się na parterze, a potem w akompaniamencie irytującej melodii dotarłem na swoje piętro. Wyjąłem z kieszeni spodni klucz i przekręciłem go w zamku, a gdy już byliśmy w środku, zaświeciłem światło. Zrzuciłem buty, położyłem dziewczynę na kanapie w salonie i poszedłem przygotować jej moje łóżko w sypialni do spania.  

- Harry... - pojawiła się w drzwiach, gdy sprzątałem szybko swoje bokserki i inne ubrania. Dostała czkawki, przez co zachichotała cicho, a potem potykając się o własne nogi, wpadła w moje ramiona. Pogładziłem jej policzek z lekko rozchylonymi ustami, a ona wykorzystując chwilę mojej nieuwagi wpiła się mocno w moje usta. - Kochaj się ze mną, Harry... Proszę... - dodała, opierając swoje czoło o moje.

Uśmiechnąłem się przelotnie sam do siebie, a potem odsunąłem ją lekko od siebie. Tylko, gdy będziesz trzeźwa, słońce. 

- Jesteś zmęczona, Daisy. Idź spać. - zbyłem ją lekko, przez co wypchnęła dolną wargę do przodu, zaplatając ramiona na mojej szyi. - Daisy, mówię coś do ciebie. - rzuciłem już chłodniejszym tonem, a ona odsunęła się, a potem przewróciła oczami. Nie prowokuj, kochanie. 

- Kiedyś taki nie byłeś. - stwierdziła bezceremonialnie i rozsunęła zamek swojej sukienki, odwracając się do mnie plecami. Zrzuciła ją z siebie, a ja powstrzymując się jak najbardziej potrafiłem, podałem jej swoją koszulkę, pomogłem się położyć, pocałowałem w czoło i wyszedłem z pokoju, gasząc światło. Oparłem się o drzwi, przeczesując palcami włosy. Potem potarłem twarz dłonią, przetwarzając to, co stało się w ciągu ostatnich kilku minut. Odwiązałem uwierający mnie krawat i odpiąłem guzik w koszuli, dając sobie trochę swobody. Pokonałem drogę do salonu powolnym krokiem i zamiast od razu się położyć, podszedłem do barku z alkoholem, jaki tam przetrzymywałem i zabrałem butelkę wódki razem z colą i szklanką. usiadłem w fotelu obok stolika i położyłem wszystko na szklanej powierzchni. Najpierw odkręciłem zakrętkę i upiłem małego łyka, krzywiąc się przy tym lekko, a potem zmieszałem wszystko w jednego drinka i oparłem się o fotel, przymykając powieki. Próbowałem oczyścić rozum z myśli, ale jak na złość mi to nie wychodziło. Było ich zbyt dużo i wszystkie dotyczyły Daisy. Tylko i wyłącznie jej. Upiłem kolejnego łyka, przeczesując dodatkowo palcami włosy. Styles, zbierz się do kupy, bo inaczej będzie z tobą źle. 

Przechyliłem szklankę mocniej i wypiłem drinka do końca, a potem zrobiłem kolejnego. Nie myślałem nad konsekwencjami, kacem i jutrem, bo na pewno tak by było tylko piłem, myśląc i myśląc, aż w końcu zostawiłem pustą butelkę, zrzuciłem z siebie koszulę wraz ze spodniami i poszedłem spać na kanapie, która tym razem okazał się wyjątkowo wygodna. 

~*~

24 rozdziały do końca, nananana

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top