✗ 25
Harry
- Myślisz, że to dobry pomysł? - zapytałem, gdy staliśmy przed wejściem na uczelnie. Dzisiaj pogoda była wyjątkowo piękna, przez co wszyscy, włącznie z nami zwlekali jak najdłużej z przekroczeniem progu drzwi wejściowych wiekowego budynku. Strzepałem popiół z papierosa, patrząc się na Irlandczyka i Liama, którzy złapali mnie po drodze. Zmierzyłem Nialla wzrokiem, a ten westchnął ciężko.
- No jasne, że dobry, w końcu to ja na to wpadłem. - wzruszył ramionami, na co prychnąłem cicho. - Prawda jest taka, że gdyby nie ta cała Samantha, a wcześniej ja, to w ogóle byś na nią nie spojrzał, a teraz nie latał jak jakiś zakochany kundel. - dodał, wywyższając się, a ja przewróciłem oczami. Nie dość, że musiałem go znosić podczas trwania studiów, to jeszcze w liceum. Tak, dobrze pomyśleliście. Chodziłem z nim i Liamem do jednego liceum, Louis dołączył do nas w klasie maturalnej, a potem jak się okazało wszyscy wybraliśmy jeden i ten sam kierunek.
- Samanthcie mam za co dziękować, tobie raczej nie. - stwierdziłem, a on udał urażonego, wywołując mój śmiech. To tamta pokręcona blondynka popchnęła Daisy w moją stronę, zmieniając jej styl na nieco bardziej wyzywający, ucząc, jak dobrze się malować i jakie gesty wykonywać, aby to tam się podobało. Nauki nie poszły w las, bo za dziewczyną zaczęło oglądać się coraz więcej chłopców, aż w końcu poprosiłem ją o chodzenie, a potem tylko patrzyłem jak mi zazdroszczą. Szkoda tylko, że już wtedy nie zmieniłem swoich zamiarów, tylko błądziłem jak ślepiec w tej pieprzonej mgle.
- Jak to nie, a kto powiedział wtedy na stołówce 'ale zrobiła się z tej Thomson dobra dupa', co? Gdyby nie ja, to nadal bajerowałbyś drużynę cheerleaderek. - zauważył, a tutaj musiałem się z nim zgodzić.
- No dobra, nie unoś się tak, ale i tak ci nie podziękuje. - podsumowałem całą rozmowę, rzucając papierosa pod swoje stopy, aby go przydreptać. - Chodźcie i lepiej dla was, aby wszystko poszło według tego twojego planu, Horan. - dodałem, przeczesując palcami włosy.
- Będzie dobrze, Styles. - szturchnął mnie w bok, gdy przemierzaliśmy korytarze uczelni, przez co zaśmiałem się cicho. Zacząłem rozglądać się dookoła, szukając wzrokiem Daisy. Plan Nialla polegał na tym, abym w ramach rekompensaty za wydzwanianie i wyciągnięcie w środku nocy Daisy z akademika, zaprosił ją na kolację. Na początku w ogóle nie byłem pewny czy to wypali, ale ostatecznie nic nie zaszkodzi spróbować. Miałem nadzieje, że ten wieczór zakończy się śniadaniem i może zachowywałem się, jak dupek, ale po tylu staraniach w liceum i teraźniejszych, mógł mnie trafiać szlag. Nie byłem do tego przyzwyczajony, inne panny po zaledwie kilku słowach bajerowania już były moje i mogłem zrobić z nimi, co mi się tylko zachciało, a w przypadku Daisy musiałem się zaangażować i to dużo bardziej niż myślałem.
- Módl się, aby się zgodziła, inaczej cię ukrzyżuje. - rzuciłem groźnie, a ten uniósł do góry dłonie, jakby chcąc się obronić. Westchnąłem ciężko i skręciłem w prawy korytarz, rozpoczynając od nowa poszukiwania dziewczyny.
***
- Daisy! Daisy! - zawołałem, gdy zobaczyłem dziewczynę, przemierzającą korytarz tuż obok Samanthy i Zacka. Podbiegłem do nich, posyłając dwójce porozumiewawcze spojrzenie. Zack chyba zorientował się, o co chodzi i odciągnął blondynkę, gdzieś pomiędzy innych studentów. - Cześć. - przywitałem się, gdy złapałem oddech. Moja kondycja najwidoczniej z powrotem opadła. Będę musiał zacząć z powrotem biegać.
- Cześć. - przywitała się, mierząc mnie wzrokiem. - Coś się stało? - dodała podejrzliwie.
- Nie, znaczy tak, znaczy nie. - wypaliłem, a potem zaśmialiśmy się z mojego niezdecydowania. Raczej to ja ją do tego zachęciłem. - Mam do ciebie jedno pytanie. - dodałem, wcześniej odchrząkując.
- Słucham. - wzruszyła obojętnie ramionami, albo przynajmniej to miało wyglądać obojętnie. Widziałem, jak jej oczy zaczęły błyszczeć. W duchu uśmiechnąłem się triumfalnie. Podgryzła wargę, uśmiechając się lekko, przez co oblizałem usta, wpatrując się w nią, a potem po prostu zapytałem.
- Wyjdziesz ze mną na kolację?
~*~
Obstawiamy, obstawiamy, obstawiamy, cri
jak wam mija niedziela?
lots of love, Red xo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top