✗ 21
Dopytałam, który pokój należy do nich i pokierowałam się w tamtą stronę. Miałam nadzieje, że gdy już będziemy przy drzwiach, to brunet pozwoli mi w końcu sobie pójść. Tak się jednak nie stało, bo nie wypuścił mnie ze swojego żelaznego uścisku. Miałam ochotę zacząć kląć pod nosem, ale w ostateczności się powstrzymałam. On był pijany, nie myślał całkiem normalnie, o ile w ogóle to robił.
Rozejrzałam się dookoła po tym, jak zaświeciłam lampkę i rzuciłam Harry'ego na jego łóżko. Dookoła panował ogromny bałagan. Po podłodze walały się ich spodnie, koszulki, skarpety, buty oraz bielizna i paczuszki z prezerwatywami. Prawdę mówiąc nie spodziewałam się niczego innego. W powietrzu unosił się mocny odór papierosów, więc podeszłam do okna, aby je otworzyć. Odsunęłam zasłony i chwyciłam za rączkę, a po chwili do moich nozdrzy wdarło się świeże nocne powietrze. Wzięłam głębszy wdech, odwracając się z powrotem.
Nigdzie nie było Louisa, co mnie trochę zdziwiło, ale pewnie zabawiał się w damskiej części akademika. Pokręciłam głową, zdając sobie sprawę, że wiele studentek z pierwszego roku, jakie miały okazję się na niego dostać zaprosiły go do swoich pokoi, jedna po drugiej, a Tomlinson ani myślał odmawiać. Prychnęłam pod nosem, kopiąc but pasujący do prawej nogi, po czym ruszyłam powoli do drzwi, chcąc w końcu wrócić do siebie.
- D-Daisy?
- Co znowu? - przewróciłam oczami, chyba będę musiała z nim porozmawiać, gdy wytrzeźwieje.
- Zostaniesz ze mną?
- Żebyś się zaczął do mnie dobierać? Nie ma mowy, Harry. - pokręciłam przecząco głową. Chciałam się w końcu od niego uwolnić, ale najwidoczniej na razie nie było mi to dane. - Śpij, może zdążysz wytrzeźwieć do następnej imprezy, z której wrócisz już sam. - dodałam, naciskając klamkę.
- Daisy, proszę. Potem dam ci już spokój. Słowo harcerza. - zaczął, na co zaśmiałam się żałośnie.
- Nidy nie byłeś harcerzem. - stwierdziłam, zamykając drzwi. Niech mu będzie, ale to pierwszy i ostatni raz. - Śpij, położę się na łóżku Louisa. - dodałam, zasuwając bluzę. Przez nadmiar chłodnego powietrza zaczęło mi się robić zimno.
- Nie tam. Obok mnie, proszę. Nic ci nie zrobię, nawet cię nie przytulę. - jęknął, przez co śmiech znowu opuścił moje usta. Jesteś żałosny Styles. Jak nigdy wcześniej.
- Nie. - zakończyłam rozmowę i odwróciłam się do niego plecami. Wtuliłam twarz w poduszkę, podkulając nogi pod siebie. Zamknęłam oczy, ale wiedziałam, że i tak nie zmrużę oka, bo o tej porze było to już niemożliwe. Po chwili poczułam, jak materac pode mną ugina się jeszcze bardziej, a alkohol miesza się z powietrzem, którym oddychałam. Prychnęłam cicho, czując perfumy bruneta, po czym położył dłoń na mojej tali, bełkocząc pijackim tonem 'dobranoc'.
***
Odczekałam dobre pół godziny za nim upewniłam się, że Harry twardo śpi. Potem wstałam i zaczęłam szukać butelki wody i tabletek przeciwbólowych. Wiedziałam, że mu się przydadzą, gdy się obudzi, więc postanowiłam go nie fatygować, choć po prostu powinnam wyjść i dobitnie trzasnąć drzwiami. Postawiłam poszukiwane rzeczy na szafce nocnej, po tym, jak wygrzebałam je spod sterty ubrań, która na pewno nie była czysta. Umyłam ręce i wyszłam, zamykając za sobą drzwi. Spotkałam pod drzwiami Louisa, który na szczęście nie skomentował tego, co ja tu robię i ruszyłam szybkim krokiem do swojego pokoju.
Byłam zmęczona i spięta. Czułam to po sobie, a jedyne, czego potrzebowałam to moje własne łóżko. Potarłam dłonią kark, pozwalając, aby moje usta opuściło ziewnięcie, po czym weszłam do damskiej części budynku. Wspięłam się po schodach na odpowiednie piętro, po czym stwierdziłam, że nasze pokoje dzieli spory kawałek drogi, co z jednej strony mnie ucieszyło. Nawet bardzo ucieszyło.
- Sam, wiem, że nie śpisz. Otwórz mi. - poprosiłam, pukając w nasze drzwi. Wzięłam głębszy oddech, opierając się o drewnianą powłokę. Naprawdę byłam zmęczona. Usłyszałam, że ktoś krząta się w środku, więc instynktownie odsunęłam się, prostując się w tym samym czasie. Blondynka pojawiła się za drzwiami, wpuszczając mnie do środka. Podziękowałam jej, zrzucając z siebie bluzę. Ona omiotła mnie wzrokiem, po czym ruszyła w kierunku swojego łóżka. Widziałam po niej, że jest zmęczona, bo odkąd wyjawiłam jej, gdzie idę, postanowiła, że na mnie poczeka, za co byłam jej wdzięczna. Spojrzałam przelotnie na swoje odbicie w lustrze i westchnęłam ciężko, wiążąc włosy w niskiego kucyka. Miałam worki pod oczami i cała się świeciłam, ale to drugie było najmniej ważne.
Zsunęłam buty ze swoich stóp, przebrałam się z powrotem w piżamę i opadłam z powrotem na łóżko. Choć na zewnątrz robiło się coraz jaśniej, to jakoś mi to nie przeszkadzało, gdy nakryłam się kołdrą i ułożyłam głowę na poduszce.
- Dobranoc, Sam.
- Dobranoc, Daisy.
~*~
nie zapomniałam o rozdziale, jupi
+ dziękuje za 7k wyświetleń, omc
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top