✗ 19
- Bo wyjdę po ciebie, nie będę chodzić po całym mieście w środku nocy i cię szukać, choć pewnie i tak mnie to nie ominie. - wyjaśniła, a nikły uśmiech wpełznął na moją twarz.
- Naprawdę? - zapytałem, siadając na krawężniku i wykonując tym samym jej prośbę.
- Nie, na niby. - prychnęła zirytowana. - Zadajesz za dużo głupich pytań, gdy jesteś pijany. - dodała, podsumowując mnie.
- Przepraszam. - wypchnąłem dolną wargę, choć ona i tak tego nie widziała. - Jesteś na mnie zła?
- Gdybym była, to już dawno byśmy nie rozmawiali. - zauważyła, a ja chcąc nie chcąc musiałem się z nią zgodzić. - Byliście tam gdzie zawsze? - dodała, otrząsając mnie tym samym z zawieszenia, w jakie wpadłem, wyobrażając sobie jej twarz okalaną promieniami słońca i włosami, poprzez które te promyki uciekały.
- Tak, oczywiście, że tak. Znaczy chyba. - potarłem kark, gubiąc się w tym, co mówiłem.
- To chyba, czy na pewno? - zapytała, a ja mógłbym dać sobie rękę uciąć, że uniosła w tym momencie brew.
- Na pewno, tak, na pewno. - przytaknąłem szybko. - Daisy?
- Co?
- Chciałem cię przeprosić.
- Nie masz za co mnie przepraszać. - stwierdziła, a ja usłyszałem delikatny trzask drzwi, co oznaczało, że prawdopodobnie opuściła już pokój, albo akademik.
- Owszem mam. - zaparłem się, a ona znowu westchnęła ciężko. - Za moje zachowanie jeszcze w liceum. Nie powinienem był cię traktować tak jak pozostałych dziewczyn, inne tak, ale nie ciebie. - dodałem, zdając sobie sprawę, że mój język coraz bardziej się plącze. Nie byłem nawet pewien, czy to co powiedziałem ma jakikolwiek sens.
- Jakaś taryfa ulgowa, co?
- Nie, nie o to mi chodzi. - pokręciłem głową, stwierdzając, że albo nie chce tego słuchać i się wykręca, albo, właśnie, albo. Albo po prostu ma mnie dość i robi, to co robi ze zwykłej litości ludzkiej. - Z początku to dla mnie nic nie znaczyło, nasza relacja była tylko jedną z wielu, żałuje, że chciałem postąpić z tobą w ten sam sposób, co z innymi. Nie zasługiwałaś i nie zasługujesz na takie traktowanie. Przeze mnie, ani przez nikogo innego.
- Harry, to nie jest miejsce, ani pora na takie rozmowy. Poza tym tamte czasy minęły i już nie wrócą. Nie rozumiem, po co to rozpamiętujesz. - zaczęła, ale szybko jej przerwałem.
- Bo to jedyne, co mi po tobie zostało, nie rozumiesz?
- Nie, właśnie, że nie rozumiem, Harry. - zaczęła, a jej głos zaczął przybierać coraz chłodniejsze barwy. - Chciałeś mnie wykorzystać, pobawić się mną, a potem odłożyć na półkę, jak jakąś pieprzoną lalkę.
- Nie, właśnie, że nie! - zaprzeczyłem, a gdybym stał, to dodatkowo tupnął bym stopą o płytę chodnikową, jak pięciolatek. - Zaangażowałem się, tylko dowiedziałaś się o tym, o czym nie chciałem, abyś wiedziała. Daisy, było tak dobrze...
- Ale się skończyło. - tym razem ona mi przerwała, przez co zacisnąłem usta w wąską linie. Nie dawała mi szansy powiedzieć tego, co chciałem powiedzieć. - Nie zaczynaj znowu, bo będziesz wracał sam, a ja już nigdy więcej nie odbiorę.
- Przepraszam. - powtórzyłem się, a po chwili usłyszałem, jak dziewczyna wypuszcza powietrze z płuc.
- Dobrze, nic się takiego nie stało, to normalne, że wzięło cię na wspomnienia.
- Tak sądzisz? - zacząłem obracać w dłoniach kamyk, który leżał pomiędzy moimi stopami.
- Tak, a przynajmniej tak mi się wydaje. - przyznała.
- Daisy?
- Co znowu?
- Kocham cię. - wymamrotałem, ale żadne z nas nie zrozumiało już, o co mi chodzi.
~*~
zrobiłam nową okładkę, jak się podoba? B)
+ dziękuje za ponad 5k wyświetleń! ily xoxo
co sądzicie o rozdziale?
all the love, Red x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top