✗ 06
- Moja głowa... - Usłyszałam z sąsiedniego łóżka i uśmiechnęłam się chytrze. Wiedziałam, że Sam wypiła stanowczo za dużo, a to wiązało się z ogromnym i mało przyjemnym kacem.
- Kacyk odwiedził panienkę Davies? - Zapytałam, żeby ją zdenerwować. Posłała mi tylko mordercze spojrzenie i z powrotem ukryła twarz pod poduszką. Zaśmiałam się cicho, jednak od razu tego pożałowałam czując okropny ból głowy. Ten mój był tylko namiastką tego, co prawdopodobnie przeżywała Samantha.
- Mogłam tyle nie pić wczoraj - Usłyszałam jej stłumiony głos z pod poduszki i zaśmiałam się cicho.
- Mogłaś, ale tego nie zrobiłaś - Zauważyłam sięgając po telefon, który leżał na szafce nocnej. - Życie cię nie lubi, Sam - dodałam
- Życie mnie nienawidzi - Poprawiła mnie jednocześnie przyciskając policzek do poduszki. Po raz kolejny moje usta opuścił cichy chichot, po czym wstałam i zamiarem przebrania się w normalne rzeczy. Uniemożliwiło mi to pukanie do drzwi, więc niechętnie je otworzyłam, a moim oczom ukazał się Zack. Miał lekki zarost na twarzy i butelkę zwykłej wody w ręce.
- Cześć - Przywitał się i wysilił na grymas, który prawdopodobnie miał być uśmiechem. Coś mu nie wyszło.
- Cześć - Odpowiedziałam wpuszczając go do środka - Jest aż tak źle, jak wyglądasz? - dodałam chcąc się upewnić. Jeszcze nie widziałam go w takim stanie. Pomięte ubrania, rozczochrane włosy i podkrążone oczy. To nie było do niego podobne.
- Gorzej - Mruknął opadając na moje łóżko - Szykujmy się na wspólny dzień leczenia kaca - dodał
- Popieram - Odezwała się Sam. Przewróciłam na to oczami i wyjęłam z szafy jakieś spodnie i bluzę. Weszłam do łazienki i po zamknięciu za sobą drzwi na klucz, zrzuciłam z siebie piżamę i weszłam pod prysznic. Zimne strumienie, które uderzały o moje ciało, głowę i twarz powoli stawiały na nogi, a przyjemnie zimne kafelki, o które opierałam głowę koiły ból. Westchnęłam cicho czując swojego rodzaju ulgę i szybko umyłam włosy. Następne zmyłam z całej siebie zapach alkoholu, papierosów oraz wczorajszej imprezy i wyszłam z kabiny. Szybko się wytarłam i ubrałam. Umyłam zęby, a następnie opuściłam pomieszczenie. Zack zrobił mi trochę miejsca, więc opadłam obok niego na łóżko i chwyciłam w dłonie poduszkę. Przycisnęłam ją do brzucha i oparłam głowę o ścianę.
- Przesadziliśmy z Sam, wczoraj - Stwierdził O'Connor, na co przytaknęłam twierdząco głową. Przesadziliśmy w tym przypadku, to za mało powiedziane. Ujęłabym to w ten sposób: przegięli, nie przesadzili.
- Czy tylko mój kac jest w miarę znośny? - Zapytałam jednocześnie marszcząc brwi. Sam nie zamierzała odpowiedzieć, a szatyn wzruszył ramionami przyciskając policzek do materaca. Przewróciłam oczami i stwierdziłam, że nic tu po mnie. Wstałam i z zamiarem pójścia na spacer zabrałam z szafki telefon oraz słuchawki.
- Gdzie idziesz? - Zapytała blondynka unosząc głowę z nad poduszki.
- Na spacer - Odpowiedziałam jednocześnie rozplątując słuchawki. Zawsze mnie to irytowało i doprowadzało do szału. Jedyne, co było od tego gorsze to poplątane światełka na choinkę. Możecie, albo też nie wierzyć mi na słowo.
- Daj mi pięć minut, pójdę z tobą - Zmotywowała się, żeby wstać i półprzytomna doszła do szafy, z której wyciągnęła spodnie oraz koszulkę i rozsuwaną bluzę. Zniknęła w łazience, a ja opadłam na jej łóżko przy okazji wyciągając się na całą jego długość.
- U niej pięć minut znaczy wieczność - Zauważył Zack, przez co zaśmiałam się radośnie.
- Masz rację - Przyznałam mu ją i oparłam głowę na łokciu - Sam! Tylko nie siedź tam nie wiadomo ile! - dodałam nieco głośniej chcąc zakomunikować blondynce to, że jak się nie pośpieszy, to ją zostawię i pójdę sama.
- Posiedzę tu, jeśli nie macie nic przeciwko - Stwierdził Zack, a ja tylko przytaknęłam głową jednocześnie wyrażając zgodę na jego prośbę. Słysząc, że drzwi od łazienki się otwierają wstałam i wyjrzałam zza ściany. Blondynka stała przede mną całkiem umalowana oraz uczesana, gotowa na spacer. Ubrałam więc buty i po pożegnaniu się z Zack'iem opuściłam razem z nią pokój.
***
Szłyśmy powoli przed siebie, nie mając konkretnych planów, dokąd chcemy się udać. Najprawdopodobniej przejdziemy cały kampus w około i wrócimy do akademika. Nie miałam ochoty iść na miasto, ani nigdzie indziej. Było cicho, wszyscy leczyli kaca, więc nie trzeba się było przepychać w tłumie, jaki zazwyczaj tu panuje.
- To wszystko na dobre się nie zaczęło, a plotki, że Styles zaciągnął jakąś naiwną panienkę z pierwszego roku do łóżka się pojawiły - Zaczęła Sam wsuwając dłonie do kieszeni spodni.
- To nie plotki, to prawda - Mruknęłam - Odkąd zaczęliśmy studiować, każda kolejna pchała mu się do łóżka, nie musiał się wysilać - dodałam wzruszając ramionami.
- Ty nie byłaś każdą - Zauważyła, a ja spojrzałam na moment w jej stronę. Później wróciłam do śledzenia wzrokiem swoich kroków.
- Nie byłam, ale mogłam być - Stwierdziłam - Gdyby nie to, że w porę się otrząsnęłam, to prawdopodobnie dzisiaj byłabym na jego liście pod tytułem 'zaliczone', obwiniała się i mówiła, że to był największy błąd w moim życiu - dodałam
- O wilku mowa - Sam rzuciła okiem na balkony akademiku, a na jednym z nim stał on - Harry Styles - opierał się o poręcz, palił papierosa i obserwował, co się dzieje dookoła.
- Studencki monitoring - Zaśmiałam się, a Samantha prawie zakrztusiła się powietrzem, żeby po chwili wybuchnąć radosnym śmiechem. Odrzuciłam na bok pasmo włosów które opadło mi na twarz i śmiałam się dalej.
- Muszę zacząć zapisywać twoje teksty - Skomentowała, gdy wchodziłyśmy do damskiej części akademika.
- A ja twoje - Odgryzłam się i zaczęłam wchodzić po schodach na nasze piętro.
~*~
Jest 6, jak się wam podoba? ^^ Liczę na wasze opinie i życzę wam udanego i jak najdłuższego weekendu! :*
Komentujesz = Motywujesz
All the love, Red x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top