01. Wszystko zaczyna się od rywalizacji

Słońce ledwo wzeszło, a już głośne dźwięki muzyki docierały do pokoju Mi-yun. Dziewczyna siedziała przy biurku, kończąc ostatnie poprawki do swojego projektu z historii, gdy przez otwarte okno wdarł się hałas z sąsiedniego domu.

Ji-sung. Znowu.

Ostatnio miał w zwyczaju grać na gitarze już od samego rana, a jego głośniki wydawały się ustawione na najwyższy poziom. Mi-yun wywróciła oczami, z irytacją spoglądając w stronę okna. Od lat byli sąsiadami, ale ich relacje nigdy nie były proste - nieustanna rywalizacja w szkole przechodziła na każdą możliwą sferę życia, także na ich codzienne życie po sąsiedzku.

Od pewnego czasu w ich życiu istniał pewien niepisany rytuał: Ji-sung zaczynał dzień głośną muzyką, a Mi-yun próbowała go ignorować... z marnym skutkiem. Wciągnęła powietrze i podeszła do okna, szukając źródła hałasu. Zerknęła na ogród sąsiadów, gdzie Ji-sung siedział z gitarą na ganku, radośnie grając kolejną melodię.

- Han Ji-sung! - krzyknęła, próbując przebić się przez dźwięk muzyki. - Ścisz tę muzykę!

Chłopak uniósł wzrok, na chwilę przestając grać, ale zamiast wyłączyć głośniki, uśmiechnął się szeroko, zadziornie. Przesunął ręką po strunach gitary, dodając jeszcze jeden akord.

- Co mówiłaś, Kang Mi-yun? Nie słyszę cię! - krzyknął w odpowiedzi, udając, że dźwięk jego muzyki zagłuszał każde jej słowo.

Mi-yun zacisnęła zęby. Oparła ręce o parapet, próbując się nie zirytować. Oczywiście, że nie miał zamiaru przyciszyć muzyki. Nigdy nie brał niczego na poważnie. To była jedna z rzeczy, które najbardziej ją w nim irytowały.

- Przycisz to! Mam do zrobienia projekt! - wykrzyczała jeszcze głośniej.

Ji-sung westchnął teatralnie, z lekko kpiącym uśmiechem na ustach. Wyłączył głośniki, ale zamiast tego zaczął grać na gitarze jeszcze głośniej, tym razem bez żadnych efektów. W jego oczach błyszczał cień wyzwania.

- Lepiej? - zapytał, spoglądając w jej stronę z niewinnym uśmiechem.

Dziewczyna już miała odpowiedzieć, kiedy zza drzwi usłyszała głos swojej babci.

- Mi-yun, jesteś gotowa do wyjścia? Będziesz spóźniona!

Odwróciła się od okna, ostatni raz spoglądając na Ji-sunga, który nadal z szerokim uśmiechem uparcie grał na gitarze. Zgrzytając zębami, zabrała swój plecak i wybiegła z pokoju. Nie miała czasu na dalsze sprzeczki - musiała być w szkole na czas, a dzisiaj odbywało się ważne zebranie dotyczące corocznego konkursu talentów.

W drodze do szkoły Mi-yun starała się zignorować myśli o Ji-sungu. Zawsze byli rywalami - od dzieciństwa rywalizowali we wszystkim, od ocen w szkole, po sport, a nawet, kto szybciej wróci do domu ze szkoły. Mi-yun, która zawsze była wzorem do naśladowania, perfekcjonistką z najwyższymi wynikami we wszystkim, co robiła, czuła, że chłopak jest jej największym przeciwnikiem. Nie tylko dlatego, że był utalentowany, ale także dlatego, że nigdy nie wydawał się przejmować konsekwencjami swoich działań.

Gdy dziewczyna dotarła do szkoły, zobaczyła swoją najlepszą przyjaciółkę, Min Seo-jin, stojącą przy wejściu i czekającą na nią. Seo-jin była jej najbliższą powierniczką - znała wszystkie frustracje Mi-yun, w tym te związane z Ji-sungiem.

- Znowu Ji-sung? - zapytała Seo-jin, gdy Mi-yun tylko uniosła brwi w irytacji.

- Bingo. On jest niemożliwy! Jak on może grać tak głośno od samego rana? - Mi-yun wybuchła z irytacją. - Jak ktoś taki może być moim sąsiadem?

Seo-jin uśmiechnęła się delikatnie, dobrze wiedząc, że za tą złością kryło się coś więcej niż tylko hałas z głośników.

- Zawsze tak na niego reagujesz. Może warto po prostu go zignorować? - zasugerowała spokojnie.

Mi-yun westchnęła, otwierając szafkę i wkładając do niej książki.

- Łatwiej powiedzieć, niż zrobić - mruknęła. - Zwłaszcza teraz, kiedy konkurs talentów jest tuż za rogiem. Muszę wygrać w tym roku, przez co nic nie może mnie rozpraszać. To moja ostatnia szansa.

- Nie martw się. Na pewno w tym roku ci się powiedzie. - Seo-jin poklepała ją po ramieniu. Poprzednie dwa lata nie należały do udanych dla Mi-yun pod względem owego konkursu. Podczas jej pierwszego roku w szkole niefortunnie złamała nogę, przez co nie mogła zjawić się w tym ważnym dla niej dniu. Z kolei w tamtym roku przez korek spowodowany wypadkiem samochodowym, dziewczyna nie dojechała na czas. Tak jakby ktoś z góry nie pozwalał się wystartować w konkursie.

Dlatego też tegoroczna edycja konkursu była dla niej ważna. Oprócz tego, był to jej ostatni rok nauki, więc dziewczyna nie myślała, żeby go ominąć.

Szkolny dzień dla Mi-yun zaczął się od zajęć z matematyki, gdzie jak zwykle usiadła w pierwszej ławce, skrupulatnie notując każde słowo nauczyciela. Była jedną z tych uczennic, które zawsze miały pełny zeszyt, idealnie prowadzone notatki i nigdy nie opuszczały pracy domowej. Jednak mimo takiego zachowania, wszyscy lubili dziewczynę w klasie.

Lekcja minęła spokojnie, w tym kolejne i kolejne... kiedy w końcu nastał czas długo wyczekiwanego apelu. Przemierzając szkolny korytarz, Mi-yun zauważyła Ji-sunga stojącego z grupą swoich przyjaciół. Wszyscy śmiali się z jakiegoś żartu, a ich beztroskie zachowanie dodatkowo podsyciło jej złość. Ji-sung zauważył ją, i jakby celowo, posłał w jej stronę szeroki uśmiech.

- Cześć, Mi-yun! - zawołał, z lekkim drwieniem w głosie. - Mam nadzieję, że dzisiaj nie zapomniałaś już jak brzmi dobra muzyka!

Kilka osób z jego otoczenia zachichotało, ale Mi-yun przewróciła oczami, starając się go ignorować. Przeszła obok bez słowa, ale wewnętrznie gotowało się w niej. "Co za irytujący typ", pomyślała. Dziewczyna udała się w stronę sali gimnastycznej, gdzie coraz więcej uczniów zbierało się przy ścianach. Minęło może 15 minut, a sala była już zapełniona. Chwilę później zjawił się dyrektor szkoły.

- Proszę wszystkich o ciszę! - zabrzmiał głos mężczyzny. - Nie będę zabierał wam dużo czasu. Chciałbym jedynie ogłosić małe zmiany jakie zajdą w tegorocznym konkursie szkolnych talentów.

"Zmiany? A to nowość", pomyślała Mi-yun.

- W tym roku rada pedagogiczna jednogłośnie stwierdziła, że w konkursie nie będzie występów solowych - od razu sala zamieniła się w targowisko; uczniowie nie powstrzymywali się od głośnych rozmów i sprzeciwów. - Proszę o ciszę!

Niektórzy uczniowie, byli już podekscytowani, niektórzy mieli znudzoną miną, a jeszcze inni czuli smutek z powodu zmiany.

- Chcemy, żebyście nauczuli się współpracy. Uwierzcie, wyjdzie wam to na dobre. Osoby, które są zapisane na liście uczestnictwa zostaną dobrane w pary. Za chwilę na projektorze odbędzie się losowanie. Zmiany par nie będą możliwe, od razu uprzedzam!

Mi-yun skrzywiła się. Partnerstwo? Naprawdę? Myślała, że będzie mogła przygotować indywidualny występ, perfekcyjnie zaplanowany w każdym szczególe. Teraz była zmuszona pracować z kimś innym.

W końcu nadszedł czas losowania. Część osób była już przydzielona do swojej pary. Mi-yun cały czas czekała. Jej serce mimowolnie zaczęło bić szybciej. Dziewczyna siedziała na krawędzi swojego krzesła, wpatrując się w ekran, na którym miały pojawić się wyniki. W głowie miała nadzieję, że dostanie kogoś, kto będzie równie zaangażowany jak ona - kogoś, kto nie zepsuje jej szansy na zwycięstwo.

Kiedy w końcu na ekranie wyświetliło się jej imię, zaraz obok pojawiło się kolejne - Han Ji-sung. Jej serce zamarło. Obok niej Seo-jin zakryła usta dłonią, starając się nie wybuchnąć śmiechem.

- To jakiś żart! - wyszeptała Mi-yun, nie dowierzając własnym oczom. Ale to nie był żart. Jej partnerem miał być nikt inny, jak właśnie on - jej największy wróg.

Kilka rzędów dalej, Ji-sung wybuchnął śmiechem, zauważając, że Mi-yun stała się jego partnerką w konkursie. Spojrzał na nią, a w jego oczach było widać cień wyzwania.

Po skończonym losowaniu dziewczyna wraz z przyjaciółką opuściła salę jako jedna z pierwszych osób. Obydwie udały się na stołówkę. Mi-yun chciała po prostu jak najszybciej oddalić od się od Ji-sunga i zapomnieć o całej sprawie. Na pewno musiał być jakiś błąd w losowaniu, chociaż w taki sposób chciała siebie podnieść na duchu.

Razem usiadły w szkolnej stołówce, ale ledwo zaczęły jeść, a Mi-yun już wyrzuciła z siebie swoją frustrację.

- Ji-sung jest moim partnerem w konkursie talentów. Czy to nie jest jakiś absurd? - mruknęła, kręcąc głową.

Seo-jin uniosła brew, jakby to wszystko było dla niej zabawne.

- Może to przeznaczenie? - zażartowała, ale widząc minę Mi-yun, szybko dodała: - No dobrze, to nie jest idealna sytuacja, ale może to okazja, żeby go trochę lepiej poznać? Może wcale nie jest taki zły, jak myślisz.

- Nie ma tu co poznawać. On jest po prostu irytujący i leniwy. Zawsze tak było. - Mi-yun starała się ukryć swoje niezadowolenie, ale nie do końca jej to wychodziło. - A teraz mam z nim pracować? To będzie koszmar.

W tym samym momencie Ji-sung przechodził przez stołówkę z Felixem i Hyunjinem, swoimi kumplami. Spojrzał w stronę Mi-yun i Seo-jin, a widząc, że dziewczyny go zauważyły, posłał im kolejny uśmiech, tym razem jeszcze bardziej zadziorny.

- Przygotowana na naszą wielką współpracę, Mi-yun? - zapytał, nieco zbyt głośno, by wszyscy w pobliżu mogli to usłyszeć.

Mi-yun z trudem powstrzymała się od przewrócenia oczami. Seo-jin zachichotała, ale sama Mi-yun nie zamierzała tego komentować.

- Jesteś gotowy na to, żeby w końcu zrobić coś poważnie? - odparła, nie podnosząc wzroku znad swojego lunchu. Ji-sung tylko wzruszył ramionami i odszedł, machając ręką w udawanym geście pożegnania.

"Boże, jak ja go nie cierpię", pomyślała.

Reszta dnia w szkole nie była przyjemna dla dziewczyny, ze względu na wcześniejszy apel. Cały czas widziała przed oczami swoje imię tuż obok imienia znienawidzonego sąsiada. Wiedziała, że ich współpraca (jeśli będzie to można nazwać w ogóle współpracą) to będzie czyste piekło.

- Czym sobie na to zasłużyłam? - jęknęła Mi-yun wychodząc ze szkoły. Seo-jin pożegnała się z przyjaciółką przy wyjściu, gdyż mieszkała po drugiej stronie miasta. Brunetka została sama. Jednak nie było jej dane nacieszyć się samotnością, gdyż jak na złość Ji-sung skończył zajęcia o tej samej porze co ona. Czy mogło być coś jeszcze gorszego? Oczywiście, że tak - w końcu wracali praktycznie do tego samego miejsca.

Dziewczyna czuła obecność chłopaka, mimo, że szedł z tyłu. Czuć było pewne napięcie, zupełnie jakby to, co się wydarzyło podczas losowania, wyznaczyło nową erę ich relacji. Każde z nich, choć niechętnie, musiało zaakceptować fakt, że przez najbliższe tygodnie będą spędzać ze sobą sporo czasu. Mi-yun szła szybkim krokiem, starając się nie patrzeć na Ji-sunga, który szedł równym tempem kilka kroków za nią.

- Słuchaj, Ji-sung. Nie wiem, co sobie myślisz, ale nie mam zamiaru z tobą przegrywać. Jeśli chcemy wygrać ten konkurs, musimy się dogadać. - Jej głos był pełen determinacji, ale i wyraźnej irytacji. Postanowiła dać sąsiadowi szansę, za namową przyjaciółki. Raz kozie śmierć.

Ji-sung wzruszył ramionami, przyglądając się jej z rozbawieniem.

- A kto powiedział, że ja chcę wygrać? Może po prostu chcę się dobrze bawić. - Odpowiedział z uśmiechem, wkładając ręce do kieszeni.

- To nie jest zabawa. Dla mnie to coś więcej. - Mi-yun próbowała ukryć frustrację. - Nie myśl, że to będzie łatwe. - rzuciła w jego stronę, nie odwracając głowy.

Ji-sung uśmiechnął się pod nosem.

- Nigdy nie sądziłem, że będzie. - odpowiedział, przyspieszając kroku, by zrównać się z nią. - Ale może to będzie ciekawe.

Mi-yun spojrzała na niego kątem oka, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Chłopak odgarnął swoje blond włosy, przez co dziewczyna chcąc nie chcąc przyjrzała się jego twarzy.

Skłamałaby, jeśli przyznałaby, że jej sąsiad nie był przystojny.

Jednak dla Mi-yun był on tylko i wyłącznie znienawidzonym sąsiadem.

No i partnerem w konkursie.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top