69.

Przez dłużej nieokreślony czas przyglądałam się wodzie, która przelewała się w butelce, przez wyboje na drodze.
Już tak zmęczyła mnie podróż w stronę Kansas City, że miałam wrażenie jakby resztki cieczy w środku opakowania zaczęły płynąć ku górze. Płyn utrzymał się przy korku.

- Koniec trasy. - usłyszałam słowa kierowcy, przez które wzdrgnęłam się na fotelu, patrząc za okno, gdzie stała Paige.

Wzrokiem ponownie wróciłam na butelkę. Nie było w niej nic dziwnego, a napój słuchał się praw grawitacji. Halucynacje zmęczonego człowieka już nie powinny mnie zadziwiać.

Z przewieszoną torbą przez ramię zeskoczyłam z autobusu na betonową nawierzchnię.

- Hej Thea! - krzyknęła radośnie Paige, która rzuciła się prosto w moje ramiona.

- Wolałabym jedzenie, żyję dzięki jednej butelce wody.

- W pokoju motelowym mam burgera specjalnie dla ciebie.

- Było od tego zacząć.

Siadając na starym materacu w miarę przytulnym pokoju, przyjaciółka zapytała co udało mi się dowiedzieć o całej tej sprawie. Jeśli takową była.

- Jeżeli masz rację i te wypadki mają związek z czymś nadnaturalnum, to najprawdopodobniej odnalazłam siedlisko stworzenia odpowiedzialnego za te sytuacje. Jeśli nic tam nie będzie, to zapewne ludzie nie potrafili jeździć. - beznamiętnie odpowiedziałam, co zaskoczyło przyjaciółkę.

- Powiedziałaś o tych smierciach tak bezuczuciowo. - obróciła krzesło oparciem w moją stronę, następnie na nim siadając. - Wszystko dobrze?

- Tak. - stwierdziłam ciągle przyglądając się jej zmarszczonym brwiom.

- Thea...

- Ciężki dzień, tydzień, miesiąc... Daj mi odpocząć i nie szukaj sensu w moich słowach. - sama nie wierzyłam w swoją wypowiedź.

Wszystko co mówimy bez namysłu ma związek z naszą podświadomością, a Paige doskonale wiedziała, że coś jest nie tak.

Bez słowa wstałam z łóżka, omijając przyjaciółkę, aby dostać się do jedzenia.

🍻🍻🍻

Możliwe, że dzisiaj pojawi się jeszcze jeden rozdział 😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top