60.

Kelnerka mająca czym oddychać podała Deanowi hamburgera, potem Thei. Ciągle mu się przyglądała, ale on był zapatrzony, w dziewczynę, która ze wszelką cenę próbowała mu pomóc każde jego najdrobniejsze wspomnienie. Sałatka została rzucona na stół od niechcenia.

- Czuję się trochę niezręcznie - stwierdził Dean, który trzymał przed ustami burgera. Dwójka jego znajomych ciągle mu sie przygladala.

- Ups, przepraszam - nachyliła się do swojego jedzenia, zaś Sam do swojego.

~*~

Thea wyszła nieco zawiedziona tym, że po zjedzeniu burgera Dean nic sobie nie przypomniał, ale nie była aż tak zdołowana, bo nazwał swojego brata Sammy, a to już było coś.
Zmierzali wolnym krokiem w stronę samochodu, starszy Winchester zwolnił kroku, przez co zwrócił uwagę przyjaciółki. Mężczyzna miał mroczki przed oczami, tak mocne, że kompletnie nic nie widział. Thea stanęła obok niego, podkładając ramię pod jego bark, aby nie upadł.

- Sam! - krzyknęła, zwracając tym uwagę na jego brata, który ledwo trzymał się na nogach. Podbiegł do nich, pomagając Deanowi dojść do samochodu.

- Co się ze mną dzieje? - wyszeptał prosto do ucha Thei.

- Nie wiemy. - otworzył tylne drzwi Impali, gdzie posadzili Deana. - Sam, usiądę z nim na tyle.

- Okej. - wydukał szybko. Bał się tego, co dzieje się z jego bratem; nie tylko on.

Wszystkie drzwi samochodu zatrzasnęły się, Winchester położył głowę na kolanach przyjaciółki, co nieco ją zadziwiło, ale nie miała zamiaru go ruszać.
Mroczki wciąż nie ustawały, był zdecydowanie osłabiony tylko nie wiedzieli dlaczego.
Zaczęła muskać dłonią jego brązowe włosy, co odrobinę ją uspokajało. Marzyła zrobić to od bardzo dawna, ale nie spodziewała się, że w takich okolicznościach.

- Dean? - odezwała się, gdy znajdowali się przed bunkrem. - Halo? - usłyszała ciche chrapnięcie. - No nie. Sam ty go zanosisz do środka

- Nie mamy wyboru.

- Czas ponownie bezsilnie dodzwonić się do naszego aniołka Castiela.

- Już dzisiaj próbowałem kilka razy. - stwierdził bezsilnie, wyłączając pracę silnika.

- Nie odpuszczę. Za wszelką cenę dowiemy się, jak mu pomóc. Nie obchodzi mnie fakt, że mają kłopoty w niebie.

🍻🍻🍻

Kto kończy dzisiaj dwa latka? (Ja wam mówię, że on żyje, więc cicho). Jack, dlatego dziś bonusowy rozdział ❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top