46.
Pierwszy oczy otworzył Castiel, który patrzył na każdą osobę w pomieszczeniu po kolei.
- Udało się? - zapytał Sam.
- Powiedz, że tak - dodała Paige.
- Czy z ciała Deana wydostał się czarny dym? - potaknęli, na co anioł po raz pierwszy szczerze się uśmiechnął.
- A czy...
Wypowiedź została przerwana przez pomrukiwanie starszego Winchestera. Chwilę później zawtórowała mu Thea, której głowa zaczęła powoli się podnosić.
- Hej ludziska. Co się dzieje? - wymruczała patrząc na zdezorientowaną twarz przyjaciółki, a gdy chciała podnieść do niej dłoń, zauważyła, że była przywiązana do krzesła. - Dobra, już rozumiem - pod nosem uśmiechnęła się, obracając głowę w stronę wybudzającego się Deana.
- Wyszło lepiej niż myślałem - wycedził.
Sam z Paige nie wytrzymali napięcia, więc czym prędzej rzucili się w stronę przyjaciół, aby móc ich wyściskać za wszelkie czasy.
- Jutro zrobimy ci tatuaż - wyszeptał, gdy udało im się już uwolnić z przytulania.
- Jestem za... A i to, co się stało w moim umyśle...
- Pozostanie między nami - pokiwała twierdząco głową, na znak zrozumienia, ale czuła, że za tę sprawę była Deanowi niezmiernie dłużna.
- Dziękuję - nie wytrzymała i przycisnęła się do jego klatki piersiowej. Mężczyzna z początku nie wiedział co zrobić, ale po chwili objął ją ramionami tak, że czuła się bezgranicznie bezpieczna. - Doceniam to wszystko, co dla mnie zrobiłeś.
- Rodziny się nie odrzuca, no nie? - w jego głosie dało się wyczuć nutkę humoru, na co dziewczyna się uśmiechnęła, ale również zmarszczyła brwi ze zdziwienia.
- Rodziny? - odsunęła się od niego, aby móc spojrzeć na jego twarz.
- N-no tak - zająknął się. - Jako łowcy powinniśmy sobie pomagać, co czyni nas jedną wielką rodzinką. No bo przecież rodzina nie kończy się na więzach krwi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top