36.
Sennym krokiem, po porannym prysznicu, weszłam do kuchni, gdzie Sam przygotowywał już kawę.
- Z mlekiem? - zapytał.
- Yep - odpowiedziałam, zaglądając do wnętrza lodówki w poszukiwaniu mleka, które miałam zamiar mu podać. - Myślałam, że zimne krople wody mnie pobudzą, a tu taka niespodzianka - tuż obok lodówki stało opakowanie płatków śniadaniowych, którego wnętrze wysypałam do szklanej miski.
- Witam z rana, moje kochane promyczki - Dean pojawił się jakby z cienia.
- Czas trochę podrażnić Winchesterów - ten głos znowu przemówił, ale był inny, silniejszy niż zwykle, bardziej kłujący w potylicę.
- Thea, wszystko okej? - odezwał się Sam, który zauważył grymas bólu malujący się na mojej twarzy.
- Tylko głowa mnie boli - kłucie nasiliło się do tego stopnia jakbym była dźgana setkami rozżarzonych noży. Czułam jak tracę kontrolę nad własnym ciałem.
- Thea? - Dean chwycił moje biodra, gdy byłam zgięta w pół.
Dean's POV
Chciałem sprawdzić czy nic jej nie było, więc podszedłem do niej, chcąc dowiedzieć się co się z nią działo.
- Thea? - zaczęła się śmiać, po czym podniosła dłoń, którą dotknąłem.
- Thea poszła lulu - odgięła nadgarstek ku górze, przez co wraz z Samem wylądowaliśmy na ścianie.
- Exorcizamus te, omnis immundus spiritus... - zaczęliśmy równocześnie.
- Gilgocze - uśmiechnęła się szeroko, a jej oczy spowiła głęboka czerń. - Przyszedł czas na zabawę.
- Castielu, potrzebujemy twojej pomocy w bunkrze. Thea została opętana przez demona - dziwnie się czułem modląc się do przyjaciela, ale sytuacja wymagała jego ingerencji.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top