Absolution
Hejka misie kolorowe, dawno mnie tu nie było!
One shot powstał dzięki fs_animri które dało mi na niego pomysł, pisało kilka fragmentów, oraz poprawiło wszelkie błędy, za co bardzo dziękuję słonko ♥️
(Dziękuję również za live commentary i wspólne komentowanie podczas pisania kilku rzeczy <3 )
Mam w planach kolejną książkę, nad którą już pracuję, ale to jeszcze troszkę potrwa. W zanadrzu mam dla was takiego małego smuta :3
No cóż, życzę miłej niedzieli!
Szatyn głośno westchnął, odkładając ostatnią kupkę papierów na stolik. Otarł pot z czoła, po czym przeciągnął się, rozprostowując kości.
Zerknął na zegarek, po czym sięgnął kubek, dopijając z niego kawę, która zdążyła już ostygnąć.
Przeklął pod nosem, gdy chwycił swój telefon i zauważył na nim kilkanaście nieodebranych połączeń oraz sporo wiadomości od swojego narzeczonego.
Jak najszybciej tylko umiał, odblokował telefon, by oddzwonić. Zanim jednak zdążył wykręcić numer, na ekranie wyświetliło się przychodzące połączenie. Nacisnął zieloną słuchawkę i przyłożył telefon do ucha.
— Czy ty do jasnej kurwy, mógłbyś odbierać telefon?! — usłyszał krzyk siwowłosego.
— Wypełniałem papiery. Ty jakoś też nie zawsze odbierasz — prychnął brązowooki, w międzyczasie zbierając swoje rzeczy z biurka i udając się do szatni.
— Nie ważne. Grzesiu? Mam malutką prośbę.. Ale naprawdę taką malutką! — stwierdził złotooki "słodkim" głosem.
— Co znowu? Jeśli chodzi o pieniądze jak ostatnim razem, to już nie mam zamiaru ci nic dawać — odpowiedział Montanha, zdejmując z siebie mundur i przytrzymując komórkę ramieniem.
— Ej! Jak ja miałem kasę, to zawsze ode mnie brałeś! Ja tylko raz pożyczyłem — naburmuszył się młodszy.
— Tak? To kiedy mi je oddasz? Minął miesiąc, a ponad sto tysięcy dolarów dalej się nie zwróciło — prychnął Gregory.
— O Jezu! Kiedyś oddam, ja ci nigdy nie wypominam.. — powiedział Knuckles.
— Ta? A to ciekawe. Jeśli chodzi o cokolwiek związanego z moją pracą, to też nigdy nie wypominasz, prawda? Nie ważne. A o pieniądzach porozmawiamy w domu! — odparł stanowczo szatyn.
— No ale Grzesiu… — usłyszał jeszcze, zanim się rozłączył.
Westchnął kładąc telefon na ławce. Zdjął do końca ubrania służbowe, po czym ubrał te codzienne.
Zgarnął resztę swoich rzeczy, po czym skierował się na parking podziemny. Wsiadł do swojego samochodu i udał się do mieszkania.
Wystarczyło raptem kilkanaście minut, by znalazł się na miejscu. Wszedł do kuchni, gdzie odłożył brudny po kawie termos.
Wstawił wodę w czajniku, aby się zagotowała. Do tego, wstawił wczorajsze spaghetti na patelni, by się podgrzało, po czym usiadł przy wyspie kuchennej, opierając się o nią i przymykając oczy.
Jego przemyślenia przerwał dziwnie donośny huk z sypialni. Gwałtownie się podniósł, skradając się do wspomnianego pomieszczenia.
Wychylił się, zerkając do środka pokoju i odetchnął z ulgą.
— Ty jesteś kurwa nienormalny! — warknął szatyn, łapiąc się za szybko bijące serce. — Miało cię nie być! Co ty odpierdalasz? — krzyknął Gregory. O tej porze młodszy zawsze był na mieście, zazwyczaj robiąc coś nielegalnego z przyjaciółmi.
— O! Cześć Grzesiu.. No więc po tym jak się rozłączyłeś, postanowiłem, że poszukam rzeczy, której potrzebowałem tutaj — wyjaśnił złotooki, wracając do przeszukiwania szuflad w komodzie.
— Czy ty grzebiesz w moich rzeczach? — zapytał Montanha, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
— No tak. Chciałem, żebyś wpuścił mnie na komendę, bo potrzebowałam amunicji do pięćdziesiątki. Ale skoro mnie olałeś, to stwierdziłem, że może masz jakąś w domu — odpowiedział Erwin, wzruszając przy tym ramionami.
— Odłóż to — wycedził Gregory przez zaciśnięte zęby, zauważając w rękach młodszego naboje. — Malutki, ty naprawdę się prosisz o lekcję dyscypliny..
Siwowłosy po raz pierwszy na niego spojrzał, marszcząc brwi i zastygając w bezruchu.
— Co… — wydusił w końcu, prostując się.
— Przeszkadzasz mi w pracy, kłamiesz, wchodzisz tu sobie jakby nigdy nic i kradniesz moje rzeczy! Przypomnieć ci, że to mieszkanie jest moje, abyśmy czasem od siebie odpoczęli? Ustaliliśmy coś! Jak ty się wogóle tu dostałeś? Z resztą.. nieważne. Dodatkowo pożyczyłeś dużo pieniędzy, których wciąż nie oddałeś! — tłumaczył starszy, z każdym słowem zbliżając się coraz bardziej do narzeczonego.
— Przecież oddam ci te pieniądze.. — zaproponował Knuckles, przełykając głośno ślinę.
— O nie malutki. Na to jest już za późno. Teraz mój drogi, zapłacisz mi za to inaczej — wyjaśnił brązowooki, chwytając młodszego za krawędź koszuli.
Erwin był lekko skołowany i dopiero po kilku sekundach dotarło do niego, w co tak właściwie pogrywa starszy. Postanowił więc zagrać w jego gierkę.
— Tak? A w jaki sposób? — zapytał sugestywnym głosem, spoglądając w brązowe oczy, oraz cofając się trochę, by oprzeć się o mebel za sobą.
— Zaraz się przekonasz, pastorku. Wyjdę teraz do łazienki, a gdy wrócę masz klęczeć obok łóżka, całkiem nagi. Czy to zrozumiałe? — spytał szeptem szatyn, łapiąc gwałtownie młodszego za szyję. Ten natomiast tylko pokiwał głową, na co starszy zacisnął mocniej rękę. — Zadałem ci pytanie, więc żądam odpowiedzi!
— Ta-k.. — wymamrotał cicho złotooki, wyobrażając już sobie, co go będzie czekało za kilka minut.
Montanha jeszcze chwilę przyglądał się jego oczom i twarzy, by po tym puścić go i opuścić sypialnię.
Wszedł do łazienki, gdzie się rozebrał i wziął szybki prysznic. Po pracy bardzo go potrzebował.
Gdy skończył wytarł się, a włosy przetarł porządnie ręcznikiem. Opuścił pomieszczenie i skierował się ponownie do pokoju.
Gdy tylko przekroczył próg, rozejrzał się wokół. Zauważył niższego klęczącego na podłodze bez żadnych ubrań na sobie. Gregory uśmiechnął się lekko na ten widok i podszedł bliżej niego.
Chwycił jego podbródek, unosząc go ku górze, by móc spojrzeć w jego oczy. Widział ten drapieżny błysk, oraz nerwowe przełykanie śliny. Wiedział, że mimo poniżenia, podobało mu się to.
— Uwielbiam cię takiego. Tak grzecznego, spokojnego i posłusznego. Na dodatek klęczącego przede mną — mruknął szatyn, rozchylając palcem wargi siwowłosego. — Będziesz musiał mi się odwdzięczyć, malutki.
Brązowooki nie odezwał się już, mruknął tylko cicho pod nosem, po czym kiwnął lekko głową, dając mu nieme polecenie.
Erwin spojrzał przed siebie, zauważając centralnie przed oczami penisa starszego. Oblizał spierzchnięte wargi, jeszcze raz zerkając w brązowe tęczówki, by potwierdzić swoje przypuszczenia.
Gdy tylko otrzymał potwierdzenie, poprawił się trochę, chwytając w dłoń delikatnie już podniecone przyrodzenie szatyna. Splunął na niego, a następnie przejechał po nim kilka razy, rozprowadzając nawilżenie.
Gdy członek mocniej się uniósł, pochylił się, przejeżdżając po nim językiem. Zatoczył kilka kółeczek na żołędziu, by po chwili wsunąć większą połowę przyrodzenia do swojego gardła.
— Pierwszą dzisiejszą karą malutki, będzie to, że nie będziesz miał kontroli nad niczym. A obaj wiemy, jak bardzo lubisz nad wszystkim panować — mruknął Gregory, chwytając za siwe kosmyki partnera, by nadać rytm jego ruchom.
Młodszy od razu się zakrztusił, czując jak narzeczony wpycha mu kutasa jeszcze głębiej. Chwycił się mocniej jego nóg, zaciskając na udach palce.
Ten przeklęty skurwysyn, wiedział jak go zdenerwować i ukarać. Miał rację, nienawidził, gdy ktoś nim kierował. Ale takie "sesje" bywały przyjemne. To były jedyne sytuacje, gdy poddawał się komukolwiek.
Mimo gwałtownych, głębokich i szybkich ruchów, starał się operować językiem i uważać na zęby, chcąc zadowolić partnera jak najbardziej umiał. Łzy spływały mu po policzkach, czerwieniąc je nieco.
Montanha odchylił głowę, nadając coraz to szybsze ruchy. Zacisnął rękę na gardle młodszego, wyczuwając w nim swojego penisa. Warknął cicho z przyjemności.
Wiedział, że zbliża się ku końcowi, ale nie zaprzestał. Odrobinę zwolnił, by delektować się uczuciem spełnienia.
Nie minęło kilkanaście sekund, a spuścił się głęboko w ustach złotookiego, jęcząc przeciągle.
Jego ciałem wstrząsały spazmy gorąca i dreszczy. Przymknął powieki, spinając się mocno i ciężko oddychając.
— Połknij wszystko — zażądał, gdy się uspokoił i wysunął z gardła narzeczonego.
Knuckles mimo chęci kasłania, połknął całą spermę, ocierając twarz z łez i potu. Gdy skończył, głośno odkaszlnął i zaczął łapać łapczywie powietrze, którego tak mu brakowało.
Dali sobie chwilę na uspokojenie oddechu, oraz szybkiego bicia serca. Mimo tego wciąż patrzyli sobie prosto w oczy.
Gregory wyciągnął rękę w stronę niższego, pomagając mu się podnieść. Usiadł na łóżku i gwałtownie pociągnął go na swoje kolana. Chwycił jego nadgarstki i skuł je za jego plecami kajdankami, które wyciągnął z szuflady obok.
— Teraz mój drogi, będziesz grzecznie liczył uderzenia, które ci zadam. Za każdą pomyłkę, dolicze kolejne pięć. Sprawdzimy twoją cierpliwość, którą raczej masz dość słabą. Czy to zrozumiałe? — spytał szatyn, układając złotookiego brzuchem na swoich nogach, tak by ten się wypinał.
— Tak.. — wymamrotał Erwin drżącym z podniecenia głosem. Po chwili pisnął, czując pierwsze uderzenie na swoich pośladkach. — Raz..
Uderzenia padały raz za razem, a słychać było tylko dźwięki uderzeń o skórę, sapnięcia, jęki i odliczanie młodszego.
Siwowłosy, choć nie przyznałby tego na głos, odczuwał coraz większe podniecenie. Jego penis aż się prosił o uwagę, której na jego nieszczęście nie otrzymywał.
Skończyło się na piętnastu klapsach, z czego pięć było karą, za jeden błąd w liczeniu.
Gdy starszy skończył, zaczął rozmasowywać czerwone pośladki młodszego, chcąc choć trochę ukoić ból.
Chwycił go i podniósł, sadzając okrakiem na swoich kolanach. Pochylił się w jego stronę i gwałtownie przywarł do jego warg, całując się łapczywie.
Złotooki nie oponował, od razu oddał czułość, szarpiąc nadgarstkami. Bardzo chciał dotknąć starszego, ale uniemożliwiały mu to kajdanki za jego plecami.
— Nawet nie próbuj malutki. Zostaną do końca kary — stwierdził Montanha, odrywając się od pocałunku, gdy zauważył co jego partner robi.
— To.. to jeszcze nie koniec? — zapytał niepewnie siwowłosy, na co wyższy cicho się zaśmiał.
— Nie. Został nam jeszcze jeden podpunkt do spełnienia, ostatni, który mam nadzieję, że nauczy cię szacunku i tego, że nie kradnie się moich rzeczy — wyjaśnił brązowooki, podnosząc ciało narzeczonego i kładąc go na łóżku, przodem do pościeli. Dobrze wiedział, że Erwin niczego się nie nauczy, lecz mimo jego słów, nie było to jego priorytetem. — Twoją ostatnią karą będzie to, że nie otrzymasz nawet jednego pocałunku i nie spojrzysz na mnie nawet na chwilę podczas seksu, nie usłyszę od ciebie żadnego dźwięku, oraz to że nie dojdziesz, dopóki ja nie osiągnę orgazmu.
— Ale.. — zaoponował Knuckles, chcąc unieść głowę.
Szatyn uniósł jego biodra wyżej, ustawiając się tuż za nim, po czym mocno klepnął jego pośladek, na co odpowiedział mu głośny jęk.
— Czy to jasne? — spytał brązowooki, zaciskając ręce na biodrach młodszego.
— Ale Grzesiu… — odezwał się płaczliwie siwowłosy.
— Nie chcę słyszeć sprzeciwu. Dobrze wiesz, że zawiniłeś. Prawda malutki? Myślę, że to i tak mała kara jak na twoje przewinienia — stwierdził Gregory, śliniąc swoje palce i przykładając je do dziurki niższego.
— Tak.. — mruknął zrezygnowany Erwin, opierając twarz na pościeli i głośno wciągając powietrze, gdy starszy włożył w niego dwa palce.
Montanha zaczął poruszać nimi wewnątrz narzeczonego, próbując znaleźć jego punkt i jednocześnie go rozciągnąć.
Mimo, że była to kara za jego zachowanie, nie chciał sprawić mu bólu i wchodzić w niego od razu. Tym bardziej, że mieli dość sporą, przynajmniej jak na nich, przerwę od seksu, co mogłoby się źle skończyć. Co jak co, ale nie chciał go zranić.
Montanha zginał palce i krzyżował je, po chwili dołączając trzeciego, by mieć pewność, że odpowiednio go rozciągnął. Słyszał tylko głośny nierówny oddech, jęki i stękania złotookiego, co ponownie go podniecało, pobudzając jego kutasa.
Po kilku minutach stwierdził, że wystarczająco wykonał swoją pracę. Wyciągnął palce z ciała młodszego, słysząc niezadowolony jęk.
— Nie martw się malutki, za chwilę poczujesz coś o wiele lepszego.. Pamiętasz zasady i kolory? — dopytał Gregory, ustawiając główkę swojego penisa przy wejściu Erwina.
— Tak… Nie mogę dojść, za nim ty nie dojdziesz. Nie mogę na ciebie patrzeć, ani cię całować, ani wydawać dźwięków.. — wymamrotał męczenniczo złotooki. — Czerwony, nie dam już rady, żółty, jestem na skraju wytrzymałości i zielony, wszystko jest dobrze..
Gdy tylko skończył mówić, starszy gwałtownie się w niego wbił, łapiąc jego biodra i zaciskając na nich palce. Gregory głośno jęknął, a Erwin ledwo się powstrzymał, zagryzając zęby na pościeli. Obaj odczuwali niesamowitą przyjemność.
Szatyn odchylił głowę, nadając szybkie i równomierne tempo. Poruszał się gwałtownie, jeżdżąc dłońmi po ciele narzeczonego.
Bardzo chciał, by leżał teraz przodem do niego. By mógł zobaczyć jego wykrzywiającą się w przyjemności twarz, zaciśnięte wargi i załzawione oczy. Ale wiedział, że wtedy “kara” straciłaby sens.
Gonił swoje spełnienie, obserwując jak młodszy próbuje uwolnić ręce i poświęcić uwagę swojemu ociekającemu preejakulatem penisowi.
Było to na nic, jedynie zaczerwienil swoje blade nadgarstki.
— Grzee-siiu.. ja mus-zee — wyjęczał siwowłosy, czując zbliżający się orgazm. Próbował go opóźnić, co było frustrujące.
— Wydaje mi się, że wyraźnie zaznaczyłem "żadnych dźwięków", czyż nie? — sapnął brązowooki.
Boleśnie zacisnął paznokcie na biodrze Erwina, przyspieszając coraz bardziej niechlujne ruchy. Drugą ręką sięgnął po leżącą obok bluzę policyjną, wpychając jej rękaw do pogryzionych ust złotookiego.
— Trzy uderzenia to niemy znak na czerwony, pamiętasz? — wymruczał wprost do ucha siwowłosego, przygryzając je mocno na koniec. Knuckles energicznie pokiwał głową, oddychając ciężko.
Gregory niespodziewanie zwolnił tempo, chcąc trochę pobawić się z narzeczonym. Dłoń przeniósł na członka Erwina, powoli drażniąc go dotykiem. Zaczął od wolnego masowania jąder, a następnie sunął dłonią w ślimaczym tempie w górę. Dokładnie dotykał każdego wręcz milimetra długości, przyprawiając młodszego o przyjemne tortury. Gdy dotarł do czubka, zaczął na nim kreślić kółeczka w morderczym dla złotookiego tempie.
Pod wpływem niesamowitego podniecenia, Knuckles zaczął bujać ciałem, na tyle na ile pozwalała mu dłoń szatyna na swoim biodrze. Nabrzmiała męskość zaczęła się ocierać o dużą dłoń nieco szybciej, zanim Montanha odsunął rękę od penisa i przeniósł ją na gardło młodszego.
— Nie ruszaj się — mruknął zaniżonym głosem.
Gregory ostatni raz natrafił na prostatę Knucklesa, po czym zastygł, nadal będąc w środku ciała Erwina. Rękoma zaczął delikatnie muskać ciało narzeczonego, aczkolwiek nadal pozostawały one w okolicach biodra i gardła.
Siwowłosy zamarł, wstrzymując się od jakiegokolwiek ruchu i zaciskając mocno zęby za materiale. Obawiał się, że Gregory go tak zostawi, napalonego i niemal na skraju. Zacisnął się na penisie kochanka, desperacko chcąc go w sobie zatrzymać.
Montanha jednak ani się nie poruszył, ani nie wysunął. Zdziwiony i nieco zdenerwowany Knuckles wypluł materiał z ust, po czym zapytał:
— Zamierzasz się kurwa poruszyć, czy będziemy tak tu ślęczeć do usranej śmierci? A przypomnę, że niedużo ci do tego zostało.. — mruknął ciszej.
— Pastorku, chyba zapominasz o naszych zasadach — rzekł Gregory niepokojąco spokojnym głosem, ignorując złośliwą treść komentarza. — Chyba bluza była niewystarczająca dla ciebie..
Szatyn zacisnął rękę na szyi siwowłosego, by ten nie mógł wydać z siebie żadnego dźwięku. Drugą dłonią, sięgnął do szuflady obok łóżka, grzebiąc w niej trochę. Gdy wyczuł pod palcami jedną z ich zabawek, wyjął ją.
— Zobaczymy jak poradzisz sobie z tym, malutki.. — mruknął prowokująco brązowooki, wkładając kulkę do ust młodszego i zaciskając mocno pasek za jego głową.
Erwin zadławił się i zadrżał z podniecenia. Gregory wznowił ruchy, chociaż były one nadal dość powolne, lecz dokładne. Brązowooki wysuwał się niemal do końca, by po chwili wejść gwałtownie, uderzając centralnie w prostatę.
Z każdym posunięciem przyspieszał, nie dając Erwinowi ani chwili wytchnienia. Knuckles wkładał całe swoje siły by powstrzymać orgazm, który zbliżał się wielkimi krokami. Stymulacja prostaty poprzez członka narzeczonego, jak i ocierający się o prześcieradło penis, doprowadzały go na szczyt.
Kulka w ustach nie pozwalała na poprawne przełknięcie śliny, a wędrująca po jego gardle dłoń szatyna co jakiś czas zaciskała się na nim, odcinając od dostępu tlenu i podkręcając i tak wysokie napięcie.
Gregory dobrze się bawił obserwując wijącego się pod nim kochanka, samemu czując tlące się uczucie w podbrzuszu. Jego ruchy były szybkie i nieregularne, a zaciskające się mięśnie siwowłosego powodowały, że był niemal na skraju. Po reakcjach Erwina wywnioskował, że niższy jednak jest jeszcze bliżej szczytu.
W końcu zlitował się i chwycił w dłoń penisa młodszego, kładąc kciuk na żołędziu, by powstrzymać wytrysk. Mimo, że wiedział, że Erwin w teorii umiałby się powstrzymać, wolał mu to trochę ułatwić. I tak go dość mocno karał.
Knuckles czuł, jak jego ciało drży od wstrzymywania orgazmu. Zaczął poruszać biodrami naprzeciw Gregoremu, by uzyskać mocniejsze tarcie. Tym razem Montanha mu na to pozwolił.
Nie minęło dużo czasu, zanim Erwin poczuł, że jego wnętrze wypełniło ciepło, a jego partner zwolnił ruchy, przedłużając swój orgazm. Gdy Gregory tylko wystrzelił spermą w środku narzeczonego, zdjął kciuk z jego żołędzia, pozwalając jemu również osiągnąć spełnienie.
Erwin głośno jęknął, spuszczając się na dłoń starszego i pościel leżącą pod nim. Opadł na łóżko, całkowicie poddając się obezwładniającemu uczuciu.
Montanha jeszcze chwilę uspokajał oddech, po czym wysunął się z ciała młodszego.
Chwycił kluczyk od kajdanek oraz chusteczki nawilżające z szuflady. Wytarł swoją dłoń, penisa, jak i członka i tyłek Knucklesa ze spermy, po czym odkuł jego nadgarstki, rozmasowując mu je. Odpiął również knebel, wyjmując go z ust niższego.
Pochylił się i obrócił siwowłosego na plecy, całując jego dłonie.
— Jestem z ciebie dumny, malutki, wytrwałeś dzielnie.. — mruknął Gregory, okrywając ciało młodszego kocem i przytulając go mocno.
Erwin tylko uśmiechnął się lekko i spojrzał na swojego narzeczonego spod przymkniętych powiek.
— Dostanę teraz nagrodę? — wymamrotał sennie złotooki.
— Oczywiście, że tak — odpowiedział szatyn, całując go namiętnie w ramach rekompensaty.
Obaj tego potrzebowali. Wtulili się w siebie, nawzajem obdarzając się czułościami.
Brązowooki jednak w pewnym momencie gwałtownie się uniósł, wyskakując z łóżka.
— Co się stało? — zapytał niepewnie Erwin, unosząc się lekko.
— Kurwa! Zapomniałem o makaronie! — krzyknął policjant i szybko wybiegł z sypialni, zostawiając w niej śmiejącego się pastora.
*************
Liczba słów: 2646 (bez notateki)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top