Rozdział 2
- Poczekaj, on ma małego kotka z puszystym białym i brązowym futrem i dużymi, niebieskimi oczami, a ty masz wielkiego, kudłatego psa - wskazuje Liam.
- Tak, no i?
Liam jedynie wzrusza ramionami. -Nic. Zgaduję, że słodki przypadek.
Louis siedzi tutaj całą minutę ze zwężonymi oczami, słowa jego przyjaciela zapętlają się w jego głowie, nim w końcu łapie i jęczy.
- Nazywasz mnie kotem? - Krzyczy. - Mógłbym cię fizycznie pokonać!
- Racja - śmieje się Liam, całkowicie niewzruszony, kiedy łapie nadgarstki Louisa jedną dłonią, gdy ten próbuje go uderzyć. - Powodzenia z tym.
Louis jedynie prycha.
Minął jedynie dzień od spotkania z Harrym i oczywiście, musiał opowiedzieć o swojej randce swojemu najlepszemu przyjacielowi Liamowi, który, oczywiście, się z niego śmieje.
- Ale Liam... on jest perfekcyjny - dramatycznie wzdycha Louis, kiedy pozwala sobie upaść na klatkę piersiową swojego najlepszego przyjaciela, który teraz puszcza jego nadgarstki. - Miłość mojego życia - kontynuuje, jego głos jest przytłumiony.
Czuje, bardziej niż słyszy, że Liam bierze głęboki wdech, co praktycznie znaczy 'och, znowu'. Następnie Liam go obejmuje, przyciskając go do siebie, a Louis mruczy zadowolony.
- Cieszę się twoim szczęściem, ale ten Harry wciąż potrzebuje Payno pieczęci zatwierdzenia.
Louis prycha. -Malika też, zgaduję, że tak szybko jak Zaynie wróci?
Liam uśmiecha się zbyt szeroko, aby to było normalne. - Wiesz, że jest gorszy ode mnie, jeśli chodzi o trzymanie oka na tobie.
- No nie wiem, obydwoje jesteście równo inwazyjni.
- Uratowaliśmy cię od wielu problemów, od szkoły średniej do teraz, więc nie możesz się skarżyć.
Louis prycha, ale przybliża się do Liama, kiedy robi mu się zimno. - Myślicie, że jestem waszym dzieckiem.
- Będąc szczerym to w pewien sposób jesteś.
Louis nie odpowiada, jedynie wspomina Liamowi, by lepiej go przytulił, co młodszy chłopak robi bez zastanowienia. Kiedy silne ramiona chłopaka go obejmują, jakoś robi mu się cieplej, Louis zamyka oczy i mruczy sam do siebie, cicho zastanawiając się jak by to było znajdować się w ramionach Harry'ego.
Z tego co Louis zaobserwował, tak, bez wstydu obczajał Harry'ego. Harry wygląda na wyższego, ale smuklejszego niż Liam, ale Boże, jego ramiona, Louis mruczy, jego ramiona są wielkie i prawdopodobnie bez problemu by go podniósł.
To dobra myśl, nim zasypia pod znajomym mruczeniem Liama.
~*~
W następną sobotę, kiedy Louis zostawia Clifforda u Liama na cały dzień, znajduje niespodziankę na swoim podwórku.
- Nie będę kłamał, kiedy powiedziałeś jednoślad, oczekiwałem motocyklu, ale nie powinienem, wiedząc kilka rzeczy o tobie - komentuje Louis. - I zabrałeś Princess, myślałem, że tym razem mieliśmy być sami! - Droczy się, nawet jeśli już sięga pogłaskać małego kota znajdującego się w przednim koszyku roweru.
Princess mruczy, a Louis nic nie może na to poradzić, ale grucha do niej.
- Widziała jak wyjmuję rower i zaczęła drapać okno, nie miałem serca zostawić ją samą - wyjaśnia Harry, pod koniec jego wypowiedzi pojawia się zirytowanie, kiedy patrzy na swojego kota. - Zgaduję, że pojedzie z nami.
- Nie mam nic przeciwko - mówi Louis, kiedy ta zaczyna lizać jego dłoń. - Ale może znowu przejąć całą uwagę.
Harry uśmiecha się. - Nie będzie tak - zapewnia, zabierając jedną z dłoni Louisa od kota i podkładając ją do swoich ust. - Ponieważ mam dla nas zaplanowaną perfekcyjną pierwszą randkę.
Louis próbuje pozostać spokojnym, ale już może poczuć jak jego policzki stają się czerwone. Unosi brew i próbuje wyglądać na niewzruszonego. - Tak jest? Powiesz mi w takim razie?
- Nie, to niespodzianka - uśmiech Harry'ego jedynie się poszerza na zdenerwowane prychnięcie Louisa. - Dalej, wskakuj - kontynuuje, siadając na rowerze.
Louis przez chwilę się nie rusza, poatrząc podejrzanie na pojazd i teraz świadomy naturalnej niezgrabności Harry'ego.
- Nie sądzisz, że pasuję na to tylne siedzenie.
- Perfekcyjnie dasz radę, zaufaj mi.
- Znamy się ledwo tydzień.
- Jeśli nie mogę cię przekonać to Princess to zrobi. Jeśli będę próbował pojechać bez ciebie zacznie miauczeć.
- Co do kurwy.
- Chcesz zobaczyć?
Louis nie odpowiada, Harry próbuje powoli pedałować, jakkolwiek, prawie od razu Princess się najeża i zaczyna miauczeć. Nim próbuje zeskoczyć, nawet jeśli zostaje powstrzymana przez uprząż, Harry szybko odwraca się, by znowu być twarzą do Louisa. Princess od razu się zamyka, wpatrując się w szatyna.
Edytor czuje delikatnie zaniepokojony obsesją tego kota na jego punkcie.
- Nie mówiłeś, że jest spokojna i ułożona? - Pyta zaciekawiony Louis.
- Nie za bardzo, jeśli chodzi o ciebie, naprawdę pozostawiłeś wrażenie - wyjaśnia Harry ze śmiechem. - No dalej, spóźnimy się - klepie miejsce za sobą, a w oczach Louisa ponownie pojawia się malutki niepokój.
- Mój tyłek jest za duży na to gówno - mamrocze, kiedy niechętnie wsiada na rower.
- Mówisz jakby to było coś złego.
- Nie jest, ale nie ma opcji, że zbliżysz się do niego w najbliższej przyszłości, widząc że pierwszą rzeczą jaką robisz na naszej pierwszej, oficjalnej randce jest sprawianie, że czuję się niekomfortowo - mruczy Louis, kiedy w końcu z łątwością udaje mu się zmieścić na tylne siedzenie, ale od razu obejmuje Harry'ego w talii.
Nie ma właściwie nic przeciwko.
- Racja, mogę poczuć jak się teraz uśmiechasz.
Och, cholera. Twarz Louisa jest przyciśnięta do jego pleców.
- Nie rób się bezczelny i po prostu zabierz nas tam, gdziekolwiek zaplanowałeś naszą perfekcyjną randkę, dobrze?
- Władczy, władczy. Załapałem, maluszku.
Louis jest zbyt zajęty wewnętrznym panikowaniem, aby skarżyć się na przezwisko, kiedy Harry zaczyna pedałować w zaskakująco gładkim i szybkim tempie, pomimo dodatkowej wagi szatyna.
I może podczas drogi, Louis jednak się z tego cieszy, pozwalając swojej głowie spocząć na plecach Harry'ego, a delikatna bryza owiewa jego policzki.
(Pomagać może to, że ulice są prawie puste, te większe jak i mniejsze, co oznacza małą liczbę samochodów, co prowadzi do mniejszego ryzyka śmierci.)
Dojeżdżają do celu w mniej niż dziesięć minut, a Louis nie marnuje czasu zeskakując z roweru tak szybko jak może. Następnie, spotyka się z przyjemną fasadą restauracji. Jest proste i dość ujmujące według Louisa. Struktura jest głównie biała, a na dworzu znajdują się jedynie dwa stoliki otaczające duże, szklane wejście. Restauracja, oprócz bycia małą, wydaje się mieć drugie piętro odkąd podłoga na tarasie jest udekorowana wieloma roślinami. Z miejsca, w którym stoi, Louis nie może zobaczyć są tam też stoliki.
Jednak jest pusto.
- To twoja restauracja, prawda? - Pyta w końcu Louis. Podczas jego obserwacji, Harry wyjął Princess z koszyka, kot obecnie dumnie spoczywa na jego ramieniu.
- Tak jest.
- Próbujesz mi zaimponować, co? Więc będziesz też dla mnie gotował?
- Cóż, zmiana planów, my będziemy - ogłasza dumnie Harry, wskazując na Princess, a Losowi kilka chwil zajmuje przetworzenie informacji.
- Och... racja, jest twoim pomocnikiem.
Nie ma serca skomentować, że kot praktycznie nie gotuje, ale Harry wygląda na wniebowziętego.
- Oczarowany - czyta Louis nazwę restauracji, kiedy wchodzą, gdy brunet otwiera drzwi. - Urocza nazwa.
- Nie wiem czy jesteś właśnie sarkastyczny.
- Nie jestem! - Protestuje Louis trochę zbyt głośno. Już był taki ironiczny przy Harrym? Może musi trochę stonować, on nie jest tak przyzwyczajony do jego uszczypnięć jak Liam... - Mam na myśli, to jest naprawdę urocze.
- Ja sądzę, że jest banalna - przyznaje Harry ze śmiechem, w tym samym czasie Princess zeskakuje i wydaje się znać swoją drogę po restauracji, gdy brunet idzie za nią.
Louis po raz ostatni rozgląda się po pustej restauracji. Jest udekorowana bardzo sielankowo, a Harry nie włączył światła, słońce wpadające przez szybę wprowadza nieco jasności tak samo jak kilka lampek tu i tam. Jest uroczo, naprawdę uroczo i Louis z pewnością może wyobrazić siebie... cóż, oczarowanego tym miejscem.
Albo Harrym.
Zależy od jedzenia.
Kiedy się odwraca, zdaje sobie sprawę z tego, że kuchnia jest zaskakująco mała, właściwie na równym widoku obok kilku stolików, a Harry już wyjmuje wszystkie niezbędne przyrządy. To zacieśnia poczucie intymności, które promieniuje w tym miejscu, a Louis z łatwością opiera się o ladę kuchenną. Widzi jak Princess leniwie odpoczywa w kocim łóżku na krześle obok niego. Podnosi jedynie łepek, kiedy Harry otwiera lodówkę, szybko pociąga nosem, nim ponownie się kładzie.
- Restauracja jest mała, a menu jest obecnie bardzo restrykcyjne, jeśli rzeczy zejdą może to się zmieni - wyjaśnia Harry, sprawiając, że Louis próbuje tego cokolwiek robi, z pewnością nie będzie się później skarżył. - Niewiele ludzi przychodzi, więc zazwyczaj jest bardzo spokojnie.
- Ale jesteś ukontentowany? - Pyta Louis, zahipnotyzowany tym jak Harry bez problemu porusza się po kuchni.
- Tak. To wszystko czego chciałem, wiesz? Nic dużego lub aroganckiego, ale wystarczające, by dało się z tego przeżyć i spełnić moje dziecięce marzenie.
Louis przez wieczność będzie zaprzeczał, że kochające westchnięcie opuściło jego usta, kiedy Harry sięgnął, by objąć jego twarz, kiedy uśmiechał się słodko, nim pozwolił mu posmakować swojego jedzenia.
Princess zdecydowanie nie jest dzisiaj w centrum uwagi.
~*~
Harry jest kochany.
Harry jest tak kurewsko kochany.
A Louis chce umrzeć.
- Clifford, on mnie zabije - jęczy Louis nad swoim psem. Leży na podłodze, Clifford na nim patrzy na niego z zaciekawieniem, oczywiście nie rozumiejąc dramatycznego zachowania swojego właściciela. Louis zazwyczaj skarży się na ciężar labradoodle, ale kaloryfer w jego domu się zepsuł i potrzebuje tego dodatkowego ciepła.
Nie do końca wie jak skończył w tej pozycji, godzinę temu wrócił ze swojej randki z Harrym, pół godziny temu Liam przyniósł mu Clifforda, a teraz, jakimś cudem, rumieni się, wpatrując się w sufit, mając problem z oddychaniem ze względu na dodatkową wagę Clifforda na swojej klatce piersiowej, nie mając nic przeciwko.
Randka była w pewien sposób perfekcyjna, Louis oczekiwał, że będzie trochę nudna, gdy będą sami w małej restauracji, ale Harry dał całego siebie, nawet szybko założył Princess uroczą, różową kokardkę i zachowywał się jakby była ich kelnerką, oczywiście ona tylko ślicznie siedziała na krześle obok nich i drapała swoją ozdobę, której wielokrotnie próbowała się pozbyć. Rozmowa płynęła, a kiedy trochę umierała, po prostu jedli w ciszy, dzieląc się uśmiechami.
Ale to nie było wszystko, kiedy skończyli, a Louis pomógł pozmywać, dziękuję bardzo, nie jest niekulturalny, Harry zaprowadził go na górę, gdzie znajdowało się całkowicie puste pomieszczenie. Princess biegała wokół, jej małe pazurki wydawały słodkie odgłosy na drewnianej podłodze. Louis był zmieszany, nim Harry wyjaśnił, że obecnie, zostawia to miejsce na specjalne okazje, jeśli ludzie chcą świętować urodziny albo podobne uroczystości i muzyka zaczyna grać.
Od razu Harry zaczyna... gestykulować. Naprawdę, Louis nie może tego nazwać tańcem, ale potem kucharz łapie go i kręci po całym pokoju. Louis śmieje się i w końcu zaczyna tańczyć , ale głównie dlatego, bo Harry po prostu wygląda niedorzecznie i potknął się z dwadzieścia razy w ciągu ostatniej godziny, w której tańczyli.
Skończyli leżąc na podłodze i wpatrując się w sufit, kiedy rozmawiali o wszystkim i o niczym. Princess znalazła sobie miejsce między nimi, szybko zasypiając na klatce piersiowej Louisa, ale jej ogon obejmował nadgarstek Harry'ego.
To było kochane.
Chociaż wciąż się nie pocałowali. Byli blisko, kiedy Harry odwiózł go do domu i stali nieśmiało przez co najmniej 10 minut na jego progu, czekając aż któryś z nich zrobi ruch, ale potem, gdy Harry się nachylił, Princess zaczęła syczeć, zaskakując ich. To zepsuło nastrój, kiedy wpatrywali się w zwierzę, które patrzyło na nich niewinnie.
Kiedy Harry ponownie się pochylił, aby pocałować jedynie policzek Louisa, ta ponownie syknęła, a on się poddał i zamiast tego wziął dłoń szatyna w swoją i pocałował jego knykcie. Louis oddał gest i to było to.
Szatyn jęczy zakopując twarz w dłoniach.
Clifford i tak próbuje polizać jego twarz.
- Cliff, kolego, przestań - mamrocze, a pies go słucha, wystarczająco zaskakujące. Jęczy jednak trochę, a Louis wzdycha, zabierając dłonie. - Przepraszam, przepraszam, po prostu czuję teraz tyle uczuć. Czuję się jak zauroczona nastolatka.
Chociaż to wydaje się być dobre, nie czuł takiego przywiązania do innego człowieka odkąd poznał Zayna, a to było cztery lata temu. Zna Liama trochę dłużej.
- W porządku, popracujmy trochę - mamrocze, klepiąc Clifforda, aby z niego zszedł, kiedy siada i sięga po swój telefon, który leży gdzieś na podłodze obok niego.
Najpierw chce sprawdzić swoje e-maila, aby upewnić się, że nie przegapił żadnych terminów, ale w tym samym momencie, w którym łapie urządzenie, ekran rozświetla się z szczęśliwym dźwiękiem.
Wiadomość od Harry'ego.
'Wyjdziemy na wspólny spacer ze zwierzętami w poniedziałek? :) O 9 na moście?
- Cóż... - Louis patrzy na to z uśmiechem, którego nie potrafi ukryć. Nikt i tak nie patrzy, oprócz Clifforda. - Jest absolutnie czarujący.
Więc, potem ustawili rozkład. W poniedziałki, wtorki i czwartki Harry i Louis biorą Princess i Clifforda na spacer wcześnie rano, spotykając się na moście i czasami jedzą razem śniadanie. W środy i w piątki, zdecydowali się robić rzeczy po swojemu. W końcu, weekend jest po to, aby spotykać się bez ich zwierząt, Harry może z łatwością zostawić Princess samą w mieszkaniu, a Louis prosi Liama albo Zayna, aby popilnowali Clifforda, kiedy boi się, że nie będzie go zbyt długo (w dodatku Clifford wciąż jest szczeniakiem, jeśli zostawia go samego w domu, wraca do zdewastowanego miejsca).
Chociaż Louis odczuwa bycie zorganizowanym jako dziwne. Nie powinno tak być, ponieważ wie, że Zayn i Liam mają coś podobnego, środy są dniem ich wieczornych randek, ze względu na to, że obydwoje zazwyczaj wtedy nie pracują, ale Zayn i Liam są razem od lat. Jest również przekonany, że Zayn planuje niedługo się oświadczyć.
Louis i Harry dopiero się poznali, a Louis już chce zmienić cały swój harmonogram, aby być w stanie widzieć Harry'ego tak często jak to możliwe.
Czy to zdrowe?
Nie ma pojęcia.
Będąc szczerym jego życie wcześniej nie było za bardzo zorganizowane, większość dni spędzał w domu pracując samemu i wychodząc tylko wtedy, gdy Clifford tego potrzebował lub gdy Liam go zaciągał (albo Zayn). Więc zgaduje, że to pozytywna zmiana.
Ale to również sprawia, że Louis zdaje sobie sprawę z tego jak małe jest kółko jego przyjaciół, jego rodzina oczywiście się nie liczy. Nie jest pewien czy to wynik tego, że pod koniec uczelni odciął się od ludzi, którzy sprawiali, że czuł się okropnie czy większy wpływ miało to, że izolował się przez ostatnie kilka lat z osobistych powodów.
Mieszanka obydwu jak sądzi.
- Przepadłeś dla niego, kolego - drażni się Liam pewnego wieczoru, a Louis jedynie rzuca w jego stronę poduszką, którą ten z łatwością łapie. - Myślisz, że powinienem go teraz poznać?
- Myślałem, że chcesz poczekać aż Zayn do nas wróci. Jak podwójna randka.
- Cóż, tak, ale możliwe, że utknął w Nowym Jorku na trochę dłużej, a ja jestem zbyt ciekawy tego komu udało się zyskać twoją uwagę. Tym razem to nie wygląda na przemijające zauroczenie.
- Dzięki kotu za to - prycha Louis, nie jest gotowy na to, aby przyznać głośno jak przywiązany się czuje do Harry'ego. - I zachowujesz się tak jakbym nigdy nie był w poważnym związku.
- Ostatni był dupkiem.
I, tak, Louis nie może temu zaprzeczyć.
- I to było 10 lat temu.
W porządku, to było jak kopnięcie prosto w jaja.
- Siedem.
- To to samo.
Patrzą na siebie, ale jak na kogoś kto zazwyczaj ma oczy szczeniaczka i wygląda jakby nie mógł skrzywdzić muchy, Liam z pewnością wie jak wyglądać zastraszająco i potrafi nie mrugać przez długie minuty, więc Louis jest pierwszym, który niechętnie przerywa kontakt wzrokowy.
- I tak byłem bardziej przyjacielem z korzyściami - mamrocze i może Louis nie był wcześniej w żadnym poważnym związku, jedynie nic nieznaczące pieprzenia, a kiedy próbował kilka lat temu się umawiać to po prostu nie działało. Louis w pewien sposób się poddał gdzieś po drodze.
Z Harrym każdy kawałek, który dzielą wydaje się perfekcyjnie pasować.
- W każdym razie, chodźmy więc do restauracji Harry'ego. Najwidoczniej piątkowe wieczory są zazwyczaj bardzo spokojne - sugeruje Louis, na co Liam unosi brew.
- Czekaj, chwilę? Piątkowe wieczory?
- Jest bar na przeciwnej ulicy i zgaduję, że ludzie chodzą tam, więc?
- Brzmi dobrze.
Więc ustalone, a Louis czuje się dziwnie podekscytowany możliwością spotkania jego najlepszego kumpla z... kimkolwiek Harry dla niego jest.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top