Powiedz "tata"



Postanowiłem pobawić się w pedagoga, ale szybko odkryłem, że jestem w tym beznadziejny. Dobrze że zostałem policjantem, bo opiekun ze mnie marny. Wprawdzie uwielbiałem dwa pączusie, ale dobrze że mam całą zgraje innych dorosłych do pomocy, bo ojciec byłby ze mnie marny. Nie potrafiłem zrozumieć dzieci.

– Tata – powtórzyłam wolno i wyraźnie.

– Mama – odpowiedziała mi na złość Diana.

Siedziała przede mną na dywanie i odpychała piłkę w moją stronę.

– Może Apollo? – spróbowałem inaczej, na co usłyszałem za sobą prychnięcie.

W związku to przede wszystkim wsparcie, nie?

– Mama – powtarzała uparcie radośnie, wymachując rękami.

– Kurwa, robi mi na złość! – powiedziałem z pretensją, odwracając się w stronę blondyna.

Siedział na kanapie i czytał jakąś nudną książkę Sienkiewicza. Jak można czytać takiego autora dla przyjemności? Mój chłopak to przerażający nudziarz.

– Oczywiście, że dziecko robi ci na złość, Apollo – odpowiedział śmiertelnie poważnie.

Posłałem mu zirytowane spojrzenie, na co widziałem jak drgają mu kąciki ust.

– Kulwa! – rozeszło się nagle po salonie.

Poczułem jak lodowaty dreszcz przechodzi mi całe ciało. Spojrzałem z paniką na Aleksa, który sam patrzył na Dianę z zaskoczeniem. Dziewczynka w chodaku patrzyła na mnie niewinnie, uśmiechając się szeroko. To ucieleśnienie prawdziwego małego diabełka.

– Pączuś mnie zabije – pisnąłem nienaturalnie wysoko.

– Kochałem cię Apollo – usłyszałem ze strony, gdzie siedział Aleks. – naprawdę, byłeś wspaniałym partnerem... – mówił dramatycznie, ewidentnie się ze mnie nabijając.

– No dajesz bąbel, powiedz tata – powiedziałem desperacko, chcąc jeszcze jakoś wykaraskać się z zbliżających się kłopotów.

– Kulwa!

– Mama? – zapytałem desperacko, prawie płacząc.

– Kulwa!

– Jestem martwy – jęknąłem. – Pączuś ma okres, powinienem chować noże?

– Jaki chcesz kolor kwiatów? – zapytał mnie Aleks śmiertelnie poważnie.

– To nie jest śmieszne! – krzyknąłem w panice.

Zero wsparcia od własnego chłopaka. Jeszcze czegoś będzie ode mnie chciał, to zobaczy.

– Ale ja wcale nie żartuję. Myślę długoterminowo.

Syknąłem, patrząc na niego wściekły.

– Już jestem! – usłyszałem od wejścia. No oczywiście że teraz musiała wrócić. Jakżeby inaczej.

W panice padłem na kolana i podciągnąłem do siebie dziewczynkę. Poważnie spojrzałem jej w oczy i zaczałem:

– Bąbel, teraz cicho – szepnąłem do dziecka.

W odpowiedzi tylko się obśliniła.

– Hej, co tam? – Blondynka weszła z torbą zakupów, jak na razie w dobrym humorze.

Widziałem jak dziewczynka bierze oddech, dlatego zasłoniłem jej buźkę.

– Wszystko wspaniale! – zapewniłem wylewnie, co oczywiście od razu wzbudziło jej podejrzenia.

Spojrzała na mnie niczym modliszka. Jak nic odgryzie mi głowę.

– Co robisz z moim dzieckiem? – zapytała podejrzliwe.

– Nic? – odpowiedziałem jej z wahaniem.

I wtedy rozeszło się głośne:

– kulwa!

Z przerażeniem spojrzałem w stronę kanapy, gdzie obok Aleksa leżał Leon. Małe gumowe ucho! Wszystko podsłuchał i teraz mnie wkopał.

– Co? – wykrztusiła kobieta, upuszczając mleko w proszku.

Zaraz jednak spojrzała na mnie, wzrokiem godnym seryjnego mordercy.

– APOLLO! – wrzasnęła i ruszyła w moją stronę.

– To nie moja winą! – wrzasnąłem, uciekając od tej strasznej kobiety. – Uczyłem ich tylko mówić.

– Przeklinając?! – wrzasnęła, wybiegając za mną na ogródek.

– Naprawdę to był wspaniały człowiek – westchnął teatralnie Aleks wracając do książki. – Urządzę mu wspaniały pogrzeb, prawda Leon?

– Kulwa!

– Kulwa – odkrzyknęła mu siostra.

– Mieszkam ze świrami – mruknął pod nosem Julian, cały czas siedząc na fotelu odpisując dziewczynie na sms.

– Ała! Nie za ucho! – wrzasnąłem kiedy mnie dorwała. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top