Dentysta

Akcja dzieje się między drugą a trzecią częścią. 

Stałem przed szafkami kuchennymi i zastanawiałem się, gdzie zniknęły jeszcze dwie paczki popcornu. Gdyby to był popcorn karmelowy oskarżyłbym Aleksa, w końcu zeżre wszystko co jest słodkie, ale to był zwykły popcorn. Byłem pewny, że kupiłem pięć paczek. Zostały tylko trzy.

— Co robisz? — W drzwiach pojawił się zniecierpliwiony Aleks. — Film się zaczął.

— Fascynujące — powiedziałem, patrząc nadal na szafkę. — Mamy w domu chochliki.

— Co? — usłyszałem jego rozbawiony głos za sobą, zaraz zostałem objęty od tyłu, a jego jasne kosmyki załaskotały mnie w policzek.

— Brakuje mi dwóch paczek popcornu — mruknąłem, pochylając głowę w jego stronę, tak by oprzeć policzek o jego skroń.

— To nie ja — obronił się natychmiast, na co jeszcze szerzej się uśmiechnąłem i pocałowałem go w głowę.

— Wiem, że to nie ty — szepnąłem, nie odrywając ust od jego czupryny. — Kiedy Pączuś u nas był?

— W czwartek.

— I teraz wszystko jasne — parsknąłem i przekręciłem się w jego ramionach tak, by spojrzeć na niego od przodu. — A później się skarży, że znów jej się przytyło.

Patrzyłem urzeczony jak wybucha śmiechem i przenosi swoje dłonie w moje włosy, by się nimi pobawić. Miał dzisiaj wyjątkowo dobry humor, cały czas się uśmiechał. Może dlatego, że mieliśmy jutro obaj wolne i nie wydawało się by cokolwiek miało się złego stać? Wydawał się taki zrelaksowany.

— Jest w ciąży — delikatnie nakazał mi się schylić, by pocałować mnie w czoło — jest usprawiedliwiona — dodał z nadal przyciśniętymi ustami do mojej skóry. — Włożysz ten popcorn do mikrofali czy nie?

Przewróciłem oczami i odchyliłem się. Chciałem się odsunąć, ale mi nie pozwolił. Musiałem rozpakowywać i wkładać popcorn z uczepionym Aleksem.

— Mamy trzy minuty — mruknął, kiedy nastawiłem mikrofalówkę. Drgnąłem, kiedy wsunął mi dłonie pod koszulkę. Jak zwykle były lodowate. — W trzy minuty można zrobić różne rzeczy — wymruczał, całując mnie w szyję.

Zagryzłem wargę by się nie roześmiać. W życiu nie spotkałem bardziej napalonego faceta. Jak on przeżył tyle lat w celibacie, to ja nie wiem. Musiał chyba brać tabletki na obniżenie potencji.

Objąłem go i jednym silnym ruchem szarpnąłem go do góry, by posadzić go na blacie kuchennym. Ten zaraz objął mnie nogami i mocno do siebie przycisnął. Złapałem go za twarz i mocno pocałowałem. Przyległ do mnie najściślej jak się dało i wsunął dłonie w swoje włosy.

Przerwał nam dopiero dźwięk mikrofalówki, przerwałem pocałunek, ale nie odsunąłem się. Obojgu nam brakowało tchu.

— Pieprzmy film — wysapał. — I tak już się zaczął. Chodźmy do sypialni, jestem już gotowy.

Poczułem to zdradzieckie ciepło, rozchodzące się po moim ciele. Zawsze był gotowy, gotowy na przyjęcie mnie. Największą tajemnicą jest, kiedy on to robi. Ale w sumie, miał większe doświadczenie niż ja. Zresztą to jego ciało. Dopóki jest zdrowy, nie wchodziłem w szczegóły.

Już chciałem się zgodzić, bo jak mu odmówić. Ale wtedy sobie coś przypomniałem, i zamiast go znów pocałować, uśmiechnąłem się złośliwi.

— Oczywiście, Aleks — wychrapałem, głosem przepełnionym od pożądania. — ale ktoś mi ostatnio powiedział, że woli uprawiać seks jak jest ciemno. Jaka szkoda, że jest 19 — mruknąłem z niewinną minką.

Był tak wściekły, że aż czułem dziką satysfakcję. Powtórzyłem jego słowa sprzed tygodnia, kiedy stwierdził, że za dużo światła słonecznego wpada po południu do sypialni podczas naszego stosunku.

Widziałem jak walczy ze sobą. Czekałem na jego ruch, obserwując jego żyłę na szyi. Złamie się, czy nie?

— Nie myśl, że wygrałeś Cesarski — syknął i zsunął się z blatu, by stanąć przede mną z pewną siebie miną. — Jestem w stanie poczekać tą godzinę czy dwie. I nie waż mi się parafrazować moich słów.

Roześmiałem się głośno i tylko z rozbawieniem obserwowałem, jak wychodzi do salonu mrucząc coś pod nosem.

Czeka nas ciekawa noc.

Dołączyłem do niego z popcornem i karmelowymi orzeszkami, które potrafi pochłonąć kilogramami.

— Siadaj po drugiej stronie za poduszką.

Przyjrzałem się temu obrazkowi. Aleksander by nie przegrać, zrobił mur obronny z poduszek, by nas rozdzielało. A myślałem, że to ja jestem dziecinny w tym związku.

— Tak jest, szefie.

Zrobiłem jak nakazał i świetnie się bawiłem widząc jego frustrację. Jestem pewny, że nawet nie wiedział o czym jest film.

Zerknąłem zza okno pochylając się po orzeszki. Było już szaro na zewnątrz. Zaraz Aleks postawi na swoje i wygra naszą małą potyczkę. Pogłaskałem Zeusa po tyłku. W najlepsze spał obok mnie, nawet chrapał równie głośno jak ja. Wrzuciłem sobie kuleczki do buzi i rozłożyłem się na kanapie. Aleks przez ponad godzinę siedział nieruchomo wgapiając się w telewizor.

Już byłem gotowy utrudnić mu życie i trochę go pozaczepiać, ale wtedy to się stało. Najpierw usłyszałem niepokojące chrupnięcie, następnie przeszywający ból. Jęknąłem żałośnie i skuliłem się, czując taki ból, jakiego nie czułem nawet kiedy mnie postrzelono.

— Apollo?

Nie odpowiedziałem mu, trzymałem się za usta i z przerażeniem patrzyłem na podłogę. Sparaliżowało mnie, kiedy poczułem krew w ustach.

To się nie dziej. To tylko mi się śni, wmawiałem sobie panicznie. To tylko koszmar.

Poczułem jak Aleks do mnie doskakuje i obejmuje zmartwiony. Nie zareagowałem na jego bliskość.

— Apollo? Apollo, co się stało? — Odgarnął mi z czoła włosy, już lekko spanikowany.

Odsunąłem dłoń od ust. Była na niej krew. O nie...

Zakręciło mi się w głowie.

— Odgryzłeś sobie języku?

Nie odpowiedziałem. Patrzyłem na krew. Nie, to się nie dzieje.

— Ząb ci się złamał? W porządku — szeptał uspokajająco, ale w ogóle mi to nie pomagało — zadzwonię jutro do dentysty i cię umów...

— Nie! — wrzasnąłem histerycznie, odskakując od niego i wręcz kładąc się na niewzruszonego Zeusa. — Znaczy... — zaśmiałem się histerycznie, unikając jego zaskoczonego spojrzenia.— Nic mi nie jest! — zapewniłem energicznie.

Wstałem i wybiegłem z salonu do łazienki. Natychmiast się tam zabunkrowałem.

To wcale nie jest dziura, powtarzałem sobie, to nie jest uszczerbek na zębie.

Jednak myliłem się. Płucząc jamę ustną, czułem, że zrobiła mi się ogromna dziura w górnej szóstce.

Byłem pliski histerycznemu płaczu. Ostatnio u dentysty byłem jeszcze za życia matki. Ponad 10 lat temu, kiedy siłą mnie tam zaciągnęła. Przez ten czas obsesyjnie myłem zęby, byleby nie wrócić do tego piekła. I jak dotychczas udawało mi się. Aż nie pokonały mnie orzeszki w karmelu. Miałem ochotę się zastrzelić.

Wziąłem kilka głębokich wdechów, przemyłem twarzy i wyszedłem na korytarz. Zaraz przy drzwiach czekał na mnie blondyn z surowym spojrzeniem.

— Fałszywy alarm! — krzyknąłem uśmiechając się fałszywie. To był niemalże śmiech przez łzy. — Ugryzłem się tylko w policzek.

— Ach, tak? — zapytał, patrząc na mnie z przerażającą powagą. — W takim razie, ugryź to.

Z przerażeniem spojrzałem na jabłko. Ząb od razu rozbolał mnie jeszcze bardziej. Ale wiedziałem, że zwykłym gadaniem nie przekonam Aleksa, dlatego chwyciłem owoc i ugryzłem go.

— Wspaniale. — Pokiwał głową, nie przestając mnie obserwować swoim sokolim spojrzeniem. — A teraz przeżuj drugą stroną.

Ma mnie.

— To głupie — syknąłem, czując rosnącą złość w mojej piersi. — Nie mam pięciu lat, Aleks!

Zagryzł mocno szczękę, niecierpliwiąc się na moje dziecinne zachowanie. Teraz to niemalże widziałem w nim moją matkę.

— W takim razie, nie będziesz miał nic przeciwko wizyty kontrolnej?

— NIGDZIE NIE IDĘ!

Błyskawicznie mnie złapał, kiedy chciałem spierdalać z mieszkania jak najdalej. Chwycił mnie mocno za ramiona, a ja przez ból nie miałem siły się dłużej opierać.

— No już. Spokojnie. Apollo spójrz na mnie. — Zmusił mnie do spojrzenia na niego.

Zrobiłem to niechętnie. Tak bardzo przypominał mi teraz matkę, że aż zrobiło mi sie niedobrze.

— Nie chce iść do dentysty — powiedziałem płaczliwie. Nie mogą dłużej utrzymać swojej gry aktorskiej, że wszystko w porządku.

Panicznie bałem się dentystów. Od zapachu, po białe sterylne ściany pomieszczeń.

— No już. — Czułem jak głos mu drży od śmiechu. — To nic strasznego. Dam ci środki przeciwbólowe, a jutro pójdę z tobą do gabinetu, dobrze?

— Ja nie chcę. — Czułem łzy w oczach. — Nie mogę żyć na tabletkach przeciwbólowych?

Oczywiście, że mi nie pozwolił.

Myślałem, że umrę. Chciałem umrzeć. To był istny koszmar. Resztę wieczoru przeleżałem skulony w łóżku pod rozbawiony spojrzeniem Aleksa, a rankiem kiedy dzwonił by mnie umówić, zabunkrowałem się w łazience.

— Mamy szczęście! — krzyknął do mnie kiedy się rozłączył. — Za godzinę mają wolny termin!

Jak dla kogo to był szczęśliwy traf.

Musiał wywarzyć drzwi do łazienki, wyszarpać mnie z mieszkania i wepchnąć do auta. Wiedziałem, że zachowuje się dziecinnie, ale nienawidziłem tego. To był mój największy strach. To tak jak Aleks boi się pająków. Nawet próbowałem go tym przekonać, ale skubany był nieugięty.

Zrozumiałem, że moją ostatnią deską ratunku jest ucieczka. Ale i to nie wypaliło, bo kiedy chciałem spierdolić z auta na czerwony, Aleks był szybszy i zablokował drzwi.

Byłem w pułapce.

Dojechaliśmy na miejsce, zbyt szybko niżbym chciał.

— Wyjdziesz sam, czy mam cię tam wnieść? — zapytał już zmęczony moim zachowaniem.

Nie odpowiedziałem, bawiłem się sprzączką od pasa.

— Apollo — zaczął z westchnieniem. Wyłączył silnik i odwrócił się w moją stronę. — Nie ma się czego bać. Wejdę tam z tobą dobrze? Nie potrwa to nawet 30 minut. To tylko głupia dziura.

Wyszedłem z nim z auta dobrowolnie. Byłem zdecydowany, by grać twardego i nie robić scen. Jednaki kiedy poczułem ten charakterystyczny zapach na wejściu, natychmiast stanąłem dęba i byłem gotowy spieprzać, ale idący za mną Aleks wepchnął mnie do środka.

Nie muszę chyba wspominać, że zrobiliśmy tą akcją niezły rozgardiasz. Na szczęście w pomieszczeniu była tylko recepcjonistka.

Aleks trzymając mnie za ramię doprowadził mnie do recepcji. Trzymał tak stanowczo, że oprócz siniaków będę miał traumę, że to szpony dentysty mnie tak trzymają.

— Dzień dobry, mamy wizytę na nazwisko Cesarski — powiedział grzecznie do kobiety, która nie wiedziała co się właściwie dzieje.

Poszukała coś w systemie i podała nam plik dokumentów do wypełnienia przed wizytą.

— Ja to za niego wypełnię. — Uśmiechnął się grzecznie, odbierając plik kartek od zaskoczonej kobiety. — Macie może pasy do wiązania pacjentów?

— Wcale się nie boję! — podniosłem głos, udając pewnego siebie. — Macie okno w łazience? — szepnąłem to tej samej zdezorientowanej kobiety.

Zanim jednak zdążyła odpowiedzieć, Aleksander wyszarpał mnie w stronę poczekalni.

Siedziałem obok niego na kanapie i tupałem nerwowo jedną nogą. Zapach mnie dobijał, stres dusił, a przerażenie kazało uciekać. Nie miałem jednak drogi ucieczki, bo Aleks siedział tak, że tarasował mi wyjście.

Kiedy wypełnił już wszystkie dokumenty wystał.

— Nawet mi się nie waż Cesarski — syknął, ruszając do kobiety by oddać kartki. — Pobiegnę za tobą.

Nie wątpiłem. Dlatego grzecznie siedziałem. Ale to nie znaczy, że równie grzecznie wstałem i poszedłem do gabinetu. Aleks szarpnął mnie w górę za rękę i popychając, skierował nas do odpowiedniego gabinetu. Czułem się jakbym szedł do otchłani piekła. Każdy metr, to jak kolejny kręgi piekła Dantego. Z każdym krokiem wszystko bolało mnie jeszcze bardziej.

Wchodząc do gabinetu zobaczyłem wesołą staruszkę, siedzącą przy komputerze. To była najbardziej przerażająca staruszka na świecie.

— Dzień... — Nie dokończyła przywitania, bo rzuciłem się do ucieczki, ale Aleks złapał mnie w pół i zatargał z powrotem.

— Dzień dobry — przywitał się jak gdyby nic Aleks, nadal mnie trzymając. — Mój kolega się trochę boi.

— Wcale się nie boje — warknąłem, ale nie odsunąłem się do niego. Wisiałem na nim jak dziecko.

Kobieta chyba rozumiejąc sytuację zaczęła się zachowywać jak moja babcia. Chyba nie zliczę ile razy nazwała mnie kochaniem. Zwłaszcza jak robiła mi rentgen.

— Mam cię trzymać za rękę? — zapytał rozbawiony Aleks, kiedy wahałem się czy usiąść na tym diabelnym krześle.

— Nie wygłupiaj się. Jestem dorosły — syknąłem zirytowany.

— To co, zaczynamy?

— A może usiąść ze mną? — jęknąłem panicznie, uczepiając się ramienia Aleksa.

Ta kobieta musiała mieć przed oczami niezły cyrk. Widziałem jej rozbawienie w oczach.

Skończyło się na tym, że Aleks mnie przytrzymywał, kobieta dała mi dużą dawkę znieczulenia, a ja siedziałem przez ten cały czas z zamkniętymi oczami, znosząc straszne dźwięki i metal w ustach.

Ulga kiedy to wszystko się skończyła, była niczym wybawienie dla grzeszącego mnicha. Wyszedłem z gabinetu zagubiony i otumaniony. Trzymałem się ramienia Aleksa, panicznie się bojąc, że znów będę musiał tam wracać.

To Aleks z czystym spokojem i lekkim uśmiechem zapłacił.

— Chodź, Apollo. Kupie ci lody — powiedział wesoło, obejmując mnie.

— Nie chce lodów — wybełkotałem niewyraźnie. — Chcę umrzeć i nigdy tu nie wracać.

— Tak, tak. Do widzenia, dziękuje za wyrozumiałość.

Wyszliśmy, a ja nie mogłem dojść do siebie przez następne kilka dni. Nigdy więcej, przysięgałem sobie. Nigdy więcej nie zjem karmelowych orzeszków. 

Następny dodatek, dotykający wątku kreta na komisariacie pojawi się w następny piątek :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top