Rozdział 34 (18+)
UWAGA! Rozdział przeznaczony 18 +
Jeśli jesteś niepełnoletni, wrażliwy, lub takie sceny cię odrzucają, zapraszam do następnego rozdziału.
(Nie oszukujmy się, piszę to tylko z grzeczności i szacunku dla Konserw).
— Zostałam zdominowana. Kompletnie przegrałam. O Boże, co to było...
Wiktoria od 20 minut leży na boku i mamrocze coś pod nosem. Ja natomiast siedziałem zaraz obok przykryty jej białą kołdrą i ją obserwowałem z rozbawieniem. Zaraz po naszej małej przygodzie otrząsnęła się jakby z jakiegoś amoku i wpadła w swego rodzaju szok.
Nie wiem jakiego rodzaju seks uprawiała przede mną, ale widocznie nie był to seks waniliowy*. Aż się we mnie trzęsło od środka, przez śmiech jaki w sobie dusiłem.
Kiedy kobieta nie wydawała się dochodzić do siebie pochyliłem się by ją w końcu przykryć, ale wtedy gwałtownie się odwróciła.
— Jak to zrobiłeś, potworze?!
Uśmiechnąłem się i pocałowałem ją już kolejny raz tej nocy. Pocałunek był długi i delikatny. Co pozwoliło mi cofnąć się myślami do naszej pierwszej rundy.
***
Taksówka zawiozła nas pod ogromny wieżowiec. Byłem już na tyle ogarnięty w tym mieście, że wiedziałem, że znajdujemy się całkiem niedaleko szpitala w którym pracuje Wiktoria. Moja towarzyszka wyskoczyła pierwsza z pojazdu. Ja i taksówkarz spojrzeliśmy za nią w osłupieniu. Szybko zapłaciłem obserwując jak podchodzi do klatki. Wyskoczyłem za nią i pokonałem biegiem odcinek nas dzielący. Kiedy otworzyła mi drzwi do klatki, winda już zjeżdżała.
Zerknąłem na nią. Z upartością godną dzieciaka próbowała na mnie nie patrzeć. Uśmiechnąłem się arogancko, wiedząc co zaprząta jej śliczną główkę.
Weszliśmy do windy i jeszcze drzwi się za nami dobrze nie zamknęły, a ona już pchnęła mnie na ścianę,chwyciła za kołnierzyk tak bym się pochylił i mocno pocałowała.
Była bardzo agresywna i chciwa.
Oj, będzie trzeba ją utemperować, pomyślałem podnosząc ją do góry.
Nie byłem zaskoczony jej sposobem obycia się z partnerem. Już nasz pierwszy pocałunek przy Aleksandrze, wiele mi o niej powiedział.
Wiedziałem, że chce dominować, ale niestety będzie musiała się rozczarować. Bo ja nie daję wolnej ręki.
Jej mieszkanie znajdowało się na trzeci piętrze tuż przy windzie. I chwała bogu. Wyjąłem jej klucze z dłoni i sam nie przerywając pocałunku otworzyłem i zamknąłem drzwi. Nie byłem pewny czy ona zrobiłaby to tak sprawnie i szybko.
— W prawo... — wymruczała na ile potrafiła.
Nadal ją trzymałem, więc z nią, oplecioną wokół mojej talii, wszedłem do pokoju po prawej. Zapaliłem światło, bo przecież nie znałem rozlokowania jej sypialni. Zdążyłem tylko zarejestrować ogromne łóżko, idealne do robienia tylko jednej rzeczy. Ale Wiktoria warknęła z zniecierpliwieniem, oderwała się od guzików mojej koszuli i wychylając się na ile mogła sama zgasiła światło.
Na szczęście okna były odsłonięte, a niedaleko stała lampa rzucająca słabe światło. Tyle mi wystarczało by widzieć rozczochraną i napaloną Wiktorie.
— Pospiesz się — wycharczała walcząc z moją koszulą.
Uśmiechnąłem się arogancko widząc jej zniecierpliwienie.
Odsunąłem się i chwyciłem delikatnie jej dłonie, na co kompletnie osłupiała.
— O nie, kochana. — Pocałowałem wierzch jej dłoni. — Nam się nigdzie nie spieszy.
Nim zdążyła zaprotestować klęknąłem przed nią i z powolną uwagą zacząłem zdejmować jej szpilki.
— Apollo? — usłyszałem z góry jej zdezorientowany ton.
Podniosłem powoli rąbek jej długiej sukienki, przejeżdżając dłonią przy okazji po jej gładkich nogach. Pocałowałem ją w łydkę, kolano i udo. I zamierzałem iść coraz wyżej.
— Apollo...
— Niegrzecznie — powiedziałem zachrypniętym głosem będąc bardzo blisko jej kobiecości. — Ktoś nie ubrał bielizny...
— Przestań!
Natychmiast się odsunąłem, myśląc że się przestraszyła lub chce zrezygnować. Ale było wręcz na odwrót.
Wyglądała na kompletnie rozchwianą i roztrzęsioną od podążania.
Uśmiechnąłem się z satysfakcją i wstałem. Była cała czerwona na twarzy i nawet w takim złym świetle mogłem to dostrzec. Wziąłem ją w ramiona i lekko podniosłem. Postawiłem ją na łóżko, przez co była teraz trochę wyższa ode mnie.
Szybko zlokalizowałem suwak w jej sukience i już po chwili srebrny materiał zsunął się z niej jak woda. Ta sukienka była stworzona do zdejmowania.
Jak się okazało Wiktoria nie tylko nie założyła bielizny, ale nie zafundowała sobie też dzisiaj stanika. I dobrze. Nienawidziłem ich zdejmować. To było chyba największe wyzwanie dla faceta.
Chyba chciała coś zrobić, może znów przejąć kontrole, ale jej nie pozwoliłem.
Delikatnie przejechałem dłonią wzdłuż jej tali, zostawiając ślad gęsiej skórki na jej ciele. Była zimna, a w każdym razie temperatura jej skóry była chłodniejsza niż moja.
Jęknęła.
A to oznaczało tylko zaproszenie.
Podszedłem do niej jeszcze bliżej i pocałowałem ją soczyście w okolicach serca.
— Apollo...
Dotykałem ją wszędzie. Bawiąc się i badając jej ciało. Robiłem to lekko i delikatnie. Domyślałem się co czuła. Frustracje i słodycz.
O to chodziło.
Ściągnąłem ją z łóżka i postawiłem na ziemi przed sobą. Pocałowałem ją w nos, policzek, powieki i czoło.
Miała taką spokojną twarz, oczekując na kolejny pocałunek. Jej zimne dłonie wślizgnęły mi się pod materiał rozpiętej koszuli i wylądowały na moim karku.
— Dlaczego jeszcze jesteś w ubraniach? — powiedziała nawet nie otwierając oczu.
— Bo najpierw trzeba się zająć tobą.
Napierając na nią, w końcu zmusiłem ją by się położyła na łóżku. Zawisłem nad nią i rozkoszowałem się przez parę sekund, jak rozanielona leży pode mną.
Myślałem, że będzie się dłużej stawiać.
Przeniosłem dłonie na jej krzyż i delikatnie uniosłem ją w górę tak, że wygięła się w łuk i przywarła do mnie.
Spodnie robiły się zbyt ciasne na ten moment.
Jedna malinka wystarczy, pomyślałem. Nie chciałem jej przecież oznaczać jak bydła.
— Tak...
Wsunęła mi palce między włosy i pociągnęła. Mocno szarpnęła.
Powstrzymałem syknięcie. Nienawidziłem tego. Ale i tak zachowywała się nienagannie, więc stwierdziłem, że to przecierpię.
Czując, że wystarczająco się pobawiłem, zdjąłem marynarkę i koszulę. Już dobierałem się do paska, kiedy ubiegła mnie Wiktoria.
Pozostałem bez dolnej części odzieży w sekundę. Była szybka i zręczna. To trzeba przyznać.
Jej zamglony wzrok od pożądania skupił się na moich tatuażach. Przejechała dłonią po niektórych z nich uśmiechając się lekko. Dłużej zatrzymała się przy róży przy sercu.
Spojrzała na mnie, a następnie utrzymując kontakt wzrokowy pocałowała mnie w tym miejscu.
Sapnąłem i pchnąłem ją delikatnie, acz stanowczo na poduszki.
Czas przejść do konkretów.
W portfelu noszę zawsze przynajmniej jedną prezerwatywę. A jakoś tak się złożyło, że od kiedy zacząłem się umawiać z panią doktor, noszę ich sześć.
Będziemy mieli maraton.
— Szybciej!
— O nie, kochana. Mamy całą noc.
Wyglądała na niezadowoloną, no przez pięć pierwszych sekund, później już z zadowoleniem jęczała.
Szarpała mnie jeszcze parę razy za włosy, ale każdy kolejny był coraz słabszy, więc ścierpiałem to.
Była naprawdę niesamowita. Tak dzika. Pełna pasji. Ale i bardzo głośna. Bardziej bawiły mnie te krzyki niż podniecały. Doszedłem pierwszy, ale zająłem się by i ona szczytowała. I kiedy do tego doszło, byłem zaskoczony, że można tak długo mieć orgazm.
Byłem mile połechtany.
***
— Idziesz jutro do pracy? - zapytałem całując ją w ramię.
— Na południe...
— Świetnie to co jeszcze jeden raz?— zapytałem pokazując jej kolejne opakowanie gumek.
— Ja... Jak... Ile ty... — wyjęczała zarumieniona.
— To ostatnie. — Pogłaskałem jej policzek, jej pomadka kompletnie się rozmazała, przez co wyglądała jeszcze bardziej ponętnie. — A jeśli jutro się spóźnię... Cóż. Aleks mnie nie zastrzeli.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top