Rozdział 31

Wystarczyło nam 30 minut w samochodzie by się dogadać. W tym czasie dowiedziałem się wszystkiego co przede mną zatajono. Właściwie nie było tego dużo. Wszystko nieświadomie powiedziała mi Kasandra.

Absolut, albo osoba dla niego pracująca, zostawiła tą notkę w ustach kolejnego samobójcy do którego została wezwana jednostka A. Brzoza natychmiast zwrócił się o pomoc w konsultacji do Aleksa i to właśnie on pomyślał o mnie, ale to też on kazał to przede mną zataić. Wszystko rozgrywało się tuż za drzwiami kiedy Antonina mnie torturowała spirytusem.

Jednak na pytanie dlaczego Aleksander postanowił mi tego wszystkiego nie mówić, nie odpowiedział. A ja odpuściłem. Wiedziałem że skoro teraz mi nie powie to znaczy, że nigdy się nie dowiem.

- Długo jeszcze? Zaraz zamykają rejestrację, Cesarski - warknął zrzędliwie stojąc ode mnie jakieś trzy metry.

Zaraz po zaparkowaniu zmusiłem go do poczekania aż skończę palić fajkę. Jak się mogłem spodziewać, nie był zachwycony.

- Możesz wejść do przychodni pierwszy - powiedziałem w końcu, kiedy jego zrzędzenie zaczęło mnie wkurzać.

- Nie wejdę tam bez ciebie - prychnął. - Jesteś potrzebny do rejestracji. Nie jestem twoją matką.

- Jesteś za brzydki.

- Zaraz ci przyłożę.

- Już to przerabialiśmy.

Prychnął pogardliwie i zmierzył mnie tylko zirytowanym spojrzeniem.

- Co wtedy powiedziałeś?

- Dużo mówię, Aleks.

- Chodzi mi o to w innym języku. To był hiszpański?

- Włoski - parsknąłem śmiechem patrząc na niego wesoło. - To nic wielkiego. Trochę cię poobrażałem. Nazywając cię gnomem i grożąc kastracją.

Oboje parsknęliśmy śmiechem.

- Znasz biegle włoski?

- Tak.

- Jesteś Włochem?

Zaskoczony zamrugałem patrząc na niego jak na idiotę. Skąd mu się to wzięło. Zaraz jednak roześmiałem się głośno i szczerze.

- Skąd ten pomysł? - wysapałem.

Widziałem jak się zmieszał.

- Wyglądasz na takiego - westchnął, widocznie postanawiając być szczerym. - Jesteś wysoki i ciemny - karnacja, włosy i oczy. A do tego te tatuaże, za pierwszym razem jak się spotkaliśmy, myślałem, że jesteś mafiozem.

Znów wybuchłem śmiechem. Co oni mają z tym mafiozem? W życiu żadnego nie widzieli!

Wyrzuciłem niedokończonego peta i natychmiast do niego podszedłem, zarzucając mu rękę na ramiona. Skrzywił się wyczuwając dym papierosowy.

- A ja pomyślałem, że wyskoczyłeś od razu spod wojskowej musztry. Taki byłeś sztywny.

- Dzięki - sarknął, ale widziałem jak oczy mu jaśnieją.

Weszliśmy w końcu do budynku robiąc niemałe wrażenie. Doskonale wiedziałem jak musieliśmy wyglądać, cali zakrwawieni i pobici. Kilka babć pomruczało pod nosem ściskając mocniej swoje torebki. Kobieta w rejestracji prawie na zawał padła, kiedy nas zobaczyła, ale po chwili rozpoznała Aleksa i się trochę zrelaksowała, ale spokojna była dopiero jak Aleks wytłumaczył jej, że też jestem policjantem. Jak się rejestrowałem był bardzo miła i ckliwa. Doskonale wiedziałem, że było to dzięki obecności Aleksa. On jednak umie zjednywać sobie ludzi. A zwłaszcza starsze panie, w przeciwieństwie do mnie.

Lekarzem Aleksa, a teraz i moim, był Dominik Ural.

Postanowiliśmy wejść jednocześnie razem, więc dano nam numerek 16 i kazano czekać w poczekalni.

Nie muszę chyba mówić, że reszta pacjentów nie była tym zachwycona.

Nie dziwiłem się im. Dwóch pobitych i zakrwawionych facetów siedziało obok siebie w przechodni między babciami a zasmarkanymi dzieciakami. A pewnie mój wygląd gangstera wcale nie polepszał o nas opinii.

Przymknąłem oczy opierając głowę o ścianę i prostując nogi. Coś mi pstrykło. Miałem ochotę położyć się do łóżka i nie wstawać do jutra.

- Czy wyglądam tak samo źle jak ty? - mruknąłem.

- Co rozumiesz przez wyglądanie źle? Dla mnie wyglądasz tak samo okropnie jak zawsze. - Jak zwykle nie byłby sobą, gdyby mi nie pocisnął.

Mimo wszystko wygiąłem usta w półuśmiech.

- Przestałeś już krwawić? - zmieniłem taktykę.

- Tak - mruknął i poczułem jak opiera swoje ramię o moje. Pewnie był tak samo zmęczony jak ja. - Ale ty nie przestałeś.

- Nie jest źle, rana nie jest do szycia, wystarczy przemycie i mały opatrunek - mruknąłem również napierając na jego ramię.

Już się nie odezwaliśmy. Siedzieliśmy w ciszy stykając się ramionami, co pozwoliło nam utrzymać się w pionie.

Miałem ochotę położyć mu głowę na ramieniu. Ale wiedziałem, że nie wypada. Tak samo nie wypadało mi tu zasnąć. Pewnie zacząłbym chrapać, dlatego otworzyłem oczy.

Z dezorientacją się rozejrzałem. Może jednak mi się przysnęło na moment? Na korytarzu było zaskakująco mało osób. O wiele mniej niż zapamiętałem zanim zamknąłem oczy.

Spojrzałem na Aleksandra. Obserwował mnie.

- Przepraszam - wypalił niespodziewanie, na co aż się wyprostowałem z zaskoczenia.

- Za co? - zapytałem kompletnie zaskoczony.

Westchnął z frustracją.

- Nie udawaj idioty.

- Nie udaję. Nie masz za co przepraszać. To ja wydzierałem japę i chyba przegiąłem w pewnym momencie, bo nawet ty byłeś zdolny mi przyłożyć. A ja ci oddałem co spowodowało bójkę. A tak w ogóle czemu nie chcesz mi powiedzieć; czemu to zrobiłeś? Zrozumiem... Chyba.

Widziałem jak pociera policzek z frustracją.

- Dlaczego Cesarski gdziekolwiek się pojawiasz strasznie mieszasz? Jesteś jak chodzący magnes na kłopoty.

Parsknąłem serdecznie. To nie była odpowiedź, ale w sumie mi wystarczała. Rozbawiony tym podsumowaniem mojej osoby zarzuciłem ramię na jego barki i jednym ruchem przysunąłem go trochę do siebie.

- Przynajmniej nikt się nudził!

- Głupek - parsknął rozbawiony.

- Szesnaście - usłyszeliśmy naglę monotonny głos z gabinetu po lewej.

Natychmiast wstaliśmy i skierowaliśmy się do gabinetu doktora Urala. To ja jako pierwszy pojawiłem się w drzwiach. Gabinet był jasny i pachniał zaskakująco dobrze. Nie tak zapamiętałem zapach gabinetów lekarzy. Zawsze cuchnęły jakiś środkiem odkażającym.

- Dzień dobry.

Spojrzałem na zaniepokojonego młodego mężczyznę. Miał bardzo krótkie brązowe włosy i piwne oczy. Wyglądał jakby zobaczył potwora.

- Dzień dobry.

- Rusz się Cesarski! Gabinetu lekarza nie widziałeś? - usłyszałem jego zrzędliwy głos za swoimi plecami.

Prychnąłem pogardliwie, ale zanim mu odpyskowałem, staranował mnie i wparował pewnie do gabinetu by następnie z gracją usiąść na krześle. Jedynym wolnym tutaj, muszę nadmienić.

- Dzień dobry Dominik - przywitał się chłodno. - Na co czekasz Cesarski ? Na specjalne zaproszenie?

- Na czerwony dywan i skrzydełka - sarknąłem zamykając za nami drzwi.

Rozejrzałem się za wolnym krzesłem i zauważyłem je za plecami rozbawionego lekarza. Ruszyłem po nie, przysłuchując się jednocześnie rozmowie.

- ...sprawdź mu szwy. Ma na głowie. Jestem pewny, że jeden pękł. Poza tym zatamuj mu ten krwotok z brwi i...

- Co się stało? - wtrącił się niewzruszony lekarz jego władczym tonem i nakazami.

Ewidentnie się znali. Zwłaszcza, że od razu zauważyłem, że Aleks zwraca się do lekarza po imieniu. Mi przez dwa miesiące naszej znajomości nie udało się go przekonać do mojego imienia, aż się w końcu poddałem. Co ciekawe od początku nie reaguje na to, że ja w przeciwieństwie do niego, zwracam się do niego imieniem. Ba, nawet go zdrabniam.

- Wyznaliśmy sobie miłość - zarechotałem siadając, ale zaraz zleciałem z tego krzesła, bo Aleksander wściekły mnie zrzucił.

- Naprawdę? - usłyszałem zachwycony głos lekarza.

- Ała!

- Oczywiście, że nie - syknął rozwścieczony Aleks. - Doszło do małego konfliktu i trochę się poturbowaliśmy.

- Trochę? - Nawet spod biurka usłyszałem jego powątpiewający ton. Nie dziwiłem mu się, wyglądaliśmy okropnie. - Wyglądacie jakbyście wpadli do mielarki do mięsa. A tak w ogóle, kim jest twój kolega, Aleksander?

Nastała chwila ciszy w której ja zacząłem zbierać swoje resztki z podłogi. Ewidentnie nie chciał się do mnie przyznać.

- Apollo Cesarski, mój nowy podwładny.

- I partner - dopowiedziałem z uśmiechem.

- Partner policyjny - dopowiedział szybko nie wiadomo po co.

- Och, jestem Dominik Ural, bardzo mi miło - powiedział lekarz uśmiechając się do mnie sympatycznie, ale w jego oczach widziałem czystą ciekawość, jakbym był jakimś nowym medycznym przypadkiem. - Nie mówiłeś, że twój nowy podwładny jest taki... młody.

- Mówił o mnie? - zapytałem z uśmiechem. - To wy się przyjaźnicie? Myślałem, że Aleks mieszka w jaskini niczym asceta, a jego jedynym towarzystwem są nietoperze, które...

- Cesarski, przymknij się.

Wyglądał na zmęczonego moją osobą, ale to nic, ja i doktor Ural świetnie się bawiliśmy. Szybko i sprawnie nas opatrzył na ile potrafił i kiedy dał nam do wypicia witaminy poczułem się o wiele lepiej. Ta cała scena wyglądała bardziej jak spotkanie towarzyskie niż wizyta u lekarza. Ale mogliśmy sobie na to pozwolić, ze względu, że byliśmy jego ostatnimi pacjentami na dziś.

- Dominik sprawdź mu głowę - powiedział zmęczonym głosem Aleks kiedy nabijaliśmy się z jego idealnie wypastowanych butów. Tak jak podejrzewałem, doktor Ural potwierdził mi, że Aleks jest pedantem.

- Myślisz, że coś da się jeszcze zrobić? - zaczepiłem go złośliwie.

Nie od razu zrozumiał, że chodzi mi o własną głupotę. Ale jak do tego doszedł natychmiast dostałem w ramię.

- Ała! Będę miał siniaka!

- Nic i tak nie będzie widać przez te tatuaże - wysyczał.

- Ale będzie!

- Przymknij się, Cesarski. Gdybyś nie biegał po rondach nic by ci nie było.

- A co może miałem czekać jak dobry obywatel na zielone. A może do niego krzyknąć, prosząc by poczekał?

- Wstrzymałeś ruch w centrum na parę godzin!

- Więc to byłeś ty! - Niespodziewanie do naszej sprzeczki dołączył Dominik. - Jest artykuł w gazecie o wariacie biegającym po rondzie przy placu Rodła. Zdobyłeś pierwszą stronę.

- Zawsze chciałem być sławny... - Zaraz po tym stwierdzeniu znów dostałem w ramię.

- Jezus Maria, nie ma tam jego nazwiska, prawda?

- Nie. Tylko zeznania świadków, że to jakiś gangster.

- No widzisz - wtrąciłem się rozbawiony. - To na pewno nie o mnie...

Jeśli wzrok mógłby zabić już byłbym martwy. Ja nie wiem co ludzie mają z porównywaniem mnie do kryminalisty. Przecież jestem takim przykładnym obywatelem.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top