Rozdział 29
Z samochodu wyszedłem bez słowa. Przez całą drogę się nie odzywałem, ani na końcu nawet się nie pożegnałem. Poczekałem tylko aż Zeus wyskoczy za mną.
Aleksander nie wydawał się urażony. Siedział i obserwował ze spokojem aż nie zniknąłem w klatce. Przez okno w korytarzu widziałem jak dopiero po jakimś czasie wyjeżdża ze strzeżonego parkingu przy moim bloku.
Doskonale zdawałem sobie sprawę, że jestem chujem w tym momencie.
Spojrzałem na Zeusa. Wyglądał na szczęśliwego. Wszystko obwąchiwał i machał energicznie ogonem. Mimowolnie się uśmiechnąłem.
W drzwiach do mieszkania przepuściłem najpierw Zeusa i dopiero później sam wszedłem do środka.
Prawie natychmiast zaatakował mnie ostry zapach czosnku. Zachwycony Zeus zaczął niuchać wszystko wokół i podreptał do kuchni.
— O rany! Pies! — wykrzyczała inteligentnie Alicja. Zachciało mi się śmiać. — Apiś, to pies policyjny? — wykrzyknęła z kuchni.
— Tak.
— Mam dla niego kokardę! — wrzasnęła szczęśliwa.
Parsknąłem i rozwiązując sznurówki obserwowałem jak ośmielony Zeus wchodzi do kuchni. Dobrze, że ta wariatka nie robi problemów ze sprowadzaniem zwierzaków.
— Jest przesłodki — pisnęła wyskakując z kuchni. — Czemu mi... O w mordę! Wyglądasz jak zombi!
Spojrzałem na nią ponuro. W sumie idealnie podsumowała mój stan.
— To krew? Jesteś ranny?
— Liczyłem, że zaszyjesz mi ranę. Dasz radę?
Podeszła do mnie szybko, na co ja pochyliłem głowę by mogła zdjąć opatrunek i przyjrzeć temu paskudztwu.
— Jestem na trzecim roku medycyny. Myślisz, że nie umiem takich rzeczy? Najpierw się tym zajmiemy, a później weźmiesz prysznic. Strasznie cuchniesz... Co się stało?
Postanowiłem jej odpowiedzieć dopiero gdy usiedliśmy na jej niepościelonym łóżku.
— Mogłaś złożyć łóżko — mruknąłem znów schylając głowę kiedy ona wykłada z małej szuflady niemiło wyglądające przyrządy.
— Nie smęć. Po co mam ścielić łóżko skoro za parę godzin znów się położę?
Próbowałem ukryć uśmiech, ale mi się nie udało. Jak byłem nastolatkiem odpowiadałem to samo mojej mamie.
— Połóż mi się na kolanach — rozkazała siadając obok mnie i dezynfekując swoje szczypce.
— Żebyś mnie mogła posądzić o molestowanie. Nie dzięki.
Prychnęła pogardliwie, chwyciła mnie za kark i siłą przycisnęła mi nos do swoich ud.
— Gdybym była tobą zainteresowana już dawno bylibyśmy razem.
Uśmiechnąłem się złośliwie, postanawiając się jednak nie ruszać.
— Zapewne chodziłabyś po mieszkaniu w swojej fikuśnej bieliźnie, co?
— Przymknij się bo będę brutalna.
Wolałem nie ryzykować. Tak więc na tym poprzestaliśmy i ona zaszywała mi ranę w ciszy a ja obserwowałem kątem oka jak Zeus obwąchuje każdy panel i ścianę. Dobrze, że jeszcze niczego nie obsikał.
— Będzie bolało.
— Nie szkodzi.
Doskonale czułem jak mnie zaszywa. Bezwiednie ugryzłem kawałek materiału jej szarych dresów i zacisnąłem pięści na różowej kołdrze.
— Często ci się to zdarza?
Odpowiedziałem jej dopiero jak przykładała mi gazę do zaszytej już rany.
— Warszawa nie jest zbyt przyjaznym miastem dla policjantów — mruknąłem powoli wstając.
— Zostałeś pobity?
— Właściwie to porwany i prawie utopiony...
Spojrzała na mnie swoimi ogromnymi orzechowymi oczami. Poczułem do niej większy szacunek bo nie dostrzegłem litości.
— Jak będziesz myć głowę, zrób to letnią wodą, później ją zabandażuję.
Kiwnąłem głową i zaraz pokierowałem się do swojego pokoju po czyste rzeczy, a następnie zabunkrowałem się w łazience. Cały czas podążał za mną uradowany Zeus. Musiał być szczęśliwy, że go ze sobą zabrałem. Ale kiedy chciał mi się wpakować do wanny, uznałem że przegiął i wywaliłem go z łazienki.
— Jesteś okropny dla tego słodziaka! — wrzasnęła na mnie Alicja, kiedy wykopałem kundla z łazienki.
Godzinę moczyłem się w łazience i jak się dowiedziałem, przez cały ten czas Zeus przesiedział pod drzwiami.
Ostatecznie przez cały wieczór przesiedziałem w pokoju Alicji pośród różnorakich typów słodyczy śpiącego Zeusa i wydającej dziwne odgłosy Alicji. W każdym razie twierdziła, że się śmieje, dla mnie to był dźwięk duszonego szympansa.
Zaczęliśmy od Kubusia Puchatka, ale zaraz Alicja się znudziła i włączyła "Ostatnie tango w Paryżu"*. Stwierdziła, że wszyscy jej to polecają i musi to w końcu obejrzeć. Zaczęło się od zachwytu z jej strony, ale im dalej w film tym bardziej jej zachowanie się zmieniało.
— WYŁĄCZ TO! — wrzasnęła nagle na co sam się przeraziłem.
Szybko wyłączyłem całą przeglądarkę na jej laptopie. Spojrzałem na nią z zaskoczeniem. Z wiecznie uśmiechniętej pewnej siebie wariatki, teraz wyglądała jak zaszczute zwierzę w klatce. Była blada, płytko oddychała i miała załzawione oczy patrzące pusto w ścianę.
— Hej... — nie za bardzo wiedząc co się dzieje chciałem ją pocieszyć, dlatego wyciągnąłem rękę by położyć jej dłoń na ramieniu, ale ona jak poparzona odskoczyła ode mnie.
Chwile patrzyliśmy na siebie w ciszy. Nagle jakby dotarło do niej cała ta sytuacja i zaśmiała się histerycznie.
— Ja... Przepraszam — mruknęła unikając mojego wzroku. — Ja... Ty... Nie zrobiłbyś mi krzywdy, prawda?
Chyba zaczynałem rozumieć co tu się dzieje.
— Pomijając, że co drugi dzień mam ochotę wyrzucić cię przez okno, to nie — powiedziałem próbując rozładować napięcie.
Zaśmiała się, ale zaraz jej śmiech przerodził się w płacz i się do mnie przytuliła. Nie pozostało mi nic innego jak ostrożnie i łagodnie ją objąć. Byleby jej nie spłoszyć.
I tak byłem godny podziwu, że jest wstanie się do mnie przytulić i nie czuć charakterystycznego wstrętu męskiego dotyku.
Nastała cisza. Może tego właśnie najbardziej potrzebowaliśmy. Ja też miałem paskudny dzień. Adrenalina i wściekłość już dawno zniknęły i teraz byłem tak słaby i zmęczony, wiedziałem, że dziś w nocy będę spać w pokoju Alicji. Na pewno straciłem dużo krwi.
Przymknąłem oczy odchylając głowę do tyłu.
Poczułem jak głowa blondynki przysuwa się do zagłębienia mojej szyi i tak zastyga. Kiedy przez następne minuty się nie ruszyła, a jej był spokojny, pomyślałem, że zasnęła. Jednak w pewnym momencie złapała mnie za dłoń i ścisnęła mnie za nią. Nie poruszyłem się. Pozwoliłem jej na wszystko.
— Wiesz... — zaczęła cicho.
Jej głos był inny. Miękki i smutny. Kompletnie nie podobny do tego który słyszę codziennie.
— Miałam chłopaka — mówiła bardzo powoli. — Byliśmy razem 5 lat. Od drugiej gimnazjum — chwila ciszy. — Był przystojny — parsknęła smutno. — Najprzystojniejszy w szkole. Uważałam się za szczęściarę, zwłaszcza, że nie byłam w tamtym czasie najurodziwsza. — Zaskakujące było usłyszeć to z jej ust. — Uważałam go za bratnią duszę. Wiesz... Ideał.
Znów zamilkła na parę chwil ściskając mnie mocniej za rękę.
— To było tuż po maturze. Zorganizowaliśmy wielką imprezę, z tej okazji. — Znów parsknęła nieprzyjemnie. — Nawet nie znaliśmy wyników, a już opijaliśmy.
Otworzyłem oczy zaniepokojony.
— Rafał dużo wypił. Ja zresztą też. Namówił mnie żebym poszła z nim do łazienki. Nie miałam nic przeciwko... Lubiłam się z nim całować w samotności. — W jej głosie wyczułam czystą ironię, która przerodziła się szybko w cichy szloch. — Zgwałcił mnie — wyrzuciła z siebie. — Zgwałcił...
Poruszyłem się niespokojnie na ile mogłem z nią uczepioną do mojego ramienia. Znów poczułem to paskudne uczucie w piersi. Już drugi raz tego dnia poczułem jak wściekłość mnie ogarnia. Ale tu nie chodziło o mnie więc musiałem się uspokoić.
— Alicja...
— Znieważył mnie! — wrzasnęła nagle prostując się i spojrzała na mnie ogromnymi załzawionymi brązowymi oczami. Wyglądała jak zagubiona czterolatka. — Ja... ja byłam dziewicą...
O Jezu, pomyślałem.
— Mówiłam mu, że chcę poczekać. Nie chciałam podczas szkoły zajść przez przypadek w ciążę —kontynuowała tym razem chłodnym tonem. Nie patrzyła na mnie bawiła się moimi palcami u ręki. — Było głośno nikt nie słyszał moich krzyków...
Wyprostowałem się gwałtownie wyprowadzony z równowagi, ale zanim powiedziałem cokolwiek Alicja mnie powstrzymała.
— Pozwól mi dokończyć... Pozwól mi to powiedzieć na głos.
Chwilę patrzyłem na jej czerwoną od płaczu twarz. Dotarło do mnie, że ona potrzebuje się wygadać. Kto wie czy komukolwiek o tym powiedziała oprócz mi. Natychmiast nakazałem sobie spokój, licząc do dziesięciu od tyłu po łacinie. To zawsze mi pomaga. Znów wróciłem do poprzedniej pozycji nie odrywając od niej mojego czujnego spojrzenia.
— Śmierdział... — kontynuowała po chwili patrząc w okno. — Wtedy myślałam, że to wszystko moja wina. Kazałam mu czekać. Tak łatwo dałam mu się pokonać...
— Hej — zacząłem delikatnie, kładąc wolną rękę na jej ramieniu, ale znów ode mnie odskoczyła.
— Nic mi nie jest. — Zapewniła gorączkowo znów nie nawiązując ze mną kontaktu wzrokowego. — Nie dałam mu satysfakcji i wcale mnie nie zniszczył! Jestem silna! Nikt... Nikt... — Jej głos zaczął się załamywać, a ja pchany instynktem chwyciłem jej twarz w dłonie.
— Powiedziałaś to komuś?
Potrząsnęła głową.
— Chcesz to zgłosić?
Znów potrząsnęła głową.
— Jestem silna. Przysięgłam sobie, że już nigdy nie dam się zranić.
I nagle wszystko zaczęło mi się zgadzać. Jej zachowanie, ubiór, traktowanie facetów.
— Nikt już ci nie zrobi krzywdy — zapewniłem.
— Wiem — odpowiedziała mi wyniośle. — Nigdy na to już nie pozwolę. Będę biła i gryzła. Ewentualnie przestanę się myć.
Oboje na to parsknęliśmy śmiechem. Przygarnąłem ją do siebie jak dziecko. Nie mogłem zrobić nic innego.
— Jesteś taka silna...
— Dzięki — odpowiedziała mi niewyraźnie. — Wiesz przy tobie czuje się tak bezpiecznie. Nawet przy tacie tak się nie czuję. Wyglądasz jak włoski mafiosa jedzący szczeniaczki na śniadanie. A mam wrażenie, że mogę ci ufać.
To było całkiem miłe, pomyślałem. No może oprócz tych szczeniaczków. To by wyjaśniało, dlaczego tak mnie męczy od samego początku.
Siedzieliśmy w ciszy, przez następną godzinę, a w tle akompaniowało nam chrapanie Zeusa.
— Moja siostra przeżyła to samo — powiedziałem powoli i niepewnie.
Długo biłem się z myślami czy wracać z myślami do tej sprawy, czy w ogóle dam radę powiedzieć to na głos. Ale poczułem że jestem coś winny Alicji. Ona potrafiła się przełamać, więc i ja mogę.
— Masz siostrę?
— Miałem.
— Och...
Zamknąłem oczy przypominając sobie chochlikową twarz Diany. Poczułem uścisk w piersi przypominając sobie jej złośliwe żarty w stosunku do mnie. Jak ja za tym tęsknie.
— Dlatego, Alicja. Obiecuję, że przy mnie nic ci się nie stanie.
***
Alicja zasnęła po północy na moich kolanach. Ja jednak nie mogłem zmrużyć oka po dzisiejszym dniu. To było za dużo. Byłem wykończony, ale sen nie nadchodził. Za dużo się działo w mojej głowie. O drugiej Zeus stwierdził że mu niewygodnie na ziemi i w jakiś magiczny sposób usadowił się obok mnie w śmiesznej pozie.
— Ugh... — mruknąłem z obrzydzeniem. — Śmierdzisz.
Wyglądał na uradowanego, że może leżeć obok mnie i położył pysk zaraz obok głowy Alicji. Spojrzałem na monitor laptopa Alicji. Właśnie leciała trzecia część Bridget Jones. Blondyna zasnęła już przy pierwszej, a z racji, że mnie obezwładniła swoim zaśnięciem mi na kolanach nie mogłem tego wyłączyć bez obudzenia jej. Części leciały jedna za drugą.
Chuj mnie obchodziło czyje dziecko nosi, szczerze powiedziawszy. Film wydawał mi się tak okropny, że wiedziałem, że wypomnę to Alicji.
Z nudów, chwyciłem Nokie jaką dał mi Damian dzisiaj popołudniu. To był stary zniszczony model. Chwile w niej pogrzebałem, aż w końcu trafiłem na listę kontaktów. Znalazłem numer do inspektora, Brzozy, nawet do pani Basi! Ale to przy „Komisarz Szal" zatrzymałem się dłużej. Zagryzłem wargę uświadamiając sobie jak bardzo nie w porządku się zachowałem w stosunku do niego. Teraz dopiero widziałem jaki spokój przez niego przemawiał. Sebastian na pewno zamknął by mnie w samochodzie aż się nie uspokoję. A on nie dość, że przyjmował wszystko na siebie to jeszcze zdołał mnie na chwilę uspokoić.
Należą mu się przynajmniej podziękowania ode mnie.
Impulsywnie wybrałem jego numer i nacisnąłem słuchawkę.
— Tak? — usłyszałem jego zachrypnięty i zaspany głos.
Ja pierdole, pomyślałem. Jest trzecia w nocy, to było oczywiste, że śpi. Zakrywając sobie drugą ręką twarz, chciałem zapaść się pod ziemię. To, że ja nie śpię nie znaczy, że reszta społeczeństwa także. Czy ja raz mogę zrobić coś porządnie, nie wychodząc na głupka?
— Jezu sorry. Obudziłem cię. Nie pomyślałem — powiedziałem w końcu, kiedy zebrałem się na odwagę, by mu odpowiedzieć, a nie się rozłączyć i udawać, że to nie byłem ja. Nie byłem waloną nastolatką z hormonami.
— Ty niewiele myślisz, Cesarski — odpowiedział mi zgryźliwie.
Miał rację. Zawsze kieruję się instynktem - później żałując, że nie przeanalizowałem sytuacji. Zagryzłem wargę nie wiedząc co mu odpowiedzieć.
— Co chcesz? — zapytał, kiedy za długo się nie odzywałem.
— Naprawili ci komórkę? — zapytałem w panice.
Inteligentne, zwłaszcza, że do niego dzwonię.
— Tak jak możesz zauważyć — sarknął.
Miałem ochotę strzelić sobie w łeb. W sumie pistolet nie był daleko.
— Posłuchaj, Cesarski... — zaczął, ale ja mu przerwałem w panice, że zaraz mi nawtyka i się rozłączy.
— Przepraszam — wyrzuciłem z siebie. Nie lubiłem przepraszać. Przychodziło mi to z trudem. — No... I dziękuję — mruknąłem niewyraźnie.
— Możesz rozwinąć?
— Przecież wiesz o czym mówię — jęknąłem jak dziecko. Drażnił się ze mną, dupek.
— Tak, ale skoro już pofatygowałeś się żeby do mnie zadzwonić w środku nocy, to możemy sobie o tym pogawędzić. Więc?
Nienawidzę go.
— Dziękuję za uratowanie życia. — Starałem się, by w moim głosie nie było słychać za dużo jadu. — I... Przepraszam za bycie chujem. Wiem, że nie powinienem się tak zachowywać... A zwłaszcza w stosunku do ciebie. — Nastała chwila ciszy. — Stary, podziwiam cię. Sam bym sobie przyłożył, w takiej sytuacji. A w Warszawie zamknęliby mnie w jakieś izolatce, aż się nie ogarnę. Więc dzięki, naprawdę dziękuje, że masz do mnie taką cierpliwość.
Nie odzywał się przez jakiś czas. A mi przeszło przez myśl, czy znów nie powiedziałem czegoś odpowiedniego.
— Nie musisz przychodzić jutro do pracy.
Zmarszczyłem brwi na tą nagłą zmianę tematu. Nie umiałem przepraszać, więc nie zdziwiłbym się jakbym jeszcze bardziej go uraził.
— Czuję się świetnie. — Wcale nie, ale nie musiał o tym wiedzieć. — Poza tym, nadal nie złożyłem zeznania, są ważne w sprawie. Wiem jak zlokalizować wspólnika tego dzieciaka.
- Co z raną?
- Jest zaszyta i zabandażowana. Tak jak mówiłem, nie wykrwawię się na śmierć.
— W takim razie przyjadę po ciebie punktualnie. Nie spóźnij się, Cesarski. — Przewróciłem oczami. — I tym razem nie biegaj po rondach. Nie wiem jak w Warszawie, ale szczecińska komunikacja miejska nie przeżyje kolejnego twojego szalonego odchyłu.
— Warszawska komunikacja miejska też tego nie lubiła — zażartowałem.
— Dobranoc — mogłem przysiąść, że wyczuwam w tym zdaniu jego rozbawienie i dałbym sobie rękę uciąć, że się uśmiecha.
— Dobranoc.
Zaraz po rozmowie zasnąłem jak dziecko.
* W żadnym wypadku NIE polecam tego filmu. Podobno końcowa scena gwałtu była prawdziwa. Aktor i reżyser stwierdzili, że niepoinformowanie o stosunku aktorkę uwydatni prawdziwość sceny i jej reakcje będą bardziej realne. Całkowicie tego nie popieram i gardzę gwałtem. (Można znaleźć wiele artykułów na temat tego w Internecie w języku polskim.)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top