-:7:-
Siedziałam na trybunach i patrzyłam na zbierających się chłopaków na boisku do Lacross'a. Stiles przyszedł na boisko ale bez Scott'a. Zastanawiam się, gdzie zgubił swojego przyjaciela.
- O wilku mowa. - mruknęłam do siebie, a Lydia spojrzała na mnie. Nie odzywałyśmy się do siebie od ostatniej naszej niby "kłótni".
- Nikt nic nie mówił na temat Scott'a. - mruknęła do mnie, a ja tylko wywróciłam oczami.
- Nikt cię o zdanie nie prosił, Lydia. - mruknęłam do rudowłosej i przesunęłam się nieco dalej od niej.
- Czemu się ode mnie odsuwasz? - zapytała odwracając się w moją stronę.
- Nie odsuwam się. - mruknęłam i zaczęłam wypatrywać Scott'a i Stiles'a. Scott stał w bramce, sądziłam że jest przestraszony, bynajmniej według mnie tak było. Skakał z nogi na nogę.
- Nie rób ze mnie głupiej. - warknęła na co ja tylko znów wywróciłam oczami.
- No chyba na nią wychodzisz, skoro nie widzisz pewnych rzeczy. - syknęłam do niej i wstałam z najwyższej ławki na trybunach.
Zaczęłam schodzić, gdy nagle usłyszałam jakby jakiś szept. Jakby ktoś mi wyszeptał do ucha "uważaj" . Gdy podniosłam głowę, zobaczyłam jak rozpędzona piłka do Lacross'a leci w moją stronę.
Chwyciłam za kij do gry, który stał oparty o ławkę, i dosłownie sekundę przed wyprostowaniem się, złapałam piłkę.
Na trybunach nastała cisza. Każda para oczu gapiła się na mnie. Scott stał w bramce zszokowany a cała drużyna skierowała oczy na mnie. Ja zamiast oddać kija i piłkę, i wrócić do szkoły, gapiłam się w las przed sobą. Na skraju lasu zauważyłam jakiegoś faceta, który w odpowiedzi patrzył się na mnie.
Gdy mrugnęłam, faceta już nie było, a za to trener gwizdał na mnie, abym zeszła na dół.
- Ej! Ty! - usłyszałam i dołożyłam rakietę. Wzięłam piłkę i zeszłam na dół do trenera.
- Przepraszam za zamieszanie. - mruknęłam, gdy podeszłam do trenera.
- Co to do cholery było?! - wrzasnął wyrzucając ręce nad głowę w powietrze.
- Eeee... - nie wiedziałam co mu powiedzieć, więc niechcący wydałam z siebie taki dźwięk.
- Bierz kask i kij, stajesz na bramce. - powiedział i wręczył mi rzeczy, które miałam ubrać.
Kask był nieco za duży, ale nie chciałam wybrzydzać po za tym nikt raczej nie miałby mniejszego dla mnie.
Stanęłam w bramce; na przeciwko mnie stanął Jackson. Byłam pewna że jego kolejka już minęła, chyba że specjalnie stanął z przodu żeby mnie ośmieszyć.
Gwizdek zagwizdał i Jackson ruszył na mnie, a ja miałam w głowie tylko jedno - złap piłkę.
Jackson podbiegł na dopuszczalną odległość i zamachnął się. Dzieliły mnie sekundy od złapania piłki gdy ta nagle skręciła. Sądzę że to było celowo, chciał się odegrać za tamtą docinkę.
Zacisnęłam uda i zakryłam je siatką od kija. Piłka wpadła celnie w siatkę od kija; zapadła ciasza.
Wszystkie oczy były skierowane w moją stronę.
Scott wychylił się zza szeregu i spojrzał na mnie. Widziałam że stanął w szoku, bo jego usta lekko się rozchyliły. Danny zaczął bić brawo i się do mnie uśmiechnął.
- Do mnie! - krzyknął trener i pokazał na mnie palcem.
Podbiegłam do faceta, który stał w lekkim szoku. Poklepał mnie dość delikatnie i się uśmiechnął.
- Nazwisko. - mruknął do mnie i spojrzał na resztę osób siedzących na trybunach. - Nazwisko. - powtórzył nieco bardziej stanowczo.
- Stilinska. - odpowiedziałam a trener pokiwał głową.
- Co ty na to, abyś zagrała w pierwszym składzie? - zapytał, a ja spojrzałam na Stiles'a. Miał lekko naburmuszoną minę.
- To jak? Zgadasz się? - zapytał.
Spojrzałam na widownię za nami. Wszyscy jakby starali się przysłuchać temu co odpowiem.
- Ja...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top