-:6:-
- Masz zamiar dzisiaj wrócić do domu? Wiesz, już późno jest, a ty masz kawałek drogi – mruknęłam do chłopaka i szturchnęłam go w ramię.
- Przewidziałem to że będę siedział u ciebie o wiele dłużej. – powiedział i wyciągnął niedużą torbę na trening. – Wziąłem ciuchy na przebranie. – powiedział.
- I co powiemy Stilesowi?- zapytałam spoglądając na twarz chłopaka.
- Nic. Nie będziemy musieli mu nic mówić. Specjalnie wcześnie rani wstanę, aby wymknąć się przez okno. – powiedział.
Wywróciłam oczami.
- I będę narażać najlepszego przyjaciela swojego brata, na połamanie się? – mruknęłam i spojrzałam w jego tęczówki. Jego źrenice rozszerzyły się bardzo mocno, znów gdy się do niego przybliżyłam.
- Jeśli coś bierzesz, to przestań to brać. – powiedziałam i spojrzałam w okno.
- Nic nie biorę, skąd taki w ogóle pomysł? – zapytał, a ja pokręciłam głową.
- Nie ważne. – mruknęłam i spojrzałam na telefon. Godzina dwunasta w nocy, i zero powiadomień. Może to i dobrze?
- O której masz zamiar pójść spać? – zapytał, na co ja wzruszyłam ramionami.
- W zasadzie już bym się położyła ale jeśli chcesz jeszcze posiedzieć to zapal lampkę nocną. – powiedziałam i wsunęłam się pod kołdrę.
- To pójdę z tobą. – powiedział i wstał łóżka, poszedł do drzwi i zgasił światło. W pokoju zapanowała ciemność.
Scott ściągnął spodniej i bluzę z siebie, tym samym podciągając lekko koszulkę która była pod spodem. Zauważyłam na jego brzuchu opatrunek po jego prawej stronie.
- Co ci się stało? – zapytałam gdy Scott usiadł obok mnie, na łóżku.
- Mała potyczka w lesie z Stiles'em. – powiedział i wsunął się pod kołdrę obok mnie.
- Okej. Mam nadzieję że nic cie nie będzie. – powiedziałam i odwróciłam się do niego tyłem. Liczyłam na to że on też się odwróci do mnie tyłem i pójdziemy w spokoju spać, jednak tego to ja się nie spodziewałam.
Brunet za mną się przysunął do mnie, i się przytulił do mnie.
Poczułam się niezręcznie. Nie dlatego że to najlepszy przyjaciel mojego brata, tylko dlatego że poczułam dziwne uczucie gdy mnie objął.
- Scott..? – mruknęłam i spojrzałam kątem oka na chłopaka za mną. Miał przymknięte oczy, ale wydawało mi się że nie śpi i tak.
Jednak się myliłam.
***
Obudziło mnie szturchnięcie i od razu mocny ból przeszywający mój prawy bok. Przekręciłam się na bok, żeby zobaczyć kto próbuje mnie znokautować, i ku mojemu zdziwieniu, nie było tam Scott'a. A właściwie nie leżał obok mnie, a siedział na brzegu łóżka, i chyba najwyraźniej się ubierał.
- Która godzina? – zapytałam i spojrzałam na zegarek, ale moje pole widzenia w jednym momencie stało się rozmazane, i zaczęło się przyciemniać, jakby ktoś mi porządnie przyłożył w tył głowy.
- Piąta... - powiedział Scott, a na jego twarzy malowało się niezadowolenie.
- I już się zbierasz? Myślałam że maksymalnie to o szóstej się ulotnisz. – powiedziałam i przetarłam oczy,
- Stwierdziłem że wyjdę wcześniej i się w domu jeszcze ogarnę. – powiedział i wstał z łóżka już ubrany.
- Jeśli chcesz, poczekam na ciebie przed szkołą. – powiedział i nachylił się nade mną. Uśmiechnął się ciepło i poczochrał po głowie.
- Spoko. – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się gdy zobaczyłam jak otwiera okno. Wpierw za okno wyrzucił torbę z ciuchami, a potem przełożył jedną nogę za parapet i następnie drugą.
- Do zobaczenia w szkole. – powiedział i pomachał mi na pożegnanie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top