-:4:-
Czytałam podręcznik gdy w okno ktoś zapukał, a gdy podniosłam głowę, zobaczyłam Stiles'a całego mokrego, w codziennych ciuchach. Wszedł przeszklonymi drzwiami do bufetu, i otrzepał się lekko, tworząc obok siebie lekką kałużę wody. Krople wody idealnie spadały z jego brody, tworząc mokrą plamę na kołnierzu jego bluzki.
- Gdzie ty się szlajałeś? - zapytałam spoglądając na mokrego Stiles'a.
- Szukałem cię. - poczułam ironię.
- Taki banał to ty możesz ojcu wciskać, a nie własnej siostrze. - mruknęłam do niego i spojrzałam za okno. Krople deszczu goniły jedną za drugą na szybie, skraplając się następnie na lekkim parapecie, i opadając na ziemie.
- Dobra. Ty się lepiej zbieraj, tata na nas czeka, na parkingu. - mruknął lekko niezadowolony, i wziął kilka chusteczek ze stojaka na stole, i wytarł nią twarz.
- Istnieje coś takiego, jak telefon i SMS. – powiedziałam i zaczęłam pakować swoje książki do torby która leżała blisko mnie na ławce obok.
Zaciągnęłam kaptur na głowę i zapięłam kurtkę pod samą szyję; zawiązałam apaszkę pod szyją i założyłam torbę na ramię.
- Idziesz? – zapytałam i spojrzałam kątem oka na młodszego brata który dalej siedział przy stoliku.
- Nie mam chyba innego wyboru, co nie? W końcu nie chcę wracać na piechotę do domu, zwłaszcza że mój Jeep jest w naprawie, a poza tym leje jak z cebra na dworze. – powiedział i wstał od stołu. Ominął mnie i poszedł do wyjścia, otworzył drzwi i wyszedł przytrzymując mi je.
- Naprawdę, nie musisz udawać że mnie kochasz. – powiedziałam uśmiechając się szczerze do brata. Czasem przeginał z tym swoim sarkazmem i to jest jeden z tych momentów.
Niby mnie szukał, ale jednak wiem, że gdyby nie to, że leje na zewnątrz i gdyby nie nasz tata, to bym z nimi nie pojechała. Bynajmniej sądzę że Stiles by o mnie nie pomyślał w tamtej sytuacji.
- Ciebie nie da się kochać. – powiedział, a ja spojrzałam przez ramię na jego bladą twarz. Gdyby się ugryzł w język, zaoszczędził by nam czasu i przede wszystkim nie zrobiłby mi przykrości, którą pomimo i tak tego że robi ją często, mógłby ją sobie darować tym razem.
- Rusz tą dupę i choć. – mruknęłam urażona tym co powiedział, i bez słowa ze zwieszoną głową poszłam na parking przed szkołą. Tata faktycznie już czekał na nas w swoim policyjnym wozie.
- Długo wam to zeszło. Co tak długo? – zapytał gdy minęłam drzwi z przodu. Otworzyłam drugie drzwi od strony pasażera i zajęłam miejsce przy oknie za ojcem. Widziałam jak zerknął na lusterko by spojrzeć na mnie. Stiles z uśmiechem na twarzy zajął miejsce z przodu i wtedy ruszyliśmy.
- Szkoda że pogoda jest taka sobie. – zaczął wątek szatyn siedzący po skosie.
- Co masz na myśli mówiąc szkoda? – mruknął podejrzliwie ojciec, spoglądając na tego młodszego dupka, siedzącego obok niego z przodu.
- Gdyby nie ta pogoda moglibyśmy wszyscy wrócić oddzielnie. – mruknął zadowolony. Ten jego uśmieszek nie schodził z jego twarzy choćby na sekundę.
Nie miałam zamiaru się wcinać w ich pogawędkę. Skończyłoby się to i tak na tym, że ojciec by go ochrzanił o to co mówi i jak się zachowuje.
- Abigail. – usłyszałam wyrwana ze swoich myśli.
- Tak? – oderwałam się chwilę od przemijającego krajobrazu zza szyby w samochodzie.
- Jak ci minął dzień? – zapytała tata, skręcając na skrzyżowaniu.
- Nie najgorzej. – powiedziałam. – Posprzeczałam się trochę z Jacksonem, Lydia się na mnie obraziła... - urwałam. Miałam ochotę wsypać brata za to co mi powiedział dzisiaj rano, i za to co powiedział mi jeszcze zanim wyszliśmy z bufetu.
- Skoro tak mówisz, myślę że tak może być. – powiedział i się uśmiechnął, co zobaczyłam w lusterku z przodu.
Mi jakoś nie było do śmiechu. No bo nie oszukujmy się, to co powiedział dziś Stiles nie należało do zbyt miłych słów.
- Jesteśmy na miejscu. – powiedział tata i zgasił auto.
Wysiadłam z samochodu, nie zważając na to że pada tak, jakby ktoś włączył prysznic i lał nim na ziemię. Poszłam od razu po wyjściu z samochodu pod drzwi.
Otworzyłam je i poszłam do swojego pokoju na górę się przebrać, i postarać zrelaksować.
- Zjesz z nami kolację? – zapytał tata, ale ja pokręciłam głową omijając szatyna.
- Więcej dla nas. – zaśmiał się Stiles.
Weszłam po schodach na pierwsze piętro i udałam się od razu do swojego pokoju. Przekręciłam klamkę i pchnęłam drzwi i weszłam do pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i rzuciłam torbę pod stopy...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top