-:2:-
Siedziałam spokojnie na biologii i spoglądałam w okno, zaciekawiona tym co dzieje się za szybą, dzielącą mnie od świata, którego połowicznie nie cierpię. Jesień idzie dużymi krokami i widać już pierwsze liście na chodnikach czy drogach.
- Cała Abigail. -mruknęła Lydia i szturchnęła mnie w ramię. - Mogłabyś wrócić duszą chociaż do klasy na lekcję? Która to będzie już uwaga że nie ma cię na lekcji, bo odpływasz gdzieś za okno. - dodała i zmarszczyła czoło.
- Cała Lydia. - mruknęłam sarkastycznie i spojrzałam na zegar na ścianie, nad tablicą. - Za pięć minut kończymy tą nudną i ciągnącą się w nieskończoność lekcję o organach człowieka. - mruknęłam do rudo włosej koleżanki z ławki.
Lydia uniosła tylko jedną brew do góry, i wróciła do słuchania pani na lekcji.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła? - mruknęłam i zaczęłam przepisywać od niej notatkę z lekcji. Kątem oka zobaczyłam jak kącik ust jej drgnął, a usta wygięły się w mały uśmiech.
Jej twarz od razu zrobiła przyjaźniejsza z uśmiechem na ustach.
***
- Po południu ma padać. - mruknął Scott. - Chciałabyś może wrócić z nami? - dodał, a Stiles zrobił naburmuszoną minę.
- Z miłą chęcią, ale chyba muszę odmówić, ponieważ czyjaś mina mnie nie zachęca do tego. - powiedział. - Za godzinę mam okienko, więc zadzwonię do ojca i może z ojcem wrócę. - powiedziałam i spojrzałam na Stiles'a, który wyglądał już nieco mniej naburmuszony niż zwykle.
- Szkoda. Sądziłem że Stiles się ucieszy że z nami pojedziesz. W końcu miał ci coś powiedzieć. - poczułam ruch pod stołem na stołówce, i od razu wiedziałam po minie Stiles'a, że Scott go kopnął w kostkę.
- Chodzi o te ciało. - zaczął.
- Może łaskawie rozwiniesz wątek? Wiesz, nie jestem jasnowidzem, ani nie podsłuchuję co nasz ojciec gada przez radio czy telefon. - mruknęłam i wzięłam łyka wody.
- Podobno znaleźli ciało w lesie. Ale tylko jego pół. - mruknął i wziął kawałek ziemniaka w kształcie frytki.
- Które pół? - mruknęłam i poruszyłam brwiami.
- Dół. - mruknął chłodno. - Nie znają tożsamości ofiary, ale wiemy że jest to dziewczyna. - powiedział Stiles.
- I co ja mam z tym wspólnego? - powiedziałam i spojrzałam na chłopaków.
- Jesteś nam potrzebna do przeszukania lasu. Znasz go z nas najlepiej. - powiedział Scott i się uśmiechnął do mnie.
- Nie wiem czy to mnie wystarczająco przekonuje. - mruknęłam do chłopaków i wzięłam gryz kanapki z papierowego talerzyka który leżał na plastikowej tacce.
- Od dziewiątego roku życia, wymykałaś się potajemnie na przejażdżki rowerowe. W tej chwili jeździsz na rowerze, nawet lepiej od Scott'a. - Scott spojrzał oburzony na Stiles'a, ale ten kontynuował swoją wypowiedź. - Plus, pół szkoły na ciebie leci. - powiedział i gestykulując.
- Nad tym ostatnim bym się zastanowiła. - powiedziałam i się uśmiechnęłam.
Nie lubiłam za bardzo mieszać się w sprawy chłopaków, zwłaszcza gdy to było rzeczy związane pracą ojca, czyli takie jak w tym przypadku śledztwo i poszukiwania drugiej położy ciała.
- Abigail! - wrzasnął Stiles, machając mi przed twarzą reką.
- Zastanowię się nad tym. - mruknęłam i odeszłam od ich stołu wraz z tacką.
Znów wplączą się w jakieś bagno, i będę ich z tego wyciągać. To już chyba moja praca, za którą nikt mnie nie płaci. Zmęczona wróciłam do klasy, w której już czekała na mnie Lydia z Jacksonem.
- Posiadanie młodszego brata musi być męczące. Zwłaszcza takiego ciamajdy jak Stiles'a. - powiedział Jackson, a ja się do niego uśmiechnęłam.
- Posiadanie takiego chłopaka musi być zapewne męczące. Podziwiam Lydie za to że z tobą tyle jeszcze wytrzymała. - uśmiechnęłam się do chłopaka spoglądając na niego, na tym samym poziomie ponieważ, byliśmy tego samego wzrostu.
- Idiotka. - mruknął pod nosem, ale jednak to słyszałam.
- Jednak mądrość nie idzie w parze z wzrostem. - mruknęłam patrząc jak Jackson robi się czerwony ze złości. Lydia tylko pokręciła głową, a ja usiadłam w ławce obok niej, gdy Jackson opuścił klasę, w której mieliśmy mieć razem lekcje.
- Kiedyś mi się tu pozagryzacie na środku klasy. Nie znudziło ci się jeszcze dogryzanie mu? - zapytała i poprawiła spadające kosmyki włosów, które uciążliwie opadały na jej twarz.
- Widać jego kręci czepianie się mojego brata. - powiedziałam i poprawiłam włosy za ucho.
- Nie odpuścisz mu?- powiedziała i spojrzała na mnie, jakby jej wzrok mówił odpuść, do niczego konkretnego to nie dojdzie.
- Już kiedyś ci mówiłam. Że mnie może się czepiać, ale nie Stiles'a i Scotta. - mruknęłam. - Scott jest dla mnie jak drugi młodszy brat. - dodałam i spojrzałam jak chłopacy wchodzą do klasy i zajmują przed nami miejsca.
Stiles usiadł przed Lydią, a Scott przede mną. Teraz widziałam róg tablicy, bo resztę zasłaniała mi głowa Scotta.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top