Rada 3.

Misja "Znaleźć Danielowi chwilową dziewczynę" właśnie weszła w życie.

Zdjęcie na profilu? Jest! Piękne tło w tle? Jest! Słodziaśny opis, który ma przyciągnąć każdego lachona, nawet tego nawalonego, naćpanego, bądź ślicznego i głupiego, który nie musi wracać do domu o 20.00, nie musi być plastikowym plastikiem (nie obrażajmy lalek Barbie), może zakładać miniówy, bądź ubierać się jak Muzułmańskie kobiety, mogą też mieć pracę, jako sprzedawczynie w monopolowym, bądź jako gorące striptizerki w klubach dla lesbijek, oczywiście mogą też być małolaty, które będą miały "orgazm" przy każdym jego westchnieniu? Jest!

"Szukam dziewczyny, awwww" (tak wiem, rozpisał się)

Anders zabrał koledze telefon i się zaśmiał. Zapiął ostatni guzik od koszuli i przeczesał dłonią włosy. Awwww, jak szarmanko.

- Mogłeś coś jeszcze dopisać.

- Niby co?- rzucił Danny wychodząc z łazienki wycierając głowę ręcznikiem. Chyba każda hotka, by westchnęła (i nie tylko, ale nie wiem, co byćie jeszcze chciały zrobić xd (nieeeee w ogóle nie wiem)) patrząc na półnagiego Tandexa, mającego na sobie tylko ciemne jeansy. Te jego napięte mięśnie, idealny brzuszek, nic tylko szarpać.- Albo daj, dopisze jeszcze trzy kropeczki.

- Weź, chcesz je załamać? Trzeba było wspomnieć, że jesteś uosobieniem Michała Anioła, wyglądasz jak słynna rzeźba "Dawida", a twoje hotki tak cie pokochały, że twoje posągi stoją w każdych gejowskich klubach, bądź dla upośledzono chorych.- zaśmiał się Andi, który oberwał dość twardą poduszką, w której znajdowały się zapasy na Sylwka i które papa Stoeckl nie pozwoliłby wnieść na imprezę dla dżentelmenów. A były to.................................... Dramaturgiczna cisza, skrzypce poproszę!....................... SŁODYCZE........................ *Świerszcze*

No ja wiem, ja wiem, to nic takiego, ale wy wiecie ile tam jest cukru?! Przecież nie chcemy zacząć nowego roku z cukrzycą (upsiii). Mniejsza, po prostu trener bardzo się martwi o nich i o ich formę, oraz jeszcze grzejące kaloryferki na brzuszkach. Nie pytajcie się skąd wiem, że grzeją, nic nie widzieliście...

Jak wszyscy wiemy w Sylwka się świętuje.

I to baaaaaaaaaaaaaaaardzo.

Ale tym razem ten Sylwester nabrał innych obrotów.

Anders wybuchnął śmiechem i oparł się o płaczącego już Daniela, który tak drgał ze śmiechu, że podejrzewałabym go o padaczkę. Przed nimi, na podłodze, leżały kieliszki do wina, wódki a nawet szklaneczki do whisky, oraz szklane koreczki od dobrych trunków. W tle słychać było głośną muzykę i śmiechy innych kadrowiczów.

- Anders, mordo! Zawaliłem Stjernenowi męskie perfumy!- krzyknął Danny

- Męskie? A myślałem, że używa damskich, ahahahahaha...- zaśmiali się oboje. Fannemel zabrał od kolegi flakonik i rozprzestrzenił piękny zapach, który po chwili oboje zaczęli wdychać. Danny zaciągnął się raz, zakasłał i głośno wybuchł śmiechem.

- Ale daje kopa! I pomyśleć, że to tylko jakieś gówno, które jest powinno być tylko dla napalonych dziewoj.- zaśmiał się Tandex, a Fanni odwrócił się i zwrócił zawartość żołądka do doniczki z pięknym hotelowym kwiatkiem. Niestety nie wiem, jaki to był gatunek, ale wiem, że roślina była zielona.

- No i zwolniło się miejsce na ciastka.- powiedział Andi z wypiekami na twarzy. Daniel patrzył na niego z lekkim zaniepokojeniem, ale kiedy ich spojrzenia się spotkały... Znowu wybuchnęli śmiechem.

- Ej, co to było?- rzucił jeden z Norwegów, a chłopcy zaczęli hihotać.

- Spokojnie, to tylko Daniel z Andim. Myślą, że nie wiemy, gdzie są.- rzucił kolejny.

A pod stołem nadal było słychać ciche hihoty. Fannemel położył się na nogach Daniela i sięgnął po telefon, a Danny zrobił to samo.

- O lol!!! Jakaś suczka to mnie napisała! O ja wale.- zaśmiał się Danny i jeszcze raz pociągnął za "spust" cudownych perfum.- Jakaś Eliizaa.. Elizzaf...Elizachert... WTF?! To dale dziecku na imię Elizachert???

- Twoi rodzice myśleli, że mam na imię Fannemel i zaczęli się zastanawiać, jak można tak zjebać życie dziecku.- Danny się zaśmiał, a Andi zabrał urządzenie od chłopaka. Podsunął je sobie pod oczy (tak to jest jak się pije alkohol z sokiem, jak baba) i zaczął mówić do siebie.- Elizaphet, debilu.

- A nie Elizabeth? Jak te księżniczki?- powiedział Danny, ułożył damsko rączki na nóżce, wyprostował pierś i zrobił dzióbek.- Miło, że przyszłaś hrabino Fannemelówno. Mam nadzieję, że smakował ci dzisiejszy bimber, polewany nutką whisky, oraz skrapiany najlepszą wódeczką.
Oboje wybuchnęli śmiechem, aż do momentu kiedy przerwał im to Kenneth, który uniósł rąbek obrusu do góry. Danny nie zawahał się i psiknął Gangnesa perfumami, a potem wybuchł głośnym śmiechem.

- No debilu, no! Wychodzimy na dwór zaraz zaczną strzelać.- rzucił chłopak i poszedł sobie.

- A ić że!- wymamrotał i machnął ręką przytulając się do Andiego.- Jestem taki smotny... Jak pierrrrrnik, suchy i stry.. NIK mje nie chcce... Nawet ta Ezjebazet..

- A co ci napisała?

- "Hey"... Ty to rozumiesz?! Hey!? Tylko tyle.. Jstm beznnadziejnyy...

- Nje zarrrrrrrrruchasz.............. Ale ja ci pomogę... Ppchne ciee..

Anders sięgnął po jeszcze jedną z pełnych butelek szampana, która sobie tak słodko i samotknie stała na podłodze. Przemawiała do nich... "Skosztuj mnie, zasmakuj, zdejmij mi to sreberko... Niech mój koreczek wybuchnie... Chce poczuć twoje usta na moim otworku"

- No sześ, kurwa, mi zaimponowała..- zamruczał do butelki Fanni i wyszedł spod stołu.- Danny! Choć, pomaluj myj świat.

Pijani chłopcy szybko się ubrali i wyszli przed hotel. Oczywiście nie ubrali się sami, pomogły im w tym wieszaki, ściany, podłoga i butelki szampana (nie pytajcie jak). W dobrych nastrojach udali się na skocznie.

Danny: Hej, malutka, kocham twoją matkę.

Elizabeth: No ja też ją kocham xd

Danny: No z takim wiekiem, to nieźle doświadczona

Danny: Imponuje mi

Danny: Nie tylko mi, A. się pyta, czy też zarucha.

Danny: Ej, mała

Danny: Nadal ma takie wielkie cycki?

Danny: Chciałem napisać "masz"

- Nie opisuje mi od 2 minut! 2 minut, śmieciu! Czy ty to ogarniasz!?- krzyknął Danny i przejął butelkę od Fanniego, z której upił dużego łyka.

Anders się zaśmiał i znieruchomiał, jak zobaczył trenera, który idzie w ich stronę. Papa Stoeckl też się nieźle kiwa.

- Co tam, wy moje morrrrrdki!- powiedział i przytulił Fannisa. Objął go swoimi ramionami, a dłońmi zjechał na jego pośladki. Andersowi to nawet nie przeszkadzało.- Ina, kochanie... Te moje mordy to się do niczego nie nadają. Przecież oni się do tego nienadają. Niech Johnson zgoli tego wąsa, bo wygląda jak norweski, zapuszczony Hitler, Daniel niech nie wychodzi na wsiura i niech w końcu założy normalne buty... Przecież przez niego jak jedziemy na konkurs to nie wygląda jakbyśmy przyjechali z Norwegii tylko z jakieś zacofanej wsi. Co to ma być?! FASZYN FOREVER RASZYN!? Niech nie zapominają tych nart... Kombinezonów, a Fanni niech zacznie brać sterydy, albo hormon wzrostu..

Daniel głośno się zaśmiał i przytulił słup, żeby nie stracić równowagi. Andi chciał coś powiedzieć, ale Papa położył mi palec na ustach.

- Cssiii, malutka... Dzisiejsza noc będzie nasza..



_______________________________

Rada 3. 

Ja, jeden z mniejszych szczylów powiem wam jedno, nie mieszajcie nigdy bimbru, whisky i wódki ze sobą. Dziękuje za uwagę. Pozdrawiam spod stołu. Powód? Pikolo.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top