Rozdział 6
Null siedział w kanionie obok siostry i wpatrywał się w dół przepaści. Natasha siedziała obok Olfix i zajadała naleśniki, przyglądając się za razem bratu matki. Nie odrywała od niego wzroku, a Null nie odrywał wzroku od dna kanionu. Wyglądał na jakiegoś zamyślonego. W końcu dziewczynka pociągnęła "matkę" za rękaw.
-Mamo, kto to jest? -Szepnęła cicho, najciszej jak potrafiła.
-On? To jest Null, mój brat a twój... Wujek. -Odpowiedziała Olfix.
-Wujek? -Popatrzyła na nią lekko przekręcając głowę.
-Tak- Uśmiechnęła się do niej miło.
-A co on robi? -Zadała kolejne pytanie.
- W sumie nie wiem. Możliwe ze się zamyślił. -Odpowiedziała na pytanie dziewczyny i spojrzała na brata.- Ej, Null. Żyjesz? -Szturchnęła brata, który o chwili buchnął kłębem dymu. Natasha schowała się za siostrą.
-Hm? Sory, zamyśliłem się.- Mruknął i głęboko westchnął.
-Właśnie zauważyłam. O czym rozmyślałeś?
-O tym Rogzielu. Przy okazji za kryjówką dla ciebie i małej.
-Uu, fajnie. -Zaśmiała się dziewczyna.- No a ten.. Rogziel?
-Ta, Brat bliźniak Brinearyego. Zastanawiam się czy jest taki sam jak on, czy inny. Jak inny to może nie ma się co bać. Jak taki sam czy gorszy to, polecam ewakuację. -Uśmiechnął się lekko pod nosem. Olfix przeszły ciarki. Mała zaś schowała się w ramiona Olfix bo wyczuła powagę sytuacji.
Null uśmiechnął się widocznie. Noe dość ze jego białe oczy świeciły się lekko w ciemności, to jego śnieżnobiałe zęby też. Po chwili jednak "schował" zęby i odwrócił się gwałtownie za siebie. Usłyszał coś. A mianowicie kogoś. To był szkielet. Ten sam tępy sługus Herobrinea.
-H-Hej! Kim ty jesteś?! -Zawołał do Olfix.
-Yolo nie widzi mnie. Jak zawsze. -Zaśmiał się mówiąc szeptem.
-Ha ha bardzo śmieszne -Mruknęła do brata.- Jestem królową Endu. Olfix- Szkieleta zamurowało. Wyglądał na przerażonego, a po chwili uciekł.
-Kto to był? -Zapytała się Natasha.
-Taki tam półgłówek młoda. -Odpowiedział na jej pytanie Null. Natasha zaczęła się kręcić bliżej chłopaka by go "poznać". Przyglądała mu się, obchodziła dookoła. Nie odrywała od niego wzorku, on od niej też.
-Chwila, to był szkielet Herobrinea?- Zapytała Olfix bo ją olśniło.
-Yy tak? -Odpowiedział Null spoglądając na siostrę. Natasha zbliżyła się do krawędzi spoglądając w dół na lawę.
-Jasny gwint! On mnie wyda!- wrzasnęła wystraszona.
-Spoko, nie wyda cię, zapomni prędzej o tym zanim dojdzie do domu.-Zaśmiał się Zerowy.
-Ale ja mogę... -Rozległ się po całym kanionie męski głos. Podobny do głosu Brinearyego. Olfix schowała się w ramionach brata Natasha zaś siedziała i rozglądała się dookoła kto to i co to jest. Zanim Null zdążył cokolwiek powiedzieć czy zareagować, przed nimi Pojawił się Rogziel. Miał szarą karnację jak Brienary, białe włosy, czerwone oczy, ubrany był w brązowo- bordowo- białe ubranie z złotymi dodatkami. Null warknął i schował za sobą siostrę. Był od niej starszy więc czuł się odpowiedzialny.
-Czego chcesz?!- Wrzasnął Null. Natasha dalej siedziała przy krawędzi i obserwowała.
-Dowiedzieć się, kto zabił mojego brata. - Mruknął spokojnym tonem.- Wiesz kto to był?
-A co zamierzasz zrobić z tą wiadomością?
-A, to już moja sprawa. Więc? Dowiem się? -Mówił dosyć spokojnym tonem. Inaczej niż Brineary. Null miał chwilowe zawahanie.
-Nie...-Odpowiedział spokojnie po chwili ciszy.
-Tego się obawiałem. -Westchnął smętnie.- Myślałem że my, bossy, możemy sobie ufać. Przeliczyłem się. -Powiedział to z taką nutką bólu jakby w głosie. Po chwili wyciągnął w ich stronę rękę. Null miał szybką reakcję. Złapał siostrę i odskoczył zanim Rogziel wystrzelił w nich "kulę magii" która rozwaliła tę skalną półkę. Na nieszczęście była tam cały czas Natasha.
-NATASHA! -Wrzasnęła Olfix i chciała się porwać tam w dół miedzy spadające skały by złapać dziewczynkę.
-Zostań tu!- Wrzasnął Null i po chwili skoczył za dzieckiem. Szybko minął spadające skały i wyłapał małą spośród głazów. Złapał się tuż nad lawą skalnej półki i zawisł z nią na ręku. Rogziel zniknął. Mała wtuliła się w szyję Nulla i nie chciała puszczać. Była przerażona. - Woh... -Jęknął trochę Null i spojrzał na bliski poziom lawy. Była tuż pod nim.
-Null! Natasha!- Krzyczała z góry przerażona Olfix.- Jesteście tam?!
-Żyjemy! -Odkrzyknął jej brat po czym poklepał dziewczynkę po plecach.- Trzymaj się i nie puszczaj ok?- Dziewczynka przytaknęła po czym Null zaczął się wspinać na górę. Na miejscu Ola pochwyciła córkę i wtuliła ją w siebie. Martwiła się.
-Oh god, dzięki ci Null... -Wyszeptała.
-Izi, a teraz spadamy do domu. Skoro Rogziel tu był to nigdzie nie można się czuć bezpiecznie prócz domu.
-A-Ale... Co z Natashą?
-Hmm... -chwilę się nad czymś zamyślił, a potem uśmiechnął się.- Mam pomysł.. -Wziął małą z rąk siostry i przeteleportowali się do domu.- Tylko nie rozrabiaj młoda.- Mała kiwnęła głową.
-Ygh, Null?! -Zestresowała się Olfix.
-Spokojnie.- Szepnął- Tato!- Po chwili przyszedł Herobrine.
-Hej Null. I yy, co to za dziecko. -Zmierzył i Nulla i Olfix wzrokiem.
-Znaleźliśmy ją nieopodal lasu. Była sama a wokół masa mobów. -Oznajmił Null z "pustym" wzrokiem, zaś Olfix była cała spięta.
-Hm, no dobrze..
-A i jeszcze jedna sprawa. Szukaliśmy jej rodziców ale ani śladu. Przywiązała się do Olfix. Spacerowaliśmy trochę i zaszliśmy do kanionu Niko. A tam mieliśmy niemiłą niespodziankę.
-Jaką? -Herobrine wyglądał na trochę zaskoczonego.
-Rogziela. Brata bliźniaka Brinearyego. -Odpowiedział. - W pierwszym kontakcie był zły, ale z głosu było można wywnioskować że nie jest tak samo zachłanny jak jego brat. Jest raczej tym "spokojnym typem"
-Coś jak ty, w parze z Olfix hm? -Zaśmiał się i wskazał kuchnię.
-Ta, coś w ten deseń. -Zaśmiał się i ruszył do kuchni nadal trzymając Natashę na rękach. Gdy weszli do kuchni, Ola dorwała naleśniki. Null usadził małą na stołku i też dał naleśniki. - A co z Doną?
-Wszystko w porządku. Poszła z Aaronem i Carify do miasta na małe zakupy. W końcu wasza matka też potrafi bronić. -Zaśmiał się i uśmiechnął Herobrine.
-To dobrze. -Westchnął smętnie- Martwię się o Enta. Oby Dreadlord coś więcej się dowiedział.
Tymczasem Rogziel buszował w innej części mapy w poszukiwaniu mordercy brata. Jednak wszystko na marne. Darował sobie dalsze poszukiwania i postanowił się ulotnić. Chwilę później po jego zniknięciu, pod budynkiem na którym siedział, pokazał się gracz. Zachowywał się dziwnie, jakby ktoś go śledził. Był to ten sam gracz w którego "Wszedł" Entity.
Krył się on przed wzrokiem innych graczy. Czuł się dziwnie, juz nie wspominając że każdego gracza widzi tak samo. Czyli czerwona postać z dziwną "namalowaną" czarną twarzą. Tylko zwierzęta i inne moby widział normalnie. Po chwili, zerwał się i zaczął uciekać w kierunku wschodu, a za nim dwa psy i 2 przyjaciół która chciała mu jakkolwiek pomóc, lub dowiedzieć się co się z nim dzieje. Tylko chłopak nie pamiętał nic poza tym dziwnym uczuciem ukłucia w plecy. A te uczucie nasila się z każdym dniem.
Entity powraca.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top