Rozdział 17

-Nie mamy o czym gadać -Burknął właściciel domu.

-Owszem mamy- Powiedział Rogziel delikatnym tonem. On jako jedyny tutaj miał spokojny głos. W ogóle cały był tym "spokojnym typem". - Po pierwsze, dla wyjaśnienia, nie mamy złych zamiarów...

-Mów za siebie... ja jestem tu tylko dlatego ze ty mi "przemówiłeś do rozsądku"- Burknął Brineary i spojrzał na 303.

-Hrrm.... Jednego z was nie na widzę i nie chcę znać, a drugiemu nie ufam. Chyba nie musze wskazywać palcem. A teraz proszę opuścić te posesję pókim dobry.- Burknął zły 303. Jedną ręką trzymał drzwi, a drugą jeśli można było się przypatrzeć i zauważyć to za progiem drzwi trzymał swój miecz. Nie ufał im, a poza tym chciał chronić rodzinę.

-Nah, to nie ma sensu- Po chwili stwierdził Ojciec chłopaka- Nie ma sensu się tu ugadywać. Rogziel, twój jak wiadomo wuj namówił mnie bym tu przyszedł. -Po tych słowach 303 trochę się wyprostował, nie wierzył w to co słyszy.

-No i? Do czego zmierzasz? -zapytał lekko zaciekawiony.

-Zmierzam do tego, ze przez całą drogę zacząłem rozmyślać jak się cholernie zmieniła, i jak cholernie szybko zaprzepaściłem to co miałem.- Zawiesił głos na chwilę. Ent spoglądał to na Wuja to na ojca lekko zdezorientowany.

- Y.. co?.... -aż z wrażenia schował miecz do ekwipunku i wyszedł do nich, przenieśli się z rozmową poza taras.

-No to! Przez niego dotarło do mnie że straciłem wiele bliskich mi osób. Żonę, córkę, syna... Przyjaciół... Dotarło do mnie to jak szybko zmieniłem się z miłej osoby w potwora, co i komu wyrządziłem i jak wielką krzywdę i ból sprawiłem nie tylko sobie ale i bliskim. -głęboko westchnął. Rogziel stał obok i wspierał brata swoją obecnością. Położył na nim dłoń by dodać mu otuchy i odwagi. - Kiedyś.... Kiedyś byłem osobą szczęśliwą. Szczęśliwą wśród kochającej rodziny. -Znów zawiesił głos. Podczas tego wyznania pojawiła się cała reszta zgrai. Heribrine, Null, Olfix, Dreadlord, Niko, no i reszta. Trafili w sam raz by posłuchać wyznania. Może będą mieli szanse mu wybaczyć? To się okaże. W końcu rozmówca wznowił swoje wyznanie. - Uwielbiałem się tobą zajmować, mimo że.... że byłeś inny. Później przez jakiś czas staraliśmy się z twoją matką o drugie dziecko, którym była Niko. Kochaliśmy ją, troszczyliśmy się, Ty o nią również. Ale pewnej nocy zmarła. Tak po prostu bez wyjaśnionych przyczyn. Nie wiem do tej pory od czego i dlaczego. Trzecia cholernie bliska mi osoba, w dodatku taka mała odeszła. To był dla mnie cios w samo serce, to przez to zacząłem być taki jakim jestem. - Po chwili podniósł głowę by spojrzeć na swojego dorosłego syna- Nie będę się usprawiedliwiał, ale chciałem byś znał prawdę. I powód dlaczego tak się stało. Żebyście wszyscy wiedzieli. -Tu się odwrócił do pozostałych. Rogziel był zdumiony wyznaniem bliźniaka i cieszył się ze w końcu to z siebie wyrzucił.- Nie obchodzi mnie to czy wy mi wybaczycie wszyscy czy nie.... Ale dotarło do mnie.. I wiem, ze chcę prosić o wybaczenie moją rodzinę. Carify, Niko... NO i przede wszystkim Abdiela. -Tu zwrócił się do syna. Zapadła dosyć niezręczna cisza, którą jako pierwsza postanowiła przerwać matka.

-Ja ci wybaczę. Ale nie myśl że wrócę do ciebie, mam drugiego wspaniałego męża, i chciałabym by tak zostało. Poza tym mam wspaniałą rodzinę z nim wiec też nie chcę ich tak "porzucić" czy coś.

-Rozumiem... Nie będę zabiegać. Ale i dziękuję... -na te słowa ojciec wirusa uśmiechnął się i spuścił głowę by chociaż trochę ukryć łzy ze szczęścia. Chwilę późnie przed szereg wyrwała się siostra. Tak po prostu podeszła i przytuliła się do ojca. W sumie najdłużej go znała z tej złej strony, więc miała prawo.

-Ja również Ci wybaczam tato -Mruknęła siostra. Brineary uśmiechnął się i odwzajemnił jej przytulenie. Herobrine, podążył śladami żony i też mu wybaczył. Dread też, chociaż miał niepewność co do tego. Null, olfix, Larissa, Error i 404 Takze. Przyszła kolej na mnie. Wtem z domu wyszła Dona i Aaron. Ale całą akcję rozkręcił chłopiec. Podbiegł do swojego ojca i pociągnął za nogawkę. Tego go zaś podniósł>

-Tato... Czy mogę przytulić się do dziadka? -Tak, te pytanie powiedział 4 letni chłopiec. Entity po części osłupiony tym pytaniem spojrzał na Donę.

-No co? Pytał to powiedziałam. Nie będę dziecka okłamywać. -Stwierdziła szybko młoda matka. Ent tylko pokręcił głową z uśmiechem. Chwilę coś pomyślał. Wszyscy byli wlepieni w niego i patrzyli na niego jak ciele w namalowane wrota. Czekali na jego zdanie.

-Możesz.... -Odpowiedział w końcu po dosyć długiej chwili, odstawił syna na ziemię a ten podszedł do Brinearyego powoli i spokojnie, po czym wyciągnął do niego ręce. Był tak spokojny że aż było to trochę dziwne. Po części bał się go, bo go nie znał, ale statecznie przytulił się do niego.

-Mogę mówić ci dziadku? -Zapytał Aaron będąc w objęciach Brinearyego. Wszyscy powiedzieli takie głośne "awww" na ten widok, no i byli zdumieni decyzją 303.

-Skoro tata ci pozwolił... To czemu ja miałbym ci zabronić? -uśmiechnął się najmilej jak potrafił. Aaron widząc ten uśmiech jak i jego szczere zamiary sam się uśmiechnął i przytulił do niego. A dzieci po prostu czują to kiedy ktoś jest zły czy smutny, wiec nic się przed nimi nie ukryje.

-Jestem z ciebie dumny bracie- Rzekł po chwili Rogziel do Brinearyego. Entity zaś westchnął i podszedł do ojca na co ten puścił Aarona i wstał z kolana.

-Nie mam pewności i ufności co do ciebie, ale jeżeli będziesz w stanie powstrzymać się od wszelkich ataków na mnie i moją rodzinę... To być może będę w stanie ci zaufać. Na tę chwilę....-głęboko westchnął mówiac to- Wybaczę ci. Ale miej się na baczności. Jeden fałszywy ruch a znów staniesz się moim wrogiem nr 1. Jasne?

-Tak.... -odpowiedział krótko jasno i na temat. Po chwili zamiast uścisku dłoni sam przytulił do siebie Syna. Entity zaskoczony tym zachowaniem i tym "uczuciem" - bo nigdy nie był tulony przez ojca w takim wieku- doznał małego szoku i dezorientacji ale ostatecznie powoli odwzajemnił przytulenie.

Zaraz po tym zdarzeniu do tulenia dołączył się Aaroś, a za nim Mama, Rogziel i cała reszta. Entity czuł się nieswojo ale nie chciał też tego okazywać. W końcu gdy wszyscy już puścili Herobrine zaproponował by zrobić ognisko. Tak w sumie to jest ciepła noc i w ogóle było miło, a okazja do świętowania akurat się znalazła wiec? Czemu by nie? Każdy zabrał się za przygotowania. Znaleźli dobre miejsce za Leśnym dworem do zrobienia ogniska, ułożyli kamienie na okrąg, chłopacy poznosili gałęzie i patyki na ognisko, nawet ścięli trochę drzewa na to. Kobiety zaś zabrały się za robienie jedzenia. A co 5 głów to nie 3. Niko, Dona i Carify świetnie się dogadywały. Larissa troszkę mniej ale też dawała radę. Olfix wyłamała się pilnować dzieci które biegały tu i tam radosne. A gdy wszytko było już gotowe, zasiedli i zaczęli ucztować. Była miła atmosfera mimo niezbyt zaufanych gości. Brineary też poczuł się jak dawniej, sądząc po tym jak rozmawiał z Herobrinem i byłą żoną, oraz jak spoglądał na swoje dorosłe dzieci... Był szczęśliwy, a Rogziel jeszcze bardziej widząc szczęśliwego swojego bliźniaka.


Taki troszkę nieudany, bo aktualnie chwilowo brak pomysłu. No i odrywana byłam od jego pisania :v  Myślę że mimo wszystko jest ok.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top