Rozdział 11

Wstałem z poduszek podekscytowany. Jak to na dumnego ojca, jak i trochę rannego, Entity klęknął i rozłożył lekko ręce. Ja wprost wbiegłem w niego i wtuliłem się. Nie widziałem go od urodzenia. A mama dużo o nim mi opowiadała. Mam do niego mnóstwo pytań. Z całej tej radości łzy zaczęły płynąć mi po policzkach. W końcu Tata wstał podnosząc mnie, uśmiechnął się i otarł mi łzy.

-Nie płacz, wszystko dobrze.. -Oznajmił z uśmiechem. Sam miał przeszklone oczy od łez. Był szczęśliwy. Widać to było po nim. Ja nie byłem w stanie nic powiedzieć na tę chwilę, po postu się wtuliłem w niego.- Wracamy do domu.- Oznajmił a następnie wyszedł z pokoju. Co było dalej? Nie pamiętam, z całej tej radości zasnąłem w jego objęciach.

Tymczasem w drodze do Leśnego Dworu Herobrinea, Error i Entity404 szli i rozmawiali o tym co było kiedyś, oraz zastanawiali się co może być teraz gdy już wejdą. Byli spokojni i wcale się nie spieszyli. Szli powoli, rozglądając się i śmiejąc się.

-Ej Error.- Zaczął 404.

-No co?- Odpowiedział mu towarzysz.

-Którą z dziewczyn byś wolał?

-Co mas zna myśli?

-No, gdybyś się zakochał.. Tak jak trójka, to którą dziewczynę byś wybrał na żonę?

-Po**b... -zaśmiał się Error- W sumie to się nad tym nie zastanawiałem... A ty?

-Ja Niko.. -Uśmiechnął się trochę szatańsko-

-PFFF SIOSTRE ENTA?! ZWARIOWAŁEŚ?! ON BY CIĘ CHYBA ZA****Ł ...

-Ale nie drzyj mordy i nie niszcz mi marzeń k**wa typie... - Zaśmiał się po chwili i klepnął go w plecy.- Zawsze Ent miałby szwagra do chlania.

-On nie pije gdy nie chce....-Zmierzył go wzrokiem Error- I zapomni o tym że go namówisz na chlańsko. Prędzej wsadzi ci nóż w gardło.

-O Jezu, już czarne scenariusze. Zmieniając temat. Ty byś się nadawał na Męża dla.... Olfix! -Zaśmiał się 404. Error zmierzył go wzrokiem zatrzymując się.

-Wiesz ile ona ma lat?

-Noo.. 16-18 jakoś tak.

-16 debilu 16! Chcesz ze mnie zrobić jakiegoś.. nie wiem PEDOFILA?! Weź się jeb***j w ten pusty łeb....

-No ale spójrz! Ona młoda i po****na, wesoła itp...

-Nieogarnięta -Dopowiedział z zażenowaniem Error.

-Tak, Nieogarnięta. A tym dorosły, poważny, silny i zdolny do obrony. No i ogarnięty. -Szturchnął go łokciem.

-Idź się lecz... -Oznajmił Error i spojrzał że dotarli do lasu. Byli już prawie na miejscu. Jeszcze tylko przemierzyć las i będą w leśnym dworze.- Zaraz będziemy na miejscu. -Oznajmił i dalej szedł już w milczeniu. Enity404 nie odzywał się już, ale widać było że jest czymś widocznie rozbawiony.

Atmosfera w domu Pana Mroku była już w miarę spokojna. Niko odwiedzała co jakiś czas pokój z Doną sprawdzając czy śpi. Na szczęście spała. Dla mamy był to ciężki dzień. Null z całej swojej wcześniejszej złości stanął w ciemnym kącie i tak stał do teraz. Ale wyglądał już na spokojniejszego. Mimo to dręczył się dalej tym że nie był w stanie odbić bratanka z łap wroga. Po chwili całą ciszę przerwał im Dreadlord.

-Kochani, mam dobre wieści. W sumie to dwie.

-Mów- Rozkazał mu Herobrine.

-Jedna jest taka że Entitiemu udało się odbić Aarona. A druga to... -Niestety ktoś mu brutalnie przerwał. A mianowicie 404. Zrobił takie "z buta wjeżdżam" w drzwi frontowe.

-WELCOME TO HOME EVERYBOODY! -Wydarł się ile siły w płucach. Niestety albo i stety Error go przyćmił. Jabłkiem. Wepchnął mu je całe w usta.

-Zatkaj się... Trochę osób tu juz przysypiało -Oznajmił Error i spojrzał na wszystkich.- Cześć wam .

-Error, Ent404! Jak miło was widzieć! -Oznajmił Herorbine i zaśmiał się. Za chwilę zeszła do salonu Larissa z Olfix i Natashą.

-Oh, miło was widzieć chłopaki. -W końcu odezwał się Null. Długi czas milczał.

-Cebie też dymiący -Zaśmiał się Error.

-Ey, pikselowaty. -Zaśmiał się Null. Ent404 wyjął jabłko z ust. W sumie to nie wyjął, a przegryzł je jakoś. Dużo się na siłował by uwolnić szczękę od knebla. W końcu spojrzał na Niko i uśmiechnął się.

-Heja niebieska -zaśmiał się.

-No hey czwórka... -Przetarła oko. Kursowała co chwilę do "szwagrowej". Wtedy 404 dostrzegł Natashę. Zmierzył dziewczynkę wzrokiem, a potem uśmiechnął się. Natasha zaś obserwowała Errora. Z niewiadomych mu przyczyn dziewczynce bardzo spodobał się wygląd jego towarzysza. Mała po chwili wyrwała się z rąk ciotki i pognała do Czarnego Pikselowatego. Po czym uczepiła się jego nogi. Znaczy, przytuliła się do niej. Error zmarszczył brwi i spojrzał w dół. Jego oczy zatrzymały się na małej dziewczynce.

-Uhm.. Czyje to to? -Wskazał palcem na Natashę.

-UH.. Moje!- Krzyknęła z lekkim zakłopotaniem Olfix i oderwała od nogi Errora małą. - Wybacz.

-Nie szkodzi. Urocza... -Dodał szeptem. Olfix lekko się uśmiechnęła.

-No a nie mówiłem ze do niej pasujesz?!- Krzyknął ent404.

-Oh zamknij się czwórka! -Odwrócił się błyskawicznie do 404 i był gotowy go uderzyć gdy rozszedł się zaspany głos Dony.

-Czy możecie być ciszej? -Zapytała ziewając.

-Oh, Dona. Wybacz... -Jęknął ciszej Error.

-Nie szkodzi. -Westchnęła. Ale po chwili przejrzała na oczy.- Chwila, Error? Entity404? Jak wy tu.. Znaczy.. Skąd.. J-Jak?!

-A długo opowiadać kochana.. -Zaśmiał się Error.

-A no. Trochę nam to zajęło.. -I po chwili Dona wtuliła się w przyjaciół. Trochę tak tkwiła bo brakowało jej ich. Aż w końcu rozległ się czyjś głos.

-Wiedziałem że mnie zdradzasz! Ale żeby z dwoma?! -Zaśmiał się nie kto inny jak sam Entity. Trzymał na rękach śpiącego Aarona.

-ENTITY!- No nie obeszło się od długiego przytulenia i całowania. No cóż no. Zrozpaczona matka jak i żona w końcu doczekała się powrotu męża i syna który został porwany. Wszyscy patrzyli na nas ze szczęściem w oczach jak i radością. Po paru długich bardzo minutach Mama puściła Tatę i uśmiechnęła się. Pogłaskała mnie po głowie i zabrała i tatę i mnie do pokoju. W końcu też zauważyła ranę na jego boku. Gdy byli już na osobności zajęła się jego raną. Zaczęli rozmawiać. Tata opowiedział jej wszystko co pamiętał po tamtym wydarzeniu i to co się działo i jak doszedł do tego gdzie ja byłem porwany.

Gdy mama skończyła zakładać mu opatrunek, a wszyscy na dole poszli spać już spokojni i szczęśliwi, wstała i pociągnęła tatę do drugiego pokoju. Entity był zmęczony, więc położył się na łóżku płasko na plecach, Dona zaś położyła się obok niego i wtuliła się. Chwilę jeszcze rozmawiali, aż w końcu "godzili" się jeszcze namiętnymi pocałunkami. W końcu, oboje zaspokojeni swoją obecnością, zasnęli.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top