Rozdział 5
-Nigdzie nie uciekniesz Entity303. Jesteś w potrzasku. Nikt cię nie uratuje. Jesteś słaby i ranny. Poddaj się! Poddaj się i dołącz do nas! Do demonów!- Odezwał się dziwny echowy głos pośród białej pustki.
-Nie! Nigdy! Nigdy do was nie dołączę! -odpowiedział temu głosowi ile tchu w piersiach Entity. Stał on sam pośrodku białej nicości. Ranny, słaby, ledwo trzymał się na nogach. Krew kapała z jego ramienia i spadała do niemałej już kałuży. Po chwili rozeszło się głośne rechtanie tego głosu.
-Nie przyjmuję takiej odpowiedzi Entity_303. Spójrz tylko na siebie. - Entity spuścił głowę spoglądając w swoje odbicie w krwi, był przerażony całą tą sytuacją.- Jesteś czystym wirusem zła! Zostałeś stworzony do zabijania i niszczenia! A teraz chcesz się tego wyprzeć? O nie, tak łatwo nie będzie. - Po chwili głos znów zaczął się śmiać.
-Odejdź ode mnie demonie! Zostaw mnie w spokoju! Nigdy się do ciebie nie przyłączę, zapomnij o tym! SŁYSZYSZ?! ZAPOMNIJ!
Po zaklinaniu się wirusa, w białej pustce zaczęło się rozlegać oślepiające światło. A potem zapadła głucha cisza i ciemność...
Rankiem z głośnym zaczerpywaniem powietrza po koszmarnej nocy, zerwał się gracz. Dyszał, był cały mokry od potu. Rozejrzał się dookoła siebie powoli uspokajając swój oddech. Po chwili rozmyśleń zerwał się na równe nogi i pobiegł schodami w dół do salonu. Podbiegł do biblioteczki i zaczął szukać informacji na temat pewnej postaci.
-Entity... Entity....- Mruczał pod nosem gracz szurając palcem po starych chropowatych kartkach papieru w książkach.- Szlak! -Wrzasnął wściekły i odrzucił książkę na podłogę wyciągając następną. Przeszukał kilka książek aż w końcu natrafił na informacje odnośnie szukanego hasła. To co tam przeczytał, wszystko przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Czym prędzej rzucił się do pokoju by się ubrać, a następnie wybiegł z mieszkania w kierunku wioski.
-Null... Null... NULL! WSTAWAJ ŚPIOCHU! -Wrzasnęła Olfix będąc w postaci pierwotnej, czyli bliźniaczej.
-Co jest? -Ziewnął wyrwany ze snu.- Co się dzieje? Która godzina?
-Jest 8 rano. Ale musisz mi pomóc. -Oznajmiła jego siostra drżącym lekko głosem.
-Co znowu przeskrobałaś? -Null usiadł na łóżku uwalniając tym samym dym z ciała. Po chwili ziewnął pokazując śnieżnobiałe zęby z niemałymi nawet kłami.
-Uh..-Olfix lekko zbita z tropu jego paszczą w końcu otrząsnęła się i chwyciła go za rękę. - Obiecaj że nikomu nie powiesz.
-Skończ podchody i gadaj. Znasz mnie. -Oznajmił lekko się niecierpliwiąc.
-O-Okey. No więc. Pamiętasz jak wbiłeś do mnie gdy ja sobie "coś" tworzyłam?
-No, i?
-Stworzyła coś co, praktycznie jest jakieś opętane... -Wskazała na "Natashę" biegającą i zwiedzającą każdy kąt i każdą szczelinę w pokoju Nulla. Mina chłopaka jak i jego "wytrzeszczone" oczy mówiły same za siebie. "Coś ty ku**a zrobiła?!".
-Nie bij! - Schowała się za ramionami siostra.
-Oh boże, za jakie grzechy? -Jęknął starszy po czym wstał z łóżka.- Dobra. Dawaj tę jędzę i spadamy. Ojciec się dowiedzieć nie może bo cię powiesi.
-Uh, sie robi. -Złapała dziewczynkę w locie i podała rękę bratu. Ten zaś przeteleportował ich do kanionu Niko. Gdzie ta praktycznie mało bywała, a wręcz opuściła go.
-Tu masz ful przestrzeni. Ogarnij ją, a ja spróbuję zrobić tyle ile się da by ojciec cię tu nie wytropił. -Po tych słowach Null skierował się do wyjścia kanionu, gdy zatrzymała go siostra. Wtuliła się w jego plecy.- uh?
-Dziękuje. -Wyszeptała po czym puściła go. Null uśmiechnął się i znikł. Zostawił po sobie tylko charakterystyczny dźwięk "fuknięcia".
Tymczasem w domu, Herobrine wstał jako pierwszy i wyszedł na zewnątrz pooddychać świeżym powietrzem. Tuż za nim przyszła Carify. Usiedli na schodkach i zaczęli rozmawiać. Mama zaś wstała niedługo później po nich. Odruchowo poszła robić śniadanie. Nie mogąc się doczekać śniadania, a i tego że byłem sam. Zszedłem do mamy ospały i przytuliłem się do jej nogi.
-Oh, witaj kochanie. Jak się spało? -Uśmiechnęła się do mnie czule.
-Dobrze. -Odpowiedziałem przecierając oko i ziewając. - Mamo. Kto to jest tata? -popatrzyłem na nią ospałym wzrokiem ale i z zaciekawieniem. Mama na te pytanie drgnęła.
-Tata to osoba, która kocha. Bawi się z tobą gdy ja robię obiad, no i przede wszystkim jest drugim rodzicem. -Uśmiechnęła się do mnie miło i wzięła na ręce.
-A czy ja mam tatę? -Zapytałem wtulając się w nią.
-Cóż, poniekąd tak. Tylko nie wiem gdzie jest i jak się ma. Zniknął 3 lata temu. -Zasmuciła się i głęboko westchnęła.- Mam nadzieję ze wróci. -Lekko zadrżał jej głos a po policzku spłynęła łza.
-Nie, mamo nie płacz! -Po chwili zabrałem się za wycieranie jej łez i tuleniem. Nie chciałem by płakała. Nie chciałem by czuła się smutna przeze mnie.
-No już spokojnie. -Uśmiechnęła się do mnie i pocałowała mnie w czoło.- Wszystko dobrze. Poza tym, chcesz na śniadanie naleśniki?
-Taaak! -Wrzasnąłem uradowany. Odstawiła mnie na ziemie i kazała zwołać całą rodzinkę na śniadanie. Więc to zrobiłem. Pobiegłem na górę do Cioci Niko i Larissy najpierw. Ciociu Niko! Ciociu Larisso! Chodźcie na śniadanie! -Niemal wskoczyłem do ich łóżek by je obudzić.
-No już, już. -Ziewnęła podnosząc się z łóżka Niko po czym uśmiechnęła się do mnie.- Już wstajemy, daj nam chwilkę Aaroś.
-Okej! -I tył zwrot na dwór do dziadków. Gdy wybiegłem, wpadłem prosto w objęcia Babci. Trochę nie lubiłem być w jej objęciach no ale cóż zrobić?
-Oh, Hej Aaroś! -Powiedziała Carify i zaczęła mnie tykać. A ja nie lubię tykania. Zwłaszcza jej "pazurkami". Mimowolnie zaśmiałem się bo troszkę łaskotało.
-Mama woła na śniadanie! -Odezwałem się w końcu.
-Mm, a co przygotowała?- Zapytał z ciekawości Herobrine.
-Naleśniki!- Mój entuzjazm chyba nie znał granic. Zanim zdążyli zapytać mnie o cokolwiek, uciekłem do środka i przykleiłem się do nogi mamy. Zaśmiała się tylko i tak sobie ze mną chodziła, sprawiając ze śmiałem się, i nie tylko ja.
W końcu wszyscy pojawili się na śniadaniu. No prócz Olfix. Null zjawił się z opóźnieniem. Nie odzywał się zbytnio. Jadł ze smakiem A gdy odchodził od stołu poprosił mamę by dała mu kilka na wynos. Zaniósł je później siostrze. Przeteleportował się do kanionu. Zastał głuchą ciszę. Niepokojącą poniekąd. Szedł korytarzem i rozglądał się na boki. Poszukiwał Olfix, aż w końcu ją znalazł. Siedziała na brzegu skały przed małym podziemnym źródłem wody, a obok niej mała Natasha. Chyba się dogadywały. Idąc usłyszał ich rozmowy jak to Natasha wypytywała o różne rzeczy. W końcu przerwał im rozmowę.
-khem. Wybaczcie że przerywam. Przybywam z jedzeniem. -Zaśmiał sie pokazując torbę z naleśnikami.
-O Hej Null. I dzięki. Co tym razem Dona upichciła?- Zapytała Olfix.
-Naleśniki. -Odparł i spojrzał na dziewczynkę. Ta siedziała i przyglądała mu się jak w obrazek. Usiadł obok siostry i zaczęli spokojnie rozmawiać.
-Ojciec nie pytał się o mnie?
-Nie. Nie wie gdzie jesteś. I wątpię by się fatygował by cię znaleźć i wyczaić co zrobiłaś.
-Oby. Nie chcę przypału, co gorsza, jakiejś jego kary.
-Przestań. Przez jakiś czas będzie zajęty Doną i Aaronem. W okolicy grasuje brat bliźniak Brinearyego. Niejaki Rogziel.
-Too... źle?
-Nie mam pojęcia. -Westchnął- Trzeba uzbroić się w cierpliwość na wszystkie możliwe tematy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top