Rozdział 16
Po długiej wędrówce, praktycznie kilkudniowej Rogziel i Brineary dotarli do okolic gdzie mieści się Leśny Dwór. A kilka kilometrów dalej jest polana z domem Entitiego. Całą drogę przebyli pieszo. Żadnej mocy, żadnego teleportowania się. Rogziel tak zarządził, i w sumie dobrze. Brineary miał sporo czasu do przemyśleń i rozważań co do słów brata, i tego jak to się zmienił. Faktycznie, zmienił się w potwora. Kiedyś miał zonę, kochającego syna, nawet córkę. Ale po jej nagłej śmierci życie zmieniło mu się diametralnie.
-No i jak? -Odezwał się Rogziel z przodu.
-Nijak... a jak może być? -Burknął Brineary.
-Noo... lepiej, gorzej, tak sobie?
-Nic z tych rzeczy. Jak już to hu**wo...
-Mhm... Ok. Przemyślałeś już co mu powiesz?
-Nie.
-To przemyśl. Zbliżamy się powoli.
-Zakładam ze ci jego przyjaciele sie zaraz zjawią. Ten wiejski monitoring 24/7/356...-Po tych słowach Rogziel zaczął się śmiać.
-Marudzisz... -otarł łzy ze śmiechu- Jak się pojawią to pogadamy. Swoja drogą widać coś na horyzoncie.
-Świetnie, chałupa Enta. Mogę juz zawrócić?
-Nie. Obiecałeś mi coś...
- za jakie grzechy jesteś moim bratem? -Brineary westchnął i poszedł dalej.
Tymczasem Null i Dreadlord bacznie obserwowali całe zajście. W końcu udali się do domu Herobrinea powiadomić ich co się dzieje. Herobrine będąc zaskoczonym takim zwrotem akcji zwołał dziewczyny by tez posłuchały co mają do powiedzenia chłopacy. Nie minęło pół godziny a już wszyscy znajdowali się w salonie w leśnym Dworze.
-No więc? Co macie?- Zapytała ciekawsko Ola.
-Mamy to że Brineary i Rogziel zbliżają się do domu Enta i Dony.- odpowiedział jej brat na pytanie.
-No to co? Trzeba skopać im ponownie tyłki?- Wtrąciła się lekko uradowana Larissa.
-No, poniekąd tak. Ale radziłbym się wstrzymać. Zauważyłem u Brinearyego skruchę.- Wtrącił się Dradlord.
-Co takiego? -Ola jak zwykle niedowiarek
-No, skrucha. Gościu zastanawia się co z sobą zrobić i w jaki sposób zagadać do Enta by nie narobić bajzlu w jakim już i tak siedzi.
-Dobrze ujęte. "Bajzlu w którym już siedzi"- Dodała złowrogim tonem Larissa.- Niech tylko spróbuje a osobiście wbiję w niego swoje łapska.
-Nie sądzę- Wszelkim rozmyśleniom i rozmowom przerwała Niko.
-Co mas zna myśli? -przekrzywił lekko głowę Dread.
-A to, ze skoro widać w nim skruchę, to znaczy że się zmienia. Wiem bo spędziłam z nim najwięcej czasu. Jako dziecko brałam go na emocje, a jak widziałam ze jest przybity czy przygnębiony to znaczy że mi się udało. Wtedy osiągałam swój dziecinny cel.- Na te słowa każdy zgromadzony w salonie popatrzył wzrokiem to na osobę z lewej strony to z prawej i tak na pozostałych.
-To co proponujesz?- przerwał tę ciszę Herobrine- Znasz go najlepiej wiec... Zwracam się z pytaniem do ciebie.
-Dać jemu i Rogzielowi dojść do 303. Może wyniknąć z tego bójka, nie ukrywam, ale może być też tak że mogą dojść do porozumienia. Chociaż...
- Chociaż co?- Na pytanie Herobrinea 404 położył dłoń na ramieniu Niko
-Chociaż Entity jest zajadliwym i upartym typem, tak nie będzie w stanie przyjąć do wiadomości przez x czasu tego, że jego własny ojciec podjął próbę przemiany. -Uzupełnił zdanie Entity404.
Każdy znów zmierzył wzrokiem wszystkich dookoła. Zapadła niezręczna cisza, nikt nie kwapił się do jej przerwania. Tymczasem Bliźniaki dotarli do krawędzi lasu z której już dobrze było widać dom Dony, Aarona i 303. Miejsce wokół tego domu było duże i spokojne. W sam raz dla dzieciaków by mogły tu dorastać i cieszyć się swobodą. Pogoda też dziś była niczego sobie. Świeciło słońce i było ciepło. Rogziel ruszył w stronę domu. Wsunął ręce w kieszenie i uśmiechnął się lekko. Jednak daleko nie odszedł bo słyszał że jego brat za nim nie idzie. Obejrzał się wiec na niego i chwilę popatrzył.
-A tobie co? -Odezwał się Rogziel.
-Nic. -Burknął zły, ale i przygnębiony Brineary.
- Przecież widzę.
-To źle widzisz.
-Brineary... Znowu chodzi o 303? Znowu będziesz się dołował? Chłopie! Masz wiele tysięcy lat. Weź się ogarnij i po prostu wyrzuć to z siebie.
-Łatwo ci mówić bo to nie ty masz z nim rozmawiać.
-A jak chcesz to cię wyręczę. Tylko ze to i tak tobie się potem oberwie...
-Dzięki wiesz?
-Aa nie ma za co- po tym Rogziel uśmiechnął się do brata.
Tymczasem w domu 303 rozchodziła się wesoła gwara. Mama robiła śniadanie, Syn biegał radosny po całym domu, a ojciec pilnował go i bawił się. No, nie może zabraknąć też tego że ojciec uczył go jak posługiwać się magią, ponieważ mały Aaron skończył 4 lata, a jest jego synem, już pokazywał spore zainteresowanie swoimi siłami. W końcu obaj zasiedli na kanapę. Aaroś siadł po turecku przed ojcem, a Ojciec tak samo tylko ze spuszczoną nogą poza krawędź kanapy. Zabrał się za tłumaczenie mu techniki teleportacji. Mały chłoną wiedzę jak gąbka i ciągle był ciekawy, co jeszcze może się nauczyć lub co może przekazać mu tata. Dumna mama robiąca obiad w kuchni przysłuchiwała się jak to jej mąż uczył syna. Uśmiech nie schodził jej z ust, a wręcz przeciwnie. Rósł.
-No dobra Aaroś. spróbuj przeteleportować się do mamy albo na taras. Zamknij oczy i skup się w którym miejscu chcesz stanąć. - Chwilę później Syn wypełnił wolę ojca. Zamknął oczy, skupił się i.... Zniknął. Pojawił się po chwili w oczku wodnym niedaleko lasu i domu. W połowie drogi. Troszkę nie wyszło. Brneary i Rogziel widzieli całe te zajście.
- Chyba ktoś tu się uczy teleportacji.... I coś nie pykło -zaśmiał się Brineary.
-Zupełnie jakbym widział 303 i ciebie. -Mruknął rozbawiony Rogziel. Chwilę później pojawił się Ent przy synu. Widząc go w wodzie złapał się za głowę.
-Matka nas zabije...-chwilę później rozszedł się śmiech radosnego dziecka i odgłos pluskania wody. Aaron zdawał się być zadowolony z siebie. Entity zdjął z siebie bluzę, i sięgnął po chłopca. Wyciągnąwszy go z wody i zdjąwszy przemoczone ubrania owinął go w swoją bluzę i podniósł na ręce. - Wracamy do domu, bo zaraz się przeziębisz. -Oznajmił Ojciec.
-Tato a kto to? -Odezwał się chłopiec wskazując na Rogziela i Brnearyego. Entity podążył wzrokiem za rączką syn i dostrzegł ojca i wuja. Wyraz twarzy czerwono-okiego przybrał złowrogi wyraz.
-Nikt ważny synku. Mój stary wróg. -po tych słowach odwrócił się z synem i skierował do domu.
-No to teraz mamy przekichane -Stwierdził Rogziel.
-Chyba najbardziej ja mam przekichane, chciałeś powiedzieć -Burknął Brineary
-Jak zwał tak zwał... chodź, nie zdąży się w razie w uzbroić.
-Geniuszu on cały czas ze sobą nosi broń!
-No to przebieraj tymi nóżkami i zagadajmy póki jest spokojny...
-On się szybko wkurza...
-I chyba wiem po kim to ma.- Rogziel spojrzał z rozbawieniem na swojego brata i uśmiechnął się. W końcu brał kierunek i pokierował się do domu Enta.
-Obiecuje ze kiedyś sam cię uje**ę... -Pokierował się za bratem. Niedługo później obaj stali już na tarasie przed wejściem do włości Wirusa. Jeden z nich zapukał grzecznie do drzwi i zaraz stanął obok drugiego. Czekali aż dana osoba wyjdzie. Nie chcieli- a przynajmniej jeden z nich nie chciał- wbijać na chama do środka. W końcu otworzył im Entity303.
-Czego chcecie?- Mruknął złowrogim tonem, ledwo trzymający nerwy na wodzy Entity.
-Pogadać.
Trochę rozdział "pogadankowy". Przepraszam ze nie pisałam tu nic, ale problemy w szkole i ogólnie szkoła robiła swoje. Obecnie ją skończyłam (Ave ja...) I jeszcze tylko wyrwać się do niej na godzinkę może dwie w 6 dni xD.
W każdym razie, przepraszam za dłuugą nieobecność. Teraz powinnam mieć więcej czasu by zakończyć opowiadania które zaczęłam, i/lub napisać kolejne.
Pozdrawiam~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top