zapowiedź
- Pani Kanclerz. Obiekt A12 stawia opory. - powiedziała zdenerwowana kobieta w białym kitlu i brązowych włosach po trzydziestce do drugiej przedstawicielki płci pięknej. Podeszła do niej ściskając w rękach zielono-niebieską teczkę z napisem "Obiekt A-12 Niebezpieczna".
- Co ma znaczyć stwierdzenie "stawia opory"? To zwykły Odporniak, jeżeli się nie słucha, to zamknijcie ją w labiryncie. - odrzekła zbywająco tamta przyglądając się pracującemu chłopakowi. Programował on właśnie jednego z bóldożerców. Mimo, że ten nie chciał tego robić.
- Właśnie... bo chodzi o labirynt... nie możemy wymazać jej pamięci. - odpowiedziała cicho brązowowłosa i spuściła wzrok na wykafelkowaną podłogę. Bała się reakcji Avy. Czasami była wybuchowa. Z resztą, Janson był podobny, tylko, że on był o wiele dla niej gorszy.
- Jak to nie możecie wymazać jej pamięci? - wrzasnęła zdenerwowana Kanclerz, przez co jej podopieczny spojrzał na nią zdziwiony przerywając pracę. Lekarka nie była zdziwiona jej wybuchem. Zawsze był problem z Obiektem A-12, a Paige nie lubiła dzieci, które sprawiały kłopot. A dziewczyna taka była.
- Co jest z moją siostrą? - spytał przerażony chłopak. - Nie krzywdźcie jej. - dodał bardziej pewnie i wstał. Martwił się o swoją siostrę. Była wielką mieszanką różnych emocji co go czasami denerwowało. Zawsze musiała postawić na swoim.
- Nic, nic pracuj dalej. Z twoją siostrą wszystko okej... - odparła Paige i zagoniła bruneta do pracy. Ten, trochę zdenerwowany zaczął pracować dalej, pilnie przyglądając się temu co robi. Jednak nadal myślał o swojej młodszej siostrze. Lekarka wraz z Kanclerz oddaliły się od chłopca. Wtedy zapytała ponownie. - Co mówiła?
- Że nie zamierza zapomnieć Obiektów A1, A2, A5, a w szczególności A7 ani swoich rodziców. - odrzekła tamta przełykając nerwowo ślinę.
Obiekt A12, znany ze swoich przewinień, niewyparzonego języka i wielkiego serca dla swoich przyjaciół był nieprzewidywalny. Dziewczyna nienawidziła DRESZCZU. Dlatego chciała się zemścić. Jednak nie udało jej się. Złapali ją. Tak jak kilka lat temu jej przyjaciela. Chociaż dla niej był on kimś więcej.
- Macie to zrobić czy jej się to spodoba czy nie. - mruknęła Ava i dodała tak by brązowowłosy chłopak nie usłyszał mimo, że stały trochę dalej. Chłopak miał dobry słuch. Czasami aż za dobry. - Uśpijcie ją i wymarzcie jej tą cholerną pamięć. Jest nam potrzebna do wynalezienia leku, tak samo jak jej brat czy inni Odporni. Musi przejść fazę pierwszą. - przerwała i zerknęła przez chwilę na to co robi jej podopieczny. Gdy zobaczyła, że pracuje, kontynuowała. - Wyślijcie ją do labiryntu A.
- Tak jest, pani Kanclerz. - odpowiedziała drżącym głosem lekarka i wyszła przez szklane drzwi dotykając palcem czytnika.
***
- PUSZCZAJCIE MNIE PSYCHOLE! NIE MACIE PRAWA! ZABIJE WAS! TAK JAK WY MOICH RODZICÓW, PRZYJACIÓŁ I WIELU INNYCH NIEWINNYCH LUDZI! - krzyczała na cały korytarz brunetka trzymana przez dwóch strażników. Jeszcze jeden stał naprzeciwko niej. Trzymał się dłonią tuż przy oku. Dziewczyna za to miała wielkiego siniaka na przedramieniu, bo próbowała uciec z placówki DRESZCZU. Jeden z ochroniarzy, ten który stał przed nią, rzucił brunetką o ścianę, bo myślał, że zemdleje, jednak prawda była inna. Dziewczyna się rozzłościła i przywaliła mu tak, że miał guza pod okiem. Mierzył ją nienawistym wzrokiem. Prawda była taka, że nie umiał sobie z nią poradzić. - NAZYWACIE ZARAŻONYCH POTWORAMI, A TO WY NIMI JESTEŚCIE! GARDZE WAMI!
- Obiekcie A-12 proszę się uspokoić, bo będę musiała zrobić coś co ci się nie spodoba. - powiedziała nadzwyczaj spokojnie Ava i podeszła do wkurzonej dziewczyny. Dawała pozory. Kobieta spojrzała na jednego ze swoich pupilków i spytała zdziwiona. - Matko Boska, Mark co ci się stało?
- Ta smarkula przywaliła mi, gdy próbowałem ją obezwładnić. - odparł tamten nadal patrząc na dziewczynę. Gdyby jego oczy miały magiczną moc, wypaliłyby w nastolatce dziurę na wylot.
- A TY JESTEŚ Z NICH WSZYSTKICH NAJGORSZA! MYŚLISZ, ŻE WYNAJDZIESZ LEK, A TAK NAPRAWDE GÓWNO WYNAJDZIESZ. LEK N I E ISTNIEJE! - brunetka zaczęła znowu się wydzierać, nie dając odpowiedzieć Paige i zaczęła kopać nogami powietrze.
- Uspokójcie ją! - żachnęła kobieta podchodząc do przechodzącej lekarki. - Daj jej coś na uspokojenie, i przygotuj sale. Wysyłamy ją do labiryntu. A ty Mark, idź się ogarnąć. Nie możesz sobie poradzić z szesnastolatką?
- NAJLEPIEJ MNIE ZABIJ! CO CI SZKODZI?! MOŻE TO, ŻE MÓJ KOCHANY BRACISZEK NIE BĘDZIE WAM W KOŃCU... - dziewczyna znów się wydarła, lecz nie dokończyła, bo przechodząca pielęgniarka wbiła jej igłę w rękę. - pomagać.. Nie.. nawidze.. was...
- A teraz wymarzcie jej pamięć.
***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top