5
Rozdział betowany przez Cessidy84
Gdy w końcu dojechali do szkoły, nowi nauczyciele i Weasley, nie pytając avadookiego o zdanie, zmniejszyli jego bagaż, łapiąc go za ramię i się z nim deportowali pod same osłony Hogwartu, które po wojnie zostały ustawione przy bramie.
- Ej! Ja nie powinienem jechać z innymi? – spytał.
- Powinieneś, ale jesteś nam potrzebny, bo ja jestem zbyt wykończony. Fleur nie wie w ogóle o, co chodzi, a Alex nie umie, więc musisz wysłać do szkoły mówiącego Patronusa. Poinformujesz moich strzelniętych braci, że już jesteśmy – Harry wypowiedział formułkę zaklęcia:
- Expecto Patronum – i przed nim pojawił się jeleń. - Znajdź bliźniaków Weasley. - szepnął, po czym przekazał wiadomość.
>>Wielka Sala<<
Dwóch rudzielców właśnie miało zamiar coś przekąsić, gdy stanął przed nimi dobrze im znany jeleń, przemawiając głosem ich młodego przyjaciela:
- **Hej, chłopaki. Może byście nas wpuścili, nim reszta się tu zwali? ** – bracia zgodnie ruszyli w stronę bramy. I, gdy tylko zobaczyli przybyszy, zaczęli swoją zwyczajową konwersację jeden przez drugiego.
- No, witam, witamy. Kogóż to nasze piękne oczęta widzą? Czyż to nie nasz tatuś? – spytał Fred.
- No, co ty, Freddy. Coś ci się pokićkało. To pan ja jestem wybawca i macie mnie szanować. Ja będę lepszy niż dorośli. Oj, zamknij się już, Weasley – ofuknął na żarty brata George.
- A Ty to niby kim jesteś, jak nie Weasley? – spytał go bliźniak. Fred spojrzał na Harry'ego oczkami smutnego szczeniaczka i spytał:
- Wybrańcze, pogromco Lorda Gadzi Łeb, adoptujesz mnie?
- Nie – odparł mu ze śmiechem avadooki.
- A czemuż to? – spytał rudzielec.
- Bo, mój drogi przyjacielu, nadal nie zostałem wpuszczony na tereny Hogwartu. A po drugie: Jakbym cię adoptował, to musiałyby ktoś się w najbliższym czasie zaopiekować Teddym. Bo, pomimo, że zwyciężyłem Gadzią Twarz, to z Molly Weasley nie mam szans. Gdyby się dowiedziała, że adoptowałem jej syn, a to mógłbym się żegnać z życiem – wyjaśnił brunet, jak bracia otwierali bramę.
- Co racja, to racja. Pamiętacie jak skończyła Bellatriks? – spytał Bill.
- No. Mogła nie rzucać się na Ginny. Nigdy nie widziałem mamy tak wkurzonej – odparł mu chór bliźniaków.
- Państwo Weasley, pan West i pan Potter? – spytała z nie dowierzaniem pani dyrektor szkoły – Wybacz mi młody człowieku, ale czy nie powinieneś dotrzeć razem z resztą uczniów powozami?
- Oczywiście, że powinien – odparł jej zastępca Severus Snape.
- Powinien, ale to nasz wybraniec. A gdzie reszta twojej świty, Potter? – spytał Snape.
- Profesorze, niech pan nie udaję, że nie wie, co się stało ze Złotą Trójcą Gryffindoru – odparł Fred. Snape spojrzał z wyrzutem na dyrektorkę.
- Minerwo, czym ci tak zaszedłem za skórę, że ich... – i tu wskazał na bliźniaków – Przyjęłaś na dokończenie szkoły?
- No cóż, Severusie. Brakowało mi pałkarzy do drużyny – odparła wesoło kobieta, po czym ruszyła w stronę szkoły, i reszcie dała znać, aby ruszyli za nią.
>>Hogsmeade<<
- Wiewiór i szlama, a już myślałem, że was nie zobaczę – kpił blondyn.
- Odwal się, Malfoy – powiedział Ron.
- Widzę, wiewiór, że bez Pottera u boku już nie chwytasz tak chętnie za różdżkę. Skoro twoja siostrzyczka podstępnie zabrała mi Deana, to może ja się wezmę za waszego wybrańca? Chociaż na tym nie stracę – drażnił ich Malfoy i z satysfakcją obserwował pannę, wiem, to wszystko, która nie wiedziała co powiedzieć, a Weasley przybrał kolor swoich włosów – Przystojny już nie nosi tych lumpów, co jeszcze w zeszłym roku. Spoważniał, bogaty się zrobił i sławny i na 100% gej. Czego chcieć więcej?
- Harry nie jest gejem! - odparła pewnie Hermiona.
- Jesteś pewna, Granger? – spytał z przekąsem blondyn – A nawet jak nie jest, to wierz mi, zrobię wszystko, co się tylko da i będzie mój. Nikt mi się nie oprze – odparł Ślizgon, po czym minął zszokowanych Gryfonów i wsiadł do powozu ze swoim przyjacielem Zabinim.
- Smoku, serio chcesz odrywać złotego gryfa.
- Diable oszalałeś? Za dużo mu zawdzięczam na moje nieszczęście, bo w tym roku prezentuje się apetycznie i język mu się wyostrzył. Nie wiem, z kim spędził te wakacje, ale jestem skłonny założyć się o swoją skrytkę rodową, że to byli czysto krwiści ludzie statusem bliskim do mojej rodzinny.
- A słyszałeś, że podobno jest opiekunem dziecka twojej kuzynki? Tej metamorfomagiczki?
- Ta, słyszałem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top